Kultura

Hollywood, Oscary i Sean Penn. Jak amerykańscy filmowcy reagują na rosyjską agresję

Potępienie prawa zabraniającego środowiskom LGBT agitacji w szkołach okazało się dla uczestników gali ważniejsze niż ludobójstwo dokonywane przez Rosjan.

– Jesteśmy egoistami, przekonanymi, że stanowimy centrum wszechświata. Rabujemy więc naturę, wykorzystując jej zasoby naturalne. Czujemy, że możemy w sztuczny sposób zapłodnić krowę, a kiedy rodzi, zabieramy jej dziecko, mimo że trudno nie zauważyć jej krzyku i cierpienia. Potem zabieramy jej mleko i wlewamy sobie do kawy i płatków. Myślę, że boimy się zmiany w swoim życiu, ponieważ uważamy, że będziemy musieli coś oddać albo poświęcić – mówił w 2020 roku Joaquin Phoenix, odbierając Oscara za pierwszoplanową rolę w nihilistycznym „Jokerze” Tooda Philipsa.

Było to kilkanaście dni przed wybuchem pandemii COVID-19, która przemeblowała bezpowrotnie nasz świat. Miesiąc wcześniej prowadzący Złote Globy Brytyjczyk Ricky Gervais bezlitośnie wyśmiał hollywoodzką elitę (oraz Gretę Thunberg), wygłaszając przemówienie, które do dziś bije rekordy popularności w mediach społecznościowych.

Ostatnie dwa lata przeorały też Hollywood. Wyrosła kultura „woke”, „cancellowanie” już nie tylko prawicy, ale też nieprawomyślnych liberałów takich jak J.K Rowling czy oskarżenie o transofobię nawet kroczącego na czele politpoprawnego pochodu Netlixa (konkretnie: Dave’a Chappelle’a za stand up „Closer”). Rewolucja kulturowa dzieci Antonia Gramsciego i Szkoły Frankfurckiej (teoria krytyczna zamienia się w krytyczną teorię rasy) jedzie na najwyższym biegu ze wciśniętym do dechy gazem.

Złote Globy zostały więc skasowane (zarzuty o rasizm i malwersacje finansowe), a ich ostatnia uroczystość odbyła się na… Twitterze. Nikt już nie wyobraża sobie, by jakikolwiek komik łamał na jakiejkolwiek hollywoodzkiej gali tak mocno normy politycznej poprawności, jak uczynił to Gervais.

Jedno pozostało jednak niezmienne. Celebryci z Hollywood wolą na scenie prowadzić boje w modnych ideologicznych wojenkach, niż mówić o prawdziwej wojnie, która rozgrywa się w Europie.

Niewiele o Ukrainie

Ostatnie rozdanie Oscarów zostało zdominowane przez jedno wydarzenie. Willowi Smithowi nie spodobał się żart Chrisa Rocka z łysiny jego chorującej na rzadką chorobę żony. Gwiazdor wszedł na scenę, spoliczkował komika i groził mu używając niecenzuralnych słów. Amerykanie przerwali na moment transmisję.

Chwilę potem Will Smith odebrał Oscara za rolę ojca sióstr Williams w „King Richard: Zwycięska rodzina”. Cały Kodak Theater mu klaskał, gdy aktor zalewał się łzami, sugerując, że diabeł go skusił do złego. A Jim Carrey komentował. – Poczułem obrzydzenie. Byłem oburzony owacją na stojąco. Poczułem, że całe Hollywood jest po prostu pozbawione kręgosłupa moralnego – powiedział.

Bez względu na to jak oceniamy pewnie mało gustowny żart komika Rocka, trudno nie zgodzić się z Carreyem. Smith potem na oscarowej imprezie tańczył z Oscarem w ręku, a łzy na jego policzkach prędko wyschły. Przeprosił na drugi dzień w mediach społecznościowych, ale i tak w Hollywood narastają oczekiwania, by spotkała go kara. Odebranie Oscara? To możliwe tylko teoretycznie.
Podczas gali oskarowej 27 marca 22 Will Smith spoliczkował komika Chisa Rocka, który zażartował z chorej żony aktora. Fot. BRIAN SNYDER / Reuters / Forum
Żenujące wydarzenie nie tylko przesłoniło nagrodę za najlepszy film dla prorodzinnej, poruszającej i skromnej „Cody” czy druzgocącą porażkę niszczących mit Dzikiego Zachodu „Psich Pazurów” Jane Campion (ikoniczny aktor westernu Sam Elliot nazwał film „kawałem gówna”; było 12 nominacji , ale tylko jedna statuetka: za reżyserię), ale też „przykryło” milczenie Hollywood na temat wojny na Ukrainie.

Nie było to milczenie całkowite, ale w porównaniu do wzmożenia amerykańskiego środowiska filmowego po inwazji USA na Irak czy agresywnych komentarzy wobec prezydentury Donalda Trumpa, reakcja elit z „fabryki snów” była żenująco słaba. Urodzona w Czerniowcach na Ukrainie aktorka Mila Kunis (Мілена Марківна Куніс) mówiła na scenie o sile i godności tych, którzy „doświadczają dewastacji”. Zaapelowała o minutę ciszy.

Choć Kunis i jej małżonek Ashton Kutcher (aktor i model, były mąż Demi Moore) przekazali Ukrainie 35 mln dolarów i brali udział w konferencji wideo z prezydentem Włodimirem Zełeńskim, to w oscarowej przemowie Mili słowa Ukraina i Rosja nie padły. Ukraina pojawiła się jedynie na mało czytelnej czarnej tablicy, którą realizator pokazał po przemowie aktorki.

Niebieskie wstążki, które symbolizują poparcie dla uchodźców (nie są w kolorze flagi Ukrainy i napis na nich o tym państwie nie wspomina) przypięli sobie Jamie Lee Curtis i odbierający honorowego Oscara Samuel L. Jackson, zaś współprowadząca galę Amy Schumer raz użyła w kontekście tego co dzieje się na Ukrainie słowa ludobójstwo, ale zaraz je połączyła z obroną prawa do aborcji.

O Ukrainie wspomniał też aktor J.K Simmons. Ale na scenie było więcej żartów z Partii Republikańskiej i potępienia prawa zabraniającego środowiskom LGBT agitacji w szkołach na Florydzie czy przepisów antyaborcyjnych w Teksasie. To okazało się ważniejsze niż ludobójstwo dokonywane przez Rosjan.

Stopię statuetki…

Najbardziej jednoznaczny był aktor Sean Penn. – Najlepsze, co Akademia mogłaby zrobić, to dać Zełenskiemu możliwość zwrócenia do nas wszystkich. Rozumiem, że podjęto decyzję, aby tego nie robić. Nie komentuję tego, czy prezydent Zełenski tego chciał, czy nie... Jeśli Akademia postanowiła nie zajmować się przywódcami na Ukrainie, którzy przyjmują za nas kule i bomby, a także ukraińskimi dziećmi, które próbują chronić, to każda z osób odpowiedzialna za tę decyzję, i wszystko, co z nią związane, będą jedną z bardziej plugawych części historii Hollywood. (…) Jeśli okaże się to prawdą, publicznie stopię moje statuetki – powiedział dwa dni przed galą. A następnie w CNN stwierdził, że jeśli prezydent Ukrainy nie zostanie zaproszony do wystąpienia podczas gali, to inni goście powinni odmówić przybycia na uroczystość.

Czy Penn rzeczywiście przetopi swoje Oscary? Znając jego awanturniczą przeszłość jestem przekonany, że jest do tego zdolny. Obecnie wraz ze swoją fundacją CORE Response pomaga uchodźcom z Ukrainy. Fundacja zebrała już ponad 1,5 mld. dolarów na ten cel.

Oscarowa gala jak sowiecka akademia. Hollywood maszeruje w jedynie słusznym kierunku

W aurze filmowej rewolucji natychmiast pojawiają się skojarzenia z socjalistycznymi punktami za pochodzenie.

zobacz więcej
To znamienne, że właśnie Sean Penn stał się twarzą hollywoodzkiej pomocy dla Ukrainy. 24 lutego, w dniu ataku Rosji, był w Kijowie, gdzie kręcił film dokumentalny. Potem przekroczył na piechotę polską granicę, pokazując, jak wygląda los uchodźców.

Penn to zagorzały lewicowiec. Ale spotkał się z premierem konserwatywnego polskiego rządu i chwalił w CNN Polskę za pomoc uchodźcom. W tej samej stacji, w której Polska do niedawna była przedstawiana jako ksenofobiczny kraj nie chcący wpuszczać imigrantów przywożonych przez Łukaszenkę na granicę z Białorusią.

Nie jest zaskoczeniem, że Penn zaangażował się po stronie Ukrainy. Jest zwolennikiem Joe Bidena i radykalnym wrogiem trumpowskiego skrzydła Republikanów, które dziś dystansuje się od Ukrainy i wydaje się widzieć w Putinie katechona konserwatyzmu.

Aktor podróżuje na Ukrainę, tak jak w kiedyś jeździł do Iraku (2002) i Iranu (2005), gdzie jako korespondent „San Francisco Chronicle” uczestniczył nawet w modlitwie na Uniwersytecie w Teheranie. Wykupił za własne pieniądze (56 tys. dolarów) reklamę w „Washington Post”, w której apelował do prezydenta Georga W. Busha o zakończenie przemocy na Bliskim Wschodzie.

Rozgrzana politycznie głowa prowadziła go do kuriozalnych spotkań z Raulem Castro i Hugo Chavezem w czasie, gdy Wenezuela poparła syryjski reżim. Chavez zresztą wcześniej wykorzystywał antybushowski list Penna w swoich przemowach przeciwko USA.

Chuligan Hollywood

Tych samych dyktatorów hołubił trzykrotny zdobywca Oscara wybitny reżyser Oliver Stone. Sean Penn zagrał u niego w „Drodze przez piekło” i przez pewien czas obaj widzieli piekło tylko na prawicy.
Ich drogi jednak się rozeszły. Dziś Stone nadal usprawiedliwia Władimira Putina, z którym nakręcił kilka lat temu propagandowy dokument. Ubolewa, że Rosja najechała Ukrainę, ale uważa, że winne jest NATO, które prowokowało Moskwę.

Natomiast Sean Penn obecnie Rosję potępia na każdym kroku, co nie jest oczywiste w kontekście jego innych dziwnych politycznych wycieczek. W 2012 roku gwiazdor poparł Argentynę w sporze o Falklandy, przywołując przy tym kwestię kolonializmu. Brytyjskie media wówczas zaapelowały, by w takim razie oddał posiadłość w Malibu Meksykowi.

Penn ma zresztą na koncie również kompromitujące działania z Meksykiem w tle. Kiedy władze kraju schwytały szefa kartelu narkotykowego Joaquina „El Chapo” Guzmana okazało się, że Penn razem z aktorką Kate del Castillo przeprowadzili wcześniej wywiad z gangsterem, który ukazał się w dniu jego aresztowania w magazynie „Rolling Stone”. Penn przeprosił za wywiad, choć bronił się, że jego intencją było pokazanie, jak fatalnie prowadzona jest walka z narkobiznesem.

W 2020 roku filmowiec poparł Armenię w wojnie z Azerbejdżanem i krytykował związki USA z Turcją. – Ormianie są masakrowani przez kumpla Trumpa, Erdogana, dzięki broni jaką MY im dostarczamy. To nie jest Ameryka. Biden jest odrodzeniem Ameryki – oświadczył.
Jamie Lee Curtis podczas gali oscarowej ze wstążeczką symbolizującą solidarność z uchodźcami. Fot. Momodu Mansaray/Getty Images
Sean Penn w latach 80-tych był czołowym chuliganem Hollywood: media opisywały burzliwy związek z Madonną, bójki z paparazzimi i statystami (aktor spędził 33 dni w więzieniu za pobicie statysty na planie „Colors”) i ciągłe awantury z dziennikarzami.

Od wczesnych lat kariery ciągnęło go do kina zaangażowanego. Role w antywojennym manifeście „Ofiary wojny” (1989) Briana De Palmy i „Przed egzekucją” (1995) jednego z czołowych lewicowych filmowców Tim Robbinsa były pierwszymi politycznymi filmami Penna.

Potem przyszły „Zabić prezydenta” o niedoszłym zamachowcu na Richarda Nixona, „Wszyscy ludzie króla” i w końcu opowiadający o pierwszym homoseksualnym radnym San Francisco „Obywatel Milk” Gusa Van Santa, który przyniósł mu drugiego Oscara. Pierwszego Penn dostał za „Rzekę tajemnic” Clinta Eastwooda.

Cnota męstwa

Podobnie jak legendarny Clint, Sean Penn nie ma problemu by odcinać się od swojego własnego środowiska. Kpił z politycznej poprawności, pytając czy od dziś tylko duński książę ma prawo grać Hamleta – przypominał, że przy dzisiejszych postulatach lewicy, jako heteroseksualista nie miałby prawa zagrać Harveya Milka. W styczniu tego roku podczas promocji swojego nowego filmu „Flag Day”, w którym obsadził swoją córkę Dylan, ubolewał nad feminizacją współczesnych mężczyzn. – Uważam, że mężczyźni stali się silnie sfeminizowani. W moim życiu jest dużo silnych kobiet, które nie widzą męskości jako oznaki opresji. Myślę, że jest dużo tchórzowskich genów, które prowadzą do tego, że ludzie oddają jeansy i zakładają spódniczkę – mówił w wywiadzie dla brytyjskiego „Independent”.

Dziś, w czasie, gdy nawet walcząca ze stereotypizacją płciową lewica oklaskuje ukraińskich mężczyzn idących na front, wypowiedź Penna nabiera innego wymiaru. Wojna na Ukrainie przywróciła znaczenie symbolice, którą nowa lewica za wszelką cenę próbowała zniszczyć. Cnota męstwa, odwołanie się do religijnego archetypu (Zełeński mówiący o piekle dla Rosjan, Biden cytujący JP2) i militaryzm – wszystko to wróciło do łask.

Może więc wróci w Hollywood potrzeba walki z dyktatorami, takimi jak Putin, których działania okażą się ważniejsze niż okradanie krów z mleka? A może nawet cnota męstwa nie zostanie sprowadzona jedynie do bicia „z liścia” komika przez aktora na gali Oscarów?

– Łukasz Adamski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Do tematu agresji Rosji na Ukrainę będą w najbliższym tygodniu nawiązywać między innymi następujące programy:
- 1, 4 i 6 kwietnia o godz. 18.30 w TVP Kultura „Informacje Kulturalne”;
- 2 kwietnia o godz. 18.25 w TVP Kultura „Co dalej?” – „Kościół wobec wojny na Ukrainie”;
- 3 kwietnia o godz. 11.10 w TVP Kultura „Trzeci Punkt Widzenia” – zagadnienia: wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Polsce oraz społeczeństwa liberalne wobec zagrożeń wojennych;
- 5 kwietnia o godz. 18.30 w TVP Kultura „Co dalej?” – „Czy dzisiejszy kryzys jest szansą na odrodzenie moralne Zachodu?”;
- 7 kwietnia o godz. 18.25 w TVP Kultura „Co dalej?” – „Czy jest możliwy świat bez Rosji?”;
- 7 kwietnia o godz. 23.10 w TVP Historia „Rozróby u Kuby” poświęcone literaturze ukraińskiej.
Zdjęcie główne: Sean Penn ze statuetką Oscara za rolę w filmie "Obywatel Milk" w lutym 2009 roku. Fot. Mike Blake / Reuters / Forum
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.