Przybiera to najczęściej formę godziny policyjnej, czyli zakazu wypuszczania kotów w nocy, ale w mieście Bendigo w stanie Victoria od niedawna obowiązuje całkowity zakaz wypuszczania kotów poza obręb posesji. Po czterech latach, gdy ma odbyć się weryfikacja rezultatów, okaże się, kto wyszedł z tego zwycięsko. Co będzie, gdy okaże się, że jednak myszy?
99 płci
Prawdziwą kopalnię idei i pomysłów, które jeszcze całkiem niedawno uznano by za przedni primaaprilisowy żart, stanowi sfera genderowa. Komu niegdyś mogłoby przyjść na myśl, że można całkiem serio rozważać, ile jest rodzajów płci? Dwie, powiedziałby każdy. Wtedy z pewnością by się nie mylił, ale teraz, w dobie cudownego rozmnożenia liczby możliwych płci, już tak. Nowy stan świadomości pozwala bowiem patrzeć na tę kwestię inaczej. Chociaż opornych nie brakuje. Badania, przeprowadzone w USA pod koniec ubiegłego roku przez instytut Rasmussen Reports, wykazały, że aż 75 proc. Amerykanów jest zdania, że istnieją tylko dwie płci. „Aż” czy może jednak ”tylko”?
Być może najbardziej primaaprilisowy aspekt kryje się w fakcie, że nawet najbardziej zagorzali wyznawcy idei genderowych nie zdołali uzgodnić, ile rodzajów płci naprawdę istnieje. Cztery, siedem, pięćdziesiąt dwie czy może pięćdziesiąt osiem? Brytyjski dziennik „Daily Telegraph” zastanawiał się kiedyś żartobliwie nad liczbą 99, za to magazyn „Women’s Health” zammieścił precyzyjne wyliczenie, z którego wynika, że rodzajów płci jest zaledwie dwanaście.
Dodajmy, gwoli wyjaśnienia, że tak było wiosną ubiegłego roku, gdy zestawienie opublikowano, bo na tak żywym polu wszystko szybko się zmienia i być może dzisiaj ta liczba jest już nieaktualna. Tak czy inaczej, rozbieżności są wielkie i tylko prawdziwy śmiałek miałby odwagę liczyć, ile płci jest dzisiaj, a ile czeka jeszcze na rozpoznanie.
Od tak ważnych spraw nie stroni także Amnesty International, która sumiennie i z pełną powagą prezentuje na swej stronie zwięzły poradnik dla słabo zorientowanych. Opatruje go czytelnym tytułem: „Tożsamość płciowa dla początkujących. Poradnik, jak dobrze wspierać ludzi transseksualnych”. Wiele można się z niego dowiedzieć. Na przykład, że ludzie aseksualni mieszczą się w kategorii trans, ale interseksualni już nie, a to dlatego, że mogą identyfikować się z płcią „assigned at birth”, czyli taką, jaką im przypisano po urodzeniu, ale mogą też wybrać sobie coś innego.
Trudno się w tym połapać, generalnie jednak pozostaje wrażenie, że przed człowiekiem zainteresowanym zabawą w gender otwiera się ogromny wachlarz możliwości.
Czyż to nie Prima aprilis w czystej postaci? Trudno uwierzyć, że współczesna Amnesty, pogrążona w tego rodzaju bredniach, to ta sama organizacja, która pół wieku temu, gdy upominała się o wolność i prawa ludzi prześladowanych, zyskała szacunek świata i nienawiść reżimów. Obecne dywagacje można najwyżej potraktować z uśmiechem – i z nutą zawodu.
– Teresa Stylińska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy