Historia

Misja dyplomatyczno-duszpastersko-wojskowo-krajoznawczo-wywiadowcza. Polak rusza na Wschód

777 lat temu pojechał na drugi kraniec świata rozmawiać z pozbawionymi ludzkich uczuć bestiami. Pokonał 12 tys. kilometrów konno, rozmawiał z Wielkim Chanem i wrócił, przywożąc opisy miejscowych języków, potraw, obyczajów bitewnych.

Sytuacja w Europie w Roku Pańskim 1245 była, nazwijmy to delikatnie, daleka od stabilizacji. Wojna papiestwa z Fryderykiem II trwa w najlepsze. Saraceni okopani w królestwach Hiszpanii, nie sposób ich stamtąd wyrwać. Państwa łacińskie na Bliskim Wschodzie chwieją się, duch krucjat słabnie, ostatnie wolności wytargowano na drodze dyplomatycznej, jeden Ludwik IX jeszcze wierzy w odbicie Jerozolimy. A tu jeszcze – Mongołowie zwani Tatarami…

Runęli jak bicz Boży, jak burza. Rozjechali księstwa Rusi, w 1240 Batu-chan złupił Kijów. w 1241 przetoczyli się przez ziemie polskie, wgniatając w ziemię pod Legnicą kwiat miejscowego rycerstwa i joannitów, pocwałowali po królestwie Węgier aż do Adriatyku, stanęli pod Triestem i Wiedniem. „Obmierzła nacja szatana wyrwała się z Tartaru” – pisał kronikarz. Przerażali, jak przed nimi Hunowie, Awarowie, Longobardowie. Wolni nie tylko od etosu rycerskiego, lecz od wszelkich, wydawałoby się, ludzkich uczuć: litości, znużenia, strachu. Żrący surowe mięso, palący zdobyczne miasta do fundamentów.

W 1242 roku szturm na Triest nie nastąpił, a rychło potem wycofali się na daleko, aż na północną Ruś i stepy nadwołżańskie. Stał za tym kryzys dynastyczny (po śmierci Ugedeja w Mongolii rozpoczął się spór o tron), potem zaś – odwrócenie uwagi od ubogiego i odległego półwyspu europejskiego). Ale – skąd miano o tym wiedzieć na tym ubogim i odległym półwyspie?

Krucjata? Nowy papież, jeden z tytanów średniowiecza, Innocenty IV, na tronie od czerwca 1243 roku, najpierw usiłował zmobilizować europejskie rycerstwo, ale po paru miesiącach zdał sobie sprawę, że to sprawa podwójnie daremna: jedni liżą rany po klęsce sprzed dwóch lat, innych spalają lokalne rywalizacje i turnieje, kupców zaś obchodzi tylko Hanza i handel suknem, nie ma z kim rozmawiać..

I nie ma o czym. Nikt nie wie, co jest za Morzem Kaspijskim, kolejne najazdy porwały resztki starych kontaktów kupieckich. Nie ma obiegu naukowego, pisma z epoki hellenistycznej nie zostały jeszcze przywrócone Europie, zresztą – co by dały? Mapa, podarowana przed półtora wiekiem Rogerowi II Sycylijskiemu przez Arabów, trochę mitów o Kynocefalach – tyle tej wiedzy.

Jedynym wyjściem jest: rozpoznać. Rozmawiać. Może, jeśli się uda, nawrócić. Może, jeśli się uda, poznać wstydliwe sekrety. Czyli: konieczna jest misja dyplomatyczno-duszpastersko-wojskowo-krajoznawczo-wywiadowcza.

Watykan szykuje ją przez dwa lata, odwołując się do tego, co ma najlepsze, dwóch świeżo powstałych zakonów żebraczych. Na wschód ruszą cztery misje, dwie dominikańskie, dwie franciszkańskie. Cztery ekipy, czterema szlakami – czterokrotnie większa szansa na sukces. Szansa, powiedzmy sobie szczerze, i tak rozpaczliwie mała.
List Chana Gujuka do papieża Innocentego IV w wersji perskiej. Fot. Wikimedia/ "Dschingis Khan und seine Erben" (z katalogu wystawy), München 2005, str. 221
Misja, której ostatecznie się udało, wyruszyła równo 777 lat temu, 16 kwietnia 1245 roku z Lyonu, gdzie trwały przygotowania do rozpoczęcia soboru powszechnego. Na jej czele stanął doświadczony już dyplomata papieski, franciszkanin Giovannni da Pian del Carpine. Jan z Doliny Grabów tworzył struktury zakonu żebraczego na ziemiach polskich, kwestią tatarską zaczął zajmować się właśnie po bitwie pod Legnicą. I on to zaproponował, by sekretarzem wyprawy został miejscowy frater, dawny rycerz, który wybrał habit: Benedykt.

Znamy go tylko pod tym zakonnym imieniem, do którego bracia przyfastrygowali „Polak”, dla wyróżnienia kraju pochodzenia, ilekroć wspominali o jego wyprawie i relacji. Nic więcej nie wiadomo, wszystko jest kwestią spekulacji. Rycerz? Pewnie rycerz, bo świetnie dawał sobie radę w siodle, fachowo opisał w relacji broń i taktykę, chwalił strzały; no i miał w sobie pewną przyrodzoną godność, dyplomacie tak potrzebną.

Czy miał przedtem majątek gdzieś na wschodzie, na Podlasiu czy na Rusi Czerwonej? Mogło tak być, skoro biegle władał językiem ruskim, ale mógł go się i od służby nauczyć. I a i do mongolskiego miał talent, po kilku miesiącach porozumiewał się w nim, co zrodziło najwięcej spekulacji wśród badaczy: sam był w niewoli? Badał mongolskich jeńców? A może po prostu urodzony talent filologiczny?

Giovanni ruszył z Lyonu bez Benedykta, zgarnął go dopiero we Wrocławiu, w pędzie, przedtem jeszcze dobierając dwóch członków wyprawy w Czechach, gdzie miała też miejsce audiencja u sędziwego Wacława I. A potem już poszło: Wrocław – Kraków (tam audiencja u Bolesława Wstydliwego i konsultacje z księciem ruskim Wasylką Romanowiczem). Łęczyca – tam, u Konrada Mazowieckiego spędzili mroźne Boże Narodzenie i najęli przewodników z Rusi. A potem już poszło – najpierw, jakby jechali Kolejami Mazowieckimi: Czersk, Liw, Drohiczyn, Zawichost… I dalej, i dalej: Włodzimierz, Łuck, Kijów.

W Kijowie widzą już zgliszcza po niedawnym mongolskim zajeździe. Kwaśny dym, ruiny, straszne rany żebraków. Ale – w imię Boże! Zmienili tylko konie na mongolskie (kościste, niskie, wytrwałe) i na wschód. Każdej nocy opuszczają ich rusińscy przewodnicy aż wreszcie, chyba w połowie marca – trafiają na pierwszy patrol mongolski. Boże Narodzenie było w Łęczycy? A Wielkanoc w Astrachaniu.

Zielone Świątki obchodzili na szarej pustyni, do Karakorum – letniej siedziby chana – dotarli dopiero na św. Marii Magdaleny, dzień po 20 lipca. Po drodze – śnieg (i podróż w saniach), to znów rozstawne konne patrole Mongołów. Karawany jeńców. Wszechobecna korupcja (z 40 futer od księżnej Kunegundy dowieźli do Mongolii siedem). Do jedzenia – proso z solą, miska kumysu do picia.

Odwiedził dotąd 95 krajów plus Naddniestrze czy Górski Karabach. Odbył nawet podróż do piekła

Poznał bosego ministra, zjadł stuletnie jajko i wysłał ponad 10 000 pocztówek. Przywozi dziesiątki kilogramów książek.

zobacz więcej
Nowo wybrany chan, Gujuk, przyjął ich w sierpniu. Łaskawy, potężny i nieprzenikniony raczył się nie rozgniewać na propozycję przyjęcia nauki Chrystusa, owszem – zalecił, by papież na czele wszystkich władców Europy przybył oddać mu pokłon, to wtedy się zobaczy… List oficjalny, wydany przez chański dwór w połowie listopada, był równie stanowczy w tonie: hołd jako warunek pokoju. Ale – wypuszczono ich z murów Karakorum, dano glejt na drogę. I nasypano do kieszeni pereł.

Droga z powrotem trwała jeszcze rok: Ałtaj, pustynia, słone jeziora, węże, znów pustynia i już – Wołga, prawie znajoma! Od Kijowa wszędzie towarzyszyły im dzwony, witano ich, jakby wrócili z zaświatów. Od Lyonu wkroczyli 18 listopada 1247: dwa lata, siedem miesięcy i dwa dni po rozpoczęciu misji, 2,5 raza lepiej niż Filleas Fogg…

Przywieźli list od Gujuka i własne zapiski. Stali się, nie wiedząc o tym, ojcami orientalistyki, etnografii i religioznawstwa. Opowiedzieli o mongolskich obyczajach grzebalnych i o tym, że ludy stepowe obywają się bez jarzyn, o nestorianach, chrześcijanach żyjących pod władzą chana (stąd weźmie się później legenda o Księdzu Janie, poruszająca Europę do końca średniowiecza) i o kobylim mleku. Nawiązali kontakty (podstawa profesji dyplomaty!) z goszczącymi na dworze chana posłami z sułtanatu Delhi, Korei, Gruzji i Chin.

Benedykt, spisując swój traktat („De Itinere Fratrum Minorum ad Tartaros”) owszem, nie oszczędził sobie uwag o Kynocefalach, lecz oprócz tego opisał mongolski język i konie, Wołgę i Amu Darię, i szyk wojsk pod Legnicą. Po czym dopełnił żywota jako brat gwardian w Inowrocławiu.

Mógłby stać się patronem papieskiej dyplomacji: opisał pół świata, spał w śpiworze pod śniegiem, wiary się nie wyrzekł, chanowi za spustoszony Kijów nie dziękował. Ale Ty i tak, czytelniku, myślisz, że Daleki Wschód opisał jako pierwszy Marco Polo…

– Wojciech Stanisławski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Trasa wyprawy z udziałem Benedykta Polaka. Fot. Wikimedia/ William Robert Shepherd - From the "Historical Atlas" by William R. Shepherd, New York, Henry Holt and Company, 1923
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.