Ponad milion euro za kilometr rury – tyle kosztuje gazociąg Polska-Litwa. Może on uratować elektrownię w Ostrołęce.
zobacz więcej
Zarobić jako pośrednik
– Polska staje się prawdziwym hubem gazowym w Europie i następuje to w momencie, kiedy jest to niezwykle potrzebne. Polska odgrywa i będzie odgrywać bardzo istotną rolę w dywersyfikacji dostaw gazu do Europy – mówił bez ogródek kilka dni temu w polskim Senacie wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Słowak Maroš Šefčovič.
To oczywiście bardzo budujące słowa, tylko co oznaczają w praktyce i – pytanie kluczowe – czy da się na tym zarobić? Bo do tej pory rolę pośrednika dla Unii Europejskiej stanowiły Niemcy. Robiły wszystko, by uznać gaz za paliwo ekologiczne, jednocześnie eliminując swoją największą konkurencję w postaci węgla i atomu. W dużej mierze im się to udało. Nord Stream I spowodował bezpośrednie dostawy z Rosji z pominięciem Europy Środkowej i Wschodniej. Nord Stream II miał być dopełnieniem niewyobrażalnego biznesu.
– Sztuką nie jest sprzedać drogo, tylko kupić tanio – przekonuje Pielka. – Jeżeli Berlin miał wynegocjowane z Gazpromem olbrzymie zniżki na surowiec, a sprzedawał je po cenach rynkowych, to mógł zarabiać krocie.
W przypadku Polski taka sytuacja nie będzie miała miejsce. Warszawa kupować będzie gaz ze złóż norweskich, o wiele droższy od rosyjskich. Nie będziemy więc posiadać przewagi w postaci cen dumpingowych. A, jak dodaje Pielka, będąc tego typu pośrednikiem nie jesteśmy w stanie narzucić dużej marży kolejnym odbiorcom.
Sprzedażą i zarabianiem pieniędzy na gazie zajmuje się w Polsce PGNiG. Zapytaliśmy więc o to, co ewentualne bycie hubem gazowym może oznaczać dla firmy.
– Wzrost liczby kontraktów i kontrahentów, który będzie miarą wielkości potencjalnego hubu, sprzyja większemu zainteresowaniu dostawców, co przekłada się m.in. na zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego kraju, jak też potencjalnie może skłaniać regionalnych operatorów do rozbudowy swojej infrastruktury. To z kolei przyspiesza integrację rynku i powoduje wzrost dywersyfikacji kierunków dostaw gazu w regionach, które do tej pory nie widziały takiej możliwości. Dla PGNiG będzie to na pewno okazja do nawiązania zarówno nowych kontraktów zakupowych i sprzedażowych, wejścia PGNiG na inne rynki Europy Środkowo-Wschodniej i dywersyfikację geograficzną działalności – tłumaczy dział prasowy.
Gazoport gazoportowi nierówny
Skoro przy PGNiG już jesteśmy, to warto również sprawdzić twarde dane dotyczące zużycia gazu przez Polaków. Z roku na rok jego konsumpcja rośnie. Rośnie więc także import. W 2021 r. sprowadziliśmy ponad 16 mld m sześc. w porównaniu do ponad 14 mld m sześc. w 2020 r.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ale posiadamy także własne zasoby. PGNiG zwiększyło wydobycie. W ubiegłym roku było to 5,39 mld m sześc. gazu, a w 2020 – 4,52 mld m sześc. Co ciekawe posiadamy także złoża zagraniczne. PGNiG Upstream Norway w 2021 r. wydobyło 1,42 mld m sześc. gazu, a wcześniej, w 2020 r., aż o 1 mld mniej.
Ciągle jednak byliśmy uzależnieni od Wschodu. W poprzednim roku niemal 10 mld m pochodziło z Rosji. Dokładnie taką ilość, jaką kupiliśmy od Gazpromu, zaoferować mają nam Norwegowie. Pocieszającym może być fakt, że zwiększyliśmy także dywersyfikację poprzez terminal LNG. Import wyniósł 3,94 mld m sześc. wobec 3,76 mld m sześc. w 2020 roku.