Dzięki rozmowie ze sklepikarzem ze Stavanger udaje się mniej więcej określić wygląd kobiety: około 30-40 lat, średniego wzrostu, ciemne włosy, brązowe oczy, okrągła twarz i kształtne nogi. Sklepikarz zapamiętał także, że dość słabo mówiła po angielsku i od czasu do czas zdarzało jej się wpleść słowo po niemiecku. Wokół siebie roztaczała zaś dziwny zapach. Jakiś czas później śledczy ustalą, że był to zapach... czosnku. W latach 70. mało znany w Norwegii.
Nie jest to wiele, ale dzięki wstępnemu rysopisowi śledczy mogą sprawdzić wszystkie hotele w miasteczku. Okazuje się, że podobna do kobiety z Isdal cudzoziemka zatrzymała się w St. Svithun w Stavanger. Recepcjonistka zapamiętała, że przedstawiła się jako Finella Lorck i powiedziała, że pochodzi z Belgii. Została w hotelu na kilka nocy. Ze Stavanger miała ruszyć do Bergen. Śledczy poszli tym tropem. Tylko, że w Bergen w żadnym hotelu nie zatrzymała się Finella Lorck...
Mijają kolejne tygodnie, a śledczym powoli wyczerpują się możliwości identyfikacji. Do dochodzenia włącza się policja z Oslo. Szefem specjalnie powołanego zespołu zostaje doświadczony detektyw Rolf Harry Jahrmann. Sprawdzane są wszystkie zgłoszenia o zaginięciach kobiet. Żadna z nich nie pasuje jednak do ofiary z Isdal.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Im więcej czasu upływa od odnalezienia ciała w dolinie, tym więcej hipotez się pojawia. Czy możliwe, że pozbawiona tożsamości kobieta była szpiegiem? A może należała do międzynarodowej organizacji przestępczej, zaś obecnie miała status świadka koronnego? Te tropy również prowadzą w ślepy zaułek. Jedno jest pewne: kobieta z Isdal nie chciała być zidentyfikowana. Czy to za życia, czy po śmierci.
Osiem paszportów, jedna cudzoziemka
Ostatnią deską ratunku wydają się zagraniczne formularze kontrolne. W owym czasie muszą je wypełniać wszyscy obcokrajowcy przekraczający granice Norwegii. Wymagane jest nie tylko imię i nazwisko, ale także numer i seria paszportu, adres pobytu w Norwegii oraz podpis. Dzięki notesowi z walizki i rachunku z hotelu, policja ma już domniemany charakter pisma kobiety z Isdal.
Sprawdzane są pisma wszystkich cudzoziemek, które w podobnym czasie rejestrowały się w hotelach na terenie całej Norwegii. Śledztwo prowadzi jednak do zaskakujących wniosków. Łudząco podobny charakter pisma miały bowiem cudzoziemki podróżujące po Norwegii i posługujące się co najmniej... siedmioma różnymi paszportami. Poza Finellą Lorck, w hotelach w Oslo, Trondheim, Bergen i Stavanger meldowały się także Claudia Tielt, Vera Jarle, Alexia Zarna-Merchez, Claudia Nielsen, Genevieve Lancier oraz Elisabeth Leenhouwfr. Ambasada belgijska wyklucza by którakolwiek z wyżej wymienionych obywatelek istniała naprawdę.
Jedynymi świadkami istnienia kobiety z Isdal są więc sklepikarz ze Stavanger i pracownicy hoteli, w których się zatrzymywała. W tym m.in. 21-letnia wówczas pracownica hotelu Neptun w Bergen. Dziewczyna zapamiętała, że cudzoziemka była niezwykle pewna siebie i nosiła odważne ubrania. Pojawiała się w restauracji z dumą i swobodą, jakiej brakowało wówczas samotnie podróżującym kobietom. – Nie wyglądała jednak na typ sportsmenki, która wkłada sportowe ciuchy i wyrusza na trekking po dolinie – mówiła pracownica Neptuna.
Z powodu braku jakiegokolwiek przełomu w śledztwie, policja prosi o pomoc służby mające dostęp do akt tajnych agentów. Udaje się też złamać domniemany kod z notatnika. Okazuje się on jednak nic nie wnoszącym zapisem podróży po Europie z wiosny i jesieni 1970 roku. Wkrótce w dochodzenie włącza się Interpol, a tożsamości z paszportów zostają rozesłane po ambasadach całego świata. I zewsząd nadchodzi ta sama odpowiedź: taka kobieta nie istnieje.