W Polsce też istnieje ruch deklaratywnie pacyfistyczny i antywojenny, jednocześnie w ostatnim czasie pośrednio grający do jednej bramki z Putinem. Jest zdecydowanie słabszy liczebnie i politycznie niż na Zachodzie, ale funkcjonuje i nawet czasem organizuje demonstracje.
Jedna z nich, w okresie Wielkanocy, odbyła się w Warszawie. Od początku wojny w stolicy zorganizowano wiele demonstracji przeciwko wojnie w Ukrainie, które nie budzą wątpliwości, jeśli chodzi o postulaty i intencje, ale w tym wypadku było inaczej. Bo gdy się przyjrzeć wznoszonym tam hasłom, a także temu, co piszą w mediach społecznościowych postacie związane z tym środowiskiem, można dojść do wniosku, że ich celem jest ułatwienie zadania Putinowi.
To może szokować, tym bardziej, że przecież mówimy o osobach mieszkających w Polsce, a nie w odległych Stanach Zjednoczonych, a więc bezpośrednio zagrożonych potencjalnym atakiem zbrojnym Rosji.
Oprócz skądinąd słusznych postulatów o zakończeniu wojny, na transparentach nie brakowało haseł, co najmniej osobliwych, o zaprzestaniu militaryzacji Polski, zakończeniu wyścigu zbrojeń i sprzeciwie wobec NATO.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W podobnym tonie pisano na lewicującym prorosyjskim portalu strajk.eu w artykule „Wojna polsko-ruska pod flagą czerwoną”, gdzie z pobudek rzekomo pacyfistycznych przestrzegano przed „dalszą eskalacją konfliktu (w domyśle przez zachód i Polskę – przyp. red.), galopującym wyścigiem zbrojeń, militaryzacją życia codziennego i przekazywaniu większych części PKB na wojsko”. Autor alternatywę wobec militaryzacji związanej z zagrożeniem ze strony Rosji widzi w „budowaniu międzynarodowego ruchu antywojennego”. Nie przede wszystkim w Rosji, która wojnę wywołała, ale na całym świecie.
Nie trzeba być geopolitykiem i specjalistą od wojskowości, by rozumieć, że w obecnej sytuacji zrealizowanie tych postulatów wiązałoby się z narażaniem Polaków i Ukraińców na śmierć pod ruskim butem bądź w najlepszym wypadku całkowite uzależnienie od kremlowskiej dyktatury.
Ale polscy „pacyfiści” na tym nie poprzestają. Politolog i aktywista antywojenny Filip Ilkowski, znany z organizowania pikiet przeciwko wojnie w Afganistanie i Iraku, jak również przemawiający na tej demonstracji, na swoim profilu facebookowym wyrażał przekonanie, że nie tylko militaryzm broniącego się jest zły, ale też nakładanie sankcji na Rosję, ponieważ uderza w zwykłych obywateli.
Jak w takim razie polski „pacyfista” wyobraża sobie zatrzymanie zbrodniczych praktyk Putina, skoro zarówno strzelanie do agresora, jak i obłożenie go sankcjami jest niedopuszczalne? Poza ogólnikowymi apelami o pokój na świecie i budowaniu międzynarodowego ruchu antywojennego – dwóch rzeczach, które Putin ma w głębokim poważaniu – pacyfiści nie udzielają odpowiedzi na te pytania. I nie wiadomo, czy w ogóle zaprzątają sobie tymi kwestiami głowę.