Małpia ospa i małpi rozum
piątek,
27 maja 2022
Czy będą nakładane kwarantanny? Czy zaczniemy się ponownie szczepić na ospę prawdziwą, bo w świecie zachodnim wyrosły już niemal dwa pokolenia wrażliwe na ortopoxwirusy? Czy i w jaki sposób trafić z działaniami hamującymi rozprzestrzenianie się ognisk epidemicznych do środowiska MSM, a jednocześnie z małpiej ospy nie zrobić medialnie kolejnej „gejowskiej dżumy”? W Polsce potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia wirusem odpowiadającym za tę chorobę.
Przez internet przetacza się kolejny shit-storm, którego by nie było, gdyby na tematy związane z wirusami wypowiadali się wyłącznie specjaliści. W ramach tejże nowej burzy piszą komentarze osoby nie rozpoznające, na jaką ospę były szczepione, ani nie rozumiejące, że ospa wietrzna ma taki związek z ospą prawdziwą, jak krzesło w salonie z krzesłem elektrycznym. Jacyś „spece” od wirusów, czołgów, haubic, a nawet naziemnej kontroli lotów jednocześnie, którzy wyją: „dość straszenia plandemią”, „kolejny świrus”, albo jeszcze ciekawiej – „to dotyczy tylko gejów i dobrze im tak!”. Znów szaleją ignorancja, dezinformacja i sianie paniki.
Rozumnie zatem jest tak: ospa małpia jest w przeciwieństwie do ospy wietrznej, ale podobnie do ospy prawdziwej, wywoływana przez wirusa z grupy orthopoxvirusów. To wirusy z materiałem genetycznym w postaci DNA, duże, mają po ok. 250 genów, a nie kilkanaście, jak np. koronawirus. I to jest dobra wiadomość, gdyż klasyczna szczepionka przeciw ospie prawdziwej stworzona na bazie wirusa ospy krowianki – którą wymyślił pod koniec XVIII wieku Edward Jenner i masowo nią nas szczepiono jeszcze do lat 80. XX wieku – jest w 85 proc. skuteczna przeciw ospie małpiej.
Po drugie ospa małpia nie jest żadną nową chorobą, jak nie przymierzając COVID-19. Wirusa zidentyfikowano w Danii w małpach laboratoryjnych sprowadzonych z Afryki w roku 1959. Jednak nazwa jest myląca, gdyż głównymi roznosicielami wirusa są gryzonie. Pierwsze ludzkie przypadki tej choroby odnotowano w dzisiejszej Demokratycznej Republice Konga w 1970 roku. Na Czarnym Lądzie ta choroba jest endemiczna zarówno w Afryce Środkowej, gdzie jest bardziej śmiertelna, jak i Afryce Zachodniej, gdzie występuje łagodniejszy wariant wirusa. Rocznie odnotowuje się tamże ok. 2 tys. przypadków tej choroby (wysokoobjawowych, śmiertelność wynosi wtedy od 1 do 10 procent w zależności od wariantu wirusa, gdy przy ospie prawdziwej – 30 do 85 proc.). A mówimy o niedożywionej i cierpiącej masowo na inne choroby, w tym AIDS, populacji afrykańskiej.
Pierwsza pozaafrykańska epidemia małpiej ospy miała miejsce niemal 20 lat temu, była rozsiana po środkowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych i dotyczyła… 47 zakażonych. Pechowo mieli oni bardzo bliski kontakt z osobami, które miały nieszczęście nabyć w pewnym sklepie zoologicznym sympatyczne, acz zakażone wirusem gryzonie – szczury pochodzące bodajże z Gabonu. Nikt nie umarł, epidemia była wywołana przez zachodnioafrykański wariant wirusa.
Z tego względu od 2019 roku istnieje szczepionka opracowana przeciw tej chorobie, zarejestrowana w USA, Unii Europejskiej i Kanadzie. Zapobiega chorobie nawet jeśli zostanie zastosowana do 4 dni po narażeniu osoby na infekcję wirusem; może być również stosowana do ochrony kontaktów podejrzanych lub potwierdzonych przypadków ospy małpiej. Bo jak można się dowiedzieć, gdy człowiek zajrzy na dowolnego „Pudelka”, majętni ludzie lubią sobie zrobić wakacje w Zanzibarze czy innym egzotycznym miejscu pełnym chorób zwanych tropikalnymi. Są również leki przeciw małpiej ospie, pod nazwą tecovirimat i brincidofovir. Nie są jednak powszechnie dostępne.
Przenoszona drogą płciową
Obecna epidemia jednak – i tu przechodzimy do wieści złych, ale nie przerażających, więc nie powinny wzbudzać paniki – szybko się rozprzestrzenia między ludźmi, co normalnie do tej pory nigdy nie miało miejsca, nawet w Afryce. Bo to klasyczna zoonoza, czyli „przeskakuje” ze zwierzęcia na człowieka, ale między ludźmi już niechętnie. A tu niespodziewanie w kilka tygodni mamy liczby przypadków łącznie przewyższające wszystkie pozaafrykańskie razem wzięte od 1970 roku. I choć znamy tzw. index case, czyli wiemy dokładnie, u kogo pierwszego chorobę zdiagnozowano – był to pewien Brytyjczyk, który powrócił z Nigerii 4 maja, a dwa dni później już był chory i zdiagnozowany – ciężko nam w świetle danych przyjąć, że istotnie wyłącznie od niego zaczęła się cała ta epidemia, nawet wyłącznie w Wielkiej Brytanii.
Wybuch epidemii to niepokojący powrót wirusów ospy na dawną pozycję w centrum światowej uwagi. Już zapomnieliśmy o tym zagrożeniu. Nie baliśmy się go od czasu, gdy WHO ogłosiła, że ospa prawdziwa została globalnie zwalczona w 1980 roku. Czy teraz będą nakładane kwarantanny na szerokie kręgi zagrożonych kontaktem z chorym? Czy zaczniemy się ponownie szczepić najstarszą szczepionką świata, bo w świecie zachodnim wyrosły już niemal dwa pokolenia, które ze względu na zawieszenie owej profilaktyki są zasadniczo wrażliwe na wszelkie ortopoxwirusy? Czy i w jaki sposób trafić z działaniami hamującymi rozprzestrzenianie się ognisk epidemicznych do środowiska MSM, a jednocześnie z małpiej ospy nie zrobić medialnie kolejnej „gejowskiej dżumy”?
W niszy po kuzynce
To są wszystko pytania, na które trzeba niebawem odpowiedzieć. Zwłaszcza, że zasoby dostępnych tu i teraz szczepionek nie są wielkie i z pewnością nie byłyby wystarczające, aby zaszczepić natychmiast całą populację, choćby i tą zachodnią dotąd nieszczepioną przeciw ospie prawdziwej. Ale już służby medyczne – zwłaszcza mające kontakt z wirusem – owszem, być może by się dało.
Odpowiedzi na te trudne pytania nie będą jednak pochodzić z internetu od pani Zosi i pana Zdziśka, którzy znają się nad wszystkim, tylko od specjalistów od wirusów ospy. Znów – są tacy na świecie i współpracują ze sobą. Polski Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny, zgodnie ze słowami rzecznika resortu zdrowia Wojciecha Andrusiewicza, współpracuje w materii diagnostyki z niemieckim Instytutem Roberta Kocha.
Jak twierdzą na łamach czasopism naukowych specjaliści, epidemie tego typu „na ogół same wygasają”, ponieważ wiele zarażonych osób nigdy nie zaraża nikogo innego. Obecna epidemia małpiej ospy jest jednak szeroko geograficznie rozlana, nie da się wykluczyć jej rozprzestrzeniania z kilku niezależnych źródeł (czyli index case np. z Portugalii nie ma nic wspólnego z tym z Wielkiej Brytanii), zaś liczba przypadków w jednostce czasu wydaje się zaskakująco wysoka, jak na warunki nieafrykańskie. Chociaż „naprawdę rzadka i niezwykła”, epidemia ta prawdopodobnie nie stanie się poważnym zagrożeniem dla ogólnej populacji i raczej nie rozwinie się tak, jak na przykład COVID-19.
Stawia jednak kolejne pytania o konieczność utrzymywania szczepienia populacji przeciw ospie prawdziwej mimo eradykacji tej choroby, bo natura jak widać nie znosi próżni. A już z pewnością czas przemyśleć przywrócenie tej szczepionki do kalendarza dla podróżujących do Afryki lub objęcia ich obowiązkowym szczepieniem przeciw małpiej ospie.