Studia owe doprowadziły go do przekonania, że posiadając gatunki macierzyste wielu udomowionych roślin, drogą krzyżowania i selekcji można uzyskać ich odmiany o różnych wspaniałych cechach. Takich, jak odporność na suszę, mróz, rozmaite choroby, okresowe zalanie pola wodą i gnicie etc. Wiedział, że co prawda doprowadzenie do tego wymagałoby wielu lat żmudnej agrotechnicznej roboty, ale w końcu by sprawiło, że głód by zniknął z naszej planety – a przynajmniej na początku z Rosji Radzieckiej. Wtedy właśnie pojawił się u Wawiłowa pomysł, by zacząć tę kolekcję – „bank nasion”. By w tym celu wyprawić się wiele razy (na pewno ponad sto) na cztery krańce świata i przywozić ze sobą jedynie nasiona, ewentualnie rozmnóżki roślin jadalnych. By wystawić się osobiście na gorąco, chłód, niebezpieczeństwa wojen lokalnych i napaści, chorób tropikalnych i ciężaru podróży dla tej oto
idée fixe, by przywieźć do Leningradu i zbadać jak najwięcej jak najbardziej różnorodnych nasion.
Ostatecznie stworzył przez dziesięciolecia pod Leningradem ВАСХНИЛ, czyli Wszechzwiązkową Akademię Nauk Rolniczych im. Lenina, którą kierował w latach 1924–1935, czyli do czasu pojawienia się Trofima Łysenki, o którym to typie spod ciemnej gwiazdy za chwilę. Miejsce to zgromadziło (w zależności, kto szacuje) od 150 do 400 tys. próbek różnych nasion i rozmnóżek roślin. Wawiłow ustalił także, skąd pochodzi bardzo wiele uprawianych dzisiaj roślin.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Poziom ówczesnej rosyjskiej genetyki roślin był absolutnie w czołówce światowej. Z prostego względu: Wawiłow miał kontakty w światowej nauce i gigantyczną wiedzę oraz doświadczenie polowe. Koledzy z Zachodu mogli mu zazdrościć i chętnie go odwiedzali także już w ZSRR, zostając kilka miesięcy, by szkolić jego leningradzkich studentów w swoich specjalnościach (np. fitopatologia zbóż czy roślin strączkowych).
Bzdura, która stała się doktryną
Wawiłow zasiadał latami w sowieckich prezydiach ważnych towarzystw naukowych (w tym geograficznego!), a nawet w biurze politycznym Kompartii. No i dostał Order Lenina. Jego prestiż światowy był tak wielki, że na VI Międzynarodowym Kongresie Genetycznym zaproponował, by następny kongres odbył się w Moskwie. Ideę powitano chłodno, ale dwa lata później już entuzjastycznie. I on miał być przewodniczącym tego VIII kongresu w roku 1937! Biuro Polityczne się zgodziło w 1935... Rok później jednak odwołało pozwolenie, kongres odbył się w Edynburgu, a na scenie, gdzie uczestnicy prezentowali swoje prace naukowe, przeznaczone dla Wawiłowa krzesło stało puste.
Skoro wszystko było tak pięknie, to co się stało? Jego Bank Nasion nadal był pierwszy i największy na świecie, jego prace naukowe były czytane i szeroko pozytywnie komentowane poza ZSRRR… Niestety w międzyczasie, przez swą naiwność i chłopomanię, stał się ofiarą człowieka, którego sam zatrudnił, sam pokazał światu, wierząc, że prosty hodowca grochu z Ukrainy zostanie wielkim uczonym. Mowa o Trofimie Łysence, którego kariera wynikała z tego, że mu raz groch nie przemarzł, gdyż jak twierdził, wcześniej przemroził nasiona.