Zachód wytrzymał, a nawet zaczął na kryzysie zarabiać. Dla przykładu, już w 1976 roku 6% nadwyżki w handlu z krajami naftowymi uzyskała RFN. Kraje posiadające ropę naftową nie przestały kupować na Zachodzie, a inflacja i wzrost cen sprawiły, że płaciły coraz więcej. Jednak ilość petrodolarów w zachodnich bankach i tak była gigantyczna, co pozwoliło bankom udzielać więcej kredytów nienaftowym krajom trzeciego świata, w które kryzys lat siedemdziesiątych uderzył znacznie ostrzej, niż w kraje zamożne.
„Nim gruby schudnie, to chudy umrze” – mówi stara mądrość ludowa. Kraje rozwijające się wpadły w pułapkę niemożliwego do spłaty zadłużenia i duszone odsetkami doznawały niepokojów społecznych, rewolt, zamachów stanu i – co najgorsze – głodu. Miliony ofiar głodu w Afryce to także skutek uboczny kryzysu naftowego 1973.
Dywersyfikacja, oszczędności, nowe technologie
Kryzys naftowy 1973 zelżał już w roku następnym, kiedy OPEC odwołał embargo na dostawy. Ropa stała się bardzo droga, ale była nadal łatwo dostępna do czasu, kiedy drugi po Arabii Saudyjskiej eksporter, Iran, ustami swego nowego przywódcy, ajatollaha Chomeiniego obwieścił, że nie będzie „sprzedawać naszych skarbów wrogom islamu”. Był to cios głównie w Europę, ale ani rewolucja islamska, ani wojna iracko-irańska, czy wojny w Zatoce Perskiej nie zachwiały już tak mocno stabilnością ekonomiczną Zachodu, jak rok 1973.
Zachód nauczył się oszczędzać, szukać źródeł surowca poza OPEC i robić zapasy. Na tym obrazie mądrzejszego po szkodzie Zachodu cieniem kładą się paniki na giełdach – bo po szoku 1973. nerwy inwestorów i nawet oficjeli państwowych nie wydobrzały jeszcze w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Ciągle się bano, że zabraknie ropy, choć na Zachodzie wciąż rosły jej zapasy. Gdy cena baryłki przekroczyła magiczne 100 dolarów, to w krajach Zachodu już nie było gdzie magazynować ropy.
Wojny i rewolucje w krajach naftowych tylko w niewielkiej części uzasadniały paniczny lęk przed brakiem ropy, ale były i reakcje racjonalne. Po wojnach w Zatoce cena ropy drastycznie spadła – skończyło się zagrożenie, ale wtedy już inne źródła surowca działały pełną parą, nie mówiąc o oszczędnościach.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Zachód się czegoś nauczył – dywersyfikacji dostaw kopalin, stawiania na nowe technologie, oszczędności. Planowania i robienia zapasów. Lekcja, szczególnie na kontynencie europejskim, działała na pewno do upadku żelaznej kurtyny. To, co się zaczęło później przypomina stare błędy, ale to już całkiem inna opowieść.
Nadjeżdżają „japończyki”
Z widocznych dla każdego zmian, jakie przyniosły skutki kryzysu 1973, trzeba wspomnieć awans Japonii na światowego potentata produkcji samochodów. Amerykanie – niechętnie i trwało to latami – musieli się przesiąść ze swoich paliwożernych krążowników szos do mniejszych i wydajniejszych w eksploatacji samochodów. Japońskie samochody są wszędzie na świecie, nawet dominują w Europie, która od zawsze produkowała małe samochody, ale zaczęła przegrywać w stosunku osiągów do ekonomicznego spalania na rzecz Japonii.
Były wyjątki. Znany każdemu, przynajmniej z widzenia, VW Golf rozszedł się po świecie w prawie 30 milionach egzemplarzy, co nie byłoby możliwe bez kryzysu 1973 roku. Produkcję Golfa rozpoczęto w 1974 roku i obecnie schodzi z taśm już VIII generacja tego samochodu. Na każdym kryzysie ktoś zarabia i to jest – oczywiście, nie dla każdego – optymistyczna pointa tego tekstu.
– Krzysztof Zwoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy