Zbigniew i Zofia Romaszewscy należeli po wprowadzeniu stanu wojennego, a zwłaszcza od pierwszej audycji (z 12 kwietnia 1982 r.) zorganizowanego przez nich podziemnego Radia Solidarność, do najbardziej poszukiwanych przez Milicję Obywatelską i Służbę Bezpieczeństwa osób. Przez kilka miesięcy bezskutecznie, jednak przed czterdziestu laty – 5 lipca 1982 r. – dopadł ich pech i wpadli w ręce funkcjonariuszy. Sukces tych ostatnich był jednak połowiczny.
Jak stwierdzano na antenie Radia Wolna Europa: „Szef bezpieczeństwa zaciera ręce. Order wisi w powietrzu. Nie udało się złapać męża, to przynajmniej ma w garści jego żonę”. I komentowano, nie bez sarkazmu: „Niebezpieczna to rodzina. Zagraża imperium rozciągającym się od Władywostoku do Erfurtu, uzbrojonemu w broń jądrową, rakiety, czołgi, setki dywizji. Zbigniewa Romaszewskiego i jego żonę Zofię, dwoje patriotów oddanych sprawie wolności i demokracji warszawska ekspozytura sowieckiego KGB umieściła na listach gończych, na poczesnych miejscach”.
Nie było w tym zresztą nic dziwnego, gdyż „winy” obojga nie ograniczały się bynajmniej do ponurego okresu stanu wojennego. W „knucie” przeciwko socjalizmowi zaangażowali się oni już kilka lat wcześniej, w Komitecie Obrony Robotników, głównie w ramach kierowanego przez nich Biura Interwencyjnego. Oddajmy ponownie głos RWE: „Młody fizyk Zbigniew Romaszewski dopuścił się przestępstwa […] razem z żoną po sądowo-policyjnym odwecie na radomskich robotnikach ośmielił się założyć, jako przybudówkę KOR-u Biuro Interwencyjne w obronie prześladowanych i aresztowanych. Ta zniewaga pomsty wymaga”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Zapyta ktoś, a skąd zainteresowanie nimi ze strony sowieckiej bezpieki – KGB? Otóż Romaszewski nie ograniczył się w swej opozycyjnej działalności do terenu PRL – w styczniu 1979 r. spotkał się w Moskwie z czołowym sowieckim dysydentem Andriejem Sacharowem, co nie mogło ujść uwadze służb. Jak ironicznie komentowano na antenie Radia Wolna Europa: „Pewnie coś tam knuli przeciwko światowemu pokojowi. Kto wie, czy nie chcieli sprzedać Związku Sowieckiego Chinom”.
Oczywiście po powstaniu – we wrześniu 1981 r. – Solidarności oboje małżonkowie zaangażowali się również w jego działalność. Zbigniew był m.in. uczestnikiem historycznego I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność”, w trakcie którego zresztą (w październiku 1981 r.) został wybrany do Komisji Krajowej.
W związku z wprowadzeniem – w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. – stanu wojennego zarówno Zbigniew, jak i Zofia Romaszewska, mieli zostać internowani. Obojgu jednak – szczęśliwie – udało im się tej wątpliwej przyjemności uniknąć. Zbigniew przebywał w Gdańsku, gdzie brał udział w posiedzeniu Komisji Krajowej Solidarności, które odbywało się w dniach 11-12 grudnia 1981 r. i zakończyło się tuż przed północą. Zamierzano go tam zatrzymać, ale w ostatniej chwili zdecydował się nie nocować w Trójmieście, lecz wrócić do stolicy – gdyby nie to podzieliłby (w ramach operacji o kryptonimie „Mewa”) los innych działaczy „krajówki”, których internowano w gdańskich i sopockich hotelach. O wprowadzeniu stanu wojennego dowiedział się od doradców związku, których spotkał w pociągu do Warszawy, wobec czego postanowił ukryć się i rozpocząć działalność w podziemiu.
Funkcjonariusze przyszli również po Zofię Romaszewską, której jednak nie zostali w ich mieszkaniu – zamiast niej postanowili, więc internować ich córkę (Agnieszkę), która z kolei była działaczką Niezależnego Zrzeszenia Studentów… Tymczasem Zofia ukrywała się – podobnie jak jej małżonek, z którym zresztą szybko nawiązała kontakt i wspólnie przystąpili do organizacji podziemnego Radia Solidarność, którego została spikerką.