Cywilizacja

Zdrowy celibat

Tybetańskie rodziny od tysiącleci wysyłały jednego ze swoich synów do miejscowego klasztoru, aby został mnichem żyjącym w celibacie do śmierci. Taki był zwykle los jednego na siedmiu chłopców z wioski.

Celibat zwykle obecny jest w informacjach i komentarzach jako punkt zaczepienia do wypadów publicystycznych lub memów – albo antyklerykalnych, albo wprost antychrześcijańskich. O tym, że inne, często starsze od chrześcijańskiej tradycje monastyczne, jak buddyjska czy hinduistyczna również wymagają go od swych adeptów, mówi się półgębkiem lub wcale. W epoce, w której ewentualne propozycje ascezy formułowane są pod adresem jednego tylko organu, a mianowicie żołądka (a i wówczas z myślą o zapobieganiu epidemii otyłości czy cukrzycy) zdania po pozytywnej roli wstrzemięźliwości seksualnej z trudem przechodzą autorom przez usta.

Aktywnym bądź!

Rzesze seksuologów pół wieku z okładem z zapałem forsują prawdziwą „wolną amerykankę” w kwestii aktywności seksualnej. Podkreślają, że jest ona niezbędna w życiu, wyliczają tysięczne zahamowania wynikłe z celibatu (i szkody, jakie za sobą pociąga). Następstwem celibatu może być przedwczesne obniżenie poziomu niektórych neuroprzekaźników i hormonów, co może powodować m.in przerost prostaty, skłonność do depresji, a nawet przyśpieszenie procesów starzenia się. Tymczasem negatywne skutki abstynencji seksualnej są zależne od uwarunkowań genetycznych, miejsca seksu w hierarchii potrzeb danej osoby czy zdolności do realnego ulokowania swojego wigoru i uczuć w innych obszarach.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Stanisław Majcher, jezuita z Zakopiańskiej „Górki” zwykł cierpko mawiać, że skoro seks jest dla zdrowia, to on musi być już bardzo chorym człowiekiem. Warto dodać (nie wszyscy znają tego świetnego rekolekcjonistę), że ks. Majcher na ułomka nie wygląda. Ale… Daje do myślenia również okrzyk Maksa z filmu „Seksmisja”: „Sfiksowałyście, boście chłopa dawno nie miały. Chłopa Wam trzeba!”. Jedno i drugie może być prawdą.

Czystość seksualna (a i samo określenie braku aktywności seksualnej mianem „czystości”) jest dziś w nieporównanie mniejszej cenie niż pokolenie czy dwa temu. Z różnych jednak względów (nie tylko filozoficznych czy religijnych), miewała wartość w przeszłości. Dlaczego? By znaleźć odpowiedź, zaangażowano nauki przyrodnicze i nowe metody obliczeniowe, pozwalające matematycznie modelować rzeczywistość.

Mamy bowiem do czynienia z poważnym pytaniem z zakresu ewolucjonizmu: czy w przypadku dobrowolnej rezygnacji z posiadania potomstwa (a taki jest skutek konsekwentnego celibatu) można jeszcze w ogóle mówić o korzyściach ewolucyjnych? Wydaje się to niemożliwe: sukcesem ewolucyjnym jest przecież posiadania jak najliczniejszego grona zdrowych wnuków. Antropolog Ruth Mace z University College London wraz ze współpracownikami z Uniwersytetu Lanzhou postanowiła jednak poszukać odpowiedzi na te pytania, badając dożywotnich celibatariuszy w Tybecie.
Mnisi buddyjscy w świątyni Dżokhang, najświętszym miejscu Tybetu. Obecnie w Tybecie pozostaje tylko 1400 mnichów; wielu uciekło, inni byli prześladowani, aresztowani lub wydaleni po nieudanym powstaniu w 1959 roku. Wcześniej w Tybecie żyło ponad 110 000 mnichów. Fot. Bettmann/Getty Images
Nie była pierwsza: demografowie i ewolucjoniści zastanawiają się nad tymi kwestiami od dawna. Thomas Malthus, pionier demografii, twierdził, że „ prewencyjne ograniczenia wzrostu populacji”, do których można zaliczyć celibat, są jedną ze strategii przetrwania rasy ludzkiej. Późniejsi ewolucjoniści, tłumacząc istnienie celibatu, twierdzili, że praktyki, które są obciążeniem dla jednostek (a tym jest brak posiadania dzieci) mogą być podejmowane, gdy ludzie dostosowują się do norm przynoszących korzyści grupie.

Mamy wówczas do czynie ze współpracą, równie istotną składową ewolucji człowieka, jak odmieniana przez wszystkie przypadki walka o byt. Inni uczeni argumentowali, że ludzie tworzą instytucje religijne (lub inne), ponieważ służy to ich interesom egoistycznym lub rodzinnym, a ci, którzy się w to nie angażują, są odrzucani. Zatem poddanie się rygorom celibatu utrzymywałoby pokój społeczny.

Synu, idź do klasztoru!

Bardzo istotne jest tu zagadnienie przekierowania altruizmu, do jakiego ludzie skłonni są wobec krewnych (z którymi mamy wiele wspólnego genetycznie) na osoby niespokrewnione. Jak stwierdził Hector Qirko na łamach „Journal of Religion and Science” (2004),instytucje religijne wymagające od części swych członków celibatu i innych form altruizmu wykorzystują ludzkie predyspozycje do faworyzowania genetycznych krewnych w celu utrzymania i wzmocnienia tych zachowań wobec osób niespokrewnionych.

Wróćmy do Tybetu i mnichów buddyjskich badanych ostatnio przez antropologów. Tybetańskie rodziny od tysiącleci wysyłały jednego ze swoich synów do miejscowego klasztoru, aby został mnichem żyjącym w celibacie do śmierci. Taki był zwykle los jednego na siedmiu chłopców. Rodziny zazwyczaj powoływały się na względy religijne, jednak w grę mogły również wchodzić względy ekonomiczne i prestiżowe oraz ta własność ludzkich populacji, zwana dziś usieciowaniem, a dawniej – ustosunkowaniem. Kwestie reprodukcyjne były „zabezpieczone” przez pozostałe dzieci, natomiast spokrewniony mnich tworzył zaczepienie w klasztorze.

W trakcie brytyjskich badań przeprowadzono wywiady w 530 gospodarstwach domowych wiosek wschodniej części płaskowyżu tybetańskiego, w prowincji Gansu. Wsie te są zamieszkane przez patriarchalnych Tybetańczyków Amdo, którzy hodują stada jaków i kóz oraz uprawiają małe działki ziemi. W tych społecznościach majątek jest na ogół przekazywany w linii męskiej. Odtworzono ich genealogie, ustalając, czy którykolwiek z członków danej rodziny był mnichem.

Czy Dalajlama to ksenofob z ciemnogrodu?

„Europa należy do Europejczyków” – powiedział duchowy przywódca Tybetańczyków, szokując zwolenników polityki otwartych granic i mainstreamowe media.

zobacz więcej
Okazało się, że mężczyźni posiadający brata-mnicha byli bogatsi i mieli więcej jaków od tych, którzy nie mieli brata w klasztorze. Kto ma księdza w rodzie tego bieda nie bodzie? Niekoniecznie: siostry mnichów nie odnosiły zgoła żadnych korzyści. Czemu zatem odnosili je bracia? W tych rolniczo-pasterskich społecznościach to oni konkurują o zasoby rodziców, czyli o ziemię i zwierzęta gospodarskie.

Tymczasem mnisi nie mogą posiadać własności i nie utrzymują kontaktów z rodziną. Wysyłając więc jednego ze swoich synów do klasztoru, rodzice osłabiają konflikt między braćmi: liczba konkurentów się zmniejsza. Domostwo rodziców zazwyczaj dziedziczą pierworodni synowie, kolejni mają szansę trafić do klasztoru. Czy stosunki we Wschodnim Tybecie niewiele różnią się pod tym względem od tych, jakie panowały w rozrośniętych rodzinach szlacheckiej Rzeczypospolitej?

Uwielbiany mnich-wujek

Takie zestawienie byłoby oczywiście trochę przesadzone: w Rzeczypospolitej celibat wybierały (lub godziły się nań) częściej córki niż synowie. Z pewnością był też przez nie (choćby ze względu na widoczne skutki) konsekwentniej praktykowany. W obu jednak przypadkach była to świadoma polityka planowania przyszłości dzieci w patriarchalnym modelu rodziny. Istotna jest dywersyfikacja ryzyka i pozbywanie się konkurencji o zasoby.

Najciekawsze jest jednak, że – jak wynika z badań w Tybecie – akt celibatu kształtuje również późniejszy kształt rodziny! Bracia mnichów mieli bowiem więcej dzieci niż inni mężczyźni, a ich żony zwykle rodziły w młodszym wieku niż kobiety nie posiadające szwagrów-celibatariuszy. W rezultacie, choć zakrawa to na paradoks, dziadkowie posiadających wśród synów mnicha mieli więcej wnuków!

To zdaje się proste: mniejsza konkurencja o zasoby to więcej zasobów do podziału, a zatem w konsekwencji więcej zdrowych dzieci. Praktyka wysyłania syna do klasztoru, która nie jest kosztowna dla rodzica, zapewnia sukces reprodukcyjny, a zatem ewolucyjny: brat-mnich czyni mężczyzn bogatszymi, a przez to bardziej konkurencyjnymi na rynku małżeńskim. Innymi słowy, mnich nie ma dzieci, ale pomaga swoim braciom mieć ich więcej.

Ziemia, planeta bez ludzi

Antynatalizm zdobywa coraz większą popularność w kręgu cywilizacji zachodniej, choć problem przeludnienia akurat tego kręgu nie dotyczy.

zobacz więcej
A co ze współczesną, coraz częściej dochodzącą do głosu tendencją do „wyboru bezdzietności”? Oczywiście, w żaden sposób nie wiąże się ona z wyborem celibatu ani z „sublimowaniem libido”. Czy to jednak znaczy, że w żaden sposób nie wpływa na strategie i szanse reprodukcyjne rodzin współczesnych?

Na pozór wydaje się to mało możliwe, szczególnie biorąc pod uwagę, jak wiele rodzin na Zachodzie bywa jednodzietnych – w takim przypadku po wyborze bezdzietności przez jedynego „dziedzica” o dalszych strategiach rodziny nie ma już po prostu mowy. Zmienił się też model rodziny – to nie rodzice wysyłają potomstwo bądź to na ślubny kobierzec, bądź to „za klasztorną kratę”. A jednak – może czas, żeby tendencji, która fascynuje antropologów kultury, przyjrzeli się również specjaliści od teorii ewolucji?

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Źródła:
https://royalsocietypublishing.org/doi/10.1098/rspb.2022.0965
https://theconversation.com/celibacy-its-surprising-evolutionary-advantages-new-research-184967
https://onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1111/j.1467-9744.2004.t01-1-00608.x
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.