Bolszewicy w 1920 roku, przechodząc przez Kresy pootwierali trumny metalowe tamtejszych rodów jak konserwy, ostrymi narzędziami.
zobacz więcej
Na pewno wiemy, że second hand był wtedy znacznie bardziej rozwinięty, niż dzisiaj. To był dosłownie recykling ubrań. Poza przerabianiem ich na inne stroje, wykorzystywano szmaty i gałgany do wytwarzania papieru. Na przykład Fryderyk Wieki wprowadził prawo zakazujące sprzedaży gałganów i szmat poza granice Prus. Mogła za to grozić kara śmierci! Tkaniny mówią nam zatem dużo nie tylko o pojedynczych ludziach czy grupach społecznych, ale i o całej ówczesnej gospodarce.
Przestaliśmy ubrania tak skrupulatnie recyklować, gdy stały się znacznie tańsze, bo tkać i szyć zaczęły maszyny napędzane parą, a potem elektryczne…
Tkaniny stanowiły jedną z solidnych podstaw gospodarki do XX wieku. Te szmatki, które nosimy dziś, to tkaniny o jakości nieporównywalnie niższej od produkowanych wcześniej. Z wielką chęcią bym chodziła w tkaninach z XIV czy XVIII wieku, bo one były naprawdę wysokiego gatunku. I nie mówię tylko o jedwabiach, ale także tkaninach lnianych czy wełnianych. To samo dotyczy obuwia czy pasmanterii. Czy dzisiaj przeszywamy guziki ze zużytych już ubrań do kolejnych? A przeszywanie guzów do żupanów, kontuszy czy czechmanów było na porządku dziennym. Do takiego szustokoru – to strój z czasów Ludwika XIV i późniejszy – potrzeba było aż czterech tuzinów guzików o średnicy około dwóch centymetrów. Były eleganckie, wykonywane ze stopów metali, kości czy jedwabiu na drewnianych podkładkach. Zatem były przeszywane do kolejnego, nowego ubioru.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Czy wzory na tkaninach są równie charakterystyczne dla konkretnych czasów i kultur, jak w ceramice?
Niestety nie, bo tkanina XIV-wieczna może być taka sama, jak XVIII-wieczna. W jedwabiach możemy powiedzieć, kiedy pojawił się dany ornament, ale wzory powtarzano potem przez mniej więcej 300 lat. Dla historii nowożytnej to bardzo długi okres. Jednak coś tam wiemy, na przykład we wczesnym średniowieczu, na przełomie X i XI wieku, Wikingowie sprowadzali z Bizancjum przez wschodni szlak lądowy, czyli Ruś, tzw. czółka jedwabne. To były dwucentymetrowej szerokości taśmy jedwabne, na których znajdował się wzór kształtowany jedwabną nicią, ale z metalowym oplotem, najczęściej złotym, nieskażonym jeszcze dużą domieszką miedzi.
Służyły do ozdoby czoła i włosów?
Tak. I do tego przyłączano kabłączki skroniowe na głowach kobiet. To typowa ozdoba słowiańska we wczesnym średniowieczu. Większość nosiła lniane i wełniane, zatem się rozłożyły i na stanowiskach odnajdujemy same metalowe kabłączki. Natomiast w Kałdusie czy Grucznie koło Chełmna (40 km na północ od Torunia) mamy zespół właśnie jedwabno-złotych czółek. A jedno takie bizantyjskie czółko kosztowało wtedy tyle, co żelazny hełm, kolczuga i długi miecz z opasaniem, więc…
…Ten mąż musiał swoją żonę czy ojciec córkę kochać bardzo, żeby dawać takie prezenty.
Tak (śmiech). To nosili wyłącznie członkowie elity. Trzeba było mieć nie tylko sporo miodu i skór, ale dużą liczbę niewolników na sprzedaż. Słowiański niewolnik był bardzo pożądany w Konstantynopolu czy Bagdadzie. I tak od kosztownej taśmy na czoło dochodzimy do struktury i dróg handlu z południem Europy oraz Azją we wczesnym średniowieczu oraz analizy zamożności i zasobów naszych terenów. Nikt by bowiem tych taśm nie przywoził aż pod Chełmno, gdyby nie był pewny, że są tu wystarczająco bogaci nabywcy. Z czasem jedwab taniał, ponadto wyprawy krzyżowe dostarczyły do Europy, także na nasze ziemie, nowe towary luksusowe. Jednak nie były powszechnie dostępne, mogli sobie na nie pozwolić bogaci władcy.