Rozmowy

Zygmunt August lubował się w strojach. Kazimierz Jagiellończyk pożyczył duże pieniądze, zastawiając suknię żony

W XVI wieku lokaj zarabiał 70 florenów rocznie. Wykonanie jednej ekskluzywnej sukni damskiej kosztowało lekko ponad 200 florenów. Żony Jagiellonów miały po kilkadziesiąt takich sukien. Była to lokata kapitału. Splendor stroju podnosiła biżuteria, np. klejnot, który zdobił nakrycie głowy polskiego posła wysłanego po królową Bonę do Włoch, był cenniejszy niż jej najdroższa suknia – mówi dr Maria Molenda, historyk, kostiumolog i kostiumograf, prezes fundacji Nomina Rosae Ogród Kultury Dawnej.

24 lipca o godz. 15 zaprezentuje na Wawelu zrekonstruowane kreacje z epoki Jagiellonów, w ramach pokazu mody renesansowej pod tytułem „Dwór z aksamitu i pereł”. Jej Fundacja będzie także współprodukować z TVP Kultura krótkometrażowy film „Anhelli” w reżyserii Barbary Nałęcz-Nieniewskiej.



TYGODNIK TVP: Czy któryś z wykonanych przez panią strojów dawnych ma dla pani szczególną wartość historyczną i artystyczną?

MARIA MOLENDA:
Rekonstrukcja sukni Cecylii Gallerani, ukazanej na słynnym obrazie Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem”. To było jedno z moich większych wyzwań. Zamówiło ją Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie.

Modelka trzymająca na obrazie łasicę to kochanka księcia Mediolanu Lodovica Sforzy. Portret kobiety ze zwierzęciem jest alegorią ich miłości. W 1488 roku Sforza przyjął od króla Neapolu Ferdynanda Aragońskiego „Order gronostaja” i otrzymał przydomek „Ermellino Bianco”, czyli Biały Gronostaj. Z kolei od nazwy gronostaja (po grecku „galee”) i łasicy pochodzą dwie pierwsze sylaby nazwiska Cecylii. W 1800 roku książę Adam Jerzy Czartoryski kupił obraz i ofiarował go swojej matce. Od 2016 roku portret jest własnością Muzeum Narodowego w Krakowie.

Zlecenie na rekonstrukcję tej sukni otrzymaliśmy w zeszłym roku. Był to czas pandemii i większość sklepów ze szlachetnymi tkaninami na świecie została zamknięta. Dlatego trzeba było bardzo długo szukać odpowiedniego materiału. Długo studiowałam ten obraz pod kątem ubioru i doszłam do wniosku, że dla malarza szaty modelki nie były tak istotne, jak np. jej twarz i dłoń. Dlatego musiałam czerpać wiedzę na temat ówczesnej mody z innych źródeł, zarówno ikonograficznych, jak i pisanych. Założyłam, że suknia została uszyta z jedwabnego aksamitu, który był wtedy powszechnie używany na dworach dawnej Europy.

Widelec opowiada historię. Najstarsze przepisy spisane po polsku

Książka odnaleziona w bibliotece w Kijowie.

zobacz więcej
Cecylia ma na sobie suknię zgodną z modą katalońską. Nasza rekonstrukcja uszyta została ręcznie ze świetlistych hiszpańskich aksamitów i podszyta lnem. Płaszcz jest też z aksamitu, podszyty naturalnym jedwabiem. Z tego materiału powstały również koszula i wiązania. Haft ręczny wykonaliśmy z matowej naturalnej nici.

W damskich kreacjach katalońskich charakterystyczna jest spódnica, której kształt nadawano poprzez sztywne obręcze z giętkich gałęzi. Pętle na dekolcie, staniku i rękawach – zwane przez historyków sztuki „węzłami Leonarda” – miały złożony symboliczny wymiar. Były między innymi znakiem nierozerwalności więzi uczuciowych. Splot bez wyraźnego początku i końca miał nawiązywać do nieśmiertelności lub wieczności.

Dawne kostiumy są trudne do odwzorowania? Przecież tkaniny były kiedyś zupełnie innej jakości, inne były też metody ich szycia. Czy jest tu więc przestrzeń na własną interpretację?

Za każdym razem chcę, żeby rekonstrukcja była jak najbardziej wierna oryginałowi. Zarówno krój, linia, jak i użyte materiały – ręcznie tkane i odpowiednio farbowane. To daje mi dużo satysfakcji. Obecnie na rynku jest sporo tkanin, które się do tego nadają; na przykład przepiękne materiały jedwabne. Ale niektóre z tkanin z XV czy XVI wieku są niepowtarzalne. Praca nad nimi wymagałaby ogromnych nakładów, bowiem były wytwarzane z najszlachetniejszych komponentów, z użyciem jedwabiu, ale też z dodatkiem nici złotych i srebrnych. Przeplatały się tutaj rozmaite techniki, które pozwalały, aby aksamit był na przykład cięty na różnych wysokościach, co dawało niesamowity efekt 3D. Tkanie z użyciem złota i srebra wymagało zastosowania specjalistycznych metod. Nici mogły być wpuszczane na gładko lub w postaci pętelek. Takie tkaniny były luksusowe, bardzo widowiskowe i dostępne tylko dla elit. Mniej zamożni czy biedni używali natomiast o wiele tańszych tkanin wełnianych i płóciennych.

Dawny strój dworski miał wielorakie znaczenie, między innymi dodawał splendoru, był manifestacją statusu społecznego, władzy, kultury.

Rzeczywiście, w dawnych wiekach ubiór wyrażał pozycję, ale też często aspiracje właściciela. Na przykład w średniowieczu i renesansie elity starały się zachować hermetyzm w tej kwestii. Istniały specjalne ustawy przeciwzbytkowe, zabraniające kopiowania (naśladowania) ubioru arystokracji przez niższe warstwy społeczne, m.in. mieszczan. Starano się w ten sposób powstrzymywać zarówno naturalny pęd do demonstrowania prestiżu czy bogactwa, jak i konkurencję w splendorze, który miał cechować jedynie dwór i możnych.
Dawne szaty dworskie były tak piękne i bogato zdobione, szczególnie na odświętne okazje, że noszenie ich musiało być ogromną przyjemnością. Ubierano je zazwyczaj na ważne wydarzenia, na przykład uroczyste wjazdy władcy do miasta czy królewskie zaślubiny. Z jedwabiu wyrabiano tkaniny takie, jak aksamity, atłasy, tabiny czy telety. W sytuacjach mniej oficjalnych noszono len, szczególnie w lecie. Używano też tkanin wełnianych. Zdarzało się, że materiały te tkano w jednym kraju, a wykańczano, np. farbowano, w innym. Szlachetne materiały były tak kosztowne, że krawcy nie mogli zachować dla siebie nawet fragmentów pozostałych po skrojeniu ubioru.

Szczególna uwagę zwracały spektakularne stroje kobiece. Przez wiele stuleci damskie ubranie było wielowarstwowe. Panie nosiły bieliznę, którą zazwyczaj była długa koszula. Na to ubierano zwykłą odzież spodnią – suknię bądź spódnicę. Czasem zakładano też stelaże, aby kształt spódnicy był odpowiednio określony. W XVI wieku doszedł gorset, który nadał sylwetce bardzo kobiecy kształt. I dopiero na to wszystko ubierano suknię, która w przypadku dworskiej, odświętnej kreacji była uszyta z bardzo kosztownej tkaniny jedwabnej, zdobionej haftami ze złota, srebra czy obszytej perłami lub drogimi kamieniami. Wszystko było dopracowane od stóp do głów. Z całością musiała komponować się odpowiednio ułożona fryzura i nakrycie głowy.

W dawnej Europie mężczyźni konkurowali z kobietami, jeśli chodzi o bogactwo i zdobienie stroju. Również podkreślali walory swojej sylwetki. Przed wynalezieniem spodni bardzo długo w modzie męskiej królowały pończochy. Dzięki nim mężczyźni mogli pokazać np. zgrabność łydek. Ubrania panów miały nierzadko intensywne kolory, w niektórych epokach z kolei królowały pastelowe odcienie; czerń – symbol elegancji – pojawiała się wtedy w strojach dość rzadko. Mężczyźni w przeszłości nosili także modne peruki czy długie włosy.

Dopiero w XIX wieku zaczęła się formować klasyka mody męskiej, na której bazujemy do dzisiaj. Zaczęto szyć dla panów ubrania w ciemnych i stonowanych kolorach. Zrezygnowano z koronek, za to pojawiły się kamizelki, koszule, marynarki i spodnie. Modne były też wysokie kołnierzyki. Już wtedy wyraźny był rozdźwięk pomiędzy tym, jak się ubierał mężczyzna, a jak kobieta, która nadal eksponowała się majestatycznie swoim strojem. Przysłowie „jak cię widzą, tak cię piszą”, od początku było zatem aktualne.

Król się żeni z Habsburżanką. Polski komiks sprzed 400 lat

To istny tasiemiec – mierzy ponad 15 metrów długości i ledwie 27 centymetrów szerokości.

zobacz więcej
Ten przepych i elegancję strojów występujących akurat na dworze Jagiellonów, a przypomnianych przez panią, będzie można zobaczyć 24 lipca na Zamku Królewskim na Wawelu. Co pani przygotowała na ten pokaz?

To jedno z wydarzeń towarzyszących wystawie „Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021–1961–1921”. Gościem specjalnym wydarzenia będzie włoski historyk sztuki i rekonstruktor Fabio Lo Piparo, który zaprezentuje trzy ubiory ze swojej pracowni.

Planując pokaz, chciałam stworzyć coś w rodzaju hołdu dla dworu Jagiellonów, wpleść opowieść o ludziach i ich emocjach w prezentację zjawiskowej mody tych czasów. Tworząc te kreacje, podążaliśmy za renesansowym gustem, objawiającym się w kolorach ubiorów, ich krojach i zdobieniach. Wykorzystaliśmy ponad 240 metrów tkanin jedwabnych oraz niemal 1000 naturalnych pereł, kamieni i metalowych aplikacji. Ubiory są dekorowane motywami z plecionych sznurów, bardzo lubianych w renesansie złotych siatek, haftów, klejnotów i blaszek.

Zaprojektowałam zatem, sięgając także do źródeł pisanych, wyjątkowe suknie, m.in. ślubną suknię królowej Bony, którą znamy jedynie z opisów. Wiemy, że uszyta była z niebieskiego atłasu i wspaniale zdobiona. Dekoracja niosła symboliczne przesłanie, w świetle którego Bona miała się prezentować jako idealna królowa; na sukni były osadzone blaszki ze złota w kształcie uli. Miały one pokazać jej pracowitość, doskonałość w zarządzaniu państwem, ale też płodność. Niektóre z jej sukien były też zdobione aplikacjami w kształcie płomieni, symbolizujących miłość małżeńską.

W naszej pracowni stworzyliśmy również suknię jednej z włoskich dam, także ze zdobieniami symbolicznymi: były to ćmy latające wokół płomienia świecy. Suknia wykonana jest z atłasu i ręcznie haftowana złotymi nićmi. Na pokazie będzie też można zobaczyć suknię królowej Barbary Radziwiłłówny oraz ubiór króla Zygmunta Augusta. Król Zygmunt August znał się na modzie. W jego garderobie znajdowały się na przykład różne rodzaje wierzchnich okryć, jak delie, hazuki czy szuby. Były to rodzaje długich lub krótszych szat, nierzadko podbijane futrami.
Ostatni krzyk mody
Takie stroje musiały kosztować fortunę.

Niektórzy moraliści tamtych czasów narzekali, że zamiłowanie do przepychu, luksusu w ubiorach doprowadzi kraj do ruiny (śmiech).

Dla przykładu: w XVI wieku kanclerz otrzymywał 100 grzywien, zaś drabant (żołnierz straży przybocznej króla – przyp. red.) miał 20 florenów na rok, a lokaj ponad 70 florenów rocznie. Wykonanie jednej ekskluzywnej sukni damskiej kosztowało lekko ponad 200 florenów. Żony Jagiellonów miały po kilkadziesiąt takich sukien. Ubiory i akcesoria modowe były w dawnych czasach lokatą kapitału, na przykład kiedy król Kazimierz Jagiellończyk nie miał pieniędzy, to oddał pod zastaw radnym krakowskim wyszywaną perłami suknię swojej żony, królowej Elżbiety, wartą 2000 florenów. To pokazuje, jak ogromną wartość miał taki ubiór.

Biżuteria podnosiła splendor stroju. Była wykonywana ze złota i szlachetnych kamieni. Polscy możni przykładali wielką wagę do cennych klejnotów. Na przykład klejnot, który zdobił nakrycie głowy polskiego posła wysłanego po królową Bonę do Włoch był cenniejszy, niż jej najdroższa suknia. Daje to świadectwo zamożności elit w tamtych czasach. Klejnoty były nierzadko figuratywne, czyli przedstawiały jakieś postacie ludzkie, mitologiczne czy zwierzęce. Wierzono, że kamienie szlachetne mają magiczną moc, mogą zapewniać zdrowie, chronić przed truciznami albo zapewnić fortunę właścicielowi, więc ich dobór nie był przypadkowy.

Wracając do samych ubiorów, to ze względu na wysoką cenę materiałów nie wyrzucano ich, tylko w razie potrzeby reperowano i noszono aż do zniszczenia, bądź przerabiano. Jeśli zachowały się w dobrym stanie, przekazywano je w testamencie członkom rodziny albo po śmierci właściciela je sprzedawano, a pieniądze przekazywano na cele kościelne czy charytatywne.

Patrząc na piękne kreacje z przeszłości, często nie myślimy nawet o ludziach, którzy je wykonywali. Przez stulecia praca krawcowych nie była doceniana finansowo. Los szwaczek był więc nierzadko bardzo ciężki, raczej nie stawały się gwiazdami. Na dworach epoki renesansu pracowali przede wszystkim męscy krawcy, ale kobiety także uprawiały ten zawód, czy podobnie jak mężczyźni trudniły się haftem. W XVIII wieku karierę zrobiła na przykład krawcowa królowej Francji Marii Antoniny – Rose Bertin, która wymyślała jej wspaniałe, ekstrawaganckie kreacje; inne arystokratki chciały się też u niej ubierać.

Przedślubne popisy bogatych panien i olśniewające sukienki. Historia Rzeczypospolitej zapisana w klejnotach

Wzory elegancji płynęły z dworów habsburskich i włoskich, a polscy królowie i patrycjusze szli w ślady arbitrów.

zobacz więcej
Wróćmy do naszego kraju. Przez długi czas stroje odzwierciedlały wzorce spotykane na dworach Europy, kiedy wykształcił się w modzie polskiej rodzimy styl?

Już od XVI wieku moda polska zaczęła się wyraźniej odróżniać od tej panującej na ówczesnym Zachodzie. Ale dotyczyło to głównie mężczyzn. W XVII wieku pojawił się kontusz i wraz z ubiorem spodnim, zwanym żupanem, stał się ubiorem polskiej szlachty. Kontusz to rodzaj kaftana o charakterystycznym kroju pleców i długich, rozciętych wzdłuż rękawach, które można było odrzucić na plecy.

Jeszcze zanim kontusz pojawił się w modzie, Polacy potrafili zwrócić na siebie uwagę swoją specyficzną modą. Kiedy po śmierci króla Zygmunta Augusta polskie poselstwo udało się do Paryża, żeby zaproponować Henrykowi Walezemu objęcie tronu w Polsce, ich ubiór bardzo zaimponował Francuzom. Wydał im się podobny do tego, który nosili starożytni Rzymianie i chcieli to nawet naśladować. Ale odgórnie tego zakazano.

Moda damska również przechodziła ciekawe ewolucje. Ta z początku XX wieku była odzwierciedleniem zmian obyczajowych i nowych ról kobiecych. Ukazuje to choćby pani projekt „Modne w niepodległości”. Można zobaczyć, jak diametralnie zmienił się strój noszony przez płeć piękną.

W dziejach mody kobiecej do jednego z wielkich przełomów zaliczyć możemy okres po pierwszej wojnie światowej. Pojawił się wtedy na mapie szereg nowych państw europejskich, a wśród nich Polska, która odzyskała niepodległość po ponad 100 latach niewoli. Wojna przyniosła ogromne zniszczenia gospodarcze, ludzie doświadczyli głodu, bezrobocia, utraty stabilizacji. Zmieniła się także sytuacja społeczna kobiet, które w czasie wojny masowo podjęły pracę za nieobecnych mężczyzn. Kobiety stały się także liczącą się siłą polityczną – 28 listopada 1918 r. w wolnej Polsce przyznano im prawo wyborcze.

Już kiedy pierwsza wojna wybuchła, w modzie trwało odchodzenie od wymyślnych fasonów epoki secesji, która była kontynuacją upodobań z XIX stulecia. Według secesyjnego kanonu sylwetka kobieca powinna przypominać kształtem literę „S”: wysunięty do przodu, wydatny biust, wąska talia, podkreślone biodra i lekko zaakcentowany tył. W latach 1909–1939 w sztuce i modzie panowała estetyka nazwana art deco, która używała stylizowanych motywów i kształtów zapożyczonych z tradycji narodowych, ludowych, kultur starożytnych i była pod silnym wpływem sztuki awangardowej.
Po rozpoczęciu zbrojnego konfliktu w 1914 roku domy mody zostały zamknięte; w ten sposób kobiety uzyskały większą swobodę w kształtowaniu własnego ubioru. Potrzebowały wygodnych i praktycznych ubrań do wykonywanej przez siebie pracy. Najodpowiedniejszy okazał się kostium, składający się z długiego żakietu z podkreśloną talią i z wąskimi rękawami na wzór wojskowej kurtki. Do żakietu zakładano spódnicę długą do połowy łydek, rozszerzającą się u dołu.

Chęć uwolnienia pań od gorsetu i potrzeba praktycznego ubioru inspirowane były także przez upowszechniający się zwyczaj uprawiania sportu. W 1915 r. francuska projektantka Coco Chanel przyczyniła się do wylansowania jako ubioru codziennego, do pracy, odzieży o charakterze sportowym. W 1916 r., kiedy pogłębiały się trudności z zaopatrzeniem, Chanel przedstawiła w Paryżu kolekcję kostiumów z miękkiego dżerseju, który do tej pory uważano za materiał bieliźniany.

Panie ubierały się więc luźniej i praktyczniej, ale nie gorzej.

Kobiety w ogarniętej wojną Europie, w tym także na ziemiach polskich, musiały być pomysłowe, aby dobrze wyglądać, mimo ciężkich warunków. W jednym z numerów gazety „Bluszcz” z 1917 r. pisano: „Łatamy, sztukujemy, przerabiamy, farbujemy, kombinujemy, aby tylko nie kupować nowych materiałów i nowych dodatków. Przy każdej zmianie sezonu od czasu wojny (...) wracamy ciągle do tych samych ubrań, odświeżamy je, umodniamy”. Po wojnie obyczaje uległy zmianom, bo zmienił się tryb życia kobiet. Ideałem stała się tzw. chłopczyca, inspirowana bohaterką powieści La Garçonne. Modne stały się nie tylko krótsze spódnice, ale również krótko ścięte włosy. W latach dwudziestych w modzie była sylwetka nieakcentująca walorów kobiecego ciała. Sukienki były proste, w kształcie tuby, nie podkreślały talii.

Dopiero od 1929 r. w modzie znowu zaczęto akcentować pas, eksponować biust i kształt bioder. Do łask wróciły dłuższe włosy, starannie układane w fale i loki.

Akceptowano je w kurortach, podczas uprawiania sportów i… w łóżku. Kiedy kobiety zaczęły nosić spodnie

Jeszcze w latach 50. XX wieku do eleganckich lokali dama w spodniach nie miała wejścia.

zobacz więcej
Niestety modę także dosięgnął wielki kryzys gospodarczy, który znowu wymagał od kobiet pomysłowości w kwestii ubioru. W odrodzonej Polsce, mimo ciężkiej sytuacji, starano się również rozwijać modowy przemysł krajowy i promować np. rodzime domy mody, w tym zwłaszcza znakomity dom mody Bogusława Herse, założony jeszcze w XIX wieku, czy Braci Jabłkowskich w Warszawie. Kobiety z towarzystwa podążały za przykładem żon urzędników państwowych i polityków – choćby prezydenta Ignacego Mościckiego czy ministra spraw zagranicznych Józefa Becka – i ubierały się w kreacje szyte z jedwabiu produkowanego w Milanówku.

Historia ubogich kobiet, które w tym okresie dzięki modzie osiągnęły sukces, wydaje się bajkowa, jednak rzeczywiście niektóre sławy świata mody miały właśnie takie, szalenie trudne początki – np. wspomniana już słynna Coco Chanel czy Jeanne Lanvin. Szczególnie historia Coco działa na wyobraźnię i muszę powiedzieć, że bardzo mnie zainspirowała przy okazji tworzenia w zeszłym roku etiudy filmowej „Szwaczka”. To króciutka miłosna opowieść, pełna efektownych ubiorów i muzyki skomponowanej przez Pawła Pierzchałę, której bohaterką jest młoda polska krawcowa z prowincjonalnego miasteczka, marząca o zmianie swego życia, karierze i miłości. W jej rolę wcieliła się młodziutka studentka aktorstwa Sara Kociołek.

Stroje charakteryzowały zmiany obyczajowe, społeczne, kulturowe, ale też religijne czy etniczne. Mówi o tym stworzona przez panią kolekcja ubiorów dawnych Żydów polskich pod tytułem „Tałesy, kapoty, załóżki”, którą możemy oglądać w Domu Historii w Nowym Sączu.

Bardzo lubię odtwarzać ubiory z XIX i początku XX wieku, ponieważ mam szansę zdobyć do nich zabytkowe materiały. Parę lat temu nasza fundacja otrzymała w darze przedwojenne tkaniny pochodzące z żydowskiego sklepu. Materiały były w świetnym stanie i postanowiłam uszyć z nich stroje Żydów. Podczas drugiej wojny światowej Niemcy zgładzili większą część społeczności żydowskiej, a wraz z nimi zniszczona została ich materialna i duchowa kultura, wyrażana także w ubiorze. Ubrania Żydów zostały rozkradzione, zniszczone, zmieniły właścicieli, przepadły – pozostały jedynie okruchy tego ogromnego dziedzictwa.


Żydzi obecni są w historii Polski już od czasów średniowiecza. Chcąc wytrwać w swojej wierze i obyczajach, zabiegali o podtrzymywanie swojej odrębności, wyrażanej m.in. za pomocą ubioru. Także duchowni domagali się, by Żydzi nosili specjalne, rogate czapki, odróżniające ich od chrześcijan. Znaki na ubiorach Żydów lub nakrycia głowy miały zaznaczać ich odmienność i były zwyczajem stosowanym w innych krajach Europy, w Polsce jednak nie przyjęły się powszechnie. Żydzi tutaj nosili się tak samo jak chrześcijanie, choć zapewne przestrzegali przy tym biblijnego nakazu, aby nie nosić odzieży uszytej z materiałów utkanych ze zmieszanej przędzy roślinnej i zwierzęcej. W kulturze żydowskiej ważne były także pewne charakterystyczne elementy w ubiorach kobiet: np. czepce albo noszone z przodu dekoracyjne pasy tkaniny, zdobione koronkami czy haftem, zwane załóżkami.

W XVI i XVII wieku ostentacja strojów zamożnych Żydów kłuła szlachtę w oczy, również sami pobożni Żydzi nierzadko byli jej przeciwni. Ubiory noszone przez polską szlachtę wywarły duży wpływ na żydowską modę męską. Polacy nosili szaty długie i fałdziste: były to przeważnie żupany i różne rodzaje okryć wierzchnich, takie jak bekiesze (inspirowany węgierskim ubiorem płaszcz, wcięty w talii i ozdobiony na piersiach szamerunkiem, zapinany na pętlice) oraz kontusze. Na ich wzór szyto ubiory odpowiadające Żydom, przeważnie w barwach ciemnych, często również z tańszych tkanin i futer. Ważnym elementem ubioru tradycyjnego mężczyzny była kapota – rodzaj czarnego, długiego płaszcza o prostym kroju, dopasowanego do sylwetki. Kapota była szyta z tkanin wełnianych, jedwabiu lub nabłyszczanych tkanin bawełnianych. Nakrycie głowy stanowił kapelusz, także w czarnym kolorze, lub czapka z futrzanym otokiem. Długie chałaty noszone pod kapotą szyto z połyskliwych materiałów, takich jak jedwab, zwykle w kolorze czarnym, ciemnogranatowym, granatowym czy ciemnoszarym. Ciemne kolory miały być wyrazem żałoby po zniszczonej Jerozolimie.

Koszerny seks, rabiniczne rozwody i „alkoholowe” jarmarki. Prawdziwe życie sztetla

Sztetle wcale nie przypominały smętnej, biednej i nudnej Anatewki ze „Skrzypka na dachu”.

zobacz więcej
Pewne elementy ubioru Żydów miały jednak specjalne, wręcz religijne znaczenie, np. wierzono, że pas symbolicznie rozdziela dwie połowy ciała, z których dolna uważana była za grzeszną. Charakterystyczne były także nakrycia głowy: jarmułki, płaskie berety, kapelusze czy wysokie futrzane czapki. Od czasów oświecenia wśród Żydów rozwinął się postępowy ruch – niektórzy chcieli się asymilować i uważali, że koniecznie należy odrzucić wyróżniający ich ubiór. Z kolei inni tym bardziej chcieli wytrwać przy specyficznym wyglądzie, co widać nawet w dzisiejszych czasach, np. chasydzi noszą białe pończochy i krótkie spodnie, a także płaszcze modne w XIX wieku. Do dziś także chasydzkie kobiety golą głowy po zamążpójściu, a jest to zwyczaj sięgający starożytności. W dużym stopniu jednak żydowskie kobiety, nawet z bardzo religijnych domów, starały się podążać za aktualnie panującą modą. Na przykład: kiedy w drugiej połowie XIX wieku modne stały się rozłożyste suknie, tzw. krynoliny, Żydówki nosiły je bardzo chętnie, aż musiał interweniować rabin kazimierski.

Warto także podkreślić, że wyjątkowy charakter i znaczenie mają w żydowskiej tradycji i kulturze ubrania przeznaczone do sprawowania praktyk religijnych, np. modlitewny szal zwany tałesem. Historia ubiorów Żydów w Polsce to dzieje nieustannego przenikania się i wpływów kultur manifestowanych w modzie i łączenia najnowszych trendów z tradycyjnymi nakazami, wynikającymi z religii i obyczajów.

A jak pani ocenia współczesne trendy w modzie?

Teraz mamy bardzo dużo zamożnych ludzi, może jest ich nawet więcej niż kiedyś. To dla nich pracują najlepsi projektanci i domy mody. Są to nierzadko firmy, których historia sięga korzeniami XIX wieku. Współcześni projektanci także chętnie inspirują się przeszłością. Bardzo ekskluzywne kolekcje inspirowane dawną sztuką tworzyli m.in. Aleksander McQueen czy Dolce i Gabbana.

Obecnie na rynku jest też wiele pięknych tkanin, które można kupić za całkiem rozsądną cenę. Możemy więc mieć w domu elegancką garderobę. Jest również większa niż dawniej swoboda w ubieraniu się i uczesaniu. Kiedyś byłoby nie do pomyślenia, by kobieta wyszła z domu bez ułożonych włosów. Teraz wszystkie kanony zostały złamane.


Trzeba jednak pamiętać, że masowa produkcja łączy się z niską jakością materiałów i dużym wyzyskiem. Zamożne kraje organizują swoje fabryki w uboższych krajach, bo tam mają tanią siłę roboczą. Masowa moda przyczynia się do degradacji środowiska naturalnego, więc może warto dwa razy się zastanowić, czy w szafie jest nam niezbędny kolejny podkoszulek. Dzisiejszy świat mody stawia przed nami nowe wyzwania, których nigdy do tej pory nie było w historii.

Wiedzę historyczną popularyzuje pani nie tylko przez stroje, ale także w teatrze czy filmie. Jest pani pomysłodawczynią i autorką scenariusza filmu „Portret Polaka”, opowiadającego historię życia i pracy Bolesława Barbackiego, sądeckiego malarza i społecznika z 20-lecia międzywojennego, postaci znaczącej dla Nowego Sącza. Pani fundacja będzie także współprodukować z TVP Kultura krótkometrażowy film „Anhelli” w reżyserii Barbary Nałęcz-Nieniewskiej.

Jeśli chodzi o „Portret Polaka”, to chciałam przypomnieć szerszej publiczności tego wielkiego sądeckiego artystę. Bolesław Barbacki malował realistyczne portrety, tworząc panoramę wizerunków Polaków. Był też bardzo zaangażowanym działaczem społecznym, jego życie związane było z Nowym Sączem, dla tego miasta się w pełni poświęcił. W moim filmie powraca jako duch do swej pracowni i zabiera nas w przeszłość. Wspomnienia Barbackiego oraz obrazy nawiedzenia jego pustej pracowni przeplatają się z wywiadami, w których historycy, społecznicy i ludzie kultury Nowego Sącza opowiadają o życiu i działalności artysty i dziedzictwie, które po sobie pozostawił.

Z kolei krótkometrażowy film „Anhelli” tworzymy we współpracy z TVP Kultura na podstawie poematu Juliusza Słowackiego i jest to pomysł Basi Nałęcz-Nieniewskiej. Akcja osadzona jest wśród zesłańców syberyjskich po powstaniu listopadowym. Polacy bratają się z tubylczym syberyjskim ludem. Ich szaman wybiera młodzieńca o najczystszym sercu i symbolicznym imieniu Anhelli i zabiera go w niezwykłą podróż, by pokazać mu całe zło, które jest na świecie. Polacy, którzy zostają sami bez duchowego przywódcy, zaczynają wchodzić ze sobą w konflikty. Przypowieść zwraca uwagę na nieumiejętność i niechęć do porozumienia w sprawach kraju.
Basia zaplanowała osadzenie filmu we współczesnych realiach, aby zwrócić uwagę na ponadczasowość problemów poruszonych w poemacie. Jego bohaterami będzie grupa młodych aktorów pracujących nad tekstem „Anhellego” do spektaklu. Podczas przygotowań rzeczywistość zacznie mieszać się z fikcją literacką. Niektóre ujęcia inspirowane będą XIX-wiecznym malarstwem Jacka Malczewskiego, który często odwoływał się w swoich pracach do tej przypowieści. Plastyczny obraz podkreślony będzie muzyką, mającą swoje korzenie w południowej Syberii, czyli kompozycjami wykorzystującymi technikę śpiewu alikwotowego (opartego na zjawisku rezonansu) i gardłowego.

Historia, sztuka i film to pani największe pasje życiowe?

Od dzieciństwa fascynowała mnie historia. Pod koniec studiów historycznych szukałam sposobu, aby pewne aspekty tej przeszłości przywołać. Dlatego zaczęłam pisać sztuki teatralne i tworzyć do nich kostiumy. W ten sposób mam okazję kreować zupełnie inny wymiar rzeczywistości. Staram się zbliżyć do tego, co było piękne i ważne w minionych epokach. Świat bardzo się zmienił i nie jesteśmy w stanie odwzorować tego dawnego w stu procentach, ale możemy dążyć do ideału. Taka praca jest w pewien sposób kluczem do świata, który bezpowrotnie minął i utrwalaniem pamięci o ludziach, którzy odeszli. W tym m.in. pomaga rekonstrukcja ich dawnych ubiorów.

A w jakim stroju czuje się pani najlepiej?

Mój ubiór zależy od nastroju, emocji czy miejsca. Czasem kocham czerń, a czasem ubieram pastelowe róże. Mam taką czarną sukienkę, uszytą w pracowni Fundacji. Jest skrojona z koła i sięga za kolano, odznacza się prostotą i skromnością. Bardzo dobrze się w niej czuję.

Bardzo lubię też eksperymentować, łączyć dawne trendy ze współczesnymi. Kiedy przygotowywałam się na studia we Francji, zaprojektowałam dla siebie wiele ubrań inspirowanych średniowieczem i XIX wiekiem. Chciałam wyglądać oryginalnie i elegancko, bo w końcu jechałam do światowej stolicy mody! Jak się okazało, mój ubiór robił furorę na ulicach Paryża. Wtedy dopiero zauważyłam, że w słynnym mieście mody francuskie kobiety wcale nie przykładają tak dużej wagi do tego, co noszą. Byłam nawet tym faktem dość rozczarowana, bo w końcu odbiegało to od moich wyobrażeń o Paryżu i Francji. Po powrocie nie mogłam oderwać oczu od Polek; ubierały się i nadal ubierają gustownie i pomysłowo. Dlatego Polki nie mają się czego wstydzić – potrafią się piękne ubrać, mają bardzo dobry gust, wyczucie i umiejętność dbania o szczegóły.

– rozmawiała Monika Chrobak, dziennikarka Polskiego Radia

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


24 lipca o godz. 15 będzie można obejrzeć na Wawelu pokaz mody renesansowej „Dwór z aksamitu i pereł” – zrekonstruowane kreacje z epoki Jagiellonów. Autorką projektów ubiorów oraz koncepcji pokazu jest dr Maria Molenda. Impreza towarzyszy wystawie „Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021–1961–1921”, dostępnej dla zwiedzających do 31 października 2021.
W Zamku Królewskim na Wawelu wystawa "Wszystkie arrasy króla"
Prezentowane w wywiadzie zdjęcia są własnością Fundacji Nomina Rosae, a zostały wykonane przez: Stanisława Rozpędzika, Piotra Droździka, Arbreshy Goranci, ChaosRec, Janusza Bobrka.

Maria Molenda jest historykiem, projektuje kostiumy teatralne, filmowe oraz ubiory współczesne inspirowane historią lub folkiem. Zajmuje się także reżyserią, scenopisarstwem, angażuje się w produkcje filmowe. Od 2004 kieruje założoną przez siebie Fundacją Nomina Rosae Ogród Kultury Dawnej. W jej ramach działa historyczny teatr, a także pracownia rekonstrukcji ubiorów historycznych i kostiumów.

Współpracuje z muzeami, dla których przygotowuje rekonstrukcje ubiorów historycznych do działań wystawienniczych i edukacyjnych, np. dla Muzeum Narodowego w Warszawie – Oddział w Nieborowie i Arkadii, Muzeum Narodowego w Krakowie, Zamku Królewskiego na Wawelu, Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. W 2019 roku za wybitną współpracę otrzymała nagrodę Benefactor Musaei Scepusiensis, przyznawaną przez Spiskie Muzeum w Lewoczy na Słowacji.

Studia magisterskie ukończyła w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. W ramach programu Sokrates-Erazmus odbyła półroczne studia we Francji na Uniwersytecie w Orleanie (Faculte des Lettres, Langues et Sciences Humaines), intensywnie zajmując się historią ubioru i odbywając konsultacje z pracownikami Muzeum Mody w Paryżu. Odbyła także praktykę w archiwum państwowym w Lewoczy na Słowacji. Jej praca magisterska „Konrad Sperfogel i jego Kronika. Szkice z dziejów Lewoczy” ukazywała obraz życia miejskiego w pierwszej połowie XVI wieku. W trakcie studiów doktoranckich odbyła praktykę w Dziale Tkanin Muzeum Narodowego w Krakowie. Stopień doktora uzyskała na podstawie pracy „Ubiory dworu królewskiego w Polsce w latach 1447–1572”.

Prowadzi wykłady i warsztaty z zakresu kostiumologii dla muzeów, Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz placówek kulturalnych. Jest autorką książki „Splendide vestitus. O znaczeniu ubiorów na królewskim dworze Jagiellonów w latach 1447–1572” oraz „Tałesy, kapoty, załóżki. Opiwieść o ubiorach polskich Żydów od średniowiecza po pierwsze dekady XX wieku”, a także artykułów naukowych (m.in. na temat polskich ubiorów narodowych, ubiorów w kulturze dworskiej, znaczenia tkanin i ubiorów polskich królów, wyprawy ślubnej królowej Bony).
Maria Molenda Fot. Piotr Droździk
Zaprojektowała kostiumy do ponad 20 spektakli i etiud teatralnych. Zorganizowała kilkadziesiąt wystaw rekonstruujących ubiory w muzeach w Polsce i na Słowacji, m.in. „Dawnej Mody Czar”, „Elegancja średniowiecza, splendor renesansu”, „Piękny wiek XIX” czy „Modna Europa”, wystawa poświęcona królowej Bonie na zamku w Oświęcimiu. Współpracowała przy ekspozycji „Za modą przez wieki” w Muzeum Narodowym w Krakowie w 2003 roku, „Moda nieborowskich dam” w Muzeum w Nieborowie i Arkadii w 2019 r. oraz „Modne damy w Nieświeżu” na Białorusi w 2020 r.

Była autorką scenariusza i inicjatorką powstania pełnometrażowego filmu dokumentalnego ze scenami fabularyzowanymi pt. „Portret Polaka” o artyście Bolesławie Barbackim (1891–1940), współprodukowanego przez Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, MCK SOKÓŁ w Nowym Sączu i Fundację Nomina Rosae. W ramach działań Fundacji Nomina Rosae otworzyła w Nowym Sączu „Dom Historii” – miejsce realizacji wystaw czasowych i wydarzeń kulturalnych. Przygotowała program edukacyjny „Labirynt Historii”.

Za:
www.mariamolenda.pl
www.nomina.pl
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.