Wiele osób, które całe życie przeżyły w bloku, może nawet nie zdawać sobie sprawy, ile kłopotów może sprawić wymarzony folwark na łonie natury. Wzrost zainteresowania wsią zauważyło nawet Ministerstwo Rozwoju i Technologii, które na swoich stronach internetowych opublikowało specjalną bazę wiedzy dla amatorów życia na wsi. Ostrzegają nie tylko przed trudami remontów, ale przede wszystkim zmianą kosztów życia. „Cena metra kwadratowego mieszkania w dużym mieście jest wyższa, ale lokum na przedmieściach lub w średniej wielkości mieście, czy też na wsi może wygenerować dodatkowe koszty, na przykład opłaty za przyłączenie mediów” – przestrzegają urzędnicy.
I wyliczają m.in. wyższe koszty ogrzewania, koszty gospodarowania odpadami komunalnymi, dojazdy do pracy i szkoły, odprowadzanie ścieków, pozyskanie wody, podatek od nieruchomości, koszty remontów, czy brak odpowiednich instalacji.
Maturzystki chcą do miasta
Stare porzekadło mówi, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. I to, co dla jednych jest spełnieniem marzeń, dla innych jest przekleństwem.
Tylko 12 proc. ubiegłorocznych maturzystek mieszkających na wsi chciałoby na niej pozostać. Wśród chłopaków ten wskaźnik jest nieco wyższy, ale i tak oscyluje w granicach ok. 30 proc.
– Nic dziwnego, młodzi ludzie chcą się wyrwać do wielkiego miasta, bawić się, być anonimowi, poznać życia. Drugą motywacją są pieniądze. Jeśli widzą, że w ich okolicy nie ma żadnych perspektyw, a jedyną nadzieją jest praca po znajomości w gminie za minimalną krajową, to oczywistym jest, że chcą się wybić w stolicy – tłumaczy Leoszko.
I dodaje: – Przecież osoby, które przeprowadzają się do pustelni, to ludzie zazwyczaj już życiowo ustawieni, których stać na bycie rentierem. Albo mogą sobie pozwolić na pracę zdalną.
– Karol Wasilewski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy