Lecz kiepsko jest również po drugiej stronie Pirenejów. Na wokandę w Barcelonie we wrześniu trafi sprawa wykrytego w zeszłym roku grubego oszustwa na dziesiątki milionów euro. Jak się szacuje, sfałszowano nawet 40 milionów butelek. Podobnie jak w przypadku bordoskim, chodziło o dolepianie na etykietach prostym winom stołowym szlachetnych nazw pochodzenia, czyli apelacji, wyłącznie bardzo cenionych katalońskich: DOQ Priorat oraz DO Terra Alta, Tarragona, Catalunya i Monsant. Znawcom win hiszpańskich, zwłaszcza takich określeń na etykietach jak „Priorat” czy „Monsant” wyjaśniać nie trzeba. Sądzonych będzie sześć osób ze stowarzyszenia Grupo Reserva de la Tierra, które miały w latach 2019-2021 zarabiać na tym procederze około 14 milionów euro rocznie.
Ponownie najbardziej zaskakuje jednak całkowita niefrasobliwość domniemanych przestępców, bo w takiej np. apelacji Terra Alta liczba sprzedawanych rocznie butelek przekraczała 13 razy tą, jaką przewidują przepisy apelacyjne, zaś w Prioracie – 9 razy, a w Tarragonie – astronomiczne 25 razy! Dodajmy, iż z Prioratu pochodzą jedne z najdroższych win hiszpańskich, więc lokalnym wytwórcom dość łatwo było się zorientować, że coś jest nie halo z ich winami na rynku, a policji fiskalnej szybko dociec istoty sprawy.
Organy ścigania zabezpieczyły też skrzynki mailowe oskarżonych, a w nich znaleziono przerażające rzeczy z punku widzenia miłośników wina. Choćby takie, że na jakość win dostarczanych do znanych sieci supermarketów uskarżali się od dawna konsumenci, więc Grupo Reserva de la Tierra grzecznie przepraszało, wycofywało je z jednych miejsc i przerzucało do innych. Przykre jest także to, iż ogromnie dużo wina wyeksportowano za granicę, do różnych krajów Europy, Stanów Zjednoczonych, Chin i Brazylii. Te szkody wizerunkowe bardzo trudno będzie naprawić.
Zauważmy na koniec, iż chronione nazwy pochodzenia wprowadzono właśnie po to, by uniknąć fałszowania win pochodzących z konkretnych miejsc i wytwarzanych w określony przepisami sposób. Stało się to w latach trzydziestych ub. wieku we Francji, później dołączył cały świat. Jedną z przyczyn było masowe fałszowanie słynnego, czerwonego burgundzkiego pommard, którego wówczas sprzedawano tygodniowo tyle – jak wtedy obliczono – ile malutka gmina jest w stanie wyprodukować… rocznie!
Nadprodukcja wina na świecie jest faktem i jest ogromna. Zapaść pogłębił czas pandemii i ogromne zapasy wina składowane w różnych krajach producenckich. Cóż, trzeba będzie zdwoić uwagę na to, co kupujemy, ale trudno się spodziewać, iż intratny proceder zostanie błyskawicznie ukrócony. Łatwy pieniądz kusi, ale i za kratkami miejsca sporo…
– Wojciech Gogoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Autor jest redaktorem magazynu „Czas Wina”. Wydał m.in. „Leksykon alkoholi”, jest współautorem książki „Wiedza o winie”.