Cywilizacja

Winne przestępstwa. Podrabiają trunki wiekowe, drogocenne, wasze ulubione i te całkiem tanie

Tego lata policja francuska wkroczyła do kilku składów wina w regionie Bordeaux. Aresztowano właściciela szanowanej winiarni oraz 20 innych osób podejrzanych o masowe fałszowanie wina. A z przecieków wiadomo, że śledczy ciągle jeszcze nie namierzyli głównej rozlewni. Sprawa jest rozwojowa i pokazuje, jak bardzo zmieniają się przestępstwa dotyczące „napoju bogów”: dziś dotyczą nie tylko uznanych światowych marek, coraz częściej mamy do czynienia z podrabianiem win tanich.

Kiedy mówimy o rabunku czy podróbkach w świecie wina, to najczęściej przychodzą nam na myśl najbardziej drogocenne flaszki – w innych dziedzinach też zresztą dotyczy to wartościowych przedmiotów. Fałszuje się więc i kradnie najcenniejsze butelki. Plagą w Stanach Zjednoczonych Ameryki i Europie stały się grabieże drogocennych zapasów ze znamienitych restauracji lub butikowych sklepów, mimo iż są one zwykle zabezpieczone pancernymi drzwiami i systemami czułymi na ruch.

Niekiedy wszak wystarczy zwykły włam „na parasol”, jak to opisywał Duńczyk Henrykowi Kwincie w filmie „Vabank”: niewielka dziurka w ścianie, parasol, by okruchy nie wzbudziły czujników oraz sznurek z pętelką lub wędka do wyciągania flaszek. Tak spryciarze w 2020 roku „zrobili” jeden z paryskich butików Les Caves de Taillevent, zabierając raptem dwadzieścia flaszek, za to o wartości pięćdziesięciu tysięcy euro!

Wino jak złoto. 45 butelek wartych milion euro lub więcej

Dodać należy, iż rabusie robią zawsze długie rozpoznanie i są świetnie poinformowani o stanach magazynowych, bo nazwa słynnego drogiego wina w karcie rzadko oznacza, iż w piwniczce będzie go 20 butelek. Tak też było w październiku zeszłego roku, gdy para „turystów” zasadziła się na magazyn wyróżnionej gwiazdką Michelin hiszpańskiej restauracji i hotelu Atrio w Cáceres. Zabrali raptem 45 flaszek, za to o wartości sporo ponad milion euro! Była wśród nich butelka słodkiego sauternesa Château d’Yquem z 1806 roku, którą restauracja kupiła w 2000 roku na aukcji za dwanaście tysięcy euro, zaś w karcie stała już za… 350 tysięcy.

Tutaj nie było „parasola” – para poszła „na głupa”. Kobieta o pierwszej w nocy zamówiła sałatkę, a ponieważ kuchnia była już zamknięta, obsługujący wyłączył alarmy i sam rzucił się przygotowywać posiłek. W tym czasie partner kobiety wybrał upatrzone butelki i zapakował do bagażnika ich samochodu. To była typowa kradzież na zamówienie, bo cenne flaszki były składowane w różnych miejscach wielkiej piwnicy – mieli świetne rozpoznanie. Tańszych win nie ruszono.
Hardy Rodenstock (z lewej) i Fritz Walter (honorowy zawodnik reprezentacji Niemiec w piłce nożnej) na przyjęciu z okazji urodzin szefa kuchni Bernharda Paula, 1987 rok w Wiesbaden. Fot. Peter Bischoff/Getty Images
Takie włamy zapalają wszystkie czerwone lampki w domach aukcyjnych na całym świecie, ale zamroczeni kolekcjonerzy są w stanie zapłacić niemal każdą cenę za upatrzoną flaszkę w „drugim obiegu”. Aukcyjni specjaliści też nie zawsze są w stanie wyłapać falsyfikaty. Przykładem sprawa Rodenstock-Koch. Otóż Hardy Rodenstock (urodził się jako Meinhard Görke w obecnym w Kwidzynie), niemiecki kolekcjoner wiekowych win organizujący wieczory degustacyjne dla elit, w latach 80. zeszłego wieku ogłosił, że odkrył butelki z zapasów… Thomasa Jeffersona, trzeciego prezydenta Stanów Zjednoczonych! I to w Paryżu, w zamurowanej piwnicy (pod koniec XVIII w. Amerykanin był ambasadorem we Francji). Wina trafiły na aukcję Christie’s w Londynie (rzekome Chateau Lafite, rocznik 1787, kupiono za 175 tys. dolarów), potem przez lata – do piwnic milionerów. Mimo, że historycy zgłaszali wątpliwości, które potwierdziły ekspertyzy zlecone przez wkurzonego nabywcę, żeglarza i kolekcjonera, Williama Kocha. Flaszki powstały przed 1945 rokiem, a widniejących na nich inicjałów „ThJ” nie stworzono XVIII-wiecznymi narzędziami.

Wydawać by się mogło, iż znacznie łatwiej wykryć niemal po chamsku fałszowane butelki, z naklejonymi etykietami robionymi domowymi sposobami w kuchni. Ale głośna sprawa Rudy’ego Kurniawana pokazuje, że i w ten sposób można oszukać wytrawnych ekspertów. Indonezyjczyk (jego nazwisko po chińskim ojcu to Zhen Wang Huan) pod koniec wieku przybył do Stanów Zjednoczonych jako student. Zaczął kupować i sprzedawać na aukcjach rzadkie wina, organizować degustacje, aż stał się znany jako „Dr Conti” posiadający „prawdopodobnie największą piwnicę na Ziemi”. Stopniowo winnice zaczęły zgłaszać domom aukcyjnym, że wystawiane przez niego sztuki są fałszywe, bowiem wyprodukowano mniej butelek, niż zgłoszono do licytacji. Albo nie wyprodukowano danego wina wcale, czy też nie w tym roczniku. Gdy FBI aresztowało Kurniawana w 2012 roku, w jego domu znaleźli korki, znaczki, etykiety i niedrogie wina Napa, które oznaczał prestiżowymi nazwami producentów i starszymi rocznikami Bordeaux. Co ciekawe, jednym z oszukanych przez Indonezyjczyka też był Bill Koch.

Rodenstock już nie żyje (zmarł w 2018 roku), Kurniawana wsadzono do więzienia (skazano go na 10 lat, w 2021 został deportowany do Indonezji), ale takie akcje zdarzają się corocznie. I będą, póki otumanieni kolekcjonerzy będą szukać rzadkich butelek po super okazyjnych cenach…

Narkotyki to za mało. Zarabia się na Bordeaux i Priorat

Nowym obliczem oszustw, i to już na wielką skalę, stają się te dotyczące tanich, stołowych win. Po co fałszować najdroższe wyroby, gdy wszyscy patrzą ci na ręce, kiedy można robić to z tanimi winami, którymi mało kto zawraca sobie głowę?
„Kolekcjoner wina” Rudy Kurniawan. Zdjęcie ilustrowało w 2005 roku felieton o Pierre Henry Gagey, dyrektorze generalnym Maison Louis Jadot we Francji i kolacji, podczas której kilku kolekcjonerów degustowało jego wina z 1959 r. Fot. Ricardo DeAratanha/Los Angeles Times via Getty Images
Czasami policja wyłapuje je po prostu z gazetowych ogłoszeń – tak choćby było rok temu we Włoszech, raptem po kilku tekstach dziennikarskich. Redaktorzy zaczęli powątpiewać, by pewne wino – sprzedawane przez jedną z wielkich spółdzielni i promowane w gazetkach supermarketowych – mogło być proponowane w aż tak okazjonalnej cenie i pojawić się na rynku w tak dużej liczbie. Włoska guardia di finanza sprawdziła księgi ogłoszeniodawcy i zarząd spółdzielni poszedł do kozy. Ale nie zawsze jest to takie proste.

Na oszustów z Bordeaux policja zasadzała się długo i musiała działać jednocześnie w kilku rejonach kraju, ale miała też dużo szczęścia. W akcji brało udział ponad stu policjantów w siedmiu regionach Francji. Sprawa była odpryskowa – w czasie polowania na handlarzy narkotyków żandarmi przypadkowo i z wielkim zdziwieniem znaleźli profesjonalne urządzenia rozlewnicze oraz góry fałszywych etykiet winiarskich. Traf chciał, że oficerowie powiązali ten fakt z wcześniejszą skargą jednego z producentów z Bordeaux, iż ktoś rozlewa fałszywe wino pod jego marką.

Za machlojkami stał właściciel innego château w Bordeaux, a do butelek trafiało tanie wino stołowe z chronioną nazwą pochodzenia „Bordeaux”, najlepiej sprzedającą się marką na świecie. Należy wspomnieć, iż zaledwie około 10 procent bordoskich wyrobów to te z najwyższej światowej półki, o których nowych rocznikach i cenach rozpisuje się nie tylko branżowa prasa. Reszta to głównie dość przeciętna masówka, zasilająca supermarketowe półki w dość przystępnych, choć niemal zawsze zwyżonych cenach. O ich przebojowej sile przyciągania świadczy jedynie ów magiczny napis na etykiecie: „Bordeaux”. Z powodzeniem przebija to tańsze i lepsze jakościowo winiarskie oferty. W końcu to Bordeaux…

Ale tutaj nabywcy sfałszowanych flaszek i tego nie mogli być pewni, bowiem większość rozlewanego wina pochodziła z… Hiszpanii. Prokuratura szacuje, że podróbek było około kilkuset tysięcy butelek, z czego wiele trafiło na eksport.

Ciekawe, że z winami hiszpańskimi Francuzi mają kłopot od dawna. Kilka lat temu francuski Urząd Generalny ds. Konkurencji, Konsumentów i Kontroli Nadużyć Finansowych prowadził długie śledztwo dotyczące win z okresu 2016–2017. Ujawnił, iż w blisko 2,5 tysiącu odwiedzonych przez ich agentów restauracji i barów niemal piąta część win była niewłaściwie oznakowana lub ich etykieta celowo wprowadzała w błąd. W efekcie konsumenci byli przekonani, że piją wina francuskie, podczas gdy podawano im hiszpańskie, choć rozlewane we Francji. Napisy świadczące o faktycznym pochodzeniu win – np. „Vin d’Espagne” lub „Vin de la Communauté Européenne” – były podane drobnym druczkiem na kontretykiecie. Kraj pochodzenia wina nie pojawiał się także w kartach win skontrolowanych lokali. Dodatkowo na etykietach pojawiały się typowe francuskie określenia lub nazwy typu „châteaux” lub często spotykane, bardzo charakterystyczne określenia, jak na przykład „Fleur-de-Lis” czy „Cuvée du Patron”.

Francuski gigant winiarski, afrykańska bojówka i chiński partner

Działania koncernu są pod lupą prokuratury i fiskusa.

zobacz więcej
Lecz kiepsko jest również po drugiej stronie Pirenejów. Na wokandę w Barcelonie we wrześniu trafi sprawa wykrytego w zeszłym roku grubego oszustwa na dziesiątki milionów euro. Jak się szacuje, sfałszowano nawet 40 milionów butelek. Podobnie jak w przypadku bordoskim, chodziło o dolepianie na etykietach prostym winom stołowym szlachetnych nazw pochodzenia, czyli apelacji, wyłącznie bardzo cenionych katalońskich: DOQ Priorat oraz DO Terra Alta, Tarragona, Catalunya i Monsant. Znawcom win hiszpańskich, zwłaszcza takich określeń na etykietach jak „Priorat” czy „Monsant” wyjaśniać nie trzeba. Sądzonych będzie sześć osób ze stowarzyszenia Grupo Reserva de la Tierra, które miały w latach 2019-2021 zarabiać na tym procederze około 14 milionów euro rocznie.

Ponownie najbardziej zaskakuje jednak całkowita niefrasobliwość domniemanych przestępców, bo w takiej np. apelacji Terra Alta liczba sprzedawanych rocznie butelek przekraczała 13 razy tą, jaką przewidują przepisy apelacyjne, zaś w Prioracie – 9 razy, a w Tarragonie – astronomiczne 25 razy! Dodajmy, iż z Prioratu pochodzą jedne z najdroższych win hiszpańskich, więc lokalnym wytwórcom dość łatwo było się zorientować, że coś jest nie halo z ich winami na rynku, a policji fiskalnej szybko dociec istoty sprawy.

Organy ścigania zabezpieczyły też skrzynki mailowe oskarżonych, a w nich znaleziono przerażające rzeczy z punku widzenia miłośników wina. Choćby takie, że na jakość win dostarczanych do znanych sieci supermarketów uskarżali się od dawna konsumenci, więc Grupo Reserva de la Tierra grzecznie przepraszało, wycofywało je z jednych miejsc i przerzucało do innych. Przykre jest także to, iż ogromnie dużo wina wyeksportowano za granicę, do różnych krajów Europy, Stanów Zjednoczonych, Chin i Brazylii. Te szkody wizerunkowe bardzo trudno będzie naprawić.

Zauważmy na koniec, iż chronione nazwy pochodzenia wprowadzono właśnie po to, by uniknąć fałszowania win pochodzących z konkretnych miejsc i wytwarzanych w określony przepisami sposób. Stało się to w latach trzydziestych ub. wieku we Francji, później dołączył cały świat. Jedną z przyczyn było masowe fałszowanie słynnego, czerwonego burgundzkiego pommard, którego wówczas sprzedawano tygodniowo tyle – jak wtedy obliczono – ile malutka gmina jest w stanie wyprodukować… rocznie!

Nadprodukcja wina na świecie jest faktem i jest ogromna. Zapaść pogłębił czas pandemii i ogromne zapasy wina składowane w różnych krajach producenckich. Cóż, trzeba będzie zdwoić uwagę na to, co kupujemy, ale trudno się spodziewać, iż intratny proceder zostanie błyskawicznie ukrócony. Łatwy pieniądz kusi, ale i za kratkami miejsca sporo…

– Wojciech Gogoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Autor jest redaktorem magazynu „Czas Wina”. Wydał m.in. „Leksykon alkoholi”, jest współautorem książki „Wiedza o winie”.
Zdjęcie główne: Po co fałszować najdroższe wyroby, gdy wszyscy patrzą ci na ręce, kiedy można robić to z tanimi winami, którymi mało kto zawraca sobie głowę? Fot. Natasha Breen/REDA&CO/Universal Images Group via Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.