W tym zespole grają seminarzyści pochodzący z krajów o renomie globalnych potęg w tej dyscyplinie, jak: Australia, Pakistan, Indie, Bangladesz, Sri Lanka, Nowa Zelandia czy Anglia. Jest oczywiście niezmienny kłopot z obywatelstwem, ale nie z poziomem sportowym.
A im lepszy sport, tym większe ciśnienie na sukces. Konsekwentny kardynał Bertone ma spore szanse, by sfinalizować swój projekt. Zwiększenie liczby obywateli państwa, których raptem jest 600, do liczby – powiedzmy – 620, kiedyś może być możliwe.
Gdyby znalazł się inny, równie pomocny kardynał nastawiony na krykieta, to i ta dyscyplina mogłaby wejść do wielkiej gry. Nawet z większym impetem niż futbol, bo z lepszym napędem sportowym, a zatem i znaczącymi wynikami już na starcie.
Tyle, że ta gra jest dość ryzykowna. Jej zasady opierają się na twardych prawach rynku, a wyniki sportowe służą pomnażaniu zysków, często za wszelką cenę. Ten rynek jest dziś toksyczny, nie warto ściemniać, że jest inaczej. Karta Olimpijska i zawarte w niej reguły od dawna nie mają praktycznego znaczenia.
Czy zatem pełne otwarcie tego rynku dla wyczynowców z Watykanu może coś zmienić? Czy to rynek szybciej zmieni watykańskich amatorów w zawodowców w każdym wymiarze? Czy sprawy nie zaszły zbyt daleko?
Czy dominacja wartości materialnych nad duchowymi, w tym także nad duchem chrześcijańskim, aby nie wymaga głębszej transformacji świata, w którym sport odbija się jak w lustrze, więc jest taki jak i on?
Międzynarodowy Kongres Sportu w Watykanie zapewne poruszy te kwestie. A planowana deklaracja zniesienia różnic między sportem zawodowym i amatorskim może być, jak przypuszczam, rodzajem upomnienia i przestrogą, by nie zapominać o fundamentalnych wartościach.
Niestety sport amatorski we współczesnej praktyce, bywa równie niebezpieczny jak ten zawodowy. Rzesze maratończyków czy triathlonistów amatorów nagminnie stosują doping, aby zdobywać nagrody – zaspokoić ambicje, ryzykując zdrowiem, a czasem życiem.
Dzisiejszy sport, wbrew pozorom, nie jest tak prosty, jak się wydaje. Jego ścieżki są splątane, niełatwo odnaleźć właściwe. Sportowcy Watykanu są dopiero na początku, szukają własnej drogi, chociaż wszystkie prowadzą przez ten toksyczny rynek. Czas pokaże, czy trafią na swoją ścieżkę, inną i oryginalną, i czy będzie to w ogóle możliwe.
– Marek Jóźwik
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy