Kiedy Związek Sowiecki na skutek okoliczności od niego niezależnych dołączył do koalicji antyhitlerowskiej, to głównym motywem w rozmowach z aliantami zachodnimi było żądanie utworzenia przez nich drugiego frontu, który miał odciążyć front wschodni. Inwazja na Półwysep Apeniński w 1943 roku to jeszcze nie było to. Prostsza droga do serca III Rzeszy wiodła prze Francję i dopiero lądowanie sprzymierzonych w Normandii w czerwcu 1944 roku spełniło te oczekiwania.
Pretensje o brak drugiego frontu były obecne w propagandzie sowieckiej na użytek wewnętrzny i termin był szeroko znany, także żołnierzom Armii Czerwonej. W ironicznych żartach szeptanych w okopach „drugi front” pojawił się jednak znacznie wcześniej niż w 1944 roku. Tak żołnierze nazywali wojska zaporowe, działające na bezpośrednich tyłach, zorganizowane przez NKWD i podległe operacyjnie dowódcom frontów i armii.
Ofiary tego „drugiego frontu” liczy się na milion żołnierzy Armii Czerwonej, najbardziej ostrożne szacunki mówią o 700 tysiącach.
Karabiny koszą ich jak zboże
Jeden z niemieckich oficerów tak opisywał bitwę na łuku kurskim: „Ani kroku w tył! Atakujące fale Rosjan wylewają się z zagłębienia terenu. Człowiek przy człowieku. Wszyscy z głośnym okrzykiem: Urrraa! Nasze karabiny maszynowe koszą ich jak zboże, a ogień moździerzy wyrywa ogromne dziury w szeregach. Po prostu nie da się chybić! Przewracają się jak kręgle, całymi setkami, dopóki ściana ciał nie formuje się na przedpolu między nami a kolejną falą atakujących. Kolejne rzędy zaczynają czmychać do tyłu. Wtedy gdzieś za nimi zaczynają trzeszczeć karabiny maszynowe i ładują długie serie w plecy tej masy, kosząc własnych ludzi! To jest jakieś dantejskie piekło!”
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Nacierający czerwonoarmista nie miał wyboru – kula z przodu albo kula z tyłu, musiał biec naprzód, na pozycje wroga. Może jakimś cudem je zdobędzie. Nie przejdzie pierwsza fala ataku, będą natychmiast następne. „U nas mnogo ljudiej”, miał mawiać Stalin.
Złośliwi pisali, że u źródeł takiej taktyki tkwiło przekonanie, że w Sowietach jest więcej ludzi niż Niemcy mają amunicji. Faktem jest, że w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej Armia Czerwona straciła 11 – 12 milionów żołnierzy, a „rozbrajanie” pól minowych masami ludzkimi, nie raz pędzonymi do przodu bez broni, nie należało do wyjątków.
Przytoczona relacja oficera Wehrmachtu służyła niemieckim celom propagandowym. Jak było naprawdę?
Panikarzy i tchórzy likwidować na miejscu!
Oddziały zaporowe idące za frontem organizowano już w czasie wojny domowej po rewolucji bolszewickiej, wojny z Japonią w 1938 roku i wojny z Finlandią zimą z 1939 na 1940 rok. Już kilka dni po napaści III Rzeszy na ZRSS sięgnięto do tych doświadczeń, czemu za bardzo nie można się dziwić.