Cywilizacja

Czy można wziąć urlop od wojny? Jak żyją Ukraińcy z dala od linii frontu

Wielu Ukraińców mówi, że w tym roku ich wakacje zostały zastąpione przez krótkie, jednodniowe wypady za miasto czy na wieś. – Jeden raz pływałem w jeziorze, a był już wrzesień. Załóżmy, że to właśnie był mój urlop – żartuje poeta Ołeh Kocarow.

Wypoczynek podczas działań wojennych – te słowa brzmią jak oksymoron. Mogłoby się wydawać, że ten element normalnego życia w warunkach wojennych jest na Ukrainie niedostępny, bo przecież żaden zakątek kraju nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa przed atakami rakietowymi, nawet jeśli znajduje się bardzo daleko od frontu. Z drugiej strony, turystyka jest źródłem dochodu wielu ludzi i, co nie mniej ważne, źródłem podatków i wsparcia dla całej gospodarki państwa.

Jednocześnie w Internecie można znaleźć wiele zdjęć z ukraińskich kurortów, można więc odnieść wrażenie, że ludzie dostosowali swoje wakacyjne zwyczaje do warunków wojennych. Jednak w rzeczywistości tak nie jest, a zdjęcia w mediach społecznościowych zazwyczaj nie odzwierciedlają rzeczywistego stanu tej gałęzi gospodarki.

Turystyka na zapleczu frontu

Dyrektor Centrum Rozwoju Turystyki Wołodymyr Caruk jest zdania, że letni sezon wakacyjny na Ukrainie po prostu nie zaistniał. Problem polega na tym, że zwykle około 70 proc. Ukraińców wypoczywało nad morzem, które obecnie jest niedostępne – spory fragment południowej części Ukrainy jest okupowany przez Rosję, a na wolnych terytoriach (takich jak Odessa) plaże są zamykane z powodu zagrożenia minami, które mogą dopływać do brzegu.

Przemysł turystyczny szukał więc nowych możliwości. – Organizowano wycieczki po klasycznych trasach w pobliżu dużych miast. Wielu przewodników opracowało też nowe trasy, biorąc pod uwagę, że zwiedzanie tradycyjnych miejsc jest niebezpieczne. Wyjeżdżano więc do Kijowa, Winnicy, Lwowa, Tarnopola. Dobrze wypadł również wypoczynek dzieci: organizowano wiele obozów, które organizowano głównie na zachodzie Ukrainy – czyli na Zakarpaciu, w Bukowinie, w obwodach iwano-frankowskim i lwowskim. Co do kwestii bezpieczeństwa, w większości ośrodków turystycznych i hoteli są piwnice, które zostały przekształcone w schrony przeciwlotnicze. W Kijowie dużą popularnością cieszyły się półkolonie dla dzieci, ponieważ przedszkola zostały zamknięte – mówi Wołodymyr Caruk.

Część touroperatorów zajmujących się turystyką wyjazdową zamiast lotów czarterowych organizowała wycieczki autokarowe – głównie w Europie oraz do krajów położonych nad morzem: Bułgarii, Czarnogóry, Grecji, Chorwacji i Turcji. Jednak według Centrum Rozwoju Turystyki dochody tej branży znacząco spadły, bo aż o 85-90 proc.

Najpopularniejszym i najbezpieczniejszym celem podróży pozostaje zachodnia Ukraina. Szczególnie widoczne stało się tam zjawisko „turystyki weekendowej”. – ludzie przyjeżdżają tylko na soboty i niedziele. – Ale i w te dni hotele nie były zapełnione w nawet w dwóch trzecich – podkreśla Caruk. – Hotele wprowadzają rabaty i oferują najniższe ceny, balansując na granicy minimalnej rentowności. Ogólnie rzecz biorąc, okres letni utrzymał branżę turystyczną na powierzchni, przynajmniej na jakiś czas. Większość firm przetrwała dzięki obniżaniu cen, ale wielu pracowników zostało wysłanych na urlopy bezpłatne lub po prostu zwolnionych.

Jak mówi, segment hotelowy na Ukrainie jest w fazie przetrwalnikowej. Niektóre firmy zostały zamknięte, aby nie mnożyć strat. W okresie jesienno-zimowym sytuacja zapewne jeszcze się pogorszy, ponieważ ogrzewanie pomieszczeń przy pięćdziesięcioprocentowym niedoborze energii, jest po prostu drogie. Niektóre hotele prawdopodobnie zostaną zamknięte aż do kwietnia, by nie tracić pieniędzy na ogrzewanie i elektryczność.
W lecie Ukraińcy tradycyjnie jeździli zwiedzać Kijów, Winnicę Lwów czy Tarnopol. Na zdjęciu: 25 sierpnia 2022 przed gmachem lwowskiej Opery. Fot. Dominika Zarzycka / Zuma Press / Forum
Nieco lepiej prezentują się statystyki dotyczące podatków płaconych przez przedsiębiorstwa z branży turystycznej. Tyle że znaczna część tych pieniędzy została przekazana jako zaliczka na poczet przyszłego podatku. — Widzimy, że podatki płacone przez podmioty działalności turystycznej, czyli agencje i touroperatorów, nie zmniejszyły się tak bardzo, jak sam ruch turystyczny. Turystyka wyjazdowa spadła o 85-90 proc. Ale jeśli chodzi o podatki spadek jest mniejszy — tylko o 35-40 proc. Jest na to kilka wyjaśnień. Po pierwsze, dwa letnie miesiące były zdecydowanie aktywne i z dobrą dynamiką, a po drugie wielu touroperatorów sprzedawało wycieczki na zasadzie „first minute”, czyli z wyprzedzeniem — tłumaczy Caruk.

Jechać? Nie jechać?

— Ludzie oczywiście wyjeżdżają na wakacje także teraz, kiedy tylko mają okazję. I będą jeździć nadal, na przykład podczas ferii zimowych. Pytanie brzmi, ile takich wyjazdów odbyło się naprawdę – zastanawia się dyrektor Centrum Rozwoju Turystyki. — Do tego Ukraina nie ma obecnie szans na przyjazd cudzoziemców – poza zagranicznymi dziennikarzami i delegacjami mało kto do nas dociera. A zachód Ukrainy, zwłaszcza Lwów czy Bukowel (centrum sportów zimowych – red.), jest dość uzależniony od obcokrajowców.

Na decyzje dotyczące wyjazdu na wakacje wpływa wiele czynników, od bezpieczeństwa po sytuację finansową. Jest jednak inny aspekt, który rzadko jest brany pod uwagę w statystykach – czynnik psychologiczny. Trudno jest wziąć urlop i pozwolić sobie na wypoczynek w warunkach wojny, kiedy każdy z nas każdego dnia widzi, jak tysiące ludzi nie tylko nie mają szans na wakacje, ale i na normalne, wygodne życie.

Ale są też ludzie, którzy uważają, że dla równowagi psychicznej konieczne jest zresetowanie się, choć przez kilka dni. Nie ma więc uniwersalnego przepisu.

Poniżej zebraliśmy historie kilkorga Ukraińców, którzy opowiadają, jak minęło im lato w warunkach wojennych.

W kręgu przyjaciół

Bez ślepego podziwu. Wołodymyr Zełenski w oczach rodaków

Nieufność wobec władz jest tradycją na Ukrainie i każdy prezydent od 1991 roku się z nią borykał – pisze ukraińska dziennikarka.

zobacz więcej
Prezenterka radiowa i poetka Ołena Husejnowa tak opowiada o swojej pierwszej wyprawie zagranicznej od początku inwazji.

– Gdy jest wojna i pracuje się w radiu, które nadaje 24 godziny na dobę, jest to prawdziwe szczęście. Bo w dzisiejszych czasach szczęściem jest, jeśli robisz to, co potrafisz i czujesz się potrzebny. Oznacza to jednak, że nie mogłam zbyt daleko i na zbyt długo oddalić się od radia. Dlatego odkładałam urlop, aby móc pojechać na festiwal w Helsinkach, gdzie w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji zostałam zaproszona do czytania poezji. Gdybym jednak miała okazję wykorzystania urlopu na prawdziwe wakacje, a nie na prowadzenie działalności zawodowej, wybrałbym pobyt na Ukrainie. Droga na najbliższe lotnisko, z którego spokojnie można polecieć po wakacyjne wrażenia, jest wyczerpująca i traumatyczna. I nie chodzi nawet o to, że jazda pociągami, autobusami i prywatnymi samochodami zabiera dużo czasu, ale o to, że po 24 lutego sytuacja zmieniła się radykalnie. Najprawdopodobniej nie da się wziąć urlopu od wojny. Najbliżej stanu oznaczającego jakąś wewnętrzną odnowę byłam nie wtedy, gdy wędrowałam gdzieś po pięknym mieście, ale gdy spotykałam się z przyjaciółmi – ​​mówi Ołena.

Iryna Nikołajczuk, która pracuje jako redaktorka i nauczycielka, wyjechała na obóz projektu „Zielona Akademia”, zorganizowany przez przedstawicielstwo Fundacji Heinricha Bölla na Ukrainie. Spotkanie odbyło się w miejscowości, położonej na granicy obwodów kijowskiego i czernihowskiego. Wydarzenie to zostało zorganizowane po to, aby wesprzeć uczestników „Akademii”, zbliżyć ludzi do siebie i pomóc im przeżyć dramatyczne doświadczenie wojny.

– Dzięki temu, że przez cztery dni nie pracowałam, wyjazd naprawdę pomógł mi dojść do siebie. Rozmowa w empatycznym, wspierającym się nawzajem kręgu podobnie myślących ludzi była bardzo energetyzująca. I bardzo dobrze było być na łonie natury po prawie pół roku w Kijowie. Jestem freelancerem, a moi główni klienci – ukraińskie wydawnictwa – w ostatnich miesiącach aktywnie wracają do pracy. Moje obciążenie pracą jest teraz nawet chyba większe niż przed 24 lutego. Na koniec października i początek listopada planuję prawdziwy urlop (choć cóż to za urlop – będzie to po prostu czas bez pracy) w Karpatach lub w innym potencjalnie bezpieczniejszym niż Kijów regionie Ukrainy. Ale oczywiście będę musiała wiedzieć, co się w tym czasie dzieje w kraju – mówi Iryna.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Korespondentka wojenna Ołena Maksymenko po 24 lutego musiała radykalnie zmienić swoje plany życiowe. – Właściwie to o wojnie (w Donbasie – red.) pisałem od samego początku i jeszcze przed lutym myślałem, żeby trochę odejść od tematu, bo czułam się wypalona i wyczerpana. Planowałam zmniejszyć liczbę wyjazdów na front, kupić na kredyt dom w obwodzie kijowskim, adoptować dziecko i uzyskać stałą pracę. Miałam rozmowę w pewnym ciekawym piśmie, a na 25 lutego planowane było spotkanie ze specjalistą HR w sprawie wykonania jakichś próbnych zadań. Ale zaczęło się to, co się zaczęło, specjalista poszedł do wojsk terytorialnych, a ja zaczęłam pracować w jeszcze szybszym tempie.

W tej chwili nie pozwalam sobie na odpoczynek (przynajmniej w sensie wyjazdu w jakieś miejsce na co najmniej kilka dni), ale oczywiście robię sobie niewielkie przerwy. Bieganie, jazda na rowerze, kawa, książki, wino z przyjaciółmi bardzo pomagają. Czasami to wystarczy, aby jakoś się trzymać, a czasami jednak niewiele pomaga. Ciągle dręczy mnie uczucie, że za mało robię, że inni pracują wydajniej, ale rozumiem, że to normalne w naszych czasach – czuć się w ten właśnie sposób. Po zwycięstwie Ukrainy w tej wojnie planuję wybrać się na piesze wędrówki – uwielbiam góry i bardzo za nimi tęsknię. Od dawna marzyłam też o spędzeniu zimy w ciepłych krajach. A potem kupię mieszkanie i adoptuję dziecko… .

Kilka dni za miastem

Wielu, podobnie jak Ołena, mówi, że w tym roku ich wakacje zostały zastąpione przez krótkie, jednodniowe wypady za miasto czy na wieś.
Odeskie delfinarium, podobnie jak miasto - przed wojną znany kurort - stara się wrócić do normalności. Fot. Dominika Zarzycka / Zuma Press / Forum
– Jeden raz pływałem w jeziorze, a był już wrzesień. Załóżmy, że to właśnie były mój urlop – żartuje poeta Ołeh Kocarow.

Dziennikarka Nastia Abramec mówi, że jeździła tylko na programy dla pracowników mediów, na które została zaproszona. Gdyby nie to, najprawdopodobniej wybrałaby się w Karpaty, ale tylko na kilka dni – bardziej ze względu na dziecko niż siebie samą.

Kolejna dziennikarka, Inna Adrug, pojechała na kilka tygodni odwiedzić brata w Polsce — i opowiada, że po pierwszych miesiącach wojny, spędzonych w Czernihowie niedaleko linii frontu, bardzo jej to pomogło. Zwłaszcza, że ​​jeszcze przed rosyjską inwazją długo nigdzie nie wyjeżdżała z powodu koronawirusa.

Wielu innych rozmówców mówiło, że „lato ich ominęło”, donikąd nie pojechali, ale po zwycięstwie planują wyjazd – na terytoria uwolnione od rosyjskiej okupacji, takie jak Krym.

Ilustratorka Olia Gordijenko wyjechała do Polski. Mówi, że przed wojną była „do pewnego stopnia pracoholiczką”, a pierwsze wybuchy usłyszała rano 24 lutego, bo nie kładła się spać, tylko siedziała nad zamówionymi tekstami. Nie miała wakacji w Polsce, ale dni spędzone z matką bardzo jej pomogły.

Udało mi się namówić mamę na kilkudniowy odpoczynek i pojechać do Krakowa. Nigdy nie widziałem jej takiej: zadowolona z chwili, gotowa na wszystko. Nawet spontanicznie wybrałyśmy się na jeden dzień w góry. Zobaczyć, jak moja mama się raduje, szczerze podziwia tamtejszą atmosferę, a życie jest niezwykle uzdrawiające, choć bardzo trudno było się pożegnać – opowiada Olia.

Powędrować po Karpatach

Ukraińcy w Polsce. Kto jest kim

Niebawem poparcie mniejszości ukraińskiej będzie „warte” kilkaset tysięcy głosów.

zobacz więcej
Dziennikarka Marianna Bratuszyk-Homa na początku wojny ewakuowała się z półtoramiesięcznym synkiem ze Lwowa do Polski. Teraz wrócili do domu. Przez cały czas tylko dwa razy jej i mężowi udało się na krótko wyjechać w Karpaty. Jak mówi Marianna, na razie „wewnętrznie nie pozwala sobie na odpoczynek".

– W urodziny mojego męża wspięliśmy się na jedną z karpackich gór, to było pierwsze wejście moje i mojego siedmiomiesięcznego dziś syna. Z małym dzieckiem to trochę ryzykowne i trudne, ale to było niesamowite i potrzebne doświadczenie. Uczucie przypływu adrenaliny z czegoś niezwiązanego z wojną jest jak terapia. Funkcjonować cały dzień bez łączności i wiadomości, a potem po prostu zjeść bogracz w przydrożnym barze i iść spać zmęczonym. Taki aktywny wypoczynek i całkowite oderwanie się w jednym. Planowaliśmy odpocząć gdzie indziej, ale jeśli mamy więcej pieniędzy, to zazwyczaj oddajemy na potrzeby armii ukraińskiej. Dlatego może w przyszłym roku odpoczniemy na Krymie – marzy.

Jarosław Fiodorowski pracuje w branży IT i jako wolontariusz zbiera pieniądze na sprzęt dla wojska. Pochodzi z Mariupola, jego miasto jest teraz zniszczone i zajęte przez Rosjan. Chłopak opowiada, że pewnego dnia po prostu zdał sobie sprawę, iż jest całkowicie wypalony. Potem zachorował i leżał w łóżku przez kilka dni, a kiedy wyzdrowiał, dowiedział się o śmierci znajomego i pojchał na pogrzeb. W końcu zdał sobie sprawę, że musi zrobić sobie przerwę.

– Spełniłem swoje stare marzenie – samotnie pojechać w Karpaty. Wrzuciłem do samochodu minimalny zestaw rzeczy, o 6.00 rano wypiłem kawę na stacji benzynowej i odjechałem. W górach próbowałem raftingu, jeździłem na rowerze i konno. Jednak przez pierwsze dwa dni wciąż pracowałem zdalnie. Potem pojechałem do Iwano-Frankowska, gdzie spotkałem się z przyjaciółmi i odpoczywałem. Dwa dni później wróciłem do Kijowa „naładowany”: zebraliśmy pieniądze na samochód, a ja zająłem się termowizją. Po tej podróży zdałem sobie sprawę, że życie w stolicy jest dla mnie niezbyt komfortowe. Teraz chcę spróbować pomiszkać w różnych miastach zachodniej Ukrainy: Lwowie, Iwano-Frankowsku lub Użhorodzie – opowiada Jarosław.

Doceniać chwile

Julia Dżugarstiańska, badaczka czytelnictwa zajmująca się też informatyką, również pracowała i działała jako wolontariuszka od początku wojny, podejmowała dodatkowe prace, aby zasilać potrzeby armii, wspierała ukraińskie produkcje rzemieślnicze.
Ukraińcy, jeśli gdzieś wyjeżdżali, to raczej ze względu na dzieci. Na zdjęciu: nad jeziorem Synewyr w ukraińskich Karpatach, które w tym roku zmagało się z suszą. Fot. TARASOVUkrinform / ddp images / Forum
– Jak prawdopodobnie wszyscy z mojego środowiska, poczułam się zmęczona – mówi Julia. – Góry i morze zawsze przywracały mnie do życia. Oto moje idealne wakacje: przyjazd do hotelu lub AirBnB w górach lub nad morzem, blisko plaży, przespać się, odkryć najsmaczniejsze knajpki w odległości spaceru – i chodzić na piesze wycieczki albo jedździć na mniej turystyczne wyjazdy po okolicy, a potem położyć się z książką nad wodą lub iść do spa. Teraz wiele rzeczy jest dla mnie za drogich i trudno oprzeć się pokusie przeliczania cen kawy czy innych przyjemności na liczbę możliwych do kupienia opasek uciskowych czy bandaży…

Ale po to, żebym funkcjonowała sprawnie, potrzebny jest mi odpoczynek. Tyle że zaraz wyobrażam sobie, że przyjeżdżam do mojego ulubionego zakątka Europy, a tam ludzie dowiadują się, że jestem z Ukrainy. Albo spotykam tam rodaków uciekających przed wojną – i co dalej? A jeśli pojawi się jakiś Rosjanin? Wiem, że poradziłabym sobie w prawie każdej takiej sytuacji, ale fatalnie wpłynęłoby to na jakość moich wakacji. Wojna uświadomiła mi też moje ograniczenia i nauczyła racjonalnego korzystania z zasobów.

Odpoczynek w granicach Ukrainy, z tymi samymi potencjalnymi niebezpieczeństwami, miał jedną niezaprzeczalną zaletę: wspieram i tak już mocno osłabioną gospodarkę mojego kraju. Ale syreny wszędzie brzmią tak samo – dodaje. I mówi, że gdzieś od kwietnia, opracowała własny tryb działania: psychoterapia, joga, odnowa kolekcji storczyków zniszczonej w marcu w Kijowie, robienie „wyszywanek” i czytanie książek. – Brzmi bardzo prozaicznie, ale jest to przestrzeń, w której bezpieczeństwo sama mogę sobie zagwarantować: moje ciało, moje myśli, a dokoła przestrzeń ograniczająca się do najbliższych kilku metrów – mówi.

Latem Julia wróciła do Kijowa i zdała sobie sprawę, że czuję się tam lepiej niż gdzieś daleko, chociaż w porównaniu z Chersoniem czy Charkowem, Kijów to jednak głębokie tyły frontu. – Tu są bliscy mi ludzie, przyjaciele, którzy nie wyjechali, nowi znajomi poznani dzięki wolontariatowi, koledzy. Nadal czuję się nieswojo podczas nalotów – racjonalnie zdaję sobie sprawę z tego, że Kijów może stać się celem zmasowanego ataku rakietowego, irracjonalnie – cieszę się, że nie czuję się dokądś pędzona, mój dom jest tutaj, moje życie toczy się dalej i to już daje mi siłę. Tu pracuję, pomagam, jak mogę. Żartuję, że dowodem na moją wiarę w ukraińskie wojsko jest dokończenie remontu w mieszkaniu, który rozpoczęłam jeszcze przed wojną. W ten sposób przygotowuję się do zimy. A na wiosnę mam zamiar kontynuować swój projekt badawczy. Już sam fakt, że tej części mojego życia nie można mi odebrać, dodaje mi sił i pomaga wyzdrowieć… – dodaje.

Na razie Julia znalazła dość tani hotel i planuje spędzić tam czas z rodzicami podczas świąt Bożego Narodzenia. – Wojna nauczyła mnie, że trzeba starać się dobrze żyć choć przez krótkie chwile i to doceniać. To również okazało się bardzo ważne.

– Olga Rusina
– tłumaczył Piotr Kościński


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Autorka jest ukraińską dziennikarką i tłumaczką. Autorka książek dla dzieci i młodzieży. Pracuje jako redaktor radia Hromadske w Kijowie.
Zdjęcie główne: Synewyr, największe jezioro ukraińskich Karpat. Fot. TARASOVUkrinform / ddp images / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.