Sam zaś stres stanowi normalną reakcję organizmu na wyzwanie lub żądanie i znają go wszystkie organizmy żywe na tej planecie. Można zestresować bakterie, „pierwotniaki” (kto pamięta, jak w szkole pod mikroskopem kłuto igłą pantofelka?), rośliny, zwierzęta, a nawet grzyby, choć wydają nam się takie spokojne, wręcz zen.
Stres odczuwa także płód: istnieją dziesiątki filmów dokumentujących badania USG i pokazujących reakcję dziecka w łonie matki na igłę do pobrania płynu owodniowego. Stres jest nie do uniknięcia, a w dodatku niezbędny – bez niego nie uciekniemy od zagrożenia ani nie zmobilizujemy się do obrony. Stresem także – z przyczyn ewolucyjnych, bo ewolucja działa na populacje bardziej niż jednostki – „zarażają” pobratymców w chwili zagrożenia tak zwierzęta, jak
rośliny. Ma to znaczenie ochronne dla tych populacji, dlatego ewolucja faworyzuje podrywające się do biegu za najmniejszym szelestem antylopy czy zebry, zaalarmowane przez jedną ze stada oraz rośliny, informujące się nawzajem chemicznie i elektrycznie, że są podgryzane przez gąsienice.
Dawkowanie niepokoju
Stres krótkotrwały, podawany „w małych dawkach”, jest uznawany za zbawienny: nic dziwnego, skoro pozwala pozbyć się niebezpieczeństwa czy dotrzymać terminu. Ale stres chroniczny? Dotąd uważano, że może tylko zaszkodzić zdrowiu.
Rozróżniamy dwa podstawowe rodzaje stresu, w zależności od tego, jak długo działa bodziec stresogenny. Stres ostry (krótkotrwały) szybko mija. To reakcja na sytuację, gdy ktoś „dał po hamulcach”, na kłótnię lub ujrzenie czegoś potencjalnie niebezpiecznego w życiu, a nawet na ekranie. Pojawia się również, gdy robimy coś nowego lub ekscytującego. Dreszczyk emocji… Ba, nawet go lubimy!
Stres zaś chroniczny zwany też przewlekłym trwa tygodniami, miesiącami, czasem latami (na przykład w sytuacji wojny), bo powodujący go stresor jest długotrwały (problemy finansowe, nieszczęśliwy związek czy kłopoty w szkole czy pracy, bezrobocie…). Można się tak doń przyzwyczaić, że nie odczuwamy go tak, jak na początku. Aby w związku z chronicznym stresem nie popaść w problemy zdrowotne, trzeba się nauczyć sobie z nim radzić.
Można w tym celu rozważać zdania, pozostawione nam przez duchowych mistrzów, jak ten fragment z Listu do Filipian: „O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem!” (Flp 4,6-7). Można uprawiać techniki relaksacyjne, można a nawet trzeba, dbać o zdrowy tryb życia i godziwy wypoczynek.
Kieliszeczek na zdrowy sen
Można też stres „zajadać”, ale to często prowadzi do otyłości i cukrzycy. Można i „zapijać” lub „przepalać”– to już ma skutki zupełnie opłakane. Niewykluczone – twierdzą tak np. specjaliści z legendarnej Mayo Clinic - że związek między stresem a chorobami układu krążenia to w istocie korelacja między takimi schorzeniami jak nadciśnienie tętnicze, a naszymi próbami radzenia sobie ze stresem za pomocą papierosów, alkoholu i słodyczy.