Cywilizacja

Absurdy fair play

Co to za wielki wyczyn mówić prawdę? Czy ktoś komuś robi łaskę zachowując się uczciwie? Czy za uczciwość należy specjalnie nagradzać?

„Niebywały gest piłkarzy Jagiellonii”. Takim tytułem opatrzono tekst na jednym z portali internetowych. Rzeczy niebywałe zdarzają się rzadko. Tak rzadko, że prawie graniczą z cudem. Czy w tym przypadku chodzi o cud na trawie? I tak, i nie.

Chodzi o mecz ligi futbolu (ekstraklasy) między Jagiellonią Białystok (gospodarze) a Koroną Kielce (goście). Konkretnie o fragment meczu, o ciąg akcji i reakcji. Po części przypadkowych, częściowo świadomych. A działo się to w pierwszej połowie spotkania.

Po starciu z rywalem zawodnik Jagiellonii, Marc Gual upadł na murawę. Piłkarze Korony elegancko wybili piłkę na aut licząc na to, że – jak to jest w niepisanym futbolowym zwyczaju – gdy napastnik przeciwników wstanie, otrzymają ją z powrotem. Gual jednak o tym, co się dzieje na boisku, nie wiedział, bo tego nie widział. Wyrzut z autu został wykonany przez zawodników Jagiellonii, gdy jeszcze leżał. Piłka trafiła w jego okolicę. Gual natychmiast wstał i ruszył na bramkę rywali. Kiwnął dwóch, a następnie wystawił piłkę koledze. Ten oddał strzał na bramkę, który bramkarz Korony obronił. Ale dobitka innego piłkarza Jagiellonii okazała się już skuteczna.
ODWIEDŹ I POLUB NAS Gracze Korony poczuli zapewne, że zostali wystawieni do wiatru. Bo podeszli do sytuacji z kulturą, a w odpowiedzi – jak mogło im się wydawać – zderzyli się z chamstwem. Na boisku zrobiło się zamieszanie, były przepychanki i żółte kartki. Kapitan gospodarzy skonsultował się z trenerem. Zapadła decyzja – bramki być nie powinno, więc trzeba ją „oddać”!

Mecz został wznowiony od środka pola. Piłkę dostał Jakub Łukowski z Kielc, który nie atakowany przez gospodarzy przebiegł pół boiska i zdobył wyrównującego gola dla gości. Gdyby tak to się skończyło, rację mieliby ci, którzy twierdzą, że każdy dobry uczynek… musi być ukarany. Ale tak się nie skończyło.

W drugiej połowie Korona nie miała już takiego impetu jak w pierwszej. Gospodarze zwyciężyli 4:1 i wtedy się zaczęło. W środowisku zarówno piłkarskim, jak i medialnym. Postawa Jagiellonii, która nie chciała bramki za darmo, wywołała rodzaj szoku.
Strata bramki może skutkować przegranym meczem, a porażka może doprowadzić do tragedii – jak ostatnio w Indonezji, gdzie zginęło 125 osób.1 października 2022 w Malang po meczu Arema FC – Persebaya Surabaya (przegranym przez gospodarzy 2:3) doszło do zamieszek kibiców obu drużyn. Interweniowała policja. Na zdjęciu: 2 października w Malang kibice Arema FC zapalają świece w trakcie modlitwy za ofiary tragicznych wydarzeń. Fot. Ulet Ifansasti/Getty Images
Wyszło na to, że w Białymstoku rzeczywiście dokonał się cud. Odruch zwykłej przyzwoitości urósł do rangi przyzwoitości niezwykłej. Niebywałego gestu fair play, którego najwyraźniej nikt się nie spodziewał. Jakby wszyscy zapomnieli, że sport i fair play to jedno.

Ktoś kręci karuzelą i korzysta

Oszołomienie osób związanych z piłką nożną można usprawiedliwić pewnym rozkojarzeniem wynikającym z klimatu futbolu. Każda bramka, jaką zdobywają nasi, jest bezcenna. Ona się kibicom po prostu należy. Zdobyty gol staje się poniekąd ich własnością.

Strata bramki może skutkować przegranym meczem, a porażka może doprowadzić do tragedii – jak ostatnio w Indonezji, gdzie zginęło 125 osób, albo kiedyś w Peru, gdzie śmierć poniosło 328 ludzi.

Chojny prezent pod postacią „oddania” obcym naszego gola wiąże się z ryzykiem. Może nie być uznany za gest dobrej woli, lecz jako zdrada. W takich okolicznościach podkręcenie reguły fair play może zaognić sytuację. To się nie mieści w rutynie futbolu. I nie bez powodu.

Piłka nożna ma miliardy fanów, którzy nałogowo oglądają mecze. Słyszą w komentarzach o „faulach taktycznych”, stanowiących uprawniony element tej gry. Nie słyszą, że takie wybiegi to zaprzeczenie fair play. Przeciwnie, piłkarze są za nie chwaleni.

Nic dziwnego, że kibice, zawodnicy czy dziennikarze od piłki bywają skołowani. Że reagują nadpobudliwie na zachowania, które powinny być normą i w życiu codziennym, i w sporcie. Jeżeli coś, co wydaje się być normalne, budzi aż takie zachwyty, to mamy poważny problem.

Ten problem nie dotyczy wyłącznie piłki nożnej, nie sprowadza się do jednego meczu między Jagiellonią a Koroną. Dotyczy wartości zasadniczych. Dotyczy rozróżnienia między tym, co dobre, a tym, co złe – wyraźnych granic między jednym a drugim.

Zacieranie tych granic, rozmywanie zasad i wartości zajęło trochę czasu, ale w końcu się udało. Oglądając telewizję, wchodząc na Twittera czy Facebooka pierwsze, co przychodzi nam do głowy jest to, że świat zwariował.

Kłopot w tym, że my jesteśmy częścią tego świata. Przyjmujemy różne bujdy jako prawdę objawioną, nie zaprzątając sobie głowy rozróżnianiem, co jest faktem, a co fałszem. W każdym razie niespecjalnie się staramy. A ktoś kręci karuzelą i korzysta.

To nie ideologia

Fair play to jedna z reguł o rozmytych konturach. Teoretycznie jest prosta i oczywista. Sprowadza się do czystej, czyli uczciwej gry w każdym obszarze działania. Innymi słowy akcentuje wartość fundamentalną, jaką stanowi uczciwość. Jej przeciwieństwem jest oszustwo.

W sporcie fair play ma charakter bardzo konkretny, jest opisana w szczegółowych zaleceniach. Jak choćby równość szans na starcie. Zakaz stosowania dopingu w każdej formie, zarówno farmakologicznej, jak i technologicznej. Ale jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach.

Panie walczyły na pięści już w XVIII wieku. Sport i prawa kobiet

Dostęp obu płci do sportu został prawie zrównoważony. Prawie, bo faceci nie uprawiają pływania synchronicznego.

zobacz więcej
Równość szans to pobożne życzenie, bo nie ma ludzi równych talentem. Nawet przy zbliżonych uzdolnieniach zawsze są jakieś różnice. Chociażby finansowe, co ma swoje skutki. Kto ma więcej pieniędzy, ten ma większe szanse, bo ma lepsze możliwości przygotowań.

Zatem gdy dwóch zdolnych staje na starcie, jeden ma przewagę nad drugim dzięki warunkom w jakich trenował. Niekoniecznie musi zwyciężyć. Jednak potencjał startowy obu zawodników jest nierówny. Reguła równych szans nie jest spełniona.

W przypadku dopingu jest tak samo – tyle, że mniej finezyjnie. Doping to łom na równość szans. Chyba, że rację mają ci, co twierdzą, że biorą wszyscy, a łapią nielicznych. Wtedy byłby to rodzaj równości inaczej, w ramach brudnej, a nie czystej gry.

Podobnie sprawy mają się z hiperandrogenizmem sportsmenek, błędnie kojarzonym z ideologią, przejawami ostracyzmu i wykluczenia. Dopuszczalne normy testosteronu u sportowców i sportsmenek są ustalone. A każde przekroczenie to naruszenie fai play i kropka.

Kłopot w tym, że szczegółowe warunki fair play, które znają wszyscy zawodnicy, dobrze funkcjonują tylko w formie deklaratywnej, lecz nie rzeczywistej. Istnieją w Karcie Olimpijskiej, w przemówieniach oficjeli, ale rozmijają się z rzeczywistością.

Propagowanie fair play na salonach jest łatwe, gdyż sprowadza się do słów. Wdrażanie fair play na boiskach jest trudne, bo wymaga czynów. W dzisiejszym sporcie teoria to jedno, a praktyka to drugie. Teoria mówi jak ma być, a praktyka – jak jest w realu i że nie jest tak, jak miało być.

W efekcie tych rozbieżności działacze sportu wszystkich szczebli uprawiają propagandę zamiast skutecznych działań. Sprzedają słowa zamiast czynów. A propaganda fair play to za mało, żeby słowo stało się ciałem, chociaż w pewnym zakresie jest użyteczna.

Wystarcza ona na to, żeby utrwalać złudzenia, jak zresztą każda propaganda. Publiczne powtarzanie jakiejś narracji przez długie dekady niekoniecznie sprawia, że zaczynamy w nią wierzyć, lecz na pewno się z nią oswajamy, co znaczy, że reagujemy słabiej albo wcale.

Nie wszystkim chce się drążyć, jak to jest z tym świętym Graalem sportu. Jak jest naprawdę z całą resztą ideałów olimpijskich. Karuzelą kręci MKOl a prawda i fałsz wirują tak szybko, że trudno się zorientować, co jest czym.

I coraz trudniej zrozumieć, o co w tym chodzi. Czy o to, żeby głosić wiarę i potrzebę fair play? Czy o to, żeby czysto grać, stawiając uczciwość ponad własny komfort i egoizm? Bo między „promowaniem fair play” a „zachwianiem fair play” różnica jest kolosalna.

Globalny kryzys wartości

Widać to wyraźnie w okolicznościach ceremonialnych, jak przyznawanie sportowcom nagród fair play. Konsekwentnie robi to PKOl podczas specjalnej gali z udziałem różnej rangi VIP-ów.
Mecz eliminacji piłkarskich mistrzostw świata Polska – Dania 4:1 w Chorzowie, 21 września 1977. Na zdjęciu: Włodzimierz Lubański przeskakuje nad duńskim bramkarzem Perem Poulsenem. Za to zachowanie polski napastnik otrzymał w 1978 nagrodę Fair Play UNESCO. Fot. PAP / CAF
Nagrody rozdawane są w kilku kategoriach. Z tym, że tylko jedna dotyczy konkretnych zachowań fair play w sytuacjach sportowych. A stosując właściwą nomenklaturę – „Czynu czystej gry”.

W pozostałych kategoriach wyróżniane są osoby wybitnie zasłużone dla ruchu olimpijskiego, wyróżnione za karierę sportową i godne życie po jej zakończeniu oraz promujące zasady fair play.

Gdy młodziutka żeglarka (12 lat) ratuje z wody koleżankę, której łódka się przewróciła, to sytuacja jest klarowna, nagroda edukacyjnie wartościowa, bo obie nastolatki zapamiętają ten moment na przyszłość jako ważne i pouczające doświadczenie.

Ale nagrody i wyróżnienia za długoletnią pracę w PKOl, Domowe Muzeum Olimpijskie, musical „Fair Play”, zakładanie fundacji własnego imienia, za stanowisko wiceprezesa związku sportowego czy pisanie tekstów o sporcie, raczej rozmazują obraz tej nagrody.

Z czynami czystej gry też bywa rozmaicie. Lata temu Włodzimierz Lubański dostał nagrodę Fair Play UNESCO za to, że przeskoczył nad bramkarzem reprezentacji Danii, który leżał na boisku. A co niby miał zrobić? Miał go kopnąć czy rozdeptać?

Wszystko to razem potwierdza, że niełatwo jest dziś wskazać realne czyny fair play na sportowych arenach. Dużo łatwiej jest to zagadać, propagując dobre intencje na wiarę, że spełniają się w rzeczywistości. Jednak rzadko i nielicznie się spełniają.

Zamydlanie granic między dobrym czynem a dobrą intencją nie jest tylko problemem sportu. To grubsza sprawa, dotycząca globalnego kryzysu wartości. Stan rzeczy ilustrują między innymi nagrody fair play czy zachwyty nad tymi gestami, lecz i tak zwane „normalne” życie.

Bo co to za wielki wyczyn mówić prawdę? Czy ktoś komuś robi łaskę zachowując się uczciwie? Czy za mówienie prawdy i uczciwość należy specjalnie nagradzać? Czy człowiekowi należy się nagroda tylko za to, że zachował się jak człowiek?

Gdyby tak było, to jesteśmy w czarnej dziurze. A tam znika wszystko, nawet światło. Zatem nie ma światełka w tunelu. Za horyzontem zdarzeń jest tylko mrok. Warto wyhamować, by ogarnąć parę tematów. Na pozór banalnych, lecz pozory mylą, więc nie dajmy się zmylić.

Drużyna Jagiellonii zareagowała się jak trzeba. Według obecnych norm chyba zasłużyła na nagrodę fair play. Tylko czy obecna norma to jeszcze norma, czy już wyjątek, w dodatku niezwykły i niespotykany? Kto zna odpowiedź na to pytanie, ten dużo wie, także o sobie.

– Marek Jóźwik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Mecz ekstraklasy Jagiellonia Białystok – Korona Kielce 4:1, 2 października 2022. Na zdjęciu: drugi od prawej – Marc Gual. Fot. PAP / Artur Reszko
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.