Cywilizacja

Ksiądz nie wytrzymał i wyjechał. Siostry zostały

Wojna zastała ją w Polsce. I kiedy z Ukrainy wyjeżdżały tłumy matek i dzieci, ona szukała możliwości, aby tam wrócić. Nikt nie chciał z nią jechać, więc pojechała sama.

Teraz siostra Jonasza Bukowska wciąż jeździ spod Odessy do Polski – i z powrotem. Wozi ludzi, żywność, lekarstwa, środki czystości, pampersy. Po drodze, wszak to tysiąc kilometrów w jedną stronę, zatrzymuje się u nieznanej wcześniej rodziny dziadka. Bo jej rodzony dziadek był jedynym z rodzeństwa, który w 1945 roku zdecydował się jechać „na Zachód”. Teraz siostra Jonasza zatrzymuje się w Gródku Podolskim, w połowie drogi, odpoczywa otoczona serdecznością i szuka miejsca w wyładowanym po brzegi samochodzie, bo rodzina koniecznie chce ją wyposażyć, choćby woreczek kartofli gdzieś upchnąć, choćby trochę kaszy.

A wszystko się tam u niej w domu przydaje, bo chociaż są we dwie – w zakonnej wspólnocie – to gotują codziennie gęstą zupę dla czterdziestu osób. A skąd wzięły tak wielki garnek? – Kilka miesięcy przed wojną postanowiłyśmy zrobić niespodziankę na odpust parafialny i ugotować coś dobrego – śmieje się zakonnica. – I zainwestowałyśmy w ten garnek. A teraz jak znalazł! I codziennie doświadczamy cudu rozmnożenia zupy, bo i dla pięćdziesięciu wystarczy!

Siostra Jonasza na konferencji prasowej wzruszyła nawet największych twardzieli, a przecież dziennikarz szybko emocji nie uruchamia, cóż dopiero łzy. Pod koniec stycznia 2022 była akurat w Polsce, żeby odwiedzić swego tatę po operacji i skorzystać z rekolekcji. Oddała telefon do depozytu i w żartach powiedziała, żeby jej nie niepokoić i włączyć telefon tylko wtedy, gdyby wojna wybuchła. 24 lutego wywołali ją z kaplicy, bo wojna i Odessa ostrzelana.

Dzień później była w ukraińskim konsulacie, gdzie urzędniczka nie chciała wierzyć, że zakonnica jest Polką i chce jechać na Ukrainę, w przeciwnym niż wszyscy kierunku. Wyjechała 4 marca.

Tam jestem na swoim miejscu – mówi. – Tam jest przecież mój dom. Ludzie przychodzą do nas z tyloma sprawami, że nawet bym sobie kiedyś nie umiała wyobrazić: wiedzą, że u nas dostaną pomoc. I naprawdę najbardziej dziękuję Panu Bogu nie za to, że zawsze się znajdzie coś do jedzenia, ale za to, że przestałam się bać.

Na rosyjskie kłamstwa nie można się zgadzać. Nie wolno milczeć

Czym zbrodnie Sowietów sprzed lat różnią się od rosyjskich zbrodni popełnianych na Ukrainie w 2022 roku?

zobacz więcej
Siostra Jonasza Bukowska jest elżbietanką, a to jest zgromadzenie, które w czasie II wojny światowej przeszło potwornie ciężkie koleje losu: niedawno, w czerwcu, odbyła się beatyfikacja dziesięciu elżbietanek ze śląskich klasztorów zamęczonych i zamordowanych przez sowieckich żołnierzy w 1945 roku. – Kiedy przeżywałam tę beatyfikację, zobaczyłam, że także my w naszym ukraińskim domu, stajemy przez takim wyzwaniem: jak się nie bać i służyć dalej ludziom, do czego nas wzywa nasze powołanie. Jestem pewna, ze czuwają nad nami z nieba – mówi s. Jonasza.

Wojna to wojna, zmienia wszystko. Wojna sprawia, że człowiek szuka Pana Boga i kontaktu z Nim. Nikt się nie zastanawia, czy kobieta – zakonnica może udzielać Komunii Świętej, czyli być nadzwyczajną szafarką – chociaż może, przepisy kanoniczne nie zabraniają, nawet w Polsce.

Nie jest podobno tajemnicą, choć nikt tego specjalnie nie nagłaśnia, że zdarzyli się księża, którzy zabezpieczyli Najświętszy Sakrament, ukryli dokumenty, zamknęli dom parafialny, i wyjechali. W Czarnomorsku też się ludziom przytrafiła taka historia, że ich ksiądz nie wytrzymał. No to przyszli do malutkiego domu sióstr elżbietanek, żeby się wspólnie modlić i korzystać z ich duchowej pociechy, z ich wiary i nadziei. Biskup pozwolił, aby siostry mogły udzielać Komunii Świętej, miały w kaplicy konsekrowane hostie, jakoś przetrwali.

W historiach, które opowiada siostra Jonasza Bukowska, nie ma nic nieprawdziwego. Same fakty i relacje – ponad dwieście dni wojny, która weszła już w dziewiąty miesiąc. – spisała je, te historie sióstr z 22 zgromadzeń zakonnych, które pracują na Ukrainie, znana reporterka Agata Puścikowska w książce „Siostry nadziei. Nieznane historie bohaterskich kobiet walczących na Ukrainie”. Puścikowska jest autorką znakomitych książek o polskich dzielnych zakonnicach („Wojenne siostry”, „Siostry z powstania” i „Waleczne z gór”) i mamą pięciorga dzieci, więc tym bardziej jest wrażliwa na los rodzin i dzieci.
Książka ukazała się nakładem  Społecznego Instytutu Wydawniczego ZNAK.
– Ja tej książki nie planowałam, nawet bym wolała, żeby jej nie było, ale musiałam ją napisać – mówi Agata i podkreśla, że wszystko w jej książce dzieje się naprawdę. – Nawet ta zakonnica na okładce to nie jest jakaś anonimowa postać z internetu, tylko siostra Małgorzata Stankiewicz, kapucynka z Krasiłowa, wiolonczelistka i logopedka.

Trzy kapucynki z Krasiłowa, od razu po wybuchu wojny, niezależnie od siebie powiedziały „zostajemy”. Wyszukują uciekinierów ze wschodu, opiekują się dziećmi przesiedleńców, gotują i rozdzielają prowiant i ubrania, szukają lekarzy, prowadzą modlitwy i spotkania biblijne. – A siostra Małgosia zagrała z nauczycielami ze szkoły muzycznej, którzy dali koncert patriotycznej muzyki ludowej i brakowało właśnie wiolonczelistki – opowiada autorka. Siostra wiolonczelistka nie dojechała na konferencje prasową, ale można ją spotkać na blogu.

Pojawiła się za to siostra Teresa Matyja z salezjańskiego zgromadzenia, dla której to już druga wojna, jakiej doświadcza, pracując na wschodzie. Pierwsza była w Gruzji, gdzie siostra Teresa trafiła w lipcu 2008 roku, po latach pracy w Odessie i studiach w Rzymie. Pamięta lęk – swój i ludzi wokół, niepewność, trudności ze zdobyciem pożywienia. I rozpaczliwą sytuacje bezbronnych dzieci, którym trzeba było „zasłonić” wojnę , odwrócić uwagę. Wszystko się teraz przydaje na Ukrainie.

Także cztery lata doświadczenia z Moskwy, gdzie zakon skierował siostrę w 2014 roku. Prowadziła zakrystię w moskiewskiej katedrze, przygotowywała dorosłych do chrztu i innych sakramentów, także prawosławnych chcących zostać katolikami. – Teraz tamto doświadczenie odczytuję jako błogosławieństwo – mówi siostra Teresa. – Ich listy chronią mnie teraz przez niefrasobliwą oceną całego narodu, przed nienawiścią. Nie wszyscy popierają wojnę, chociaż terror, jaki tam panuje, uniemożliwia im opór i otwarty protest.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Do Odessy siostra Teresa wróciła w 2018 roku. Trzy siostry salezjanki, dwie Polski i Słowaczka, prowadziły bursę dla studentek. Ich kontakty teraz bardzo procentują: wśród absolwentek są na przykład lekarki zawsze gotowe do pomocy. Kiedy wybuchła wojna, pracy zrobiło się bardzo dużo: gotowanie do coraz większej liczny potrzebujących, codzienna praca w punkcie Caritas, praca z przesiedleńcami, rozdzielanie napływającej pomocy z zagranicy, prace domowe, tłumaczenia. Codzienna modlitwa i adoracja Najświętszego Sakramentu. A sen nie zawsze jest możliwy, bo alarmów nie brakuje. – Nie wolno poddać się lękowi, beznadziei, zniechęceniu i zmęczeniu. Nie wolno siedzieć i czekać wróci pokój – mówią siostry.

– Odessa to było miejsce, które wszystkich przygarnia, kocha, przyjmuje – mówi siostra Teresa. – Miasto wielonarodowe i międzynarodowe, daj Boże aby po wojnie takie zostało, ale po 24 lutego pojawił się strach, nieufność, dystans. Nie wiesz, kto popiera Rosjan. Ale trzeba trwać z ludźmi i im pomagać, nie wchodzić w jałowe spory.

Na konferencji siostry Teresa i Jonasza przypominają, żeby nie zapomnieć o pomocy dla ukraińskich rodzin, dzieci i starców, bo zbliża się zima, a magazyny pustoszeją. – Nie piszcie o nas – apelują do obecnych na konferencji dziennikarzy. – Piszcie o naszych ukraińskich przyjaciołach i podopiecznych.

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Elżbietanka s. Alicja Jonasza Bukowska i salezjanka s. Teresa Matyja podczas spotkania z zakonnicami pracującymi na Ukrainie towarzyszącego promocji książki „Siostry nadziei”. Fot. Barbara Sułek-Kowalska
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.