Kompletną aberracją był werdykt dziennikarzy i publicystów „Phildelphia Inquirer”, największej gazety stanu Pensylwania, którzy orzekli, że debatę kandydatów do Senatu wygrał Demokrata John Fetterman (chyba najbardziej lewicowo-radykalny ze wszystkich senackich kandydatów), choć widzowie widzieli na własne oczy, że ten polityk – który w maju przeszedł udar, ale nie wycofał się z wyścigu – nie jest stanie mówić z sensem dłużej niż minutę.
Czerwona fala wzbiera
Dla wyniku wyborów wciąż kluczowa wydaje się walka o te 10, maksymalnie 15 proc., które – pomimo politycznej polaryzacji – wciąż stara się nie wpisywać w logikę podziału „Ameryka 45/45” i nie głosować tylko „na swoich”, czy to Czerwonych, czy Niebieskich. To grupa, która jest otwarta na tzw. split-voting to jest na głosowanie do Kongresu i na stanowe urzędy nie tylko ze względu na przynależność partyjną, ale na raczej na osobistą jakość kandydatów.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W tym roku wydaje się, że tzw. niezależni wyborcy zdecydowanie opowiedzą się po stronie Republikanów. Zgodnie z tradycją, wyraźny trend głosowania wyborczego centrum zaczął zaznaczać się w połowie października. Utrzymująca się wysoka inflacja, pogarszający się stan gospodarki przy nieznośnej propagandzie rządowej, starającej się podkreślać własne sukcesy, a winą za wzrost cen obarczać Putina i „chciwe” koncerny paliwowe, skłania wyborców niezależnych do głosowania na kandydatów Partii Republikańskiej.
Jak wielka może być „czerwona fala”? Przejęcie kontroli nad obiema izbami Kongresu właściwie wydaje się być przesądzone, chodzi o rozmiar zwycięstwa. Najlepiej widać to w bastionach Partii Demokratycznej. Sondaże wskazują, że lewicujący Oregon może wybrać pierwszego republikańskiego gubernatora od czasów… prezydentury Ronalda Reagana (1982), a republikanin Lee Zeldin ma poważną szansę na gubernatorski stołek w stanie Nowy Jork (ostatnio republikanin rządził stanem w 2006 r.). Badania pokazują, że poparcie dla Demokratów sypie się w najważniejszych dla nich segmentach wyborców jak czarnoskórzy czy Latynosi.
Druzgocąca może się okazać zmiana przekonań grupy, która pozwoliła odsunąć od władzy Donalda Trumpa w 2020 r. – białych kobiet zamieszkujących przedmieścia. Grupa ta, licząca prawie 20 proc. elektoratu, jeszcze w sierpniu popierała kandydatów Partii Demokratycznej z 11 proc. przewagą. Teraz woli Republikanów większością 15 proc. Zmiana 26 proc. w ciągu zaledwie kilku miesięcy.
„Staraliśmy się ich ostrzec, że nastąpi reakcja na zamykanie szkół i przesadne decyzje w czasie pandemii, na seksualizację naszych dzieci, krytyczną teorię rasy i radykalną ideologię transpłciowości w szkołach. Nie słuchali. Teraz usłyszą wyraźnie głos tych kobiet przy wyborczej urnie” – napisała w komentarzu do tych danych Megyn Kelly, niegdysiejsza gwiazda Fox News, obecnie dziennikarka niezależna.
Jeśli te badania znajdą we wtorek potwierdzenie przy wyborczych urnach, zapowiada się prawdziwe polityczne trzęsienie ziemi. A polityczne wahadło znów, jak w latach 1994 i 2010, wyraźnie przechyli się na prawą stronę.
– Paweł Burdzy z Nowego Jorku
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy