Cywilizacja

Urzeczone fińskim krajobrazem. Katolickie zakonnice w luterańskim kraju

Przed kościołem czekał na dwie urszulanki i ich przełożoną tłumek uśmiechniętych ludzi z pięknym transparentem „Witamy Pana”. – I nie chodziło o Pana Boga, tylko o nas, trzy panie – wspomina z uśmiechem siostra Urszula Kozłowska. – Ludzie ściskali nam ręce i mówili „witam pana”.

Na stole rozkładamy wielką mapę Finlandii, żebym widziała, o czym rozmawiamy: Helsinki, Lahti, Jyväskylä, Oulu i niekończące się jeziora. I Vyborg, który został za granicą. – Tam niebo płynnie przechodzi w wodę i na odwrót, Pan Bóg zapomniał je rozdzielić – mówi zauroczona krajem i jego mieszkańcami siostra Urszula Kozłowska, urszulanka szara. Spędziła tam kilkanaście lat swojego zakonnego życia, mówi i czyta po fińsku, do dziś ma tam przyjaciół, z którymi wymienia opinie i którzy przysyłają jej fińskie książki i gazety.

– Teraz, kiedy Finlandia otwarcie wyraziła wolę przynależności do NATO – mówi s. Urszula – rozmawiają ze mną trochę inaczej, nazywają rzeczy po imieniu, choć i wcześniej, w latach 80., deklarowali podziw dla Polski i wolę większej niezależności od Rosji, ale tylko w głębokim zaciszu rodzinnego domu i tylko w najbardziej intymnej rozmowie. Ale teraz, od 24 lutego, prowadzą zupełnie inne rozmowy, wprost mówią o napadzie i okupacji, także w swojej historii.

Witam pana

– Niektóre moje przyjaźnie – zaznacza s. Urszula – liczą ponad czterdzieści lat, ale tam ludzie nie rzucają słów na wiatr i stale telefonują, żeby porozmawiać, choćby po to, „żebyś tylko nie zapomniała fińskiego”. I doprawdy nie chodzi o katolików, skoro ja jestem katolicką zakonnicą, bo przez „moje” lata nie było w naszym przedszkolu w Jyväskylä ani jednego katolickiego dziecka, ale rodzice mieli zaufanie do naszego wychowania w jasnym, i dla nich, systemie wartości.

Fundację Przedszkole prowadził luteranin, ojciec dwojga dzieci, i siostra wciąż ma kontakt z tą rodziną.

Finlandia jest krajem w zdecydowanej większości protestanckim. Katolików jest tu mniej niż muzułmanów; jedni i drudzy w statystykach mieszczą się w rubryce: inne wyznania, do których przyznaje się 1,7 proc. społeczeństwa. Ponad 60 proc. mieszkańców należy do Fińskiego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego, który razem Fińskim Kościołem Prawosławnym (1, 1 proc.) mają status Kościołów narodowych. Odsetek osób wierzących w Boga i uznających podstawowe prawdy religii chrześcijańskiej jest tu jednak wyższy niż w innych państwach nordyckich; częstsze są też prywatne praktyki religijne.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     S. Urszula Kozłowska dobrze pamięta swój przyjazd w 1976 roku, nie tylko dlatego, że było to w ogóle duże przeżycie po kilkunastu latach spędzonych w ciepłym Rzymie (zakończonych podwójnym dyplomem, bo z pedagogiki i z teologii). Ale tam, w Środkowej Finlandii, przed kościołem, czekał na dwie urszulanki (i ich przełożoną, s. Andrzeję Górską, która sama odwiozła je na ten północny koniec świata) tłumek uśmiechniętych ludzi z pięknym transparentem „Witamy Pana”.

– I nie chodziło o Pana Boga, tylko o nas, trzy panie – wspomina siostra z uśmiechem, który dziś jest swobodny, choć wtedy robiła wszystko, żeby naprawdę nie śmiać się do rozpuku z tego uroczego błędu. – Ludzie ściskali nam ręce i mówili „witam pana”.

Nadal jest pod wielkim wrażeniem zaangażowania świeckich, ich solidności, rzetelności i skromności. Bo to świeccy właśnie doprowadzili do budowy kościołów katolickich w Finlandii, zaczynając od katedry św. Henryka w Helsinkach.

– To też niezwykły przykład skomplikowanej historii z Polską w tle: rok 1863, czas cara Aleksandra II, w Warszawie powstanie krwawo stłumione, a w Helsinkach rodziny Polaków, wojskowych i inżynierów czy lekarzy pozostających w carskiej służbie proszą tego samego cara o zgodę na kościół i… ją dostają! – mówi siostra.
Kościół katolicki w Helsinkach na XIX wiecznym obrazku. Fot. A. Dagli Orti / De Agostini / Forum
Drugim przykładem jest kościół św. Olafa w Jyväskylä, o który w 1962 roku prosili katolicy z uciekinierami z Karelii na czele, a wśród nich rodzina pana Leopolda Starczewskiego – miejscowy biskup powiedział, że jak znajdą dziesięciu, to będzie zgoda na budowę. I kościół stoi, a z nim plebania, bursa i przedszkole.

I jeszcze przykład najnowszy, czyli kościół św. Urszuli Ledóchowskiej w Kouvola. Tu z kolei przyjechała na misje włoska rodzina z dziesiątką dzieci, aby zwyczajnym życiem pokazywać, na czym polega wiara katolicka – syn został księdzem, jego katolickie święcenia kapłańskie odbyły się w luterańskim kościele, katolików w mieście przybyło, w Rzymie papież beatyfikował Urszulę Ledóchówską, więc ludzie uznali, że wybudują kościół i ona będzie patronką. A że potem została jeszcze świętą, to jest kościół pod wezwaniem świętej Urszuli Ledóchowskiej.

Merentähti znaczy gwiazda morza

Byłą pierwszą urszulanką, która w kraju tysiąca – choć faktycznie znacznie więcej niż tysiąca – jezior mówiła po polsku. Urszula Ledóchowska, niezwykła osoba z niezwykłego rodu, założycielka szarych urszulanek pracujących dziś w wielu krajach świata, w 1907 roku, po 21 latach życia zakonnego w Krakowie, wyjeżdża do Petersburga, by tam – oficjalnie jako świecka osoba, zresztą obywatelka austriacka – poprowadzić internat dla polskich dziewcząt, uczennic pensji przy katolickiej parafii św. Katarzyny w Petersburgu. Po cichu będzie nie tylko prowadziła życie zakonne, ale założy nowy klasztor i będzie przyjmowała nowe kandydatki do zakonu.

W 1908 roku Ledóchowska wywozi dziewczęta na doroczne wakacje nad Zatoką Fińską i „ulega całkowicie urokowi krajobrazu”. Szybko podejmuje decyzje, aby kupić tam kawałek ziemi i wybudować dom. Wspiera ją finansowo rodzona siostra, też zakonnica, dziś też już święta, oddana z kolei misjom. W działalności Urszuli także widzi misję.

Na odsiecz Finom! Wojna zimowa a sprawa polska

Gdyby Helsinki czekały na pomoc aliantów, zostałyby na lodzie.

zobacz więcej
Po latach biografka Urszuli pisze „Nie zrażało jej to, że do najbliższej stacji kolejowej było 35 wiorst, że pierwsza siedziba ludzka fińskiej osady rybackiej Sortavala znajdowała się w odległości jednej wiorsty, że praktycznie jest się tu odciętym od świata, zwłaszcza podczas długotrwałego okresu zimy.

– Tu przestrzeń, morze, światło i spokój – powiedziała i nie cofnęła swej decyzji, będąc przekonaną o trafności tego wyboru.

Miejscowości dotąd bezimiennej nadała matka Urszula piękną nazwę Merentähti, co w języku fińskim znaczy: gwiazda morza.”

Powstaje piękna rozległa willa, drewniana, na fundamencie z fińskiego marmuru – z kaplicą, do której przychodzą także okoliczni mieszkańcy, nie tylko letnicy katolicy. W wakacje 1910 roku nad samym brzegiem morza staje figura Matki Bożej. Urszula Ledóchowska zakłada gimnazjum dla polskich dziewcząt i chętnych nie brakuje, choć nie brakuje też zdumienia, że po co na takim odludziu, gdzie przez pół roku panuje zima. Ale matka Urszula wiedziała, co robi.

W 1911 w Petersburgu zaostrza się postawa władz carskich wobec wszelkich przejawów katolicyzmu i Urszula Ledóchowska wraz z resztą sióstr przenoszą się do Merentähti. Bo choć to też Imperium Rosyjskie, to jednak Karelia. Finlandia . Inni ludzie, inne spojrzenie, inne możliwości.

„Lud fiński, przyciągnięty tym, że się uczę po fińsku i w kaplicy fiński śpiew zaprowadziłam, gromadnie uczęszcza co niedziela na nabożeństwa, rano i po południu. Śpiewają z zapałem pieśni do Matki Boskiej, suplikacje, i zachwyceni są naszymi nabożeństwami” – notuje w dzienniku świadoma, że nie są to często ani katolicy, ani luteranie, tylko ludzie miejscowi przywiązani jeszcze do swych dawnych wierzeń. Z zapałem więc podejmuje się pracy edukacyjnej – tłumaczy na język fiński katechizm, drukuje go w w Rzymie i rozdaje.
W 1911 roku Urszula Ledóchowska wraz z resztą sióstr przenoszą się do Merentähti. Fot. Wikimedia
„Pod drzwiami kaplicy odbywały się jeszcze długie pogawędki z przyjaciółmi Finami i nie było spraw, które dzielą, tylko bardzo dużo wspólnych zainteresowań i radości” – pisze biografka . „W promieniu 25 wiorst nie było żadnego lekarza, więc matka Urszula sprowadziła z Petersburga znajomą pielęgniarkę do posługi potrzebującym. Obchodziła ona chaty fińskie, przyjmowała chorych w domowych ambulatoriach. Często z daleka posyłano po nią konie. Zyskała wielkie uznanie u Finów. Rosła też wdzięczność dla dobrej „Kreiwiter”, jak nazywano przełożoną domu”.

Kiedy nadciąga „wojna europejska”, jak początkowo nazywano I wojnę światową, Urszula Ledóchowska ze swym austriackim paszportem (i znanym nazwiskiem zaangażowanego w polskość kardynała Ledóchowskiego) staje się w Imperium Rosyjskim persona non grata. Opuszcza więc siostry i przenosi się do Szwecji, wprawdzie niedaleko, ale jednak do innego kraju. Zajmuje się promocją Polski, jeszcze nie – niepodległej na wielką, dyplomatyczną skalę, wygłasza dziesiątki wykładów w Szwecji, Danii i Norwegii, pozyskuje do Komitetu Pomocy dla Polski wybitnych twórców i duchownych, także rabinów. A wśród Finów z dobrą pamięć .

Sisar Ursula

W wydanym w 1989 roku leksykonie „Finlandia Catholica” obejmującym dzieje Kościoła katolickiego w Finlandii w latach 1700-1980 znajdujemy opis kaplicy w Terijoki (dziś w Rosji) wybudowanej w 1904 roku i zdjęcia z wnętrza – pełno, pełno ludzi.

– A tam przecież nie było tylu katolików, czyli przechodzili też inni – wyjaśnia s. Urszula. Podobnie jak w Merentähti. Teren, na którym działała św. Urszula Ledóchowska, to Karelia. Wzdychamy obie nad Karelią, której burzliwe losy są tak mało znane, a tak bardzo z Polakami związane. Finlandia uzyskała niepodległość po I wojnie światowej, a zaatakowana przez Związek Radziecki w 1939 odpowiedziała wojną zimową, która skończyła się zarówno utratą suwerenności, jak i części terytoriów, w tym właśnie Karelii.

– A teraz tam znowu jest Rosja – komentuje skomplikowane dzieje s. Urszula Kozłowska. Na fińskiej ziemi spotykała nie raz i nie dwa ludzi, których rodzinne korzenie tkwiły tam właśnie, w okolicach Wyborga czy Terijoki, a którzy uciekli stamtąd, od sowieckiej władzy.

W 1976 roku przyszła do niej niemłoda już pani Helwig Kontro, której mama Agata była z domu Maczukowska i zawsze wierzyła w to, że przyjadą tu kiedyś jacyś Polacy i pomodlą się na jej grobie. I to się spełniło. Córka nie mówiła już po polsku, ale nagrała mamę, która śpiewa „Serdeczna Matko” i lubiła puścić sobie te „dziwne” dźwięki i piękną melodie. To od niej s. Urszula Kozłowska dostała Biblię w skórzanej oprawie i niespotykaną zakładkę – z wyszydełkowanym krzyżem.
Na pytanie, czy i jakie ślady działalności świętej Urszuli Ledóchowskiej przetrwały, jej imienniczka nie odpowiada wprost. Ale wyjmuje „Uskontokirja 6”, książkę do nauki religii dla klasy szóstej i otwiera na stronie 81. A tam, proszę bardzo, rozdział „Sisar Ursula”, nawet tłumaczyć nie trzeba . W Finlandii wszystkie dzieci mają naukę religii, według wyznania, a jest ich wiele.

– Każdy w swojej szkole ma zapewnioną naukę religii – wyjaśnia urszulanka. – Jedna z naszych sióstr w Helsinkach ma 17 szkół, które objeżdża. Zresztą, jeżdżą z katechezą dla dzieci także do Kouvola i do Lahti, kiedy jest tam msza katolicka. Tak jak s. Kozłowska jeździła, nawet daleko na północ, kiedy mieszkające tam, niemal pod kołem podbiegunowym, katolickie rodziny zjeżdżały się raz na jakiś czas i miały wizytę księdza czy biskupa, mszę świętą – nawet w świątyni prawosławnej czy luterańskiej, sakramenty i katechezy.

Ale wracajmy do śladów: tu na przykład, w gazecie „Keskisuomalainen” (co oznacza mieszkańca środkowej Finlandii), mamy bardzo miły artykuł o urszulankach z Jyväskylä. Teraz akurat przedszkole, decyzją rady diecezjalnej, zostało chwilo zamknięte, ale jest nadzieja, że na krótko. Przypomina o nim imponujące zdjęcie w albumie wydanym z okazji 50-lecia obecności katolickich sióstr w Finlandii.

Kiedy s. Urszula Kozłowska zaczynała tam pracę w 1976 roku, były dwie, w roku 2001 – szesnaście, a teraz jest siedem sióstr. Urszulański dom stoi naprzeciwko potężnej ambasady rosyjskiej! A katolików jest w Finlandii dwa razy więcej niż w 1976 roku, kiedy polskie siostry zaczynały pracę – było ich wtedy około 5000. W świeżo przysłanej gazecie „Fides” – trójjęzycznej, bo po fińsku, szwedzku i angielsku – przeglądamy listę kościołów katolickich: oprócz już tu wymienionych mamy jeszcze kościół NMP w Helsinkach, św. Brygidy w Turku (gdzie wróciły siostry brygidki), św. Krzyża w Tampere, św. Rodziny z Nazaretu w Oulu i św. Józefa w Kuopio. Dobrze, że na stole wciąż leży mapa! I przy okazji: urszulanki z Petersburga jeżdżą znowu na wypoczynek nad Zatokę Fińską, odszukały pozostałości po fundamentach Merentähti i znowu ustawiły tam figurkę Matki Bożej Stella Maris. Finowie nigdy nie przestali wierzyć – co pokazują katolickie artykuły w fińskiej prasie, podkreśla s. Kozłowska – że Gwiazda Morza obejmie ich jeszcze swoim płaszczem.

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Korzystałam z książki s. Józefy Ledóchowskiej USJK „Życie i działalność Julii Urszuli Ledóchowskiej”
Zdjęcie główne: Helskinki, plac Senacki z pomnikiem cara Aleksandra II i luterańską katedrą w tle. Fot. Thomas Koehler/Photothek via Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.