Refleksja Mackiewicza nad XX wiekiem należy do najnowocześniejszych w literaturze polskiej ubiegłego stulecia. Mackiewicz już w latach dwudziestych odkrył, że ideologia bolszewików miała charakter totalitarny, czego nie można wyjaśnić w kategoriach ciągłości pomiędzy myślą rosyjską a sowietyzmem; że komunizm nie jest internacjonalizmem, lecz że podsyca i posługuje się nacjonalizmami; że bolszewizm i nacjonalizm – jako formy polityki – są faktycznie różnymi wcieleniami rasizmu; że komunizm jest równocześnie rasizmem etnicznym (bolszewickie czystki etniczne, zbrodnia katyńska na Polakach, ludobójstwo innych narodów, np. ukraińskiego) i rasizmem politycznym; że nacjonalizm zniszczył tożsamość historyczną i kulturalną narodów w Europie Wschodniej; że ludzie poddani ciśnieniu polityki utożsamiają się z myśleniem kolektywnym – które Fromm nazwał „ucieczką od wolności”.
Już w latach dwudziestych Mackiewicz obserwował formowanie się „zniewolonych umysłów”. Nowoczesność Mackiewicza polegała na postawieniu problemów, których znaczenie zostanie docenione wiele lat później, niektóre dopiero dzisiaj.
Mackiewicz należy do tych pisarzy, którzy podjęli wielki spór z mentalnością polską i europejską. Twierdził, że w polskiej mentalności narodowej, opartej na micie ofiary, brak jest wrażliwości dla cierpień innych narodów i zrozumienia dla ich aspiracji politycznych; że Polacy w systemie komunistycznym stawiali nie tylko heroiczny opór, lecz uczestniczyli także w kłamstwie, konformizmie, oportunizmie, w terrorze, a niekiedy w zbrodni.
Właśnie dlatego zwalczali go propagandyści mitu „Polski niepokalanej” – nieskażonej kolaboracją z Sowietami, niezdeprawowanej wewnętrzną walką bratobójczą podczas II wojny światowej, nienaruszonej półwieczem komunizmu itd. Skutki pielęgnowania tego mitu i jego kapłanów ujawniły swe ponure konsekwencje, gdy odkryto zbrodnię w Jedwabnem i zaczęto otwierać archiwa Instytutu Pamięci Narodowej.
Opinii Mackiewicza nie wolno jednak łączyć z dzisiejszą „pedagogiką wstydu”, z którą myśl pisarza wszystko dzieli. Będąc krajowcem, Mackiewicz był także państwowcem, dla którego najwyższą wartością była siła i prestiż Rzeczypospolitej.
Widział ją jako państwo suwerenne, niepodległe, niepozwalające podporządkować się interesom Zachodu. Prawda o polskiej historii – czyli odrzucenie zasady „nie trzeba o tym mówić” – powinna być według niego fundamentem siły Rzeczypospolitej i tarczą przed manipulacjami oraz prowokacjami sił zewnętrznych.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Z kolei mentalności europejskiej zarzucił Mackiewicz kolonialny stosunek do Europy Wschodniej oraz Azji, i przypisywanie jej genezy (kolebki) powstania komunizmu. Nic podobnego, ripostował Mackiewicz, komunizm wymyślono na Zachodzie, zwłaszcza w Niemczech, a gdy idea bolszewizmu okazała się w praktyce totalitaryzmem, śmiertelnym zagrożeniem dla wszystkich narodów i całej cywilizacji, to zamiast ją zniszczyć, wspierano ją ze wszystkich sił.
Najbardziej prowokacyjna – a zarazem powszechnie nierozumiana teza Mackiewicza – polegała na radykalnym przeciwstawieniu Rosji carskiej Związkowi Sowieckiemu. Rosja była dla niego typowym imperium kolonialnym, Związek Sowiecki – imperium totalitarnym (czyli komunistycznym). Rosja została całkowicie zniszczona, wyparta, zlikwidowana przez Związek Sowiecki, który trwa do dzisiaj, podszywając się pod nazwę „Rosja”, pozytywnie kojarzącą się społeczeństwom zachodnim. Dlatego Mackiewicz uważał, że Rosję trzeba zdesowietyzować, inaczej żadnej Rosji nie będzie, a mogą to zrobić tylko Rosjanie i narody wcielone do ZSRS – w pierwszej kolejności Ukraińcy i narody kaukaskie. Historię takich dążeń przedstawił w powieści „Kontra”.
Mackiewicz był świadkiem tworzenia się mentalności, która suwerenność myśli – jak napisał jego brat – zamykała „w obcęgach”. To był ten sam spór, który na początku wieku toczył z polską mentalnością Stanisław Brzozowski, a później Witold Gombrowicz, Czesław Miłosz czy Andrzej Bobkowski. Wszyscy ci pisarze – choć każdy z innej perspektywy – walczyli z infantylizacją myśli, a więc z infantylizacją kultury polskiej.
Czesław Miłosz przez wiele lat powtarzał, że literaturze polskiej brakuje „razowego chleba”, że ucieka ona w „piankowe” eksperymenty, omijając zasadnicze problemy życia. Gombrowicz, mimo że był pisarzem kompletnie innego typu, mówił to samo. Obaj zarzucali Polakom, że są spowici kokonem tabu: społecznego, egzystencjalnego, obyczajowego, rodzinnego, erotycznego itd. To samo można powiedzieć o Mackiewiczu, który walczył z tabu dotyczącym historii najnowszej, to znaczy z pielęgnowaniem zasady, że istnieją sprawy publiczne, o których „nie trzeba głośno mówić”.