Niezależne białoruskie portale piszą o paraliżu migracyjnym na mińskim lotnisku i w coraz większej liczbie miast.
zobacz więcej
Socjal, nie praca
Skoro Rzeczpospolita tak chętnie przyjmuje cudzoziemców do pracy, to dlaczego na granicy polsko-białoruskiej nadal jest tak wielu nielegalnych imigrantów? Ludzi, którzy musieli zapłacić przecież potężne pieniądze, by się dostać do któregoś z krajów Unii Europejskiej?
Przecież – jak wspomniano powyżej – dzisiaj liczne polskie agencje pośrednictwa pracy mają własne oddziały w azjatyckich krajach, rekrutują tam, przygotowują wszystkie dokumenty potrzebne do wyjazdu, pomagają w kontakcie z ambasadą, a nawet opłacają lot do Polski i zapewniają u nas zakwaterowanie.
- Bo tych ludzi, których widzimy na granicy, nie interesuje praca – mówi bez ogródek migrant mieszkający w Polsce, Oleksandr Shcherbakov właściciel agencji pracy DP Workers, która również sprowadza pracowników z Bangladeszu, Nepalu, Azerbejdżanu czy Uzbekistanu. – Oni jadą tam, gdzie otrzymają atrakcyjny system benefitów socjalnych. Polska im pieniędzy za darmo nie da, więc nie chcą tutaj zostawać. Część z tych ludzi zresztą prawdopodobnie nigdy wcześniej nie pracowała. Część jest z krajów, gdzie w ich kulturze kobieta nie pracuje i nigdy w całym życiu pracy nie podjęła.
Dodaje, że jego pracownicy np. z Nepalu mieszkają w Polsce już wiele lat i są zadowoleni ze zmiany swojego życia. Chodzą do pracy, zaprzyjaźnili się z lokalną społecznością, planują tu zostać na dłużej.
Przekonuje, że różnica pomiędzy Ukraińcami, którzy przyjeżdżają do Polski, a nielegalnymi migrantami jest taka, że Ukraińcy chcą jak najwięcej zarobić, odłożyć i wrócić do swojego kraju, by zmienić swój status społeczny i majątkowy. „Migracja z lasu” to osoby, które chcą już do końca życia zostać w państwach Zachodu i oczekują, że to inni będą pracować na nich.
Wielu pośredników pracy odmawia jednak odpowiedzi na pytanie dlaczego jedni ludzie przyjeżdżają do Polski legalnie, a inni, pochodzący z tego samego kraju, błąkają się po białoruskich lasach. Mateusz Żydek z Randstad Polska uważa, że każdy przypadek nielegalnej migracji może mieć swoje indywidualne przyczyny. Część przedsiębiorców nie ukrywa nawet, że już samo rozważanie tej kwestii oznaczałoby naruszenie poprawności politycznej i mogłoby zaszkodzić ich interesom.
Dzieje się tak, bo lewicowi aktywiści, którzy domagają się – ponoć w imię praw człowieka – wpuszczenia do Polski nielegalnych migrantów przybywających z Białorusi, stosują swego rodzaju szantaż moralny. I trzeba powiedzieć, że udało im się do poparcia ich działań skłonić wielu Polaków. To widać choćby na przykładzie zbiórek publicznych, które organizują. Grupa Granica na kolejnej już internetowej zbiórce ma niemal pół miliona zł.
Nie można jednak też zapominać, że sytuacji na granicy z Białorusią kapitał zbijają także skrajni nacjonaliści szermujący hasłami typu „Polska tylko dla Polaków”.
Tymczasem prawda jest taka, że jesteśmy najbardziej otwartym krajem i najbardziej otwartym społeczeństwem z całej Unii Europejskiej, dla ludzi z dosłownie całego świata. Emocje można wzbudzać różne, twardych liczb nie da się podważyć.
– Karol Wasilewski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy