Cywilizacja

Czterech Polaków w Katarze podreperowało opinię o naszym kraju. Chociaż żaden nie kopnął piłki

Na boisku trzeszczały kości. W przerwie zebrał kapitanów oraz kierowników obu drużyn i przedstawił propozycję nie do odrzucenia. Położył na stoliku żółte kartki i powiedział, że zostawia je w szatni. Zabiera ze sobą tylko czerwone.

Polski futbol jest wybitnie oryginalny. Ma lepszych arbitrów od drużyny narodowej, co pokazał mundial w Katarze. Piłkarze pogrywali przeciętnie. Za to Szymon Marciniak dał koncert profesjonalizmu na poziomie światowym.

Sędzia główny finału miał solidne wsparcie w sędziach liniowych, Tomaszu Listkiewiczu i Pawle Sokolnickim oraz bezpieczną asekurację w Tomaszu Kwiatkowskim, który obsługiwał VAR. W sumie to reprezentacja sędziów wróciła do Polski z tarczą.

Żaden Polak przed Marciniakiem nie sędziował finału mistrzostw świata jako główny arbiter. Trudno będzie go przebić komukolwiek z innej branży sportowej. A to dlatego, że najważniejszy arbiter mundialu z definicji staje się globalną gwiazdą.

Nie znika z ekranów telewizyjnych przez bite dwie godziny. Przynajmniej miliard ludzi śledzi jego każdy gest, komentuje każdą decyzję. Nawet gdy ktoś go krytykuje, to i tak zapamięta postać człowieka, który wywołał tę emocję. Ten wizerunek jest już publiczny.

Dobra popularność, jaka spadła na Szymona Marciniaka z szybkością pioruna, jest czymś unikalnym w szeregach sędziów sportowych. Zła częściej niesie sławę, zwłaszcza w piłce nożnej, choć niekoniecznie oczekiwaną.

W tym fachu arbitrzy działają w półcieniu albo w cieniu. Ich nazwiska pojawiają się okazjonalnie w mediach, lecz ich twarze pozostają przeważnie nierozpoznawalne. Chociaż w różnych dyscyplinach mamy cenionych sędziów międzynarodowych, to jest jak jest.

Od małego do dużego

Sędzią sportowym może zostać każdy, kto skończył 18 lat, ma średnie wykształcenie, odbył kurs sędziowski i przeszedł testy wydolnościowo-sprawnościowe. Kursy organizują polskie związki sportowe i one ustalają warunki naboru.

Ścieżka kariery przebiega podobnie we wszystkich sportach na zasadzie – od małego do dużego. Najpierw praca w regionie, przy imprezach lokalnych, zazwyczaj młodzieżowych. Następnie po schodach kolejnych awansów aż do nominacji międzynarodowej.

Ten opis jest prosty i krótki lecz droga do najwyższej klasy już nie. Potrzeba lat, aby nabyć odpowiednie doświadczenie, które w tej robocie liczy się szczególnie. Perfekcyjna znajomość przepisów to za mało, gdy trzeba decydować błyskawicznie oraz trafnie.

Płace w tym fachu są bardzo zróżnicowane. Zależne od dwóch czynników: zamożności dyscypliny i rangi zawodów. Sędziowie futbolu zarabiają z grubsza lepiej od innych. A najlepiej tacy, którzy prowadzą imprezy mistrzowskie, jak choćby mundial.

Liczenie cudzych pieniędzy to nasze hobby narodowe. Szczególnie osób „znanych i lubianych”, które po tych bilansach pozostają znane, choć niekoniecznie już tak lubiane. Nie wiem, jak będzie w przypadku Marciniaka, chociaż takie określenia jak „ogromne zarobki” czy „zawrotne sumy”, które pojawiają się na portalach, nie wróżą mu najlepiej.

Może więc warto przypomnieć, że ta kasa nie spada z nieba. Oprócz wszystkiego, co sędzia mieć musi, musi też mieć żelazną kondycję. A ona także nie spada z nieba. Wymaga ciężkiej treningowej harówki każdego dnia, i to specjalistycznej.

Wytrzymałość ogólna to za mało. Na takiej imprezie jak mundial sędzia odpala dziesiątki interwałów, czyli wysiłków na długu tlenowym. Robi tego więcej i na dłuższych dystansach niż piłkarze, bo nie pilnuje wyznaczonej pozycji. Musi być wszędzie, widzieć wszystko i być przytomnym.

Tego nie musi sędzia od siatkówki czy tenisa, którzy siedzą na krzesełkach. Krótko mówiąc sędzia futbolu klasy światowej jest wyczynowcem formatu światowego. Rzetelnie zarabia na swoją wypłatę, na którą na mundialu składają się spore pieniądze.

Po pierwsze pensja podstawowa dla każdego arbitra głównego na poszczególnych meczach turnieju. Potem dodatki za różne fazy. W przypadku Polaka za fazę grupową, pucharową, wreszcie finał, co w przeliczeniu na złotówki wyniosło około 410 tysięcy złotych.
Patrząc przez pryzmat średniej krajowej to, rzecz jasna, fortuna. Jednak w optyce zamożności dyscypliny oraz zarobków piłkarzy – wręcz przeciwnie. Żona Davida Beckhama takie sumy wydawała na waciki i to lata temu.

Czterech z Kataru podreperowało opinię o naszym futbolu, chociaż żaden nie kopnął piłki. Tomasz Listkiewicz na żywo zilustrował przysłowie „jaki ojciec, taki syn”. Tata Michał także biegał po aucie z chorągiewką w finale mundialu w 1990 roku. Krótko mówiąc polscy sędziowie od dawna mieli dobrą opinię. Ktoś jednak otworzył tę międzynarodową furtkę.

Propozycja nie do odrzucenia

Tym kimś był Alojzy Jarguz. Pierwszy Polak, który sędziował mecz piłkarski na mundialu. Konkretnie w Argentynie jako sędzia główny w 1978 roku w spotkaniu między Peru a Iranem. A potem jeszcze dwa mecze jako sędzia liniowy.

Cztery lata później w Hiszpanii był już głównym arbitrem ćwierćfinału Francja – Irlandia Północna. W pierwszej rundzie imprezy biegał po aucie z chorągiewką. Zdaniem głównego popełnił wtedy błąd, bo nie sygnalizował spalonego. Ale czy rzeczywiście podjął złą decyzję?

Sędzia to zawód zaufania publicznego. Sędzia sportowy także. Najlepiej kiedy sędzia się nie myli. Błąd sędziego na sali sądowej może kosztować utratę wolności człowieka niewinnego. Pomyłka na boisku – tysiące a czasem miliony dolarów.

W obu przypadkach koszty ponosi podmiot podległy wyrokom sędziego. Przy pierwszej wersji są to koszty osoby sądzonej, zatem bezpośrednie. Przy drugiej – mogą dotyczyć całej organizacji: klubu piłkarskiego, federacji futbolu, zatem pośrednio wielu ludzi.

Tak czy inaczej presja jest. Rzecz jasna o różnym ciężarze gatunkowym. Mylna decyzja arbitra sportowego może być kosztowna finansowo. Błędne orzeczenie w sprawie karnej może zniszczyć ludzkie życie. Sprawne działanie pod presją to klucz do tego fachu.

Właściwą postawą jest „zachowanie gracji pod uciskiem”, jak pisał Ernest Hemingway. Zwłaszcza na boisku piłkarskim, gdy żywiołowe reakcje tłumów następują błyskawicznie. Ale one ani opinie kolegów nie mogą wpływać na decyzje sędziego.

Alojzy Jarguz wyszedł zwycięsko z hiszpańskiej próby. Po meczu okazało się, że to Polak miał rację. Spalonego faktycznie nie było, a sytuację z tamtego spotkania pokazywano potem na szkoleniach sędziowskich jak przykład wzorowego sędziowania.

Zimna głowa i pewność siebie nie mogą jednak prowadzić do megalomanii czy arogancji na murawie. Jest zupełnie na odwrót. Im więcej doświadczenia, większe umiejętności ma arbiter, tym bardziej potrzebna mu pokora. „Sędzia, który się nie myli, jeszcze się nie narodził” – mawiał Jarguz.

Tyle, że pokora wobec wyzwań to nie to samo, co uległość rozbrykanym piłkarzom. Panowanie nad przebiegiem gry, przestrzeganiem zasad są niezbywalnym priorytetem. Okiełznanie testosteronu dwudziestu nabuzowanych facetów wymaga niekiedy sporej intuicji pedagogicznej.

Alojzy Jarguz przekonał się o tym prowadząc mecz Dinamo Zagrzeb – Sporting CP. W pierwszej połowie rozgrzała wojna, na boisku trzeszczały kości. W przerwie zebrał kapitanów oraz kierowników obu drużyn i przedstawił propozycje nie do odrzucenia.

Położył na stoliku żółte kartki i powiedział, że zostawia je w szatni. Zabiera ze sobą tylko czerwone. Tak się złożyło, że jeden z Portugalczyków znów sfaulował rywala, choć miał już żółty kartonik. Dostał czerwony i wyleciał. Wtedy skończyła się wojna a zaczął mecz.

Klon Colliny

Szymon Marciniak od początku turnieju robił korzystne wrażenie na boisku. Poczynając ocen od kibiców, co bywa prawie niemożliwe, bo widownie zawsze są stronnicze. Przez dziennikarzy wielu krajów, aż po znawców oraz decydentów z branży.

Klątwa Bońka. Jak upadała polska piłka nożna

Polscy kibice jeszcze zatęsknią za awansami...

zobacz więcej
Pierluigi Collina, który jest obecnie szefem sędziów FIFA, nominował Marciniaka na głównego arbitra finału. Francuscy dziennikarze, wcześniej zadowoleni z pracy Polaka, nadali mu nawet przydomek „Klon Colliny”, co miało być komplementem, bo Włoch to jeden z najlepszych arbitrów w historii.

Jednak po przegranym meczu to Francuzi, jako jedyni, mieli pretensję do Marciniaka. Ich zdaniem powinien anulować gola Argentyńczyków, ponieważ podczas akcji na bramkę dwóch rezerwowych zawodników wykroczyło poza linię autu na boisko, czego zabraniają przepisy.

Krytykę forsowała „L'Equipe”, zatem poważna gazeta sportowa. Michał Listkiewicz skomentował ten zarzut zdaniem, że „Francuzi są żałośni”. Można i tak, ale można inaczej. Można zachęcić oponentów do skupienia nad tekstem regulaminu.

Jego pierwsze zdanie brzmi: „Jeśli po zdobyciu bramki sędzia stwierdzi (...) obecność na boisku osób nieuprawnionych...itd. itp...” Otóż sędzia niczego nie stwierdził, a to on ma to zrobić, nikt inny. Nie stwierdził, gdyż nadzorował jednocześnie sytuację podbramkową. Nie mógł wiedzieć, co się dzieje kilkadziesiąt metrów dalej.

Ten przepis jest nieprecyzyjny, bo nie określa dokładnie, co oznacza wejście na boisko. Przekroczenie linii autowej o pięć centymetrów czy o pięć metrów. Regulamin pozostawia to decyzji sędziego. On ma prawo wskazania, czy nastąpiło zakłócenie meczu, czy nie. Co jest zgodne a co niezgodne z duchem gry.

Szymon Marciniak jest twarzą polskiego sukcesu w Katarze i tego mu nikt nie odbierze. Kiedyś był kolarzem, piłkarzem, teraz jest sędzią. Nabył konieczną odporność na stresy. A sędzia na murawie huśta się na stresach w górę i w dół nieustannie.

Nie może wymiękać pod naporem niesprawiedliwych, szowinistycznych ocen podczas meczu i po meczu. To rodzaj hejtu, który od zawsze towarzyszy sportowym arbitrom i znacznie wyprzedził ten w Internecie. Ale i pod tym względem Marciniak zawiesił poprzeczkę wysoko. Także dla rodaków w innych dyscyplinach.

Królowa Sportu, a Królowa Serc

Sędziów klasy międzynarodowej mamy prawie w każdym sporcie. Tyle, że od takiej nominacji zawodowej do występu w imprezach mistrzowskich, zwłaszcza tych najbardziej nagłośnionych, droga jest długa i trudna i nie zawsze prowadzi do celu.

Żeby być arbitrem na igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata czy Europy, nie wystarczy chcieć. Nie wystarczy mieć umiejętności, doświadczenie, wiedzę. Trzeba zostać wybranym przez macierzystą federację, która zgłasza kandydata do federacji międzynarodowej na konkretną imprezę.

Ale to tylko gra wstępna. Wiele federacji zgłasza wielu kandydatów. Na decyzję obsady sędziowskiej wpływa prestiż organizacji krajowej, który z kolei zależy od pozycji jej działaczy w tej międzynarodowej. Im wyższy mają status, tym łatwiej im coś przepchnąć.

Czasem ma to większe znaczenie od sukcesów konkretnego kraju w konkretnym sporcie, choćby dlatego, że układy mają tendencję do utrwalania, a sukcesy do szybkiego przemijania. Tak czy inaczej polscy sędziowie świadczą usługi międzynarodowe.

Ostatnio w koszykarskich mistrzostwach Europy robili to Wojciech Liszka, Michał Proc i Dariusz Zapolski. Wszyscy trzej mają duże doświadczenie w prowadzeniu zawodów międzynarodowych. Jednak wisienką na torcie był ten ich debiut męskim EuroBaskecie.

Po udanym przebiciu na wielką scenę, zaczynają działać mechanizmy merytoryczne. Liczą się efekty pracy. Jeśli są dobre, kariera przyspiesza. Dwójka arbitrów siatkarskich, Agnieszka Myszkowska i Wojciech Maroszek, sędziowali na igrzyskach w Tokio.

Wcześniej oboje prowadzili coraz ważniejsze imprezy, włącznie z mistrzostwami świata, a Myszkowska nawet igrzyska olimpijskie w Londynie. Dzięki własnym umiejętnościom i trafnym decyzją zdobili sędziowskie statusy VIP.
Alojzy Jarguz (1934-2019) przetarł polskim sędziom drogę do międzynarodowej kariery. Na zdjęciu w środku przed meczem Legia Warszawa - Ruch Chorzów w 1977 roku. Fot. Jan Rozmarynowski / Forum
Podobnie jest w innych dyscyplinach. Ale by zaistnieć na światowym rynku należy stale podnosić kwalifikacje zawodowe. Czasem za granicą, jak siedmioro naszych sędziów hokejowych, którzy szkolili się w Niemczech, Szwecji i Danii.

Nasi jurorzy już lata temu szturmem podbili skoki narciarskie. Marek Siderek, Tadeusz Szostak, a także byli zawodnicy jak Kazimierz Bafia, Ryszard Guńka, Edward Przybyła i wielu innych sędziowali najważniejsze turnieje. Włącznie z igrzyskami i mistrzostwami świata.

Lista osób i dyscyplin byłaby zbyt długa, aby ją tutaj w całości przedstawić. Dość powiedzieć, że nie brakuje nam arbitrów klasy międzynarodowej. Szanowanych w środowisku, niekiedy znanych z nazwiska, lecz nie na tyle, by uznać ich za celebrytów.

Szczególnie słabo wypada pod tym względem lekkoatletyka. Chociaż ostatnia dekada w tym sporcie to były medalowe żniwa, polskie kadry sędziowskie specjalnie się nie wyróżniły. W każdym razie nie na tyle, aby jakieś nazwisko znane było choćby fanom. ODWIEDŹ I POLUB NAS Na usprawiedliwienie sędziów akurat tej dyscypliny przemawia fakt, że nie mają szczególnych okazji, aby zabłysnąć indywidualnie. Patrząc w telewizor widać jednakowo ubranych dżentelmenów, którzy snują się po boisku raczej anonimowo. Każdy dłubie przy swojej grządce i tyle.

Najwyraźniej Królowa Sportu, jak nazywamy lekkoatletykę, nie potrzebuje na swoim dworze innych gwiazd jak lekkoatleci. W odróżnieniu od Królowej Ludzkich Serc, jak można by nazwać piłkę nożną, która każdemu pozwala zabłysnąć jak chce.

Piłkarzom, grającym i rezerwowym, którzy zrywają się z ławek żywo gestykulując. Trenerom, którzy nas bawią albo wkurzają swoimi reakcjami. Wreszcie sędziom, a zwłaszcza głównemu, który może brawurowo polec albo przejść do historii w złotych ramkach jak Szymon Marciniak w Katarze.

– Marek Jóźwik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.