Niewidomi na scenie: zagrali tak pięknie, że można było zwariować
piątek,
6 stycznia 2023
Nie widzą, niedowidzą, a mimo to na deskach teatru tańczą kankana. – Jak się czuję na scenie? Odkąd straciłam wzrok bardzo dobrze, bo bez tremy – śmieje się jedna z aktorek Integracyjnego Teatru Aktora Niewidomego.
Od 7 stycznia, w każdą sobotę o godz. 17.20 w TVP 2 można oglądać drugi sezon fabularyzowanego serialu dokumentalnego „Pasjonaci”.
Na parkingu przed opactwem bendyktynów w Tyńcu od rana duży ruch. Camper, busy, przyczepy, rozstawione stoliki, krzesła, ławki. Generator prądu brzęczy miarowo, a ludzie w pośpiechu krążą między garderobą, charakteryzacją czy planem filmowym. Coś jeszcze trzeba w ostatniej chwili przeprasować, komuś uładzić włosy albo podmalować oko. Makijaż, nie tylko on zresztą, z trudem znosi lipcową aurę z lejącym się z nieba żarem.
Ekipa zdjęciowa rozstawiła się na dziedzińcu opactwa. Przed obiektywem w stroju krakowskim pojawia się Helena Suchan, aktorka i specjalista odlewnik z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, mama i babcia. Kilkakrotnie powtarza scenę, w której spaceruje wzdłuż muru. Za nim rozpościera się widok na Wisłę. – W tej scenie nie miałam żadnej kwestii, bo to zdaje się do czołówki – wyjaśnia.
Proponuję jej chwilę rozmowy. – A mogę panią najpierw zbraillować? – pyta i przesuwa powoli dłonie po mojej twarzy, dotyka włosów, sprawdzając ich długość. Ogląda mnie, tyle że przez dotyk, bo Helena Suchan jest niewidomą aktorką teatru ITAN (Integracyjnego Teatru Aktora Niewidomego).
I choć tynieckie opactwo widziało niejedną ekipę filmową, to ekipa ITAN jest inna niż wszystkie. Większość zespołu to aktorzy niewidomi i niedowidzący. W minionym roku kręcili tu drugi sezon serialu „Pasjonaci”.
Scenariusz napisało samo życie. W pierwszym sezonie opowiedzieli o aktorach teatru, ich zmaganiu z niepełnosprawnością, życiowych trudnościach, pracy, osiągnięciach i zaangażowaniu w teatr ITAN. – W drugim sezonie historie naszych aktorów się przeplatają, a bohaterem jest cały zespół aktorski, który walczy o własną scenę i po drodze ma wiele perypetii – opowiada Danuta Damek, producentka, współscenarzystka, ale także aktorka teatru ITAN.
Jej życiorys stał się kanwą jednego z odcinków pierwszego sezonu „Pasjonatów”. Poznajemy ją jako księgową, która doświadcza problemów ze wzrokiem – choć przeszła operację, pozostały jej ubytki w polu widzenia.
Po co ta scena?
Skąd się wziął teatr niewidomych? Zaczęło się przeszło 20 lat temu w Krakowie. Artur Dziurman, aktor teatralny, filmowy, dubbingowy, pracował nad stworzeniem centrum artystycznego, a konkretnie knajpy ze sceną, na której można by było grać spektakle, organizować koncerty. Tak w wynajętym od miasta lokalu przy ul. Szewskiej 4 powstała Scena Moliera. – Zaczynałem ten projekt z niepełnosprawnym człowiekiem, Wojtkiem Tatarczukiem, który jeździł na wózku. Powiedział, że to będzie scena dla niepełnosprawnych, pierwszy w Polsce niepełnosprawny teatr. To była jego idée fixe, nie moja. Kiedy rozpoczęliśmy remont, Wojtek zmarł. Zostałem sam z pracami, z biurokracją, z kredytem. Doprowadziłem remont do końca, otworzyłem scenę, rozkręciłem działalność. Ale ciągle się zastanawiałem: „K...wa, po co ta scena? Co my tu będziemy robili?”. W końcu doszedłem do wniosku, że trzeba robić tak jak on chciał – integrować niepełnosprawnych – opowiada Artur Dziurman.
Ktoś podpowiedział mu, że warto napisać projekt i starać się o środki na działalność artystyczną. Pierwszy grant pochodził z Europejskiego Funduszu Społecznego, a do spektaklu zaangażowane miały zostać osoby niewidome. Były castingi, poszukiwanie aktorów przez urząd pracy, w końcu z wybranymi do projektu osobami rozpoczęły się warsztaty dykcji czy emisji głosu. Z grupy ludzi o różnym wykształceniu i doświadczeniu zawodowym trzeba było zrobić aktorów.
– Przygotowaliśmy „Dzikie Łabędzie” Hansa Christiana Andersena i, ku wielkiemu zaskoczeniu dużej liczby osób, zagraliśmy je 60 razy. Reżyserowałem spektakl, w którym na scenie miałem 25 niewidomych! Zagrali tak pięknie, że można było zwariować – wspomina Dziurman.
„Ślepym pomagać? Nigdy w życiu”
Na jednym spektaklu się nie skończyło. Kolejną sztuką był dramat Karola Wojtyły „Brat naszego Boga”. – Dopiero wtedy, po tym spektaklu, zrozumiałem, że to jest teatr! Mój teatr, autorski, inny niż pozostałe teatry – ma innych aktorów, inne spojrzenie na sztukę, inną koncepcję inscenizacyjną. To absolutnie nie było tak, że chciałem coś robić ze ślepymi. Byłem młodym człowiekiem, piłem wódkę, bawiłem się. Gdzie ja miałem pomysł, żeby ślepym pomagać? Nigdy w życiu – opowiada Dziurman.
Teatr ITAN stał się częścią jego życia. W ciągu 18 lat zespół stworzył 11 spektakli, zagrał je 1,3 tys. razy w wielu miejscach w Polsce. Nakręcił film fabularny, dokument i dwa trzynastoodcinkowe sezony serialu „Pasjonaci”. Z teatrem na stałe współpracuje 25 niewidomych i niedowidzących aktorów – „ślepych napaleńców” – jak mówią o sobie w serialu.
– Jak się czuję na scenie? Odkąd straciłam wzrok to bardzo dobrze, bo bez tremy. Nic nie widzę, więc niczym się nie przejmuję, robię swoje, zachowuję się normalnie – śmieje się Helena Suchan. Nie mówi o sobie, że jest aktorką. – Pracowałam w zakładzie budowy maszyn i aparatury chemicznej jako specjalista odlewnik. To jest mój zawód, kochałam go. A teraz jest aktorstwo, moje hobby. Daje mi powera, w mojej sytuacji to okazja do tego, żeby wyjść do ludzi – opowiada z energią.
Kiedy zaczynała przygodę z teatrem na Scenie Moliera i brała udział w szkoleniu aktorskim, jeszcze trochę widziała. Przed dziesięcioma laty odkleiła się jej siatkówka i mimo leczenia dziś przed oczami ma ciemność. Chmurzy się na te wspomnienia, ale szybko przegania negatywne myśli. – Jestem samodzielna, radzę sobie. Syn i wnuki mieszkają w Warszawie, ale oglądają moje występy, są dumni z babci. A ja w Krakowie się nie nudzę. Nie tylko gram, ale też chodzę na Uniwersytet Trzeciego Wieku, na osiedlu mamy PAL, czyli Program Aktywizacji Lokalnej, więc tam też działam – opowiada Helena Suchan.
W Laskach głośną książkę „Kościół, lewica, dialog” napisał Adam Michnik, guru środowisk liberalno-lewicowych.
zobacz więcej
Z Tyńca ekipa przemieszcza się do Parku Dębnickiego w Krakowie. Do swojego ujęcia przygotowuje się Aneta Skrzypek. Młoda dziewczyna z falą intensywnie rudych włosów odgrywa scenę, w której śpieszy się na spotkanie. Wbiega do parku przez bramę i szybkim krokiem, który rejestruje operator, przechodzi przez zacienioną alejkę. Idzie pewnie, nie waha się. Porusza się bez białej laski, bo widzi na jedno oko. Drugie zakleja cielistym, z daleka niemal niedostrzegalnym plastrem.
Oko straciła w wypadku, kiedy miała 6 lat. W stajni kopnął ją koń. Jej historię można poznać w jednym z odcinków pierwszego sezonu „Pasjonatów”. Widzimy w nim, jak trudna jest dla niej decyzja o korzystaniu z epiprotezy oka. Woli „piratkę” i nawet projektuje je dla innych jednoocznych. Aneta przeszła długą drogę do samoakceptacji. Dziś uczy tej sztuki innych – wydała książkę „Jednooka Wojowniczka”, organizuje warsztaty, spotkania. Jednocześnie spełnia swoje marzenia – choćby to o prawie jazdy i własnym samochodzie.
Skąd pomysł na teatr? – W 2019 r. przeczytałam na Facebooku ogłoszenie, że teatr aktora niewidomego robi casting. Pomyślałam, że to może być nowa przygoda. Przyjechałam. Zawsze lubiłam teatr, w szkole i przedszkolu występowałam. Nie boje się ani sceny, ani kamery – opowiada Aneta Skrzypek. – Serial, który robimy to dobry sposób na to, by pokazać innym świat osób niewidomych i niedowidzących – to, że realizują swoje pasje, mają rodziny, pracę. Chcemy przekonywać, że naprawdę nie trzeba się nas bać. Niewidomość czy niedowidzenie nie są zaraźliwe, a niestety jesteśmy czasami traktowani przez innych jakby były – dodaje.
Z Szewskiej do podziemi kościoła
„Pasjonaci” to też historia o tym, że choć integracja osób z niepełnosprawnościami to współcześnie jedno z kluczowych słów, jednak w praktyce o tę integrację trzeba się stale bić. Teatr ITAN od 14 lat funkcjonuje bez siedziby. Miasto tak podniosło czynsz za lokal przy Szewskiej, gdzie mieściła się Scena Moliera, że koszt wynajmu okazał się nie do przeskoczenia. Niewidomi aktorzy musieli zejść z tej sceny.
Reżyser nie robi mi uwag przez krótkofalówkę, bo wie, że mogę nie usłyszeć – mówi Iwona Cichosz, aktorka i tłumaczka Polskiego Języka Migowego.
zobacz więcej
Artur Dziurman przyznaje, że nie raz decydenci gratulują mu osiągnięć teatru ITAN, chwalą poziom artystyczny i na tym się kończy. – A my naprawdę robimy coś, czego nikt w Polsce nie robi. Nigdzie nie ma takiej integracji. U nas aktorzy niewidomi grają z profesjonalistami na jednej scenie – mówi.
Z ITAN grali już m.in. Anna Seniuk, Anna Korcz, Adrianna Biedrzyńska, Aldona Jankowska, Justyna Sieńczyłło, Tadeusz Huk, Jacek Fedorowicz, Andrzej Zaborski czy Maciej Damięcki.
– Kiedy w Myślenicach mieliśmy premierę trudnego moralitetu Wojtyły „Promieniowanie ojcostwa”, na widowni było 500-600 osób. Zrobiliśmy spektakl z bardzo współczesnymi scenami. Akcja toczyła się w dużym mieście, wśród ludzi żyjących współcześnie. Ten moralitet z lat 60. XX w. po zdrapaniu filozofii wojtyłowskiej opowiada o naprawdę fajnych rzeczach – o dziecku, matce, ojcu, rodzinie. Widziałem, że widzowie byli oczarowani. „Rozumiemy, o czym to przedstawienie jest” – mówili. Okazało się, że my pokazujemy coś, co rozumieją normalni ludzie i nie jest to Zenek Martyniuk, tylko coś na wyższym poziomie – opowiada Artur Dziurman.
Patrząc na aktorów ITAN występujących na teatralnych deskach, w scenach, w których udział bierze kilkanaście osób, gdzie nie brakuje ani ruchu, ani dynamiki, zastanawiam się, jak reżyseruje się spektakl niewidomych aktorów, żeby uniknąć choćby kolizji czy upadków na scenie. – Skąd wiedziałem, jak to robić? Nie wiedziałem – odpowiada Artur Dziurman. – Opisywałem im wszystko: „Tu pani rączkę położy, tu się pani spojrzy, tak jest pięknie”. Tak wszystkich zacząłem reżyserować.
Zaznacza jednak, że ITAN nie jest miejscem, gdzie ktoś się nad aktorami użala, głaszcze po głowie, stosuje taryfę ulgową. Na planie słyszę, jak reżyser chwali, ale potrafi też skrytykować, jeśli coś jest nie tak, bo, jak mówi, jego aktorzy „muszą pracować, muszą zapi…alać”.
– Trochę się dziwiłem, widząc na planie, że Artur jako reżyser nie raz opiernicza aktorów. Pomyślałem, że ja delikatnie zwracałbym im uwagę, ale to chyba nie chodzi o to, żeby być wobec nich ugrzecznionym. Oni chcą być traktowani normalnie – przekonuje Andrzej Zaborski, aktor znany widzom m. in. z filmów Jacka Bromskiego „U Pana Boga za piecem”, „U Pana Boga w ogródku”, „U Pana Boga za miedzą”. Zagrał w obu sezonach „Pasjonatów”. – Dla mnie praca z niewidomymi aktorami to fantastyczne doświadczenie. Oni grają normalnie, jak zawodowi aktorzy. Myślę, że muszą mieć jakiś szósty zmysł, który mimo tego, że nie widzą pozwala im się swobodnie poruszać na planie. Zastanawiam się, jak oni to robią? Może wyczuwają temperaturę ciała partnera, dzięki czemu potrafią ocenić odległość, rozeznać się w przestrzeni – zastanawia się Zaborski.
– Artur po prostu znalazł sposób na to, by reżyserować nas – niewidzących, niedowidzących. Ma intuicję, potrafi tak sprytnie ułożyć ruch sceniczny, że widzowi, który ogląda spektakl nie będzie łatwo się domyślić, kto z nas jest niewidomy, kto jest słabo widzący, a kto widzi dobrze. Wszystko jest przemyślane, jeszcze przed rozpoczęciem prób Artur nam to wszystko przekazuje, a my staramy się skrupulatnie wykonywać jego polecenia. Liczymy kroki, a scenę znamy co do centymetra – tłumaczy Elżbieta Sielawa, aktorka ITAN.