Po wywiadzie Kotrikadze ze Staķisem, Hermanis zaczął się domagać odebrania telewizji Dożd prawa do nadawania na terytorium Łotwy. Ostatecznie jednak stację pogrążyło wydarzenie z początku grudnia. W jednym z jej programów na żywo dziennikarz kanału Aleksiej Korostelow zaapelował do widzów rosyjskich o nadsyłanie osobistych relacji dotyczących tego, co się dzieje z Rosjanami zmobilizowanymi do wojska na wojnę z Ukrainą. Jednocześnie zasugerował, że relacje te mogą poprawić warunki, w jakich się znajdują żołnierze rosyjscy. Choć Korostelow po tej wypowiedzi stracił posadę, to właśnie jego słowa przyczyniły się do tego, że władze łotewskie odebrały telewizji Dożd licencję na nadawanie.
Dezaprobata wobec Willkommenskultur
Znamienne jest to, że przed napaścią Rosji na Ukrainę Hermanis i współpracował z rosyjskimi artystami (Barysznikow, mimo że nie ma obywatelstwa rosyjskiego, jest również tego przykładem), i zajmował się rosyjską literaturą. Ale w roku 2014 – gdy rosyjskie „zielone ludziki” wylądowały na Krymie i w Donbasie – reżyser opowiedział się jednoznacznie po stronie państwa ukraińskiego, odmawiając wystawienia w Teatrze Bolszoj w Moskwie opery „Jenůfa” czeskiego kompozytora Leoša Janáčka. I za ten gest objęty został zakazem wjazdu do Rosji. Ale z pewnością Hermanis nie był wówczas antyrosyjskim jastrzębiem.
Po napaści Rosji na Ukrainę jednak coś się u niego zmieniło. I sprawa telewizji Dożd także miała w tym swój udział. Hermanis w jakimś sensie się zradykalizował. Rosyjskich opozycjonistów traktuje podejrzliwie. Wychodzi z założenia, że nie każdy z nich jest sprzymierzeńcem Ukrainy. Wskazuje, że będąc Rosjaninem nie wystarczy być przeciw Putinowi, bo trzeba jeszcze wyzbyć się apetytów imperialnych. A warto wspomnieć o tym, że kiedy Dożd działał na Łotwie, to pokazał mapę, na której Krym widniał jako część Federacji Rosyjskiej. Władze łotewskie nałożyły za to na stację karę w kwocie 10 tysięcy euro.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Niemniej, jeśli mowa o różnicach światopoglądowych między Hermanisem a Barysznikowem, to w kontekście sztuki „Biały helikopter” i jej ekranizacji na uwagę zasługuje to, że reżyser łotewski – inaczej niż rosyjski tancerz – patrzy na cywilizację zachodnią krytycznym okiem konserwatysty. I zajmując politycznie niepoprawną postawę, nie poprzestaje bynajmniej na słowach.
W roku 2015 wywołał skandal. Działo się to w okresie kryzysu migracyjnego. Hermanis współpracował wtedy z Thalia Theater w Hamburgu. Placówka ta zaangażowana była w pomoc przybyszom spoza Europy. Tymczasem łotewski reżyser z dezaprobatą odnosił się do Willkommenskultur (kultury gościnności będącej podstawą niemieckiej polityki migracyjnej) twierdząc, że wśród mas, które napłynęły na Stary Kontynent, znaleźli się też terroryści. W efekcie, chcąc wyrazić protest, zerwał współpracę z teatrem hamburskim.
Swoje przemyślenia dotyczące bolączek współczesności Hermanis zawarł w dzienniku, który pisał w latach 2015-2016. Zaatakował w nim między innymi dziedzictwo nowej lewicy, która wkroczyła na arenę dziejów w latach 60. XX wieku. To właśnie ono – z charakteryzującym je zacieraniem granic i norm – zostało przez reżysera obarczone winą za osłabianie Europy, trapionej takimi wydarzeniami, jak przeprowadzone przez dżihadystów zamachy terrorystyczne we Francji w 2015 roku.
Nie może więc być zaskoczeniem, że w roku 2016 Hermanis wystawił w ryskim Teatrze Nowym „Uległość” według powieści Michela Houellebecqa. Przypomnijmy, jest to dystopia o tym, jak muzułmanie podporządkowują sobie Francję.
W przypadku Hermanisa mamy zatem do czynienia z artystą bezkompromisowym. I choć on sam nie jest katolikiem, to zainteresował się Benedyktem XVI jako człowiekiem, który chadzał pod prąd tendencjom współczesności i z tej przyczyny był oskarżany o wsteczność. Dlatego można się spodziewać, że film „Biały helikopter” wywoła spory i kontrowersje.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy