ODWIEDŹ I POLUB NAS
W „Jezusie z Nazaretu” wyjątkowo pięknie – i z wielką znajomością przedmiotu – pisze o żydowskości życia Jezusa. Ale pozostaje sobą, Josephem Ratzingerem, nie udaje żydowskiego myśliciela, a skądinąd na niejednego się powołuje w swoich analizach. Na cytowanym już – ostatnim – spotkaniu z Kuria Rzymską niemal profetycznie mówił o dialogu, zaznaczając najpierw, że „ Dla Kościoła w naszych czasach widzę przede wszystkim trzy obszary dialogu, w których musi być on obecny w walce o człowieka i o to, co znaczy być człowiekiem: dialog z państwami, dialog ze społeczeństwem obywatelskim – włączając w to dialog z kulturami i nauką – i wreszcie dialog z innymi religiami. W tych wszystkich dialogach Kościół przemawia, wychodząc z tego światła, które daje mu wiara”.
Największy nacisk położył jednak na dialog religijny, który „w obecnej sytuacji ludzkości jest niezbędnym warunkiem pokoju na świecie, a zatem jest obowiązkiem chrześcijan, jak również innych wspólnot religijnych” . Ten dialog religii – podkreślił wtedy, dziesięć lat temu, papież – ma różne wymiary. Przytoczę dłuższy fragment tamtej wypowiedzi papieża Ratzingera, bo porządkuje ona – w lapidarny, choć bardzo skondensowany – sposób wiele spraw, na które dzisiaj jeszcze bardzie trzeba zwracać uwagę.
Papież najpierw przypomniał, że „Ogólnie za dwie fundamentalne reguły istoty dialogu międzyreligijnego uważa się dzisiaj: 1. Dialog nie dąży do nawrócenia, ale do zrozumienia. Różni się w tym od ewangelizacji, od misji. 2. Zatem, w tym dialogu, obydwie strony świadomie zachowują swoją tożsamość, której w dialogu nie kwestionują ani względem siebie, ani też względem innych”.
A potem zrobił klarowny wykład: „Zasady te są słuszne” – powiedział. – „Sądzę jednak, że w tej postaci są sformułowane zbyt powierzchownie. To prawda, dialog nie ma na celu nawrócenia, ale lepsze wzajemne zrozumienie: jest to prawidłowe. Jednakże dążenie do poznania i zrozumienia pragnie być zawsze także zbliżeniem się do prawdy. Tak więc obydwie strony, zbliżając się krok po kroku do prawdy, postępują naprzód i zmierzają do coraz większego wzajemnego zrozumienia, które ma swoją podstawę w jedności prawdy. Jeśli chodzi o wierność swojej tożsamości: byłoby zbyt mało, jeśli by chrześcijanin swoją decyzją dotyczącą swej tożsamości, by tak rzec przerwał, na podstawie swej woli, drogę do prawdy. Wówczas jego bycie chrześcijaninem byłoby czymś arbitralnym, zwyczajnym wyborem faktycznym. Wówczas rzecz jasna nie brałby on pod uwagę, że w religii mamy do czynienia z prawdą.