Historia

Czy można walczyć z największą armią świata?

Pojawiały się pomysły, aby przesunąć termin rozpoczęcia walk na wiosnę. Zima nie była najlepszą porą roku dla planowanych działań. Część poborowych, która opuściła Warszawę, błąkała się po lasach i okolicy.

Dzięki uprzejmości Muzeum Historii Polski prezentujemy fragment publikowanej w tych dniach książki „Powstanie Styczniowe 1863-64. Czas walki, marzeń o wolności i niespełnionych nadziei”.

Wielki książę Konstanty przybył do Królestwa Polskiego zaopatrzony w poufną instrukcję Aleksandra II z dnia 30 czerwca 1862 roku, nakazującą utrzymanie porządku w oparciu o instytucje stworzone w wyniku reform lat 1861–1862. Należały do nich Rada Stanu, urząd naczelnika cywilnego Królestwa Polskiego i podlegający mu rząd cywilny, rady reprezentujące ludność Królestwa, zreorganizowane szkoły i Szkoła Główna mająca charakter uniwersytetu.

Zadaniem księcia Konstantego, tak jak wcześniejszych namiestników, było utrzymanie Królestwa jako własności Rosji. W przekazanej mu instrukcji car, podobnie jak w przeszłości, podkreślał, że restytucja ani konstytucji, ani armii narodowej nie jest możliwa. Aleksander II traktował je jako drogi do niezależności Polski ze wszystkimi jej konsekwencjami, czyli opuszczeniem państwa rosyjskiego. Takie rozwiązanie nie mogło zostać przez niego zaakceptowane. (…)

Wielki książę chce pojednania

Celem nowego namiestnika miało być umacnianie autorytetu władzy cara, a miało temu służyć zróżnicowane podejście do poszczególnych grup społecznych i środowisk ideowych.

Najniebezpieczniejszym z nich byli demokraci, którzy mieli wpływy wśród młodzieży, środowisk miejskich oraz części ziemiaństwa i duchowieństwa. Swój program kierowali do wszystkich grup społecznych, a jego naczelną ideą była odbudowa niepodległego państwa polskiego opartego na idei równości w granicach sprzed 1772 roku.

Demokratom brakowało jednak silnych związków z elitami politycznymi i społecznymi. Negocjacje z nimi mogły być trudne. Ruch miał charakter nieformalny, a ujawnienie przynależności do niego mogło się stać powodem aresztowania. To środowisko nie miało powodów do poszukiwania kontaktów z władzą i prezentowało postawy antyestablishmentowe.

Wielki książę miał raczej współpracować z ziemiaństwem i duchowieństwem. Przedstawiciele duchowieństwa mieli szczególną pozycję ze względu na status Kościoła posiadającego silne więzi międzynarodowe o uniwersalistycznym charakterze, a reprezentanci ziemiaństwa zasiadali w różnych instytucjach Królestwa (…) .

W swojej polityce wobec Królestwa nowy namiestnik kierował się zasadą „pojednania”. Wierzył, że będzie miała pozytywne skutki. Sytuację w Królestwie oceniał optymistycznie i uważał, że opinie o możliwości wybuchu powstania są przesadzone. Jego postawa wynikała z założenia, że w Królestwie nie jest możliwe utworzenie armii podobnej do tej z 1830 roku. W jego opinii zamachy terrorystyczne i wystąpienia społeczne nie mogły doprowadzić do uwolnienia Królestwa spod panowania Rosji. Akceptował pobór w środowisku miejskim jako metodę na pacyfikację środowisk rewolucyjnych dążących do konfrontacji zbrojnej.

Wielki książę konsekwentnie dążył także do realizacji reform liberalnych – oczynszowania chłopów, przywrócenia praw cywilnych społeczności żydowskiej, wprowadzenia rozwiązań sprzyjających rozwojowi szkolnictwa. Nie potrafił jednak zapobiec konfliktom w środowisku polskich elit.

Pod koniec 1862 roku car Aleksander II wyraźnie wskazywał, że w wypadku wybuchu powstania musi nastąpić zdecydowana wojskowa reakcja. Zarówno car, jak i jego brat nie wierzyli co prawda, że zryw dojdzie do skutku, nie mogli jednak mieć co do tego całkowitej pewności. Mieli świadomość poważnych napięć na tle narodowym mogących doprowadzić do rozpoczęcia walki zbrojnej o niepodległość.

Metody Wielopolskiego: brutalnie, bez pardonu

Wśród historyków badających dzieje powstania styczniowego dominuje przekonanie, że decyzję o jego wybuchu podjęto przede wszystkim z powodu ogłoszenia branki, czyli poboru do rosyjskiego wojska.
Metody stosowane przez Aleksandra Wielopolskiego przypominały rosyjskie, stanowiły zaprzeczenie programów patriotycznych. Fot. Wikimedia
Po 1856 roku w Królestwie Polskim pobór do armii rosyjskiej został odroczony. Jak wskazał Stefan Kieniewicz, było to spowodowane w dużym stopniu demobilizacją po wojnie krymskiej. Istniała duża grupa rezerwistów umożliwiająca uzupełnienie szeregów bez konieczności przeprowadzania dodatkowego poboru. Decyzja o poborze rekrutów z Królestwa Polskiego nie była jednak spowodowana stanem armii rosyjskiej, a raczej należy ją uznać za inicjatywę polityczną Wielopolskiego. Tak ją postrzegają świadkowie historii i historycy. Sama idea nie była jednak nowa. Ogłoszenie poboru miało służyć zapewnieniu spokoju społecznego niezbędnego realizacji programu margrabiego.

Wielopolski w swojej działalności po marcu 1861 roku, kiedy to uzyskał stanowisko prezesa Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a następnie Komisji Rządowej Sprawiedliwości, nie stronił od brutalnych metod działania ograniczających potrzeby i pragnienia społeczeństwa. Przykładem była jego zdecydowana postawa wobec Kościoła i młodzieży szkolnej. Deklaracja o podporządkowaniu tej instytucji państwu i zamykanie szkół nie kojarzyły się dobrze. Przypominały metody rosyjskie, stanowiły zaprzeczenie programów patriotycznych.

Zamachy i egzekucje

Jednym z powodów prowadzących do ukształtowania się idei ogłoszenia branki jako środka mogącego doprowadzić do eliminacji ze społeczeństwa osób prowadzących działalność rewolucyjną były zamachy na najwyższych urzędników Królestwa: namiestników Aleksandra Lüdersa (27 czerwca) i wielkiego księcia Konstantego (3 lipca) oraz samego Wielopolskiego (8 i 15 sierpnia). Powtarzające się ataki na osoby sprawujące najwyższe funkcje wymagały reakcji, zagrażały bowiem polityce wielkiego księcia i margrabiego oraz godziły w autorytet władzy.

Pierwszy dyktator powstania styczniowego. „Generał klęska”, który nie rozumiał wojny partyzanckiej

Autor własnej legendy, wynalazca, intrygant. Ludwik Mierosławski mógł być polskim Garibaldim, ale nie potrafił.

zobacz więcej
Sprawcy, poza uczestnikami zamachu na Lüdersa, zostali ujęci i straceni. Uczyniono z tego publiczne widowisko, którego celem miało być zniechęcenie do tego typu działalności. Środowisko Organizacji Narodowej kreowało zamachowców na bohaterów, a na terror odpowiadano terrorem.

Publiczne egzekucje przeczyły prezentowanej przez rosyjską propagandę liberalnej ideologii, zakładającej prowadzenie polityki ustępstw, ugody i modernizacji społecznej. Kara śmierci wymierzona zamachowcom mogła budzić wątpliwości, zwłaszcza że ofiary zamachów przeżyły.

Wielopolski (…) czuł się zagrożony także osobiście. Uznał, że przeprowadzenie poboru do armii umożliwi pozbycie się z Królestwa osób, które potencjalnie mogły się stać zamachowcami lub udzielać im wsparcia. Miało to być działanie ukierunkowane na określone środowiska – pobór miał być przeprowadzony wyłącznie w środowisku miejskim (…).

Poszli w pole

Dekret w tej sprawie został ogłoszony 6 października 1862 roku w „Dzienniku Powszechnym”, pełniącym funkcję urzędowego czasopisma Królestwa, a przede wszystkim forum prezentacji ideologii Aleksandra Wielopolskiego.

Po ogłoszeniu o poborze w gronie Komitetu Centralnego Narodowego zaczęto się zastanawiać, jak zareagować. Kilka dni po ogłoszeniu tej decyzji rozrzucono ulotkę informującą, że rozpoczęcie branki będzie hasłem do wybuchu powstania. Jej autorstwo pozostaje nieustalone. Jesienią 1862 roku skład Komitetu uległ zmianie. Aresztowano wtedy Jarosława Dąbrowskiego, podejrzewanego o związki z organizatorami zamachów na wielkiego księcia i Wielopolskiego.

W samym KCN zarysowało się kilka stanowisk wobec wybuchu powstania. Część członków komitetu uważała, że wcielenie do armii osób ideowych może przyczynić się do jej wewnętrznego zrewolucjonizowania. Ta opinia nie wzbudziła jednak entuzjazmu. Dyskutowano także o dyslokacji poborowych, czyli opuszczeniu miasta przez osoby zagrożone poborem. Takie rozwiązanie miało wiele wad. Jedną z nich była możliwość szybkiego rozpoznania osób z miasta na prowincji, które następnie mogły zostać aresztowane. Trzecią możliwą reakcją był wybuch powstania jako formy niezgody i protestu wobec poboru (…) .
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Decyzję o wybuchu powstania podjął Komitet Centralny Narodowy 3 stycznia 1863 roku, mimo że w grudniu 1862 roku w Paryżu zostali aresztowani agenci kupujący broń dla Organizacji Narodowej. W skład KCN wchodzili: Stefan Bobrowski, Zygmunt Padlewski, Oskar Awejde, Józef Kajetan Janowski, Jan Maykowski, ksiądz Karol Mikoszewski i Agaton Giller.

Decyzja o rozpoczęciu walk nie została podjęta jednomyślnie, Giller był jej przeciwny. Oddając głos, obwieścił jednocześnie swoją dymisję ze stanowiska członka Komitetu. W trakcie obrad ustalono, że powstanie rozpocznie się 21 stycznia. Wydziałowi, czyli reprezentanci poszczególnych grup spiskowych stanowiących największe jednostki terytorialne, liczące więcej niż 1 tys. osób, zostali poinformowani o tej decyzji nieco ponad tydzień później, 12 stycznia.

Przez cały ten czas Padlewski miał nadzieję na sukces powstania, w czym upewniały go deklaracje rosyjskich spiskowców mających wesprzeć działania polskie. Liczył także na to, że dzięki kontaktom członków organizacji spiskowych w administracji Królestwa Polskiego zostanie wcześniej poinformowany o terminie branki. Zakładano, że dzięki tej wiedzy uda się wyprowadzić z Warszawy osoby zagrożone poborem, które następnie miały zaatakować twierdzę w Modlinie. Te działania miały służyć szybkiemu opanowaniu określonego terytorium i ujawnieniu się na nim Komitetu Centralnego Narodowego jako rządu powstańczego. Padlewski zdawał sobie sprawę z trudnej sytuacji organizacji, a zwłaszcza z braku broni. Komitet, pragnąc, by nie powtórzyły się doświadczenia z 1846 roku, przygotował dekret o uwłaszczeniu. Miało to zapobiec wystąpieniu chłopów przeciwko powstańcom.
„Branka Polaków do armii rosyjskiej w 1863” pędzla Aleksandra Sochaczewskiego. Fot. Wikimedia
Od 12 stycznia 1863 roku grupy spiskowców opuszczały Warszawę i kierowały się na lewym brzegu Wisły ku Puszczy Kampinoskiej, a na prawym ku lasom w okolicach Serocka (…).

W bój bez broni

W nocy z 14 na 15 stycznia 1863 roku w Warszawie przeprowadzony został pobór. W prasie pisano o jego brutalnym charakterze. Ponieważ Aleksander Wielopolski (reprezentowany przez syna Zygmunta) nie dopuścił urzędników Królestwa do prac organizacyjnych w sprawie branki, spiskowcy zostali pozbawieni możliwości zdobycia informacji o jej terminie i byli bardzo zaskoczeni jej przeprowadzeniem. Reakcji organizacji spiskowej zabrakło.

Niektóre środowiska polityczne (m.in. część białych i zwolennicy Wielopolskiego) uznały, że administracja namiestnika odniosła tym samym sukces. Osłabł także prestiż Zygmunta Padlewskiego, który nie spełnił swoich obietnic, że będzie znał datę branki.

Po niespodziewanym przeprowadzeniu poboru w KCN odbyły się burzliwe narady. Część członków Komitetu uważała, że instytucja nie spełniła oczekiwań spiskowców. W reakcji na pobór 15 lub 16 stycznia zmieniono decyzję o dacie wybuchu powstania. 16 stycznia KCN ogłosił odezwę o stanie wyjątkowym. Wtedy też ustanowiono urząd naczelnika wojennego w każdym województwie. Dążono do obsadzenia tych stanowisk przed planowanym wybuchem powstania.

Salutowali im generałowie

W II RP weterani powstania styczniowego otoczeni zostali szczególną opieką.

zobacz więcej
Rozpoczęcie walk miało poprzedzić pobór na prowincji, który, zgodnie z informacjami otrzymanymi przez spiskowców, był planowany na 25 stycznia. Chcąc chronić działaczy niepodległościowych w Królestwie oraz tych, którzy wyszli z Warszawy, 15 lub 16 stycznia komitet podjął decyzję o przesunięciu daty wybuchu powstania z 21 stycznia na noc z 22 na 23 stycznia.

16 stycznia 1863 roku poinformowano także spiskowców o brakach w uzbrojeniu, zapowiadając, że jego dostawy z Francji będą opóźnione. 16 stycznia zaczęto przekazywać odpowiednie rozkazy naczelnikom wojskowym i wojewódzkim, stanowiącym administrację wojskową i ogólną Organizacji Narodowej. Powstanie zaczęto realizować według scenariusza opracowanego przez Zygmunta Padlewskiego. Inspirowały go także „szkice” działań wyniesione potajemnie z Cytadeli od aresztowanego Dąbrowskiego.

Zaprojektowaną przez niego formułę walk nazywano powstaniem częściowym. Padlewski zakładał opanowanie miejsc trudno dostępnych lub tych, w których można było liczyć na przyjazną postawę chłopów. Miały to być okolice Suchedniowa w Sandomierskiem, Olkusza i Miechowa w Krakowskiem, Piotrkowa w Kaliskiem, Rawy, Kutna i Łęczycy w Mazowieckiem, Płocka i Puszczy Myszynieckiej w Płockiem, Łukowa, Białej i Radzynia na Podlasiu, Lubartowa, Puław i Chełma w Lubelskiem. Oprócz tego planowano opanowanie Modlina i przecięcie dróg komunikacyjnych.

Poszczególne oddziały były jednak słabo przygotowane do realizacji tych planów. Deklaracje o gotowości do walki części zwolenników ruchu niepodległościowego okazały się zbyt optymistyczne. Kiedy nadeszły odpowiednie polecenia, w wielu miejscach zapanowało zaskoczenie i zdziwienie, tym bardziej że plany nie były zbyt precyzyjne. Brakowało broni. Rozkazy nie dotarły do wszystkich dowódców. Kontakty ze spiskowymi organizacjami oficerskimi armii rosyjskiej nie doprowadziły do wsparcia działań powstańczych.

Hu ha! Duch gra!

Dyskusje w KCN i organizacji oraz tworzone przezeń prawodawstwo w dużym stopniu dotyczyły administracji cywilnej. Sprawy wojskowe były słabiej przygotowane. Zarówno dowódcy, jak i członkowie Organizacji Narodowej mieli wiele wątpliwości co do możliwości rozpoczęcia walki z armią rosyjską, największą armią świata, przygotowaną do starć z różnymi formacjami. Stefan Kieniewicz przytacza szacunki, według których na początku 1863 roku w Królestwie stacjonowało ok. 100 tys. rosyjskich żołnierzy.

Pojawiały się pomysły, aby przesunąć termin rozpoczęcia walk na wiosnę. Zima nie była najlepszą porą roku dla planowanych działań. Część poborowych, która opuściła Warszawę, mimo logistycznego i zaopatrzeniowego wsparcia KCN, które i tak było niewystarczające, błąkała się po lasach i okolicy.

Nie uszło to uwadze dowództwa wojsk carskich. Wielki książę Konstanty nakazał wysłanie w odpowiednie rejony oddziałów wojskowych. Miały one chwytać osoby, które opuściły Warszawę i w wojskowej nomenklaturze otrzymały miano band. Zatrzymanych czekał sąd polowy i egzekucja (…).

Pierwsze działania powstańcze to ataki na garnizony. Ich celem były przeważnie mniejsze związki wojskowe. Najwięcej przeprowadzono w województwie podlaskim (siedem), mniej w augustowskim (pięć), lubelskim (trzy), mazowieckim (dwa), płockim (jeden), kaliskim (jeden). Jak wskazał Stefan Kieniewicz, władze Królestwa, a zwłaszcza administracja wojskowa, nie były zapewne przygotowane na tak skoordynowane działania. Było to swoistą tajemnicą sukcesu pierwszych chwil powstania. W miejscowościach opanowanych przez powstańców dawał się odczuć powiew wolności i państwowości polskiej.
Publikacja została wydana przez Muzeum Historii Polski
Pierwsze działania powstańcze to ataki na garnizony. Ich celem były przeważnie mniejsze związki wojskowe. Najwięcej przeprowadzono w województwie podlaskim (siedem), mniej w augustowskim (pięć), lubelskim (trzy), mazowieckim (dwa), płockim (jeden), kaliskim (jeden). Jak wskazał Stefan Kieniewicz, władze Królestwa, a zwłaszcza administracja wojskowa, nie były zapewne przygotowane na tak skoordynowane działania. Było to swoistą tajemnicą sukcesu pierwszych chwil powstania. W miejscowościach opanowanych przez powstańców dawał się odczuć powiew wolności i państwowości polskiej.

Mimo lokalnych sukcesów zasadniczy cel wojskowy powstania nie został jednak zrealizowany. Nie zdobyto Płocka – tamtejszy garnizon, choć niezbyt liczny, obronił się przed atakiem. Nie opanowano zatem terytorium, na którym mógłby ujawnić się rząd. Istnienie państwa polskiego przejawiało się w publikacji kolejnych aktów prawnych oraz działalności tajnej administracji i oddziałów partyzanckich. W ciągu kilku pierwszych tygodni powstańcy zajmowali różne miejscowości w różnych punktach Królestwa. Nie byli jednak w stanie utrzymać ich dłużej.

– Alicja Kulecka

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Alicja Kulecka jest profesorem w Instytucie Historycznym UW. Główne dziedziny zainteresowań – nauki pomocnicze historii XIX – XX w. w tym archiwistyka, źródłoznawstwo oraz historia Polski XIX-XX w., autorka inwentarzy archiwalnych, wydawca źródeł do historii XIX i XX w.
Zdjęcie główne: „Patrol powstańczy” pędzla Maksymiliana Gierymskiego. Fot.  http://cyfrowe.mnw.art.pl/Wikimedia
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.