Sędziowie schludnie ubrani w granatowe marynarki, szare spodnie, w białych kapeluszach na głowach, siedzący jeden nad drugim nad linią mety ze stoperami w dłoniach, obrazowali stan technologii w służbie sportu jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku.
Panowie, bo byli to głównie mężczyźni, tworzyli estetyczną dekorację stadionów na prestiżowych imprezach. Tyle że nie taki był cel ich obecności. Wykonywali służbowe zadania, mierząc czasy biegaczy oraz ustalając kolejność zawodników.
W efekcie od nich zależało, kto zostanie uznany za mistrza, a kto za tego drugiego. W najgorszym wypadku czwartego na mecie. Co nie było takie proste zwłaszcza w potyczkach sprinterskich oraz przy użyciu ówczesnych instrumentów pomiarowych.
Włączanie stopera palcem odbywało się na strzał startera. Zatem zawsze z pewnym opóźnieniem (około 0,25 sek.) i to nie tylko w przypadku sędziów niedosłyszących. Z tej przyczyny wyniki mierzone ręcznie nie mogły być precyzyjne, i nie były.
Dla przykładu – historyczny rekord świata Armina Harego na setkę 10,00 sek., przy dokładniejszym pomiarze elektronicznym byłby słabszy i wyniósłby 10,25 sek. Ale taki był ówczesny klimat technologiczny. Lecz na tym nie kończyły się kłopoty.
Oko startera i oko sędziego należały do zestawu narzędzi podstawowych. Starter oceniał tzw. okiem nieuzbrojonym, kto popełnił falstart, a kto nie. W podobnej sytuacji byli sędziowie na mecie. Wyłowienie zwycięzcy udawało się najłatwiej, chociaż nie zawsze.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Jednak z wskazania dalszych pozycji, gdy sprinterzy „na taśmę” wpadali zwartym szykiem, nierzadko bywały katastrofą pomyłek mimo tego, że każdy sędzia pilnował „własnego” zawodnika. Bo liczba biegaczy pokrywała się wówczas z liczbą dżentelmenów w białych kapeluszach.
Nie muszę dodawać, że od werdyktu arbitrów zależały kariery sportowców. Nie tylko miejsca w rankingach, ale także pieniądze. Nawet nieduże, jak wtedy w lekkoatletyce, ale istotnie dla przetrwania. Bo kto nie startował w ważnym finale, temu nie wypłacano tzw. kadrowego.
Krótko mówiąc, niedorozwój technologii w sporcie przekładał się i na wyniki, i na kariery, niekoniecznie sprawiedliwie. Obecne czasy to okres wzrostu przyspieszonego, a właściwie rewolucji technologicznej i na świecie, i w sporcie. Czy to jakoś radykalnie odmienia sport?
Sędzia w trybie komfortowym
Na stadionach lekkoatletycznych elektronika dziś dominuje. W każdym razie na dużych, międzynarodowych imprezach. Ona rządzi werdyktami sędziowskimi, ponieważ decyduje o całej sferze niezbędnych pomiarów i wskazań.
Bloki startowe uzbrojone są w czujniki, które reagują na nacisk stóp. Dopuszczalny czas reakcji na strzał to 100 milisekund. Szybsza reakcja to falstart. Czujniki mierzą nacisk z częstotliwością 4000 razy na sekundę. Dane przesyłają do sędziowskich komputerów.