Podczas rozmowy ze mną, Kuba z ciekawości loguje się na swoim robloksowym koncie, aby dokładniej sprawdzić, jak wygląda symulacja mszy. Oto jego odczucia: – Nuda. Wchodzę, a ktoś na czacie pisze: „Mamy za duży opłatek” albo „kto nie usiądzie, ten z policji”… – opowiada z niesmakiem.
– O „mszach” na Robloksie usłyszałam od innych rodziców – mówi Karolina, mama Kuby. – Mam do nich raczej negatywny stosunek. Odbieram tę grę bardziej jako próbę wyśmiania mszy świętej, aniżeli jej odwzorowania.
Karolina dodaje, że gdyby Kuba chciał uczestniczyć w wirtualnych „mszach”, to nie wie, czy wyraziłaby na to zgodę: – Musiałabym dokładnie przyjrzeć się tej grze, chociażby temu, w jaki sposób nawiązywana jest w niej interakcja. Nie rozumiem jej fenomenu – podkreśla.
Idea się wymknęła
Jednoznacznej opinii na temat robloksowych „mszy” nie ma również wśród księży. W rozmowach prywatnych spotykałem się jednak raczej z dezaprobatą tego rodzaju zabaw.
Publicznie sprzeciw wobec tego zjawiska wyraził ks. Rafał Główczyński SDS, znany jako „Ksiądz z Osiedla”. Jego zdaniem sama idea jest świetna, jednak jej realizacja wymknęła się spod kontroli i zmierza w kierunku ośmieszenia liturgii.
Na swoim Facebooku napisał (pisownia oryginalna): „Oczywiście są osoby, które traktują te msze poważnie. Większość jednak ma na nich totalną polewkę. Msza idzie w tle, a oni na imprezie podają sobie flaszkę i mówią krew chrystusa, wkładaj chipsy do buzi i mówią ciało chrystusa. Walą browary i śpiewają prefację itd itd. Dlatego jestem przeciwny mszom na robloksie”.
Na swoim kanale na YouTube, „Ksiądz z Osiedla” zamieścił kompilację z przykładowymi fragmentami „mszy”, na których widzimy m.in. niejakiego „księdza kalesona”, który fałszując, zaintonował: „Pan Bóg Zastępów, pełne są niebiosa i ziemia… chadyy… O k….”, albo słyszymy innego „celebransa”: „Ja idę na obiad, więc przeciągajcie tę mszę, żeby była jak najdłuższa”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Ale są też duchowni, którzy symulowania przez dzieci i młodzież mszy świętych nie odbierają tak bardzo negatywnie. Na przykład inny salwatorianin, ks. Karol Matecki SDS, na Twitterze napisał: „Okazuje się, że jedno «Artur przyszykuj kadzidło» zrobiło dla popularyzacji liturgii wśród dzieci więcej, niż kilkadziesiąt lat smoków kazaniaków, rekwizytów, wjeżdżania do kościoła na strusiu i całej innej bandy mniej lub bardziej debilnych fikołków półintelektualnych”.
Zresztą w odprawianie mszy w dzieciństwie bawiło się wielu księży, ba, nawet Joseph Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI. – Zabawa w mszę jest znana od dawna. Zmieniła się tylko jej forma. Natomiast w chwili, gdy „msze” na Robloksie stały się sensacją medialną, zmienił się po części jej charakter – twierdzi Białecka.
– Początkowo w „liturgii” uczestniczyło grono dzieci, które odprawiały ją z większą troską niż miało to niekiedy miejsce na prawdziwych mszach świętych. To denerwowało „co bardziej fajnych” księży, bo oni wygłupiali się, by dotrzeć do dzieciaków, a okazało się, że gdy dać im wolność, wybierają tradycyjną liturgię, odgrywając ją z wielką powagą i dbałością o szczegóły – mówi z uśmiechem psycholog.
Na czym więc polega zmiana jej charakteru? – Do pewnego momentu była to zwykła dziecięca zabawa z wykorzystaniem nowoczesnych technologii. Gdy zrobiło się o niej głośno, zaczęła przyciągać po części też szyderców, którzy chcą mieć swój moment sławy. Próbując zwrócić na siebie uwagę, nabijają się z mszy. Jednak nie stanowią oni większości – tłumaczy Bogna Białecka.
Dodaje, że zabawa w mszę sama w sobie (pomijając owych szyderców) nie jest niczym złym. Natomiast wymaga właściwego poprowadzenia przez dorosłych – mądrych rodziców, jak i mądrych duchownych, którzy pochwalą, docenią starania dzieci, a jednocześnie im wytłumaczą, że wirtualna „msza” nie zastąpi tej prawdziwej, odprawianej przez prawdziwego kapłana. – Warto też rozmawiać o celebracji liturgii dla dzieci, bo może one nie potrzebują jej totalnej infantylizacji? – zastanawia się Bogna Białecka.
Na koniec dodaje z uśmiechem: – Ciekawi mnie, czy dzieci w wirtualnym świecie odprawiają również Tridentinę? Gdyby się okazało, że istnieje taka społeczność trydencka (osobiście jeszcze się z nią nie spotkałem – przyp. ŁL), to sama wybrałabym się na robloksową „mszę”, żeby zobaczyć, jak dzieci sobie radzą. To byłoby dopiero wyzwanie!
– Łukasz Lubański
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy