Cywilizacja

„Msza” z Robloksa: niewinna zabawa czy szyderstwo?

– Kiedy zrobiło się o tej grze głośno, zaczęła przyciągać ludzi, którzy chcą swojego momentu sławy. Próbując zwrócić na siebie uwagę, nabiją się z mszy – tłumaczy Bogna Białecka, psycholog. Jej zdaniem gdyby nie to, zabawa w mszę sama w sobie nie byłaby niczym złym.

„Artur, przyszykuj kadzidło” – powiedział chłopięcym głosem uczestnik wirtualnej mszy, nieświadomy, że zostanie autorem jednego z najbardziej kultowych haseł stycznia w polskim internecie. Hasła, które jest wynikiem popularnej wśród dzieci i młodzieży zabawy, polegającej na imitowaniu mszy świętych na platformie Roblox, na której użytkownicy mogą za darmo tworzyć własne gry.

Jak wygląda robloksowa „msza”? Internauci spotykają się w wirtualnych kościołach – trzeba przyznać, że niektóre z nich zostały zaprojektowane z dużą dbałością o szczegóły. W „mszach” uczestniczy się za pośrednictwem awatarów, przypominających nieco ludziki z klocków Lego, które zasiadają w ławach kościelnych. Mszę odprawia „kapłan”, któremu towarzyszy „służba liturgiczna”.

Są wirtualni celebransi, którzy odprawiają „mszę” z ogromną powagą, zaangażowaniem i starannością. Trzymają się porządku liturgii. Dbają o odpowiednią artykulację i intonację. Widać, że mają do tego talent. Są też tacy, którzy gubią się w swojej roli. Robloksowa „msza” jest wówczas mieszanką improwizacji i chaosu, z którego przebija radosna twórczość, przerywana niekiedy długimi momentami ciszy (gdy „celebrans” pogubi się w porządku liturgii). Czasem odtwarzane są fragmenty prawdziwych mszy.

Niektóre uwagi graczy mogą budzić uśmiech. „Księża zostają, wypijcie z kielicha. Kto będzie ostatni, niech go wyczyści” – instruował na głos swych kolegów jeden z młodych „celebransów”. W trakcie innego „nabożeństwa”, robloksowy ksiądz odśpiewał aklamację, ale po kilkukrotnie powtórzonym „Alleluja” nie zabrał się do czytania Ewangelii, tylko wyjawił problem natury technicznej: „Ja tak poza mszą. Czy inny ksiądz mógłby dokończyć, bo ja niestety muszę już kończyć. Kto tu się znał? «00_Krasnal»! Dokończysz?”. Prośba początkowo onieśmieliła uczestników wirtualnej „mszy”. „Tyle ksiezy a nikt nie chce czytac” (pisownia oryginalna) – zauważył na czacie jeden z graczy. Ostatecznie udało się znaleźć zastępcę, który odczytał słowa Ewangelii wg św. Marka (Mk 1, 29-39) i dalej kontynuował liturgię.

Gdyby Jezus miał Facebooka….

No może nie Jezus... ale św. Piotr, choć on prawdopodobnie był analfabetą, więc prowadzenie konta byłoby trudne. Co innego vlog na You Tube.

zobacz więcej
Tym, którzy z zaangażowaniem podchodzą do odprawiania „mszy” w Robloksie, zadanie utrudniają trolle internetowe: puszczają na głos muzykę, wygłaszają bądź piszą na czacie wulgarne komentarze; ich awatary – niekiedy ubrane w niewybredne stroje (widziałem nawet strój prezentujący swastykę albo hasło znane z przestępczego półświatka: „śmierć konfidentom”) – biegają po „kościele”, skaczą przed celebransem. Intruzi przeważnie są wyrzucani z gry.

„Nie krzycz do mikrofonu”

Wirtualne „msze” szybko rozpowszechniają się w sieci za pośrednictwem mediów społecznościowych. W każdej „mszy” na Robloksie może wziąć udział maksymalnie stu graczy (serwery nie pomieszczą większej liczby chętnych). Ale na przykład na Discordzie, gdzie można słuchać „mszy”, udział w nich biorą setki, a nawet tysiące dzieci i nastolatków.

Transmisje niektórych „liturgii” można obejrzeć na Youtube. Ich fragmenty cieszą się bardzo dużą popularnością na TikToku. Z kolei na wspomnianym Discordzie powstają społeczności miłośników robloksowych „nabożeństw”. Wśród polskich internautów największym wzięciem cieszy się serwer „Archidiecezja Gnieźnieńska”. W momencie, gdy piszę ten tekst, zrzesza on – bagatela – przeszło 103 tys. internautów.

Z ciekawości założyłem konto na Dicordzie i po uzyskaniu linku z zaproszeniem (serwer jest prywatny) dołączyłem do tej społeczności. Na wstępie trzeba zaakceptować dziesięć obowiązujących zasad (nawiązanie do dziesięciu przykazań?). Wśród nich m.in. „nie spamuj”, „nie przeklinaj nadmiernie” czy „nie krzycz do mikrofonu”. Nie można prowokować kłótni, podszywać się pod członków „duchowieństwa” i administracji wspólnoty, ustawiać nieprzyzwoitych statusów i awatarów. Ostatnia, dziesiąta zasada mówi o zachowaniu w „naszych kościołach” należytego szacunku.

Aby korzystać z pełni możliwości, jakie daje serwer robloksowej Archidiecezji Gnieźnieńskiej, trzeba przejść weryfikację. Ta jednak (o ile dobrze zrozumiałem) z powodów technicznych chwilowo została wstrzymana. Dostępna jest jednak historia weryfikacji, w ramach której użytkownicy odpowiadali na kilka pytań. Chociażby na pytanie: „Co Cię tu sprowadza?”.
Wirtualna „Archidiecezja Gnieźnieńska” zrzesza przeszło 103 tys. internautów. Fot. Roblox, „Archidiecezja Gnieźnieńska”
Przykładowe odpowiedzi (pisownia oryginalna): „Wiara w Jezusa Chrystusa”; „Chciałbym spowrotem zostać porządnym katolikiem i uczęszczać w mszach”; „jestem wierny”; „Jestem osobą wierzącą i chce się łączyć z Bogiem majać fun (mam doświadczenie w byciu ministrantem w prawdziwym życiu)”, „Chcę lepiej poznać życie Boga i przygotować się do sakramentu bierzmowania”. Tego typu deklaracji jest mnóstwo.

Na serwerze ogłaszane są zapowiedzi „mszy świętych” oraz „nabożeństw” (z linkami na Robloksa, gdzie można wciąż udział w „mszy”, i na kanał na Discordzie, gdzie można jej posłuchać). Przedstawiany jest ich porządek.

Znajdziemy również zakładkę z prośbami o modlitwę. Jedną z nich zamieścił „Kamil Kardynał Leszczyński”, wirtualny arcybiskup emeryt Archidiecezji Gnieźnieńskiej, który zwrócił się z prośbą o modlitwę, by za dwa tygodnie dobrze zdał egzamin z matematyki, „który zadecyduje o tym, czy dostanę się na moje wymarzone studia”. Prośby są bardzo różne. Chociażby o modlitwę w intencji zdania matury, egzaminu ósmoklasisty, sprawdzianów; odejścia na emeryturę „szanownego pana Macieja” (możemy przypuszczać, że chodzi o nauczyciela) i tego, by „Marlena od polskiego nie pytała”. W intencji czy powodzenia w turnieju w grę Fortnite. Wreszcie w intencji rodziców i przyjaciół walczących z nowotworem; świętej pamięci dziadków; osób w kryzysie bezdomności…

Zdarza się, że„Archidiecezja Gnieźnieńska” prowadzi rekrutacje na rozmaite funkcje „kościelne”. Kilka miesięcy temu wybrano rektora „Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego”, którym został niejaki „ks. Mateusz Wysocki” – w opisie jego profilu znajdziemy dewizę papieża Jana XXIII: „Oboedientia et pax” (Posłuszeństwo i pokój). Ogłoszenie zamieścił „Marek Kardynał Pawłowski”, który na serwerze pełni funkcję prymasa Polski i arcybiskupa metropolity gnieźnieńskiego. Choć nieco mylące może być zdjęcie profilowe „prymasa”, przedstawiające legendę rapu – zastrzelonego w latach 90. XX wieku Tupaca Shakura. Na jego profilu czytamy (pisownia oryginalna): „Random z neta, 4fun robie serwery discord. Top 1 decyzja Franciszka to mianowanie Semeraro Kardynałem”.

W sieci można też znaleźć rozmowę ze wspomnianym „księdzem” Mateuszem. Zdradził w niej, że robloksowym „duchownym” jest od początku pandemii, czyli od blisko trzech lat. Dodał, że „Archidiecezja Gnieźnieńska” utrzymuje dobre relacje z międzynarodowymi odpowiednikami wspólnoty. Najstarszym jest „Watykan” („State of Vatican City”), funkcjonujący w sieci (nie licząc reorganizacji grupy kilka lat temu) od 2011 roku. „Watykan” zrzesza internautów z kilku krajów – przede wszystkim z Wielkiej Brytanii.

Proboszcz produkuje ekoprąd, czyli nowe technologie na służbie Kościoła

Bezdotykowe kropielnice czy ofiaromaty - to niektóre pomysły zaradnych proboszczów.

zobacz więcej
„Największym celem jest ewangelizacja. Ale przy tym też dobra zabawa” – przekonywał Mateusz. Wyjaśnił, że aby zostać robloksowym „księdzem”, trzeba wysłać do niego – rektora „seminarium” – list rekrutacyjny (poprzez Discorda). Jeżeli zostanie przez niego i resztę zarządu „seminarium” pozytywnie rozpatrzony, kandydata czeka okres przygotowawczy. Nauka do diakonatu w „Archidiecezji Gnieźnieńskiej” trwa trzy tygodnie/miesiąc (w zależności od zaangażowania); do prezbiteriatu – ok. dwóch miesięcy. „Przewidujemy, że niektórzy z naszych księży mogą rozważyć wstąpienie do prawdziwego seminarium. Chcemy, by każdy z naszych alumnów był dobrze przygotowany do podjęcia takiej decyzji” – opowiadał „ksiądz” z Robloksa.

Kalina woli hodować zwierzątka

Bogna Białecka, która specjalizuje się w psychologii dziecięcej, w rozmowie z Tygodnikiem TVP zwraca uwagę, że zabawa, także w odprawianie mszy, po części jest odgrywaniem tego, co dla dzieci jest ważne i że przez zabawę można się również uczyć.

Psycholog zastanawia się, jakie są proporcje dziewczyn i chłopaków uczestniczących w wirtualnych „mszach”. – Mnie się wydaje, że symulowanie mszy świętej bardziej powinno przyciągać chłopców, jako że mamy sfeminizowaną edukację i jest coraz mniej miejsc, gdzie chłopcy mogą się bawić w swoim gronie. Taką przestrzeń stanowią „msze” na Robloksie, gdzie mogą wykazać się zdolnościami organizacyjnymi, począwszy od zaprojektowania swoich „świątyń”; gdzie jest struktura, hierarchia. To przemawia do męskiej wyobraźni – mówi Bogna Białecka.

Oczywiście w wirtualnych „mszach” uczestniczą również dziewczęta. Ale nie wszystkim przypadają one do gustu. Kalina, dwunastolatka z Warszawy, opowiada: – Robloksowe „msze” poznałam kilka tygodni temu na TikToku. Powstaje tam wiele kont, które przedstawiają filmiki z tej gry. Do symulacji „mszy” mam stosunek neutralny. Ale to mnie nie ciekawi. Odprawianie „mszy” na Robloksie jest dziwne – ocenia. Dodaje, że jej koledzy i koleżanki też nie biorą w tym udziału. Choć Kalina ma konto na Robloksie, poleca inne gry, np. „Adopt me!” („hoduje się w niej zwierzątka”).

– Nie uważam, żeby zabawa w odprawianie mszy była szkodliwa – mówi Monika, mama Kaliny. – Może jest nieco kontrowersyjna, np. ktoś może uznać, że obraża jego uczucia religijne. Ale to jest przecież gra dla dzieci. Dzieci bawią się w policjantów, symulują śluby... Podobnie jest z mszami. Oczywiście rodzice powinni reagować na to, co robią ich dzieci. Tłumaczyć, że to jest tylko zabawa – dodaje.

Na TikToku symulacje mszy świętych poznał również Kuba, dziewięciolatek z Warszawy. – Dla mnie to jest nudne. Dziwię się, że ktoś w ogóle taką grę stworzył – komentuje. W tym roku przystąpi do pierwszej komunii, do której sumiennie się przygotowuje. W każdą niedzielę razem z rodzicami chodzi do kościoła. Kuba od kilku miesięcy gra na Robloksie, ale w inną grę – „Urbanmove: autobusy i tramwaje”. – Wybiera się linię, a następnie jeździ autobusem albo tramwajem po mieście – wyjaśnia.
Na platformie użytkownicy mogą za darmo tworzyć własne gry. Fot. Rafael Henrique/SOPA Images/LightRocket via Getty Images
Podczas rozmowy ze mną, Kuba z ciekawości loguje się na swoim robloksowym koncie, aby dokładniej sprawdzić, jak wygląda symulacja mszy. Oto jego odczucia: – Nuda. Wchodzę, a ktoś na czacie pisze: „Mamy za duży opłatek” albo „kto nie usiądzie, ten z policji”… – opowiada z niesmakiem.

– O „mszach” na Robloksie usłyszałam od innych rodziców – mówi Karolina, mama Kuby. – Mam do nich raczej negatywny stosunek. Odbieram tę grę bardziej jako próbę wyśmiania mszy świętej, aniżeli jej odwzorowania.

Karolina dodaje, że gdyby Kuba chciał uczestniczyć w wirtualnych „mszach”, to nie wie, czy wyraziłaby na to zgodę: – Musiałabym dokładnie przyjrzeć się tej grze, chociażby temu, w jaki sposób nawiązywana jest w niej interakcja. Nie rozumiem jej fenomenu – podkreśla.

Idea się wymknęła

Jednoznacznej opinii na temat robloksowych „mszy” nie ma również wśród księży. W rozmowach prywatnych spotykałem się jednak raczej z dezaprobatą tego rodzaju zabaw.

Publicznie sprzeciw wobec tego zjawiska wyraził ks. Rafał Główczyński SDS, znany jako „Ksiądz z Osiedla”. Jego zdaniem sama idea jest świetna, jednak jej realizacja wymknęła się spod kontroli i zmierza w kierunku ośmieszenia liturgii.

Na swoim Facebooku napisał (pisownia oryginalna): „Oczywiście są osoby, które traktują te msze poważnie. Większość jednak ma na nich totalną polewkę. Msza idzie w tle, a oni na imprezie podają sobie flaszkę i mówią krew chrystusa, wkładaj chipsy do buzi i mówią ciało chrystusa. Walą browary i śpiewają prefację itd itd. Dlatego jestem przeciwny mszom na robloksie”.

Na swoim kanale na YouTube, „Ksiądz z Osiedla” zamieścił kompilację z przykładowymi fragmentami „mszy”, na których widzimy m.in. niejakiego „księdza kalesona”, który fałszując, zaintonował: „Pan Bóg Zastępów, pełne są niebiosa i ziemia… chadyy… O k….”, albo słyszymy innego „celebransa”: „Ja idę na obiad, więc przeciągajcie tę mszę, żeby była jak najdłuższa”.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Ale są też duchowni, którzy symulowania przez dzieci i młodzież mszy świętych nie odbierają tak bardzo negatywnie. Na przykład inny salwatorianin, ks. Karol Matecki SDS, na Twitterze napisał: „Okazuje się, że jedno «Artur przyszykuj kadzidło» zrobiło dla popularyzacji liturgii wśród dzieci więcej, niż kilkadziesiąt lat smoków kazaniaków, rekwizytów, wjeżdżania do kościoła na strusiu i całej innej bandy mniej lub bardziej debilnych fikołków półintelektualnych”.

Zresztą w odprawianie mszy w dzieciństwie bawiło się wielu księży, ba, nawet Joseph Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI. – Zabawa w mszę jest znana od dawna. Zmieniła się tylko jej forma. Natomiast w chwili, gdy „msze” na Robloksie stały się sensacją medialną, zmienił się po części jej charakter – twierdzi Białecka.

– Początkowo w „liturgii” uczestniczyło grono dzieci, które odprawiały ją z większą troską niż miało to niekiedy miejsce na prawdziwych mszach świętych. To denerwowało „co bardziej fajnych” księży, bo oni wygłupiali się, by dotrzeć do dzieciaków, a okazało się, że gdy dać im wolność, wybierają tradycyjną liturgię, odgrywając ją z wielką powagą i dbałością o szczegóły – mówi z uśmiechem psycholog.

Na czym więc polega zmiana jej charakteru? – Do pewnego momentu była to zwykła dziecięca zabawa z wykorzystaniem nowoczesnych technologii. Gdy zrobiło się o niej głośno, zaczęła przyciągać po części też szyderców, którzy chcą mieć swój moment sławy. Próbując zwrócić na siebie uwagę, nabijają się z mszy. Jednak nie stanowią oni większości – tłumaczy Bogna Białecka.

Dodaje, że zabawa w mszę sama w sobie (pomijając owych szyderców) nie jest niczym złym. Natomiast wymaga właściwego poprowadzenia przez dorosłych – mądrych rodziców, jak i mądrych duchownych, którzy pochwalą, docenią starania dzieci, a jednocześnie im wytłumaczą, że wirtualna „msza” nie zastąpi tej prawdziwej, odprawianej przez prawdziwego kapłana. – Warto też rozmawiać o celebracji liturgii dla dzieci, bo może one nie potrzebują jej totalnej infantylizacji? – zastanawia się Bogna Białecka.

Na koniec dodaje z uśmiechem: – Ciekawi mnie, czy dzieci w wirtualnym świecie odprawiają również Tridentinę? Gdyby się okazało, że istnieje taka społeczność trydencka (osobiście jeszcze się z nią nie spotkałem – przyp. ŁL), to sama wybrałabym się na robloksową „mszę”, żeby zobaczyć, jak dzieci sobie radzą. To byłoby dopiero wyzwanie!

– Łukasz Lubański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Dzieci ze smartfonami na warszawskim podwórku. Fot. Włodzimierz Wasyluk / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.