Kultura

Antypatyczny, arogancki, śmiertelnie poważny. Ale pechowiec

Dyrektor Muzeum Prado kazał przenieść jego „absurdalne karykatury” do piwnic, jakby eksponowanie ich razem z arcydziełami Velazqueza i Goi uwłaczało czcigodnej świątyni sztuki.

Ze skąpych materiałów źródłowych wyłania się człek dość antypatyczny. Emigrant z ubogiej Krety, w Hiszpanii pozował na wielkiego pana, żył ponad stan. Zamiast zamieszkać w zwykłym domu, wolał zapłacić dziesięć razy więcej za wynajęcie 24 pokojów w pałacu markiza de Villena. Autor przejmujących wizerunków świętych, dobry znajomy kościelnych hierarchów, portretował matkę swego jedynego syna jako Maryję, lecz nie raczył się z nią ożenić.

Arogancki był już za młodu. Oburzył Rzymian twierdzeniem, że gdyby papież go poprosił, stworzyłby lepszy Sąd Ostateczny, gdyż boski Michał Anioł „malować nie umiał”. Okazywanie klientom szacunku też nie leżało w jego naturze. Domagał się rekordowych honorariów, a jeśli nabywcy zwlekali z zapłatą, bez wahania pozywał ich do sądu.

Gdy proboszcz kościoła San Tome w Toledo odmówił uiszczenia wygórowanej (jego zdaniem) sumy za „Pogrzeb hrabiego Orgaza”, artysta chciał złożyć na niego skargę do samego papieża.

W budapeszteńskim Muzeum Sztuk Pięknych niebawem dobiega końca wielka wystawa El Greca. Wśród prawie 80 dzieł autorstwa tytułowego bohatera, jego mistrzów, konkurentów i naśladowców jest odnaleziona w Polsce „Ekstaza św. Franciszka”.

Oczy mokre od łez

Dominikos Theotokopulos, w odróżnieniu od większości Kreteńczyków, był rzymskim katolikiem. Gdy się urodził (ok. 1541 r.), wyspa od ponad trzech wieków pozostawała pod kontrolą Wenecji, lecz rosnące zagrożenie ze strony osmańskiego imperium niejednego skłaniało do wyjazdu.

Dominikos miał dodatkowy powód, by opuścić ojczyznę. Malowanie popularnych na Krecie religijnych miniatur nie zadowalało jego ambicji. Co naturalne, pierwsze kroki skierował do metropolii.

Republika św. Marka mimo serii militarnych i politycznych porażek, w sztuce przeżywa właśnie wiek złoty. Utarło się przekonanie, jakoby zdolnego Greka wziął pod swe skrzydła sam Tycjan, ale brakuje na to jakichkolwiek dowodów. Pewne jest tylko to, że Theotokopulos przyswoił sobie dość szybko estetykę Zachodu i technikę malowania na płótnie, tudzież nawiązał pożyteczne kontakty.

Chcąc wydostać się z cienia weneckich mistrzów, musiał jednak szukać szczęścia gdzie indziej. Korzystając z protekcji jednego z podopiecznych wpływowego kardynała Alessandro Farnese, przenosi się do Rzymu, a kilka lat później do Hiszpanii.

Król Filip II nie chce zatrudnić przybysza jako dekoratora budowanego właśnie Escorialu, ale jego prace podobają się w Toledo, największym mieście Kastylii, gdzie El Greco zostanie już do końca życia. Tam też wypracuje indywidualny styl, rozpoznawalny nawet dla laików. W głośnym sporze weneckich admiratorów koloru z rzymsko-toskańskimi zwolennikami wyższości rysunku trzyma stronę tych pierwszych. Stopniowo jednak tycjanowskie naleciałości znikną z jego obrazów.

Ich miejsce zajmą dziwaczne efekty świetlne i wydłużone, przypominające zjawy, postacie, smagane wiatrem i skąpane w blasku, którego źródło nie jest naturalne, lecz nadprzyrodzone. Jezus i święci, pozbawieni zwyczajowych atrybutów, smutnymi spojrzeniami osądzą świat wydany na pastwę zła. Krajobraz zostanie zredukowany do minimum, wszystko stanie się ruchem.

Moda na cuda

Historycy sztuki, urzeczeni ową konsekwentną ucieczką od realizmu i dążeniem do dematerializacji, uznali Theotokopulosa za artystę osobnego, impregnowanego na wpływy. To nieprawda, był dzieckiem swoich czasów.

Pod koniec XVI wieku niebo i piekło zdawały się być blisko, na wyciągnięcie ręki. Żyło się intensywnie, lecz krótko. Mężczyzn uśmiercały wojny, toczone w imię religii lub dynastycznych ambicji, a jeszcze częściej głód i epidemie. Kobiety umierały, rodząc dzieci, które też szybko dołączały do grona aniołków. Poziom medycyny wołał o pomstę do nieba. Bezpieczniej było nie słuchać lekarzy.

Załamał się renesansowy optymizm i wiara w człowieka (który zresztą poza Italią rozwinął skrzydła na krótko i jedynie w kręgach intelektualnych elit). W krajach peryferyjnych, a takim – mimo efektownych kolonialnych podbojów – pozostawała Hiszpania, chętniej niż dzieła antycznych mędrców czytano romanse rycerskie i żywoty męczenników. Ekscentryczny don Kichot był bohaterem epoki.
Artyści ulegając duchowi czasów, jęli negować ideał piękna Rafaela i Leonarda, przejęte z matematycznych traktatów zasady perspektywy i proporcji. Uznali, że ważniejsze od nich są dramatyzm, siła wyrazu i potęga wyobraźni.

W Italii prekursorami takiego myślenia byli Pontormo, Parmigiano, Jacopo Bassano i Tintoretto, który wywarł znaczny wpływ na młodego Theotokopulosa. Dziwaczne pozy, wibrujące barwy, nienaturalne światło – to wszystko znajdziemy u malarzy, umieszczonych przez potomnych w szufladce z napisem „manieryzm”. Styl ów na przełomie XVI i XVII stulecia królował w Holandii.

Za panowania cesarza Rudolfa II europejską stolicą manieryzmu stała się Praga. Habsburg nie żałował grosza artystom, którzy potrafili go czymś zadziwić: od mistrza wyuzdanych alegorii Sprangera do Arcimbolda, twórcy antropomorficznych portretów. Dumą owego władcy był gabinet kuriozów, gdzie oprócz dzieł wyrafinowanego rzemiosła znajdowały się cuda natury: rzekome kości smoków czy zakonserwowane cielęta z dwiema głowami.

Ta sztuka mogła wywoływać refleksję, ale przede wszystkim służyła rozrywce. El Greco był śmiertelnie poważny, bo żył i tworzył w kraju rządzonym przez króla, który rzadko się uśmiechał. Filip II tak samo surowo traktował siebie i poddanych. Wiele też od nich wymagał.

Iberyjska monarchia miała zatamować falę herezji, zalewającej Europę, powstrzymać ekspansję islamu, kontynuować podbój Nowego Świata i zachować monopol na handel z koloniami, utrzymać w stanie niemocy Francuzów, spacyfikować Holendrów, przywrócić na łono katolicyzmu Anglików oraz świecić przykładem dla wszystkich chrześcijan.

Drugi Cervantes

Zanim Kreteńczyka okrzyknięto prekursorem sztuki nowoczesnej, krytycy wtrącili go do artystycznego czyśćca. W XVII wieku nastąpiła bowiem recydywa „pięknego stylu”, dla którego jedyną przeciwwagą był realizm. W dualistycznej postrzeganej rzeczywistości nie było miejsca dla odmieńców w rodzaju El Greca.

Najbardziej miano mu za złe, że chcąc wyjść z cienia Tycjana, „zmienił swój sposób malowania na inny, tak pożałowania godny i tak szaleńczy, że zdumienie ogarnia, iż człowiek, który był bardzo dobrym malarzem, dla fantazji mógł stać się tak złym”. Tak drogę twórczą naszego bohatera oceniał Antonio Palomino, hiszpański praktyk i teoretyk sztuk plastycznych.

Geniusza z Toledo odkryli cudzoziemcy. Theophile Gautier, będący wyrocznią romantycznego gustu, w relacji z podróży za Pireneje przyznawał: „mało obrazów tak mnie zainteresowało, jak obrazy El Greca, bo nawet najgorsze mają w sobie zawsze coś nieoczekiwanego i wybiegają poza granice tego, co możliwe, zaskakując i skłaniając do przemyśleń”.

Rehabilitacja manieryzmu, potępianego wcześniej w czambuł, najwolniej postępowała w przybranej ojczyźnie twórcy „Snu Filipa II”. Jeszcze w 1881 roku dyrektor Prado kazał przenieść „absurdalne karykatury” Kreteńczyka do muzealnych piwnic, jakby eksponowanie ich razem z arcydziełami Velazqueza i Goi uwłaczało czcigodnej świątyni sztuki.

Wkrótce wahadło wychyliło się w drugą stronę. El Greco stał się twórcą ubóstwionym, bardziej hiszpańskim niż rodowici Hiszpanie, porównywanym z Cervantesem. Natchnieniem dla Picassa i niemieckich ekspresjonistów.

Nie bez racji autorka jego biografii Antonia Vallentin twierdziła, że miał pecha. Gdyby zamiast w izolującej się iberyjskiej monarchii działał w Paryżu, Niderlandach lub Londynie, doceniono by go znacznie wcześniej. Wywarłby też większy wpływ na kulturę Europy.


Stu Franciszków, dwie pokutnice

Dziwnie malował. Posiadał odmienne doświadczenie niż reszta artystów jego epoki. Greckość tkwiła w nim jak polskość w Chopinie

Dziwnie malował. Posiadał odmienne doświadczenie niż reszta artystów jego epoki.

zobacz więcej
Mało kto wie, że Szépművészeti Múzeum (Muzeum Sztuk Pięknych w Budapeszcie) ma największą poza Hiszpanią kolekcję dzieł El Greca. W czerwcu minionego roku ich liczba wzrosła do ośmiu. Węgierska fundacja MOL New Europe kupiła bowiem na aukcji „Portret świętego Alojzego Gonzagi” (za jedyne 3,6 miliona dolarów). Obraz, przekazany muzeum jako depozyt, wcześniej nie był prezentowany publicznie.

Również osiem, ale lat zajęło przygotowanie wystawy. Warto było poczekać, bo zestaw jest imponujący. Eksponaty ułożono w porządku tematycznym: najpierw te z okresu wenecko-rzymskiego, potem świeckie portrety, wizerunki świętych i tematy najbardziej dla El Greca charakterystyczne.

Z Neapolu przyjechał „Chłopiec zapalający świecę”, z angielskiego zamku Barnard „Skrucha świętego Piotra”, z Chicago „Święty Marcin z żebrakiem”. Za plecami caballero w zbroi i eleganckiej kryzie (malarz nie silił się wymyślanie antycznych strojów) majaczą zabudowania Toledo.

Wyraźniej widać dawną stolicę Kastylii na wypożyczonym z Waszyngtonu „Laokoonie”. Ironia losu, bo rzecz działa się przecież pod murami Troi. To jedyny mitologiczny motyw w oeuvre naszego bohatera, nagość też nie jest dla niego typowa. Powstał między rokiem 1610 i 1614, lecz sprawia wrażenie dzieła powstałego trzy wieki później. Czyżby El Greco u schyłku życia miał przebłyski jasnowidzenia?

„Chrystus wypędzający handlarzy ze Świątyni” z The National Gallery w Londynie, to jedna z sześciu zachowanych wersji, w porównaniu z wcześniejszymi bardziej klarowna i dynamiczna. Ilość autorskich replik (w przypadku „Obnażenia z szat” zachowało się ich 17) najlepiej świadczy o popularności tych obrazów, a przy okazji pozwala obserwować, jak ewoluował styl Kreteńczyka.

Gest Marii Magdaleny przykładającej dłoń do na wpół obnażonej piersi jest dwuznaczny, zaś ona sama wygląda raczej jak wielka dama niż pokutująca grzesznica. Na późniejszej, sprowadzonej z Sitges wersji, ten sam gest jest już oznaką skromności.

„Zmartwychwstanie”, pamiątka pierwszego w karierze Theotokopulosa wielkiego kontraktu, które nigdy wcześniej nie opuszczało Toledo, to dzieło jeszcze włoskie z ducha, wręcz eleganckie. „Zmartwychwstanie” z Prado, które niegdyś zdobiło ołtarz madryckiego kościoła augustianów, jest już zupełnie inne, mistyczne. Chrystus wznosi się do nieba, zwykli śmiertelnicy daremnie próbują za nim podążyć. ODWIEDŹ I POLUB NAS Jedna z sal poświęcona jest konterfektom biedaczyny z Asyżu, którego El Greco malował najczęściej (ponad sto razy) być może podziwiał, ale na pewno nie naśladował. Ośmielę się zaryzykować twierdzenie, że siedlecka „Ekstaza św. Franciszka” bije konkurencję na głowę.

Wandal i erudyta

Tożsamość ludzi, którzy posłużyli mistrzowi jako modele na zawsze pozostanie zagadką. Eksperci sądzą, że chcąc namalować dziecko, nie szukał daleko. Czy paź świętego Ludwika, króla Francji, widoczny na obrazie wypożyczonym z Luwru, to Jorge Manuel Theotokopulos? Syn i spadkobierca Dominikosa jest również utożsamiany z postacią młodego malarza z jednego z najlepszych portretów, jakie wyszły spod pędzla na El Greca. Na co dzień można podziwiać go w Sewilli.

Jorge Manuel poszedł w ślady ojca, lecz nie odziedziczył ani krzty jego geniuszu. Wystarczy spojrzeć na jego wersję obrazu „Święty Marcin i żebrak”, który trafił nad Dunaj aż z Florydy. Luis Tristán, uważany za najzdolniejszego z uczniów Kreteńczyka, również zawiódł nadzieje, rzadko wznosząc się ponad przeciętność.

W Budapeszcie prezentowane są dwa z czterech zachowanych rysunków El Greca oraz „Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów” Vasariego z jego prywatnej biblioteki. Tak się szczęśliwie składa, że wiemy, co – oprócz Pisma Świętego i literatury fachowej – czytał nasz bohater. Z pobieżnego spisu, sporządzonego przez Jorge Manuela po śmierci ojca wynika, że posiadał on dzieła Homera i Demostenesa, tudzież greckich i rzymskich filozofów oraz historyków, ale również poezje Lukiana, tragedie Eurypidesa, bajki Ezopa i osławiony „Sennik” Artemidora.

W Toledo El Greco przestawał z elitą: dostojnikami Kościoła i profesorami miejscowego uniwersytetu, więc ten zestaw nie dziwi. Sądząc po stanie, w jakim jest tom Vasariego, mistrz miał brzydki zwyczaj zapisywania w książkach własnych myśli i komentarzy. To dopiero musi być lektura!

– Wiesław Chełminiak

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Wystawa „El Greco” w Szépművészeti Múzeum w Budapeszcie jest czynna do 19 lutego 2023.
Zdjęcie główne: El Greco, autoportret (fragment). Fot. Archiv Gerstenberg/ullstein bild via Getty Images
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.