O ile autorzy piszący o upadku Rosji, z Bugajskim na czele, traktują ten proces jako w pewnym sensie naturalny, czyli taki, który może zajść, który jest możliwy i nie łamie zasad rządzących światem, to mam wrażenie, że Skwieciński przeczuwa jakbyśmy byli na Rosję skazani. Oczywiście nie na samo istnienie państwa o nazwie Rosja zamieszkałego przez ludzi nazywających się Rosjanami i mówiących po rosyjsku. Takie państwo będzie istniało i tacy ludzie będą żyli. Nie chodzi o anihilację.
Lektura książki Skwiecińskiego pozostawiła jednak we mnie wrażenie, że chodzi mu o Rosję inną. Rosję tiutczewowską [Fiodor Tiutczew był XIX-wiecznym rosyjskim dyplomatą, zwolennikiem imperializmu rosyjskiego, demonstrującym w swoich publikacjach fanatyczną niechęć do Polski, określał Polaków jako „Judaszy Słowiańszczyzny” – red.], w którą można tylko wierzyć.
Taką, która w naturalny sposób dąży do samodzierżawia i czuje się dobrze jedynie wtedy, gdy panuje nad innymi, a swoich zabija równie łatwo co obcych, pozostawiając im jednak satysfakcję służenia imperium. Satysfakcję, że co prawda są niewolnikami, ale niewolnikami „cara Wszechświata”. Rosję, która źle się czuje w okresach smuty, za smutę uważając nieodmiennie ten czas, w którym nie rządzi się nią silną ręką. Taką, dla której putinizm jest stanem naturalnym.
„Bolszewizm był wyborem Rosji i putinizm też jest jej wyborem” – pisze Skwieciński, wieńcząc myśl cytowanego przez siebie rosyjskiego historyka Władimira Bułdanowa, który powiedział, że „liberałowie nie rozumieją, że naród rosyjski stwarza sobie dokładnie taką władzę, jaka odpowiada jego wyobrażeniom”.
Taka Rosja odrzuca demokrację, jak pisze Skwieciński: „odruchowo”, nie wierząc jej i kojarząc z niekontrolowaną, tragiczną dla wszystkich anarchią, której zapobiec może jedynie silna władza kontrolująca życie narodu „do najdalszych zakątków”. Taka Rosja jest przekonana, że tylko posiadanie i realizowanie wielkiej idei czyni egzystencję kraju i narodu wartą istnienia. Bez tej wielkiej idei, czyli bez idei imperialnej, idei zawładnięcia światem, Rosjanin nie widzi sensu trwania swojego kraju.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Rosja, na jaką świat byłby skazany, gdyby ta przerażająca wizja była prawdziwa, to w istocie wizja nowotworu na ciele świata. Raka, który zawładnie światem albo go zniszczy, lub też zawładnąwszy, zniszczy go. W tym sensie ich losy są ze sobą splecione nie w taki sam sposób jak losy innych państw i narodów, ale są splecione w sposób szczególny, egzystencjalny. Dobitnie wyraził to jeden z propagandystów Putina, gdy tuż po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę groził wrogom Rosji zagładą atomową, wołając w państwowej telewizji: „Po co nam świat, skoro nie będzie w nim Rosji?”
Jeżeli Rosję istotnie zamieszkuje taki gatunek ludzi, to jakakolwiek zmiana w niej będzie niemożliwa, bo po najgorszych nawet rewolucyjnych konwulsjach wyłoni się z tego społeczeństwa ponownie potwór pragnący ogarniać inne narody swoją zaborczą miłością, a jeśli odmówią, wówczas będzie chciał je unicestwić. Skazani na Rosję, musimy ją cierpieć, i to cierpieć w sensie dosłownym.
Tymczasem Janusz Bugajski traktuje Rosjan jak normalnych obywateli, równych co do aspiracji i wynikających z nich decyzji i zachowań innym obywatelom innych państw. Jako obywateli, którzy co do zasady są zdolni do kształtowania swojego politycznego otoczenia. Owszem, Rosja rządzona w imperialnym stylu, dążąca do podporządkowania sobie innych narodów nie jest normalnym państwem i jako takie powinna przestać istnieć.
Ale na jej miejsce, jego zdaniem, Rosjanie i inne ludy zamieszkujące Federację Rosyjską będą w stanie powołać państwa podobne do innych państw istniejących na świecie. Trzeba im tylko w tym pomóc.
Kluczowym pytaniem jest więc chyba to, kim są Rosjanie? Czy są zanurzeni mentalnie w samodzierżawiu i owładnięci chęcią uczestniczenia w machinie zniszczenia choćby tylko w roli jej śrubek, byle tylko mieć świadomość, że współtworzą ideę ogarniającą cały świat? Czy rzeczywiście zarówno bolszewizm ze swoimi zbrodniami, jak i putinizm, były ich wyborem, jak pisze Skwieciński?
Czy też, jak chciałby Bugajski, są w gruncie rzeczy normalnymi ludźmi i jak tylko dać im możliwość i uwolnić od dyktatury, będą w stanie zbudować normalne państwo, lub państwa, jakich wiele na naszej planecie?
Myślę, że od odpowiedzi na to pytanie bardzo wiele zależy.
– Robert Bogdański
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy