Rosja to kliniczny przypadek „choroby holenderskiej”
piątek,
24 lutego 2023
Ropa dała Putinowi fundusze na rozpętanie wojny. Choć i bez zachodnich sankcji rządził państwem upośledzonym ekonomicznie. Jak słusznie kiedyś stwierdził świętej pamięci senator John McCain, Rosja to „duża stacja benzynowa udająca kraj”, tyle że uzbrojona w broń atomową oddziedziczoną po ZSRR – mówi Andrzej Krajewski, historyk, dziennikarz, autor książki „Ropa. Krew cywilizacji”.
TYGODNIK TVP: Mówi się, że cena ropy zdecyduje o „być albo nie być” prezydenta Rosji Władimira Putina. To prawda?
ANDRZEJ KRAJEWSKI: Tak zwany pułap cenowy będzie najważniejszym elementem sankcji. Ustanowienie górnej granicy ceny może doprowadzić do znacznego ograniczenie dochodów rosyjskiego budżetu. Jednocześnie nie zachwieje rynkową podażą, gdyż Rosjanie tak czy inaczej muszą sprzedawać ropę, nawet jeżeli będą ją kupować tylko kraje spoza Europy, w tym przede wszystkim Chiny i Indie. Nadal też jest kilka państw, dla których zwiększenie wydobycia nie stanowi problemu technicznego, jeśli pojawia się potrzeba, choćby Arabia Saudyjska.
Dlatego postawa szejków jest kluczowa w grze na wykończenie Putina?
Jest bardzo znacząca. Nie tylko ze względu na pozycję Arabii Saudyjskiej w rankingu eksporterów, ale także zasobność złóż, skalę wydobycia i tym samym wpływ na kształtowanie ceny. Poza tym, nie dość, że tamtejsze złoża należą do największych na świecie, to jeszcze są łatwo dostępne i bardzo tanie w wydobyciu. Saudowie – bo przecież Arabia to właściwie prywatna własność tego rodu – przetrwają każdy kryzys nadprodukcji, gdyby się zdarzył. Wydobycie baryłki ropy spod piasków pustyni kosztuje ich koncern, Saudi Aramco jakieś 2 dolary. Gdy sprzedadzą ją za 30 dolarów, nadal odnotowują sowity zysk. Rosja przy tej samej cenie za baryłkę staje nad krawędzią przepaści.
Scenariusze zakładające zapaść rosyjskiej gospodarki jeszcze się nie spełniły – mówi dr Łukasz Rachel, polski ekonomista z tzw. Grupy Stanfordzkiej.
zobacz więcej
Czyli Arabia Saudyjska mogłaby, podnosząc wydobycie, rzucić budżet Rosji na kolana.
Ale niekoniecznie jest tym zainteresowana. Poza tym nie jest już tak wielkim sojusznikiem USA jak to było w latach 80. XX wieku. Wówczas Amerykanie zapewniali Saudom ochronę przed Irakiem, Iranem oraz Związkiem Radzieckim. Dostarczając jednocześnie najnowocześniejszą broń. Współpraca Saudów z USA przyczyniła się do bankructwa Związku Radzieckiego. Wystarczyło, że utrzymywali wydobycie na wysokim poziomie. Niska cena ropy okazała się jedną z głównych przyczyn upadku komunistycznego imperium. Dziś Saudyjczycy są już bardziej szorstkim przyjacielem Amerykanów. Rijad zwraca się w stronę Chin. Poza tym Joe Biden podpadł im, gdy stanowczo wypowiedział się w sprawie zamordowanego Dżamala Chaszukdżiego, saudyjskiego dziennikarza, który krytykował reżim (zaginął 2 października 2018 po wejściu do saudyjskiego konsulatu generalnego w Stambule. Wszystko wskazuje na to, że został tam zamordowany. Biuro ONZ ds. Praw Człowieka uznało, że władze Arabii Saudyjskiej są odpowiedzialne za to morderstwo i określiło je jako „pozasądową egzekucję z premedytacją” – przyp. red.).
To jak naprawdę wygląda sytuacja z ropą naftową na świecie? Czy niespokojne czasy wpływają na krzywą globalnego wydobycia?
Niezależnie od wszystkiego, z każdą dekadą wydobycie nieustannie idzie w górę. W XXI wieku jedynymi momentami lekkiego spadku był okres pandemii, a wcześniej kryzysu ekonomicznego roku 2008. „Krew” naszej cywilizacji ma się dobrze i tak ma być aż do lat 30. obecnego wieku, wydobycie i konsumpcja będą się nadal zwiększać. Później ma nastąpić ustabilizowanie i spadek, choć brak pewności, czy prognozy się sprawdzą. Co ciekawe, wojna wywołana przez Rosję jedynie na krótko wywindowała cenę do pułapu z 2008 r. Natomiast zmienia kierunki dostaw. Rosja traci rynek europejski i musi sprzedawać paliwa Chinom i Indiom, oferując spore upusty cenowe, a to boli. Zachodnie sankcje wymuszą, że to będzie trwało jeszcze długo. Jednocześnie nie ma obaw, żeby rynkowi naftowemu groził deficyt surowca, mimo że z powodów sankcji odcięte są od niego w dużej mierze m.in. Iran oraz posiadająca przecież największe złoża ropy na świecie Wenezuela.
A jeszcze niedawno świat obawiał się wstrząsu związanego z wojną.
I owszem, po 24 lutego 2022 roku cena surowca skoczyła, ale raptem na kilka miesięcy, znów stabilizując się na poziomie około 80 dolarów za baryłkę. Codzienna konsumpcja światowa wynosi 100 mln baryłek…
Baryłka to 159 litrów. Policzyłem sobie, że codziennie wydobywcy ropy napełniają nią objętość odpowiadającą liczbie ponad 4500 tysiąca basenów olimpijskich. Ilość wręcz niewyobrażalna.
Zgadza się. To około 16 miliardów litrów wydobywanych na świecie każdego dnia. Ja posługuję się innym przykładem. Przemysł wydobywczy zapewnia 2 litry ropy na każdego mieszkańca planety. To tyle samo, ile każdy z nas na świecie wypija wody. Dodatkowo konsumpcja ropy przyrasta wraz z liczbą ludności świata, która niedawno przekroczyła 8 miliardów i rośnie w najlepsze.
Co zatem z prognozami o wyczerpaniu złóż?
Na razie wyczerpują się pomysły na podobnie apokaliptyczne wizje. Najpierw był opracowany w roku 1972 dokument Granice Wzrostu (tzw. raport Klubu Rzymskiego), który wieszczył koniec surowca w latach 90. XX wieku. Obecnie prognozy z każdą dekadą przesuwają się w bliżej nieokreśloną przyszłość. Wydaje się, że do roku 2100 nie ma mowy o wyczerpaniu światowych zasobów ropy. Przede wszystkim wciąż odkrywane są nowe złoża. Poza tym na początku obecnego stulecia miała miejsce rewolucja technologiczna. W Stanach Zjednoczonych wdrożono innowacyjną technikę zwaną szczelinowaniem, pozwalającą pozyskiwać gaz i ropę ze złóż łupkowych. To ponownie, po ponad pół wieku przerwy, zapewniło USA samowystarczalność paliwową, którą utracono z powodu wyczerpywania się tradycyjnych złóż w Pensylwanii, Teksasie czy na Alasce.