Historia

Rosjanin, Niemiec: dwa bratanki?

Historia wzajemnego oddziaływania tych narodów to mieszanka wzajemnego podziwu, lekceważenia, pogardy, nienawiści i owocnej współpracy wbrew wszystkim i wszystkiemu.

Już w XV i XVI wieku pojawiło się w Rosji niemieckie osadnictwo, ale to nie Iwan Groźny stworzył warunki do działania niemieckim rzemieślnikom, a z czasem administratorom, naukowcom i wojskowym w kraju nad Wołgą. Osadnictwo i kopiowanie wzorów na przykład w zakładaniu miast było i u nas, ale nie znaczy to, że bez prawa niemieckiego nie byłoby miast w Polsce ani w Rosji. Byłyby, ale inaczej zorganizowane, zresztą, przed lokowaniem na prawie niemieckim, też były.

Odwieczny niemiecki Drang nach Osten miał nie tylko złowrogie, militarne oblicze, miał i całkiem pokojowe, zarówno w Polsce, jak i w Rosji. Sami Niemcy mieli różny stopień przywiązania do swojej misji cywilizacyjnej. Misja jako coś podejmowanego świadomie została dopisana do zjawiska ekspansji mieszczaństwa niemieckiego za zyskiem na Wschód dopiero w XIX wieku. Przychylna tolerancja w Polsce dla niemieckiego osadnictwa, w Rosji była pilną potrzebą kraju wspartą carskimi dekretami.

Wiek XVII to wzmożenie emigracji niemieckiej w Rosji, o wiele atrakcyjniejszej do życia, niż Niemcy zniszczone po wojnie trzydziestoletniej. Wtedy także rozpoczyna się zjawisko szybkich karier przybyszów z Niemiec na dworze carów.

Piotr I, jeszcze jako młody carewicz, podczas spacerów po Moskwie trafił do dzielnicy zamieszkałej w większości przez Niemców. Moskwa w XVIII wieku tonęła w brudzie, korupcji i pijaństwie. Nie była miastem bezpiecznym, a administracja carskiego dworu ścierała się z tradycyjną władzą bojarskich rodów. W konkretnych sytuacjach wygrywała strona, która skuteczniej użyła przemocy lub sakiewek z pieniędzmi. Na ulicach Moskwy leżały nie tylko śmieci, ale i trupy ofiar egzekucji, walk o podłożu politycznym i zwykłych przestępstw.

W dzielnicy zwanej Niemiecką Słobodą carewicz zastał czystość, porządek i schludnie wyglądających, uprzejmych ludzi. To w tej dzielnicy, którą – nie wiadomo dlaczego – większość mieszkańców Moskwy pogardzała, należy szukać źródła późniejszych podróży Piotra I na Zachód, a przede wszystkim postanowienia, by uczynić Rosję podobną do Zachodu. Jak się miało okazać selektywnie i niezbyt konsekwentnie, bo trzymania – na łańcuchach w dzień i na swobodzie w nocy – niedźwiedzi w stolicy zabroniła dopiero caryca Elżbieta Piotrowna w 1751 roku.

Siostrzeniec carycy, przyszły car Piotr III, był ostatnim władcą, w którego żyłach (po matce), płynęła krew Romanowów, chociaż zasada dziedziczenia w linii męskiej mówiła, że na tron wstąpił Karl Peter Ulrich von Holstein-Gottorp, książę Holsztynu, i o Romanowach należałoby zapomnieć na zawsze. Szczególnie, że Piotr III, jeszcze jako książę holsztyński, poślubił Zofię Fryderykę von Anhalt-Zerbst, znaną w historii jako Katarzyna II. Jednak do I wojny światowej, zapewne w celach propagandowych, dynastia nazywała się Holstein-Gottorp-Romanow. ODWIEDŹ I POLUB NAS Podczas swego panowania Piotr III zapominał o pochodzeniu po kądzieli od córki Piotra I. Rzadko mówił po rosyjsku i fascynowało go wszystko, co niemieckie, szczególnie pruskie. Do tego stopnia, że ocalił państwo Fryderyka II. Gdy podczas wojny siedmioletniej wojska jego ciotki zajęły Berlin, a Fryderyk II dysponował na oddalonych od stolicy pozycjach trzema tysiącami żołnierzy, Elżbieta nagle zmarła, a siostrzeniec wojska odwołał i zawarł nawet układ z Prusami. W historiografii niemieckiej, i nie tylko, wydarzenia te zwane są cudem Domu Brandenburskiego, czemu nie ma się co dziwić.

Będące luźnym związkiem udzielnych księstw Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego było zasobne w księżniczki, którymi w dziewiętnastym wieku wzmacniało nie tylko dynastię Holstein-Gottorp w Petersburgu. I wojna światowa przyniosła trend wyrzekania się nazwisk niemieckich przez niemieckie faktycznie rodziny panujące w krajach walczących z Niemcami. Dynastia Holstein-Gottorp zaczęła wyłącznie używać nazwiska Romanow, chociaż krew Romanowów w niej już dawno wygasła.

Dynastia Saxo-Koburg und Gotha panująca w Anglii przyjęła nazwisko Windsor, co skłoniło cesarza Niemiec Wilhelma II do żartu z kuzynostwa, że wybiera się na przedstawienie „Wesołe kumoszki z Saxo-Koburg und Gotha”. Żart całkiem-całkiem, łamiący stereotyp o niedowcipnych Niemcach.

Jednak władcy z rodziny Saxo-Koburg und Gotha nie reformowali Anglii na sposób niemiecki, nie otaczali się niemieckimi urzędnikami i oficerami, co robili od końca XVII wieku Romanowowie, a kontynuowali Holstein-Gottorpowie. W Rosji w różnym natężeniu stanowiska w administracji, na dworze i w wojsku były zajmowane przez Niemców, głównie bałtyckich.

Najpierw szlachta ziem po państwie Kawalerów Mieczowych, a później Inflant zajmowała miejsce w rosyjskich elitach nieproporcjonalne do liczby Niemców w państwie. Trzeba uściślić, że w wojsku dotyczy to generalicji, bo w korpusie oficerskim w dziewiętnastym wieku – czy się to nam podoba, czy nie – więcej było Polaków, przynajmniej do czasu wojny krymskiej.

Aleksander Hercen, rosyjski pisarz i myśliciel, Niemiec po matce, zapisał, że: „Nie tylko rząd, ale także my sami tak przyzwyczailiśmy się do myśli, że nie można dobrze rządzić Rosją bez Niemców, iż wydałoby się nam po prostu nie do wiary, że rosyjski gabinet ministrów, rosyjska armia mogłyby się obejść bez Nesselrodego, Kankrina, Dybicza, Beneckendorffa, Adlerberga”.

Wtedy w samym Petersburgu mieszkało 42,5 tys. Niemców, co stanowiło wówczas tylko 7% ludności rosyjskiej stolicy. Nie ma wyliczeń ile ci Niemcy zajmowali stanowisk w elicie władzy, ale Hercen nie wymyślił sobie niemieckiej dominacji.

Pod koniec XIX wieku w pierwszym spisie powszechnym do niemieckości przyznało się 1,8 miliona ankietowanych, z czego 1,4 miliona mieszkało na wsi. 50 tysięcy Niemców pracowało w szkolnictwie, także wyższym, a 35 tysięcy zajmowało stanowiska w służbie cywilnej i w wojsku.
Car Rosji Mikołaj II (z lewej) i niemiecki cesarz Wilhelm II na pokładzie pancernika SMS Deutschland w czasie manewrów morskich w okolicach Świnoujścia (Swinemünde). Zdjęcie z okładki "Berliner Illustrirten Zeitung" z sierpnia 1907 roku. Fot. Berliner Verlag / Archive/Sammlung Berliner Verlag/Archiv / SZ-Photo / Forum
Wybitną pozycję wśród elit zajmowali Niemcy stopniowo i nie bez zakrętów. Zaczęło się na większą skalę za Piotra I, który otaczał się cudzoziemcami, a w szczególności Niemcami. Jego córka, Elżbieta, ostatnia czystej krwi Rosjanka na tronie, odwróciła ten trend – nie lubiła Niemców, przede wszystkim Prusaków. Jej następca, Piotr III, był fanatycznie filogermański, co znalazło swoje odbicie w nominacjach i przywilejach, a także w wydobyciu z miejsc przymusowego osiedlenia Niemców zesłanych tam przez dostojną ciotkę i poprzedniczkę na tronie.

Katarzyna II, która – jak się powszechnie uważa – pomogła mężowi, Piotrowi III rozstać się z życiem, zachowała się nieco wbrew oczekiwaniom. Rodowita Niemka w swoim długim panowaniu stawiała na Rosjan na dworze i w administracji oraz wojsku. Za to podjęła na duża skalę dzieło zapoczątkowane przez Piotra I – osadnictwo zachodnich chłopów i rzemieślników.

Manifest Katarzyny II z 1763 r., zachęcał cudzoziemskich kolonistów do osiedlania się na stepach Powołża i północnych wybrzeżach Morza Czarnego. W 1804 roku, jej następca, Aleksander I wydał następny manifest. W jego wyniku do Rosji przybyli kolejny osadnicy niemieccy, osiedlając się w Besarabii, nad Morzem Azowskim i na Krymie. Koloniści byli początkowo zwolnieni od podatków i przez cały XIX wiek od poboru do wojska.

Politykę tę kontynuowali następcy, co gwałtownie zmieniła dopiero rewolucja bolszewicka. Związek Radziecki to zupełnie inna opowieść. Niemcy po napaści III Rzeszy w 1941 roku byli zsyłani coraz dalej w głąb ZSRR. Przed wojną też mieli coraz gorzej – uprzywilejowaną pozycję w państwie zastąpiły podejrzenia i represje. Na osiedlanie się ponownie w Moskwie, stolicach republik i miastach zezwolił dopiero Leonid Breżniew w 1972 roku.

Rosja carów potrzebowała i doceniała gospodarnych chłopów, rzemieślników i lekarzy. Niemiecki przedsiębiorca czy rękodzielnik dostawał znaczące dopłaty do swojej działalności, tym większe, im jego specjalność była mniej znana i uprawiana w Rosji. Niemiecki był najpierw językiem rzemiosł, potem techniki, technologii i administracji, stąd w rosyjskim było sporo kalk z niemieckiego – nazw narzędzi i różnych procedur, stanowisk i instytucji.

Policmajster nie brzmi zbyt słowiańsko, a tych majstrów było więcej. A na kanapki „butierbrody” (Butterbrod, czyli chleb z masłem) mówi się do dzisiaj, a przynajmniej tak uczono w czasach przymusowej nauki rosyjskiego w PRL. Sama nazwa Petersburg mówi sama za siebie – był i Peterhoff – po wybuchu I wojny zmieniono ją na Piotrogród.

Rozpoczęta przez dawcę nazwy stolicy okcydentalizacja Rosji przyniosła państwu wiele korzyści, za co język rosyjski musiał zapłacić. Nie tylko język. Cenzurę i tajną policję założył w Rosji hrabia Aleksander von Beckendorff za Mikołaja I. A idea umundurowania wszystkich pracujących dla państwa i podziale na rangi, jak w wojsku na stopnie, była z ducha Fryderyka II, choć on tego nie zastosował i nie wymyślił.

Aleksander von Beckendorff się skompromitował, bo nie przewidział – to znaczy: zawiedli jego agenci – wybuchu powstania listopadowego. W Polsce pamięta się skuteczniejszych od niego policjantów różnej maści o niemieckich nazwiskach.

Z namiestników Katarzyny II w Polsce, zwanych eufemistycznie ambasadorami, pamięta się najbardziej Mikołaja Repnina, co jest krzywdzące dla Ottona Magnusa von Stackelberga. Był jego następcą i więcej narobił złego, bo był w Polsce dłużej, niż Repnin.

W latach 1863-1874 na Zamku Królewskim w Warszawie rezydował namiestnik Królestwa Polskiego Fiodor von Berg. Stłumił powstanie styczniowe, zlikwidował Szkołę Główną, zakazywał mówienia publicznie po polsku, a w represjach po powstaniu stosował odpowiedzialność zbiorową zsyłając na Sybir nie tylko powstańców, ale i rodziny. Następcami Berga, już nie w Królestwie Polskim, a w Priwislińskim Kraju byli Paul Kotzebue i Anton von Essen.

Fatalne zauroczenie, czyli dlaczego Niemcy pokochali Rosję

Rządząca Rosją dynastia germańskiego pochodzenia zbudowała imperium od Bałtyku po Ocean Spokojny, rozprawiła się ze Szwecją i państwem polsko-litewskim, znokautowała Turcję.

zobacz więcej
Na gorliwości funkcjonariuszy niemieckiego pochodzenia carat mógł polegać nie tylko w Polsce. Poznały ich z tej strony inne prowincje imperium – wręcz z tego słynęli.

Historia wzajemnego oddziaływania niemiecko-rosyjskiego to mieszanka wzajemnego podziwu, lekceważenia, pogardy, nienawiści i owocnej współpracy wbrew wszystkim i wszystkiemu. Były, oczywiście, dwie wojny światowe, ale zarówno po pierwszej, jak i po drugiej Rosja i Niemcy stawały się sobie potrzebne.

Przed cudem Domu Brandenburskiego, czyli wojną siedmioletnią, która mogła go zniszczyć, Fryderyk II zapisał: „Rosji nie należy zaliczać do naszych prawdziwych wrogów. Nie ma ona nic do rozstrzygnięcia w konflikcie z nami, jest to tylko przypadkowy wróg”.

W XIX wieku okcydentalizacja kraju na wzór niemiecki znalazła silną opozycję w słowianofilstwie i narodnictwie rosyjskim. Gdy jednak przyjrzeć się temu, co mistyczne i nieracjonalne w narodnictwie i niemieckim volkizmie – podobieństwa spojrzenia na Europę uderzają. Do I wojny światowej Niemcy nie uważały się za członka Zachodu. Nie tylko volkiści przeszukujący starogermańskie mity. Tomasz Mann w „Rozważaniach człowieka apolitycznego” (niedawno wreszcie się ukazał polski przekład tego eseju) pisał o niemiecko-rosyjskich „duchowych powinowactwach z wyboru” i o „wspólnej odmienności” Niemiec i Rosji w stosunku do Zachodu.

Minęły trudne i tragiczne lata, a były ambasador USA w Rosji, John Kornblum stwierdził niedawno w wywiadzie prasowym, że „Niemcy i Rosja wciąż mają ze sobą więcej wspólnego niż się wydaje” i dodał, co ważniejsze, iż: „kiedy spotykają się Rosjanie i Niemcy, zawsze pojawia się poczucie wspólnej tożsamości – przeciwko wielkim atlantyckim potęgom". Pojawiało się już u Fryderyka II, w koncepcji Mitteleuropy pod koniec panowania Wilhelma I i można wyśledzić je dzisiaj – przecież żaden kraj z misją i ambicjami poza lokalnymi nie może znieść panoszących się wszędzie Amerykanów.

Kiedy Niemcy budowali Rosję, a Rosjanie zaczęli jeść „butierbrody”, poeta i dyplomata Fiodor Tiutczew napisał:

Umysłem Rosji nie zrozumiesz,
I zwykłą miarą jej nie zmierzysz:
Postać szczególną ona ma –
W Ruś można tylko wierzyć


Wydaje się, że Niemcy brali te strofy nieraz za zachętę, a to może być ostrzeżenie.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.