Cywilizacja

Jakim Frankensteinem jesteś?

Eutanazja, aborcja, samobójstwo. Homoseksualizm, prostytucja, przygodny seks i rozwody. Krzywa poparcia na świecie rośnie. Nawet i w Rosji.

Człowiek ulepiony z wyników badań socjologicznych fizjonomię ma dość niepokojącą. W pewnym sensie przypomina Frankensteina, choć jest to podobieństwo wyrażające się raczej naszym zdziwieniem niż odrazą, jak wobec pierwowzoru. Strach może pojawić się później, po chwili refleksji. Jego oblicze trzyma się kupy bez widocznych szwów, czoło ma równe i gładkie, zaś policzki choć nieco zapadnięte, podobne do ludzkich. Dopiero oczy, z których każde skierowane jest w inną stronę, ma inny kolor i wyraz, każą myśleć, że jednak nie mamy do czynienia z żywą istotą.

A jednak się porusza. Żyje w niezliczonych raportach, które wyrażają ambicję ich twórców pokazania jacy jesteśmy. W co wierzymy, lub nie wierzymy, o czym marzymy i czym się kierujemy. Postaci produkowane przez te raporty bywają większe i mniejsze, w zależności od tego jak wielki jest obszar, jaki obejmowało badanie, mniej lub bardziej wyraźne, zależnie od tego, jakich narzędzi użyli badacze. Nie możemy oczekiwać po nich pełnego podobieństwa, bo ze swojej natury nie tyle mogą być podobne, ile raczej prawdopodobne.

Frankensteiny te zaludniają media i ludzkie rozmowy, służąc nam za (p)odpowiedź na odwieczne pytanie „jacy jesteśmy”. Ich żywot jest na ogół niedługi, bo lubimy najnowszą wiedzę i chętnie sięgamy po ostatnie badania łudząc się, że powiedzą nam one więcej niż poprzednie. Bywają jednak takie, które mają ambicję pozostać z nami na dłużej.

I taka właśnie postać wyłoniła się z udostępnionych niedawno badań, które pokazały ewolucję ludzkich poglądów na przestrzeni – bagatela! – ponad 40 lat. Badanie te rozpoczęto w 1981 roku i najlepiej oddają one ewolucję poglądów w krajach umownie nazywanymi zachodnimi: Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Australii, Kanadzie i Niemczech, bo w tych przypadkach można prześledzić zmiany od samego początku. Ale w ostatniej fali badań, prowadzonej w od roku 2017 znalazła się i Polska oraz wiele innych krajów z całego świata, jak Korea, czy Nigeria.

Nazywa się to Światowym Badaniem Wartości i dotyczy stosunku do spraw z zakresu moralności publicznej, czyli tego, czy rozmaite zachowania, który kiedyś były powszechnie nieakceptowane społecznie, są obecnie postrzegane nadal negatywnie, czy może już w coraz większym stopniu pozytywnie. Sztandarowym przykładem są tu zachowania homoseksualne, obecnie postrzegane jako jedność z wychowywaniem przez pary homoseksualne dzieci. Na liście znajdują się też rozwody, aborcja, czy przygodny seks. Sam zestaw zachowań z kwestionariusza badawczego jest zresztą godzien osobnej refleksji. Oto do wymienionych wyżej dochodzą: eutanazja, prostytucja i samobójstwo.

Brytyjski badacz, który uczestniczył w przygotowywaniu badania, Bobby Duffy z londyńskiego King’s College, wzrost akceptacji w tych wszystkich kategoriach nazwał liberalizacją poglądów. O wzroście akceptacji jeszcze będzie mowa, bo gdyby nie poważne zmiany, nie byłoby właściwie o czym pisać, natomiast interesujące jest, że zestaw zachowań polegających na akceptacji aborcji, eutanazji, homoseksualizmu, prostytucji, przygodnego seksu, rozwodów i samobójstwa (zachowałem tu kolejność alfabetyczną, aby nie być posądzonym o nieuprawnione klasyfikowanie i wartościowanie) stał się dla badacza wyznacznikiem liberalizmu. Biorąc pod uwagę, że kraje, w których ten proces zachodzi same określają się mianem liberalnych demokracji i promowanie tejże uważają co do zasady za cel rozwoju społeczeństw we współczesnym świecie, daje to poważnie do myślenia.

Rozmaita jest waga zachowań, jakich dotyczyła ankieta. Dwa pierwsze i ostatnie: aborcja, eutanazja i samobójstwo, dotyczą spraw ostatecznych. Życia i śmierci. Sfery, która w tradycyjnej moralności przynależy do Boga. Ponieważ społeczeństwa liberalne Boga częściowo odrzuciły, a częściowo „sprywatyzowały”, więc sfera ta podlega swobodnej decyzji. Decyzja o życiu i śmierci jest przekazana każdemu człowiekowi. Nie jest tak, że każdy liberał zadecyduje o pozbawieniu życia, a każdy wierzący o jego zachowaniu, to byłoby zbyt proste. Jednak liberał będzie przekonany, że oddanie takiej decyzji w ręce człowieka, bez możliwości odwołania do bytu wyższego, jest właściwe. To nie Bóg dla liberała decyduje o życiu i śmierci.
Demonstracja przed Sejmem w 2022 roku domagająca się swobodnego dostępu do aborcji. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Liberał będzie oczywiście wolał mówić o wolnym wyborze, a nie o pozbawianiu życia. Aborcja dla jej zwolenników nie jest zabijaniem, zaś dla jej przeciwników – jest. Nie miejsce tu na wchodzenie w sedno sporu albo chociaż jego bardziej szczegółowe przybliżanie, ale spór toczy się także o to. Natomiast eutanazja bez wątpienia polega na pozbawieniu życia, co jej zwolennicy wolą nazywać ulgą w cierpieniu, ale nie są w stanie poważnie argumentować, że eutanazja życia nie kończy. Wreszcie samobójstwo to w sposób oczywisty samo-bójstwo, czyli podjęcie decyzji o przerwaniu własnego życia. Nieważne jest tu, czy świadome, czy też pod wpływem chwilowego zachwiania emocjonalnego. Ważne, że ostateczne.

Weźmy teraz pozostałe kwestie z listy: homoseksualizm, przygodny seks, prostytucję i rozwody. To bez wątpienia wybory dotyczące stylu życia. Można być homoseksualistą, uprawiać przygodny seks, można uprawiać prostytucję i wreszcie można się rozwodzić i wszystko to zazwyczaj nie zadecyduje o tym, że życie nasze się zakończy. Liberał z człowiekiem wiary (choć niekoniecznie tylko z nim) poróżni się zapewne w ocenie, na ile te wszystkie zachowania wpływają na innych, a na ile są swobodnymi wyborami, których ludzie dokonują na własne ryzyko i ewentualne negatywne skutki dotyczą tylko ich samych. (Dla ścisłości, gdyby nie utożsamienie zachowań homoseksualnych z homoseksualnym rodzicielstwem, zapewne należałoby sam „czysty” homoseksualizm z tej listy wyłączyć.)

Mamy zatem dwie grupy zachowań o zasadniczo różnej wadze. Choć paradoksalnie, antyliberalni radykałowie pewnie by się ze mną nie zgodzili uznając seks pozamałżeński, czy rozwody za zło równe aborcji, czy eutanazji. Będę się jednak upierać, że pomieszanie tych zachowań budzi zdumienie. Podobnie, jak uczynienie z ich akceptacji wyznacznika liberalności w myśleniu rozumianej jako rzecz jednoznacznie pozytywna.

Pora przejść do procentów i krzywych, bo jak wspomniałem, gdybyśmy mieli do czynienia z liniami płaskimi, nie byłoby o czym pisać. Otóż w przypadku społeczeństw wymienionych na początku krajów, które umownie nazywamy liberalnymi zachodnimi demokracjami, linie na wykresach były płaskie lub wzrastały umiarkowanie mniej więcej do połowy lat 90-tych. Akceptacja dla aborcji i eutanazji znajdowała się na poziomie około 20%, dla samobójstwa poniżej 10%. Taki odsetek nowoczesnych społeczeństw krajów rozwiniętych akceptował zachowania dotyczące decydowaniu o życiu i śmierci. Dość podobnie było w kwestiach związanych ze stylem życia: homoseksualizm akceptowało około 20%, przygodny seks i prostytucję około 10%, zaś rozwody między 20 a 30% pytanych.

Potem wykresy płaskie zamieniły się na krzywe i krzywe wygięły się zdecydowanie w górę, a stało się to mniej więcej od początku lat 2000, aby zakończyć z następującymi rezultatami, jeśli chodzi o poparcie: aborcja od 25 do 50%, eutanazja od 35 do 55% i samobójstwo między 10 a 20%. Przyzwolenie na zachowania decydujące o życiu i śmierci w demokratycznych społeczeństwach liberalnych w ciągu mniej więcej 20 lat wzrosło dwukrotnie. Interesujące, że najwyżej znalazło się przyzwolenie dla eutanazji, która zapewne została skutecznie utożsamiona z miłosierdziem wobec cierpiących. ODWIEDŹ I POLUB NAS Najwięcej wahań nowoczesne społeczeństwa wykazują wobec samobójstwa. Jest to o tyle niezwykłe, że w tym przypadku chodzi o decyzję, w którą nie ingerują osoby trzecie, więc z punktu widzenia liberała idealnie, klinicznie więc indywidualną. Nie ma o tym mowy w przypadku aborcji i eutanazji, gdzie udział osób trzecich jest wręcz niezbędny. Być może jednak trudno jest nawet największym liberałom przezwyciężyć instynktowne przekonanie, że decyzja o samobójstwie nie jest decyzją wolną i swobodną. Trudno zresztą tego przekonania nie podzielać i interesujące byłoby raczej, aby dociec, jakie przyczyny spowodowały, że tak wielkiemu odsetkowi Australijczyków i Niemców (te kraje przodują w akceptacji samobójstwa) to się udało.

W kwestiach związanych ze stylem życia zmiana jest jeszcze poważniejsza. Największa dotyczy, co nie dziwi chyba nikogo, akceptacji homoseksualizmu (przypominam znowu, rozumianej także jako akceptacja homoseksualnego rodzicielstwa). Tu odsetek akceptujących wynosi od 45% (co ciekawe, ten najniższy wynik wykazują Stany Zjednoczone) do prawie 70% (z Niemcami i Wielką Brytanią na czele). Przyzwolenie na przygodny seks zbliża się do 50% i co dość niezwykłe powściągliwość w tej materii wykazują Niemcy, gdzie jest to jedynie 20%. Podobnie jest z rozwodami, które za usprawiedliwione uznaje od 50 do 60% pytanych (i tu znowu konserwatywne okazują się Stany Zjednoczone, które nie osiągają nawet 40%). Wreszcie, w ogonie wlecze się akceptacja dla prostytucji, która osiąga wynik poniżej 30% w Australii i 10% w USA, zaś pozostałe kraje znajdują się pośrodku. Armageddon? Dla konserwatysty z pewnością.

Wyobrażam sobie, że wiele bardziej konserwatywnie nastawionych osób może oglądać te dane z przerażeniem. Wynika z nich bowiem, że w ciągu ostatnich dwu dekad w tak zwanych cywilizowanym świecie poważnie zmieniło się myślenie o sprawach życia i śmierci, ale także coraz więcej ludzi wybiera uznanie, że takie zachowania jak rozwód, prostytucja, czy przygodny seks nie krzywdzą nikogo poza samymi zainteresowanymi, a więc są do przyjęcia. Tylko tak jestem w stanie odczytać tak poważny wzrost dla akceptacji tych zachowań.

Kliniki aborcyjne nie przypadkiem stanęły na obrzeżach murzyńskich gett

Ich budowa miała aspekt rasistowski.

zobacz więcej
Wiele osób może uznać, że rację ma pewien agresywnie do zachodniej cywilizacji dyktator, podpisujący dekrety cyrylicą, który lubi w swoich długich przemówieniach oskarżać Zachód o zepsucie. Wiele osób może mieć nadzieję, że Polski to nie dotyczy, bo przy wszystkich zawirowaniach związanych z Kościołem lubimy o Polakach myśleć jako o nastawionych tradycyjnie do wartości. Jeszcze inni mogą pokładać nadzieję w starszych pokoleniach, które mogą stać się ostoją innego niż nowoczesne nastawienia do życia (i śmierci).

Mam jednak silne wrażenie, że wyniki tego badania rozwiewają te wszystkie przekonania. Zaczynając od kwestii ostatniej, czyli pokoleniowej. Wykres pokoleniowy dla Wielkiej Brytanii wykazuje niezwykłe zupełnie zachowanie ludzi starszych. Otóż są oni przeciętnie istotnie bardziej konserwatywnie nastawieni niż ludzie z pokoleń późniejszych, z najbardziej liberalnym pokoleniem Z na czele, ale ich poglądy silnie w ciągu minionych 40 lat ewoluowały. Ludzie urodzeni przed II wojną i „baby boomers” w ciągu ostatniej mniej więcej dekady skręcili ze swoimi poglądami w stronę liberalnego postępu bardzo podobnie, jak pozostałe pokolenia. Owszem, ich akceptacja przygodnego seksu uległa najmniejszej zmianie, ale to chyba dość zrozumiałe. Tu przodują Millenialsi i GenZ, którzy z wynikiem 60-70% wyprzedzają zdecydowanie wszystkich, a przedwojenni i boomersi z 10% i 30% wloką się w ogonie.

Natomiast we wszystkich pozostałych kwestiach różnica jest o wiele mniejsza. Przyzwolenie na samobójstwo daje aż 15% „baby boomers”. To dwa razy mniej niż w przypadku GenZ, ale o połowę więcej niż 40 lat temu. Dla urodzonych przed wojną odsetek akceptujących samobójstwo wzrósł z 5% do 12%. To zmiana jeszcze większa. Nie jest więc tak, że starsi ludzie są ostoją tradycyjnych wartości w społeczeństwie. Ich poglądy zmieniają się bardzo silnie i wolno przypuszczać, że jest to oznaką niepewności, a zatem jakaż może z nich być ostoja?

Czy poglądy Polaków będą ewoluowały inaczej? Raczej nie, sądząc po wynikach przedstawionych badań. Na razie akceptację dla aborcji deklarowało 15%, dla eutanazji 21% i dla samobójstwa 7%. Przygodny seks uważało za usprawiedliwiony 12%, rozwody 28%, prostytucję 7%. Akceptacja dla homoseksualizmu i homoseksualnego rodzicielstwa to 22%. Odsetki bardzo podobne, jak dla społeczeństw liberalnych u początku ich liberalnej drogi, czyli przed 40 laty. Czemu Polska miałaby pójść drogą odmienną? Można raczej sądzić, że sprawy potoczą się szybciej, zwłaszcza gdy się obserwuje masowe odejście od Kościoła.

Wreszcie, czy rację ma Władimir Putin, który lubi przeciwstawiać zgniły Zachód czerstwej i zdrowej moralnie Rosji? Odpowiedź brzmi: nie ma racji. Podobnie, jak w wielu innych swoich twierdzeniach. Rosja nie zaszła może w ewolucji poglądów tak daleko, jak społeczeństwa zachodnie, ale w niektórych kwestiach jest dalej niż Polska. Akceptacja dla aborcji to 19%, czyli więcej niż w Grecji, Japonii lub Polsce. Dla eutanazji to 22%, czyli więcej niż w Polsce. Dla samobójstwa 6%, czyli nieco tylko mniej. Prostytucję akceptuje 8%, czyli prawie tyle ile we Francji, przygodny seks 15%, czyli więcej niż w Polsce, a rozwód uznaje 36%, czyli prawie tyle samo co w Stanach Zjednoczonych. Niska jest jedynie akceptacja dla homoseksualizmu – 7%, ale na samej niechęci do homoseksualistów Putinowi raczej trudno będzie zbudować „zdrowe” społeczeństwo.

Inaczej niż w przypadku społeczeństw zachodnich jest to raczej dziedzictwo nie liberalizmu, a powszechnej w Związku Radzieckim hipokryzji i obyczajowego zepsucia, czego symbolem była aborcja traktowana powszechnie jako środek antykoncepcyjny. Zachowania związane z wojną pokazują zresztą o wiele silniej niż wszelkie badania socjologiczne, jak niskie jest w Rosji szacunek dla życia.

Bobby Dufy przedstawiając Światowe Badanie Wartości i jego szczegóły związane z Wielką Brytanią zakończył refleksją, że tego typu badania nie wiążą się jedynie ze spoglądaniem w przeszłość, ale powinny pobudzać do refleksji o przyszłości. Sądzę, że ma rację. Z zachodu spogląda na nas Frankenstein, którym za chwilę możemy stać się i my. Ze wschodu patrzy na nas łakomie ktoś, kto chciałby uchodzić za zdrowego, ale nim nie jest. To kim się staniemy i jaki Frankenstein ukaże się nam, gdy będziemy spoglądać w lustro za kilka lat zależy wyłącznie od nas. Nie znajdujemy się w niewoli trendów, ale decydujemy o sobie. W tym sensie zgodziłbym się z liberałami.

– Robert Bogdański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Źródła:
• https://theconversation.com/the-uk-now-ranks-as-one-of-the-most-socially-liberal-countries-in-europe-new-research-201509
• file:///C:/Users/user/Desktop/social-attitudes-in-the-uk-and-beyond-pub01-116.pdf
Zdjęcie główne: Boris Karloff jako Frankenstein w filmie Jamesa Whale z 1931 roku. Fot. PAP/Photoshot
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.