Chociaż niewątpliwie takie porozumienie najtrudniejsze będzie w przypadku obrazów, które odwołują się do historii Polski. Chodzi oczywiście o wizerunki Żołnierzy Niezłomnych. Stosowanie dużych liter w przypadku malarstwa Czwartosa jest konieczne. Z cała pewnością należy on do ludzi otaczających kultem postacie tych, którzy walczyli do końca. Jak sam opowiada, nauczył się tego na trybunach stadionów, gdy zobaczył, jakim szacunkiem kibice otaczają Niezłomnych.
Od „band” do Wyklętych
W tym przypadku barokowa stylistyka jest jak najbardziej na miejscu. Malarz tworzy bowiem ikonografię specyficznej legendy ojczystych dziejów, legendy budzącej spory i mającej posmak „zakazanego owocu”. Nie chodzi tylko obecne kłótnie, Ignacy Czwartos jest z pokolenia, które czytywało komiksy o „bandach”, dostawały do ręki ogromne nakłady książek wychwalających żołnierzy KBW zwalczających „bandyckie podziemie”, a bieszczadzkich westernach odpowiednikami bandytów rabujących dyliżanse byli, negatywnie przedstawiani, „Żubrydzi” i „Ognie”.
Tworząc artystyczną wizję Niezłomnych, Czwartos sięga po fotografie, ukazujące przedstawiane postacie. Czasami są to ujęcia, gdzie bohaterowie sami pozują, ale są też przykłady zdjęć ciał partyzantów zabitych podczas obław i walk. Wizerunki te stylizuje na wizerunki świętych, nadając im ową barokową „pozaczasowość”, jaką widzimy na epitafiach, obrazach świętych, czy trumiennych portretach.
„Lalek”, trzyma oburącz własną głowę, nawiązując z jednej strony do obrazów męczenników, a z drugiej strony skrótowo ilustrując makabryczną historię zemsty, jaką pośmiertnie dokonali na nim kaci ze Służby Bezpieczeństwa. Jeszcze bliższy barokowym wzorcom jest wizerunek partyzanta i kapelana stojących u stóp krzyża. To jedno z lepszych płócien Czwartosa pokazuje nam, że jest on malarzem o wspaniałych technicznych umiejętnościach, i że jego upraszczanie sylwetek oraz rezygnacja z przestrzenności jest świadomym zabiegiem. On maluje tak jak chce, a gdyby wybrał inną manierę, byłby równie wspaniałym twórcą.
Padają zarzuty, że wizerunki Niezłomnych są „malarską publicystyką”, że przeminą razem z modą na nich, jaka ma rzekomo panować w czasach obecnych. Trudno o bardziej błędną diagnozę. Kult bohaterów malowideł Czwartosa nie wziął się z takich czy innych politycznych zapatrywań. Tak naprawdę nie ważne do kogo strzelali „chłopcy z lasu”, do Sowieta czy Niemca. Ważne jest to, że w sytuacji granicznej potrafili dokonać wyboru, jaki uznali za słuszny i starali się w nim wytrwać. To jest przekaz, jaki będzie zrozumiały do każdego obdarzonego jaką taką imaginacja widza, niezależnie gdzie i kiedy będzie czwartosowe obrazy oglądał. To nie jest publicystyka, to jest kreowanie pomników.
Każdy wchodzący na wystawę ma w pamięci – dzięki jej tytułowi – anegdotę o Janie Styce i Panu Bogu. Jest ona szyderstwem z kiepskiego malarstwa opartego jedynie na fałszywej pobożności. Ignacy Czwartos nawet tę anegdotę przerobił na własną modłę. Większość wychodzących z Zachęty wie, że może i maluje on swych bohaterów na klęczkach, ale robi to przewybornie…
– Juliusz Gałkowski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Wystawa „Ignacy Czwartos. Malarz klęczał, jak malował” czynna do 28 maja 2023 w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki w Warszawie. Kuratorzy: Janusz Janowski, Piotr Bernatowicz.
Juliusz Gałkowski jest historykiem i krytykiem sztuki, teologiem, filozofem; członkiem zespołu miesięcznika „Nowe Książki”, publicystą miesięcznika „Egzorcysta”. Współpracuje z portalami christianitas.org i historykon.pl.