Cywilizacja

Kibice, hazardziści i bukmacherzy. Czy można obliczyć, kto wygra mecz?

Gdyby ktoś zapomniał, to przypominam: „Już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata”. Stadionowe śpiewanki ilustrują natężenie wiary i emocji. Skalę oderwania od realiów. Nie są i nie mogą być podstawą żadnej sensownej prognozy.

Kto wygra, kto przegra? Oto dwa pytania, między którymi miota się sport. Życie też się między nimi miota, tyle że bardziej chaotycznie. Sportowy porządek powinien ułatwiać odpowiedzi, ale nie ułatwia. Znajomość reguł, zawodników, jedność miejsca i czasu imprezy, wszystko to na nic.

Trochę dlatego, że ilość informacji wstępnych ma luźny związek z efektem końcowym. Trochę bardziej ze względu na nieunikniony wpływ przypadku na wynik. W tych rejonach operują raczej jasnowidze, chociaż co do sportu, to nie wiem, jak z nimi jest.

Trudno czy nie trudno, lecz nie brakuje ambitnych, którzy próbują zapanować nad żywiołem sportowej rulety. A robią to najczęściej kibice i dziennikarze. W tym gronie są też niewątpliwie melomani zakładów bukmacherskich, którzy to robią, żeby zarobić.

Jedni koszą na tym kasę, inni bankrutują i wpadają w długi. Jak wiadomo, każdy hazard uzależnia. Nierzadko związuje szare komórki w kokardki, więc gracze płyną bezrefleksyjnie, a bukmacherzy zbijają fortuny.

Nie rozstrzyga to jednak podstawowego zagadnienia: czy sport jako taki jest przewidywalny, czy też nie? Jeżeli jest, to w jakim stopniu? Na czym albo na kim należy opierać sensowne prognozy? Na intuicji czy na nauce? A może na własnej wiedzy, stale i rzetelne pogłębianej?

Technologiczny wyścig zbrojeń

Przewidywalność sportu nie jest wyłącznie tematem pogawędek towarzyskich kibiców przy piwie. Jest bardzo poważnie traktowanym problemem przez sam sport. A konkretnie przez menadżerów biznesu. Ponieważ od tego, ile da się przewidzieć, zależy, ile można zarobić.

Dlatego w branży rozpoczął się globalny wyścig zbrojeń w technologie cyfrowe. Oparte na potencjale matematyki, matce wszelkich nauk. Tylko ona jest w stanie ujarzmić zmienność tysięcy danych. W tym celu stworzono Sport Science, nową gałąź nauki o sporcie przyszłości

Przodują w tym Amerykanie, którzy zaczęli od baseballu i miękko przeszli do innych dyscyplin z akcentem na koszykówkę. Motywacja starań jest oczywista. Roczne przychody sportu w USA to mniej więcej 100 miliardów dolarów, więc warto się nad tym pochylić.

Z góry przepraszam za wątki, które wielu osobom mogą wydawać się zbyt hermetyczne i średnio dostępne. Ale nie da się pominąć pojęć ze świata nauki, skoro rzecz dotyczy zagadnień naukowych i procesów statystycznych.

Sport Science to przedmiot interdyscyplinarny skupiony między innymi na takich kwestiach jak fizjologia i biomechanika ciała sportowca czy psychologia do analizy roli umysłu w wydajności (a mówiąc prościej: zakresu mentalnych możliwości zawodnika).

Przychody NBA to 5 miliardów dolarów rocznie. Instrumentarium pomocnicze wykorzystuje sztuczną inteligencję przez bazy danych SQL, języki programowania R i Python oraz narzędzia do wizualizacji danych takie jak Shiny i Tableau. Zatem – łatwizna.

Każdy mecz dostarcza zbioru danych analitycznych dzięki 6 kamerom pracującym z prędkością 25 klatek na sekundę. A one, z grubsza biorąc, służą: ustalaniu strategii defensywnej i ofensywnej, składu zespołu oraz koniecznych zmian na pozycjach.

Z kolei analiza predykcyjna pozwala oszacować prawdopodobieństwo wygranej i na podstawie modelu statystycznego zbudować plan meczu pod zawodnika, który w największym stopniu może się przyczynić do zwycięstwa.

Z podobnych technologii korzysta także futbol. Choćby włoska liga Seria A. Cennym rozwiązaniem jest wizualizacja danych w formacie graficznym. Z pomocą wykresów trenerom łatwiej identyfikować konkretne problemy.

Sport cierpi na urodzaj zmiennych, które wprowadzają w błąd i których nie sposób kontrolować. Analizy zawodników, analizy meczów, a nawet analizy zarządzania fanami zmniejszają nieco ten margines błędów.
Polscy kibice w eliminacyjnym meczu piłkarskich mistrzostw Europy Polska-Czechy w Pradze 24 marca 2023. Fot. PAP/Leszek Szymański
Rzecz jest warta zachodu, gdyż analityka sportowa przekłada się na zyski. Nie tylko bezpośrednie, wynikające z sukcesów. Ale też pośrednie płynące z sektora hazardu sportowego, którego udział w globalnej branży hazardowej wynosi 13%. Czyli ile? Coś między 700 a 1000 miliardów dolarów.

Monstrualna liczba zmiennych

Zastosowanie nauki w prognozowaniu wydarzeń sportowych to rodzaj wiana rozwoju nauki w ogóle. Modelowanie matematyczne służyło wcześniej innym branżom. Np. predykcja, czyli przewidywanie przyszłych realizacji albo cech statystycznych zjawisk losowych, wykorzystywano w wyborczych strategiach politycznych. I tak jest nadal.

Z tej przyczyny, a pewnie nie tylko z tej, duża część zmiennych danych okryta jest tajemnicą firm analitycznych. Zajmują się tym wielkie korporacje nie dla zabawy czy z ciekawości. Raczej dla zysków, które mógłby się zmniejszać po ujawnieniu wszystkich operacji szczegółowo.

Przydatność analiz została potwierdzona podczas wyborów w USA w 2008 roku. W 2012 trafnie przewidziano wyniki głosowań aż w 50 stanach. Polityczną ruletkę – kto wygra, kto przegra – dało się sprowadzić do przyjętego wzoru.

Jednak nie zawsze się udaje. Prognozy sportowe nie opierają się na sondażach opinii ani nastrojach społecznych. Liczba zmiennych jest monstrualna. Nie ma algorytmu, z którego pomocą można bezbłędnie zaprojektować, powiedzmy, piłkarski sezon jakiejś drużyny.

Każde planowanie należy zacząć od danych bazowych. W przypadku futbolu pod uwagę brane są dwa czynniki. Wyniki sezonu, który minął oraz sportowa wartość zespołu w sezonie, który się zaczyna. Mecze zmieniają wskaźniki, a meczami rządzą przypadki.

Kontuzje piłkarzy, pomyłki sędziowskie, taktyczne błędy trenerów. Ponadto pogoda, atmosfera na trybunach, a także niestety czynniki zła jak doping czy korupcja. A nierzadko jedno i drugie. Każde spotkanie wnosi nowe dane bez wskazania, czy na trwałe czy przejściowo.

W takich okolicznościach bardziej przydaje się wróżbita niż matematyk. W sportach indywidualnych wcale nie jest łatwiej. Nawet wtedy, gdy analizy trwają w czasie równoległym do wydarzeń. Tak było z Rafaelem Nadalem w Australian Open.

Przed finałem rozegrał 19 spotkań, z czego wygrał tylko dwa. Algorytm dawał mu zaledwie 4% szans w meczu z Daniłem Miedwiediewem. Lecz to Hiszpan został zwycięzcą turnieju. Podobno algorytm spisał się dobrze, bo przecież bazował na danych, jakich mu dostarczono. No cóż, chwalić można, wierzyć nie warto...

Na falach wiary i nadziei

Zainteresowanie biznesu przewidywaniem wyników sportowych ma podłoże merkantylne. Z tej przyczyny biznes stymuluje rozwój technologii cyfrowych w branży. Postęp jest widoczny, chociaż nie daje gwarancji sto na sto. Zawęża pole niewiadomych, lecz ich nie wyklucza.

Nie eliminuje także indywidualnych prób wzbogacania się na zakładach bukmacherskich. Według informacji Stowarzyszenia „Graj Legalnie” obroty bukmacherów wyniosły, np. w roku 2019 – o 6,7 miliarda złotych. Jednak 60% polskiego rynku to szara strefa, więc trudno oszacować zyski.

Firmy bukmacherskie dbają o klienta. Najbardziej o tego, który obstawia mecze futbolu. Wydają biuletyny pełne uczonych prognoz i wykresów dla typerów. Raczej po to, by jak najwięcej ludzi przyniosło swoje pieniądze. Bo chyba nie po to, by jak najwięcej im zabrali.

Kibiców sportu zachęcać nie trzeba. Oni to robią dla fanu. Pasjonaci nie mogą się powstrzymać w przekonaniu, że znają się na sporcie najlepiej. Zatem wiedzą, jak będzie i święcie wierzą, że tak ma być, a nie inaczej.

Wiara we własną nieomylność to najgorszy z suflerów każdej prognozy. Od takiej wiary do wiary w cud już tylko krok. Ona zamyka oczy na fakty. Odcina wszelkie ścieżki kompetencji. Przerabiamy to najczęściej w związku z futbolem.

Gdyby ktoś zapomniał, to przypominam: „Już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata” oraz „Polacy, nic się nie stało”. Obie śpiewanki ilustrują natężenie wiary i emocji. Skalę oderwania od realiów. Nie są i nie mogą być podstawą żadnej sensownej prognozy.

Dziennikarze sportowi zajmują się przewidywaniem wydarzeń poniekąd z obowiązku służbowego. Teoretycznie mają większą wiedzę od czytelników czy telewidzów. Niestety, jakoś tego nie widać w tekstach i nie słychać w komentarzach.

Wielu dziennikarzy usiłuje się dostroić do obrazów sportu widzianego oczami kibiców. Nadają na falach wiary i nadziei bez związku ze zdrowym rozsądkiem. Na tym podłożu „nasi” zawsze będą górą, choć to niemożliwe, bo w sporcie nigdy nie ma zawsze.

Gdy maszyna podejmuje decyzję za człowieka…

Jedni dzięki elektronice tracą pracę, ale inni zyskują.

zobacz więcej
Nakręcanie emocji spiętrza oczekiwania. Nadmierne i nieuprawnione, bo nie oparte na realiach. Ślepych strzałów jest w mediach mnóstwo. Tyle samo, ile niepotrzebnych rozczarowań. Prognozy się nie sprawdzają, choćby te z ostatnich lat.

Miało być pięknie, gdy polska drużyna jechała na mundial. Duma narodu miała nas okryć chwałą. Dokonać historycznego sukcesu. Bo nowy selekcjoner. Bo tajne koncepcje gry. Było inaczej. Była żenada i żenujące wyjście z grupy. Nie tak miało być.

Na zimowych igrzyskach w Pekinie polscy skoczkowie mieli potwierdzić światową renomę. Problemy z przygotowaniem PZN uznał za drobne i zamiótł je po dywan. W efekcie skoczkowie „dali ciała”, a mityczna potęga okazała się za mała na igrzyskach. Nie tak miało być.

Liczne sukcesy lekkoatletów sprawiły, że media zaczęły ich określać „Nowym Wunderteamem” w nawiązaniu do fenomenalnej drużyny z lat 60. XX wieku. Tymczasem w halowych mistrzostwach w Stambule Polska zajęła 15 miejsce generalnie. Nie tak miało być i nie takie były prognozy.

Nieprzewidywalność sportu ma nie tylko ciemne strony, ale i jasne. Gdy na tenisowych kortach pojawiła się Iga Świątek, fachowcy docenili talent, lecz nawet oni nie przewidzieli, że nastolatka będzie kroczyć brawurowo już niebawem po czerwonym dywanie w roli mega gwiazdy.

Wolna inteligencja

Prognozowanie wyników sportowych jest ryzykowne i niepewne. Osoba prywatna może się tak bawić. Analizy predykcyjne już nie są zabawą. Podobnie jak teksty czy komentarze dziennikarzy sportowych, zatem profesjonalistów. One powinny mieć podstawy racjonalne i merytoryczne. Inaczej trącą amatorszczyzną.

Odwołania do statystyki, informacje z Wikipedii, ploteczki, anegdotki czy posty z Internetu to kruchy lód. Liczba zdobytych kiedyś bramek, wygranych biegów, zmienianych klubów czy trenerów nie ma znaczenia dla trafnej prognozy.

W tej konkurencji liczy się tylko jedno: wszechstronna znajomość żywego sportu. Żadna cyfrowa buchalteria jej nie zastąpi. A nawet może utrudniać racjonalne oceny. Statystyka to ślepa uliczka. Zamknięta na wszelkie zmienne, które decydują o przyszłości. ODWIEDŹ I POLUB NAS Szczerze mówiąc, sport bywa przewidywalny tylko w czasie rzeczywistym. Podczas trwania imprezy czy konkretnego wydarzenia. Ale i wtedy szansa celnego strzału zależy od wiedzy komentatora. Od tego, czy potrafi czytać i rozumieć bieg wydarzeń. Połączyć elementy w spójną prognozę.

Forma dnia, sposób ruchu i jego dynamika, mowa ciała zawodnika, wyraz oczu oraz mimika dostarczają koniecznych informacji. Można z nich wyczytać znacznie więcej niż z tabel wyników czy z rankingów.

Dzisiaj nie ma z tym problemów w sektorach dziennikarskich ani na trybunach. Pewność siebie, determinację lub obawy sportowca widać na zbliżeniach z kamer. Albo na ekranach telewizorów, albo na wielkich telebimach. Trzeba to tylko rozumnie ogarnąć i poskładać.

Do tego konieczna jest gruntowna znajomość sportu. Rzetelna wiedza rozszerza horyzonty antycypacji. W czasie rzeczywistym i w dłuższej perspektywie. Nie ma lepszego sposobu na sensowne i względnie poprawne projekcje sportowych wydarzeń.

W sumie nie jest to zła wiadomość. Człowiek to nie algorytm, nie bazuje na danych, jakich mu dostarczono. Potrafi je kreatywnie zinterpretować i przetworzyć. Decyduje wolny pierwiastek ludzkiej inteligencji, a nie sztucznej.

Dopiero wówczas, gdy cyfrowe technologie będą bezbłędnie wskazywać zwycięzców i pokonanych, zrobi się gorzej. Zniknie cała magia sportu. A właściwie jego sens, który opiera się na tej zagadce. Może jednak nie warto się z tym spieszyć...

– Marek Jóźwik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Salon zakładow bukmacherskich, rok 2013. Fot. Adam Dauksza / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.