Nakręcanie emocji spiętrza oczekiwania. Nadmierne i nieuprawnione, bo nie oparte na realiach. Ślepych strzałów jest w mediach mnóstwo. Tyle samo, ile niepotrzebnych rozczarowań. Prognozy się nie sprawdzają, choćby te z ostatnich lat.
Miało być pięknie, gdy polska drużyna jechała na mundial. Duma narodu miała nas okryć chwałą. Dokonać historycznego sukcesu. Bo nowy selekcjoner. Bo tajne koncepcje gry. Było inaczej. Była żenada i żenujące wyjście z grupy. Nie tak miało być.
Na zimowych igrzyskach w Pekinie polscy skoczkowie mieli potwierdzić światową renomę. Problemy z przygotowaniem PZN uznał za drobne i zamiótł je po dywan. W efekcie skoczkowie „dali ciała”, a mityczna potęga okazała się za mała na igrzyskach. Nie tak miało być.
Liczne sukcesy lekkoatletów sprawiły, że media zaczęły ich określać „Nowym Wunderteamem” w nawiązaniu do fenomenalnej drużyny z lat 60. XX wieku. Tymczasem w halowych mistrzostwach w Stambule Polska zajęła 15 miejsce generalnie. Nie tak miało być i nie takie były prognozy.
Nieprzewidywalność sportu ma nie tylko ciemne strony, ale i jasne. Gdy na tenisowych kortach pojawiła się Iga Świątek, fachowcy docenili talent, lecz nawet oni nie przewidzieli, że nastolatka będzie kroczyć brawurowo już niebawem po czerwonym dywanie w roli mega gwiazdy.
Wolna inteligencja
Prognozowanie wyników sportowych jest ryzykowne i niepewne. Osoba prywatna może się tak bawić. Analizy predykcyjne już nie są zabawą. Podobnie jak teksty czy komentarze dziennikarzy sportowych, zatem profesjonalistów. One powinny mieć podstawy racjonalne i merytoryczne. Inaczej trącą amatorszczyzną.
Odwołania do statystyki, informacje z Wikipedii, ploteczki, anegdotki czy posty z Internetu to kruchy lód. Liczba zdobytych kiedyś bramek, wygranych biegów, zmienianych klubów czy trenerów nie ma znaczenia dla trafnej prognozy.
W tej konkurencji liczy się tylko jedno: wszechstronna znajomość żywego sportu. Żadna cyfrowa buchalteria jej nie zastąpi. A nawet może utrudniać racjonalne oceny. Statystyka to ślepa uliczka. Zamknięta na wszelkie zmienne, które decydują o przyszłości.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Szczerze mówiąc, sport bywa przewidywalny tylko w czasie rzeczywistym. Podczas trwania imprezy czy konkretnego wydarzenia. Ale i wtedy szansa celnego strzału zależy od wiedzy komentatora. Od tego, czy potrafi czytać i rozumieć bieg wydarzeń. Połączyć elementy w spójną prognozę.
Forma dnia, sposób ruchu i jego dynamika, mowa ciała zawodnika, wyraz oczu oraz mimika dostarczają koniecznych informacji. Można z nich wyczytać znacznie więcej niż z tabel wyników czy z rankingów.
Dzisiaj nie ma z tym problemów w sektorach dziennikarskich ani na trybunach. Pewność siebie, determinację lub obawy sportowca widać na zbliżeniach z kamer. Albo na ekranach telewizorów, albo na wielkich telebimach. Trzeba to tylko rozumnie ogarnąć i poskładać.
Do tego konieczna jest gruntowna znajomość sportu. Rzetelna wiedza rozszerza horyzonty antycypacji. W czasie rzeczywistym i w dłuższej perspektywie. Nie ma lepszego sposobu na sensowne i względnie poprawne projekcje sportowych wydarzeń.
W sumie nie jest to zła wiadomość. Człowiek to nie algorytm, nie bazuje na danych, jakich mu dostarczono. Potrafi je kreatywnie zinterpretować i przetworzyć. Decyduje wolny pierwiastek ludzkiej inteligencji, a nie sztucznej.
Dopiero wówczas, gdy cyfrowe technologie będą bezbłędnie wskazywać zwycięzców i pokonanych, zrobi się gorzej. Zniknie cała magia sportu. A właściwie jego sens, który opiera się na tej zagadce. Może jednak nie warto się z tym spieszyć...
– Marek Jóźwik
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy