Cywilizacja

Pochwała nacjonalizmu

Zachodni liberałowie gładko przyjęli pogląd, że w świetle niemieckich zbrodni nie można już uznawać narodowej niepodległości za podstawę porządku międzynarodowego. Odraza względem starań nazistów o eliminację Żydów doprowadziła do tego, że wykształcone elity zaczęły utożsamiać wszelkie narodowe i religijne odrębności z nazizmem i rasizmem.

Yoram Hazony (rocznik 1964) jest izraelskim filozofem, badaczem Biblii i teoretykiem polityki. Pełni funkcje prezesa Instytutu Herzla w Jerozolimie oraz szefa Fundacji Edmunda Burke’a w Waszyngtonie. Publikował między innymi w „The New York Times” i „The Wall Street Journal”. Jest wyznawcą ortodoksyjnego judaizmu.

Jego wydana w roku 2018 książka „The Virtue of Nationalism” okazała się światowym bestsellerem. Wywołała ona entuzjazm niektórych polityków, w tym obecnej premier Włoch Giorgii Meloni. Pozycja ta ukaże się po polsku nakładem Teologii Politycznej w przekładzie Elizy Litak pod tytułem „Pochwała państwa narodowego”. Dzięki uprzejmości tego wydawnictwa fragment książki publikujemy w Tygodniku TVP.


Nie tak dawno temu opowiadanie się za prawem narodów do niepodległości i samostanowienia stanowiło wyraz progresywizmu oraz wspaniałomyślności. Nie polegało to tylko na tym, że Amerykanie co rok 4 lipca świętowali własną niepodległość fajerwerkami, muzyką, paradami, grillami i biciem kościelnych dzwonów. Jeszcze w połowie XX wieku fakt uzyskania niezawisłości przez inne państwa narodowe – od Grecji, Włoch i Polski po Izrael, Indie i Etiopię – powszechnie uznawano za dziejową sprawiedliwość i zapowiedź nastania lepszych czasów.

Jednak w tym samym czasie dokonywała się zasadnicza przemiana nastawienia względem wyrażania narodowej i religijnej odrębności. Dwie wojny światowe sprowadziły na Europę nieomal niewyobrażalną katastrofę, której zwieńczeniem były potworne zbrodnie popełnione przez siły niemieckie podczas II wojny światowej. Gdy zaś narody próbowały zrozumieć, jak to się dokonało, niektórzy – zarówno marksiści, jak i liberałowie – gotowi byli uznać, że przyczyną tej tragedii był sam ład opierający się na istnieniu państw narodowych. Argument ten miał ograniczoną siłę oddziaływania po I wojnie światowej, którą powszechnie postrzegano jako skutek imperialnych aspiracji żywionych przez mocarstwa. Ale po II wojnie światowej pogląd ten wreszcie zyskał popularność. Wraz z rozpowszechnianiem zdjęć z niemieckich obozów zagłady upowszechniało się też przekonanie, że tym, co popchnęło Niemcy do podjęcia się próby wymordowania wszystkich Żydów na świecie, był niemiecki „nacjonalizm”. Do lat sześćdziesiątych XX wieku odraza względem starań nazistów o eliminację Żydów – niekiedy zaliczana do tej samej kategorii zła, co rasistowskie systemy amerykańskiego Południa czy Afryki Południowej – doprowadziła do tego, że wykształcone elity zaczęły utożsamiać wszelkie narodowe i religijne odrębności z nazizmem i rasizmem.
Wydana w roku 2018 książka Yorama Hazony’ego „The Virtue of Nationalism” okazała się światowym bestsellerem. Pozycja ta ukaże się po polsku nakładem Teologii Politycznej w przekładzie Elizy Litak pod tytułem „Pochwała państwa narodowego”
Ten tok myślenia nigdy nie był całkiem spójny. Choć w nazwie Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników pojawiało się słowo „narodowa”, Hitler nie był orędownikiem nacjonalizmu. Był zdecydowanym krytykiem protestanckiego ładu w ogóle, ale zwracał uwagę szczególnie na instytucję państwa narodowego, którą uznawał za bezpłodny wymysł Anglików i Francuzów, daleko ustępujący historycznemu imperialnemu dziedzictwu Niemiec. W miejsce ładu opierającego się na państwach narodowych chciał ustanowić Trzecią Rzeszę, dla której bezpośrednią inspiracją była „Pierwsza Rzesza”, czyli niemieckie Święte Cesarstwo Rzymskie, panujące przez tysiąc lat i mające uniwersalne aspiracje (zgodnie z mottem cesarza Fryderyka III, Austriae est imperare orbi universo – „Austria musi rządzić całym światem”). Hitler bynajmniej nie odwoływał się jako pierwszy do tego dziedzictwa, z którego niemiecki cesarz Wilhelm II czerpał inspirację dla swych żołnierzy jeszcze wtedy, gdy Hitler służył w jego armii podczas I wojny światowej. Jak napisał kajzer do swych wojaków w 1915 roku, „jedynym celem naszych zmagań jest triumf Wielkich Niemiec, których przeznaczeniem jest rządzenie kiedyś nad całą Europą”. Hitler otwarcie dzielił się przekonaniem, utrzymanym nieomal w tym samym tonie, że Niemcy „muszą pewnego dnia stać się władcami ziemi”. Nazistowskie Niemcy tak naprawdę były pod każdym względem państwem imperialnym, dążąc do obalenia raz na zawsze zasady narodowej niepodległości i samostanowienia narodów.

Także niemieckich starań o eliminację Żydów nie da się uznać za rezultat westfalskiej zasady narodowego samostanowienia. Nazistowska eksterminacja Żydów w Polsce, ZSRR i pozostałych krajach Europy oraz północnej Afryki miała charakter nie narodowy, ale globalny, wywierając swój wpływ tak daleko, że nawet w Szanghaju doszło do powstania żydowskiego getta, założonego przez Japończyków na żądanie nazistów. Przedsięwzięcia tego nie dałoby się wymyśleć ani wykonać, gdyby nie starania Hitlera o wskrzeszenie i udoskonalenie wielowiekowych niemieckich aspiracji do stania się imperium uniwersalnym.

Wszystko to było zupełnie jasne podczas samej wojny. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania w swych audycjach radiowych stale kładły nacisk na to, że – jako sprzymierzenie niepodległych narodów – dążą do przywrócenia niezawisłości i samostanowienia narodowym państwom w całej Europie. W końcu zaś to amerykański, brytyjski i rosyjski nacjonalizm (nawet Stalin zrezygnował z marksistowskiego frazesu „światowa rewolucja”, zamiast tego otwarcie odwołując się do rosyjskiego patriotyzmu) doprowadził do pokonania niemieckiej próby ustanowienia uniwersalnego imperium.
„Jednym z najbardziej żarliwych nowych antynacjonalistów był zachodnioniemiecki kanclerz, Konrad Adenauer, który stale apelował o utworzenie federalnej unii europejskiej” (Yoram Hazony). Na zdjęciu: Adenauer (po prawej) i prezydent Francji Charles de Gaulle na lotnisku Kolonia/Bonn (1961). Fot. Commons Wikimedia/Bundesarchiv, B 145 Bild-F010324-0002 / Steiner, Egon / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 de
Nic z tego nie wydawało się jednak istotne zachodnim liberałom, którzy po wojnie gładko przyjęli pogląd, że w świetle niemieckich zbrodni nie można już uznawać narodowej niepodległości za podstawę porządku międzynarodowego. Jednym z najbardziej żarliwych nowych antynacjonalistów był zachodnioniemiecki kanclerz, Konrad Adenauer, który stale apelował o utworzenie federalnej unii europejskiej, przekonując, że tylko likwidacja państw narodowych może zapobiec powtórzeniu się okropności wojny. Jak stwierdził kiedyś:

„Zakończyła się epoka państw narodowych. [...] My, Europejczycy, musimy wyzwolić się z nawyku myślenia w kategoriach państw narodowych. [...] Europejskie porozumienia [...] mają na przyszłość uczynić niemożliwą wojnę między narodami Europy. [...] Jeśli idei wspólnoty europejskiej uda się przetrwać pięćdziesiąt lat, w Europie już nigdy nie wybuchnie wojna”.

Zgodnie z tym tokiem rozumowania, odpowiedzią na przemożne zło dokonane przez Niemcy ery nazistowskiej miało być rozmontowanie systemu opartego na istnieniu niepodległych państw narodowych, dzięki któremu Niemcy miały prawo decydować same o sobie, i zastąpienie tego porządku nadrzędną względem poszczególnych krajów unią europejską, będącą w stanie narzucić Niemcom ograniczenia. Innymi słowy, należy odebrać Niemcom prawo do samostanowienia, a w Europie zapanuje dobrobyt i pokój.
ODWIEDŹ I POLUB NAS Twierdzenie, że Niemcy uda się „pohamować” przez likwidację państw narodowych na naszym kontynencie, jest bez końca powtarzane w dzisiejszej Europie. Jednak stanowi ono raczej niezły żart niż fachową analizę polityczną. Niemieckojęzyczne ludy Europy Środkowej nigdy nie stworzyły państwa narodowego. Nie mają historycznego doświadczenia narodowej jedności i niepodległości, porównywalnego do tego właściwego Wielkiej Brytanii, Francji lub Holandii. Ponadto, te zachodnioeuropejskie narody obawiały się Niemców ze względu nie na ich nacjonalizm, ale na ich uniwersalistyczne i imperialistyczne zapędy – na dążenie do zaprowadzenia pokoju w Europie poprzez zjednoczenie jej pod władaniem niemieckiego cesarza. Właśnie ta głęboko zakorzeniona niemiecko-uniwersalistyczna i imperialistyczna tradycja sprawiła, że wybitny niemiecki filozof czasów oświecenia, Immanuel Kant, z łatwością mógł uznać w swym dziele „Wieczny pokój”, iż jedyna racjonalna forma rządzenia polegałaby na likwidacji europejskich państw narodowych i zastąpieniu ich jednym rządem, który w końcu objąłby cały świat. Formułując tę teorię, Kant opisywał zaledwie kolejną odmianę Świętego Cesarstwa Rzymskiego pod niemieckim panowaniem.

Z tej też przyczyny stale wysuwane przez Adenauera postulaty narzucenia Niemcom ograniczeń poprzez zniesienie westfalskiego systemu państw narodowych nie zakładały, że kraj ten musiałby zrezygnować z wielu rzeczy historycznie dlań istotnych. Kanclerz w rzeczywistości tylko nawiązywał do wielowiekowej niemieckiej tradycji określającej to, jak Europa powinna być urządzona pod względem politycznym. Natomiast te narody, które trzy lub cztery stulecia wcześniej wielkim kosztem wywalczyły sobie niezawisłość od niemieckich cesarzy, były proszone o złożenie znaczącej ofiary w imię obiecywanego pokoju i dobrobytu.

Żydzi i Arabowie. To nie jest prosta historia

Igor Janke i Piotr Semka rozmawiają o Izraelu.

zobacz więcej
Zarówno Brytyjczycy, jak i Amerykanie wspierali koncepcję zjednoczenia europejskiego kontynentu, sądząc, że nie będzie to miało wpływu dla ich własnej narodowej niepodległości. Przeliczyli się w tym jednak. Kantowskie twierdzenie o moralnej wyższości rządu międzynarodowego nie może współistnieć w tym samym politycznym porządku, co zasada niezawisłości narodowej. Gdy ten tok rozumowania rozpanoszył się w powojennej Europie, szybko doprowadził do zabicia przywiązania względem konstrukcji protestanckiej, żywionego wcześniej przez znaczną część wykształconych elit Wielkiej Brytanii oraz nawet Ameryki. Wydawało się to sensowne. W końcu dlaczego ktokolwiek miałby opowiadać się za koncepcją narodowej niepodległości, skoro to właśnie ona doprowadziła do wojny światowej oraz holokaustu?

Co więcej, gotowość Stanów Zjednoczonych do rozmieszczania swych wojsk w Europie przez większość ostatnich stu lat oznaczała, że narody europejskie zdobyły pokój i bezpieczeństwo, nie musząc przy tym samodzielnie rozwijać zdolności (czy to militarnych, czy to strategicznych), które byłyby współmierne do faktycznego zapotrzebowania obronnego krajów graniczących z Rosją i światem muzułmańskim. Ten osobliwy fakt – że Amerykanie wciąż dostarczają finansowych i wojskowych środków potrzebnych do zapewnienia pokoju w Europie przy stosunkowo małym koszcie Niemiec czy Francji – stanowi zasadniczy powód, dla którego Europejczycy są tak oczarowani ideą liberalnego imperium. W końcu dlaczego ktokolwiek miałby występować w obronie zasad narodowej niepodległości i samostanowienia, skoro to Ameryka daje tym krajom bezpieczeństwo, o które one same nie muszą się starać, podobnie jak wytryskująca spod ziemi ropa daje Saudyjczykom bogactwo, na które nie muszą oni pracować? Europejczycy zeszli do stanu zwykłej zależności, istniejąc dzięki potędze Ameryki. Utrzymuje to ich w stanie wiecznego dziecięctwa, w którym z radością powtarzają stwierdzenie Adenauera, że dzięki rozmontowaniu niepodległych państw narodowych odnaleźli sposób na zapewnienie światu pokoju. Ale bynajmniej tak nie było. Nawet gdyby nie powstała Unia Europejska i gdyby nie doszło do politycznego zjednoczenia Francji czy Holandii z Niemcami, militarna obecność i ochrona ze strony Ameryki i tak zapewniłaby pokój w Europie. Tak właśnie działają imperia. Ofiarowują one pokój w zamian za rezygnację z narodowej niepodległości – w tym i ze zdolności do myślenia jako niezawisły naród oraz planowania i wcielania w życie dojrzałej polityki, dostosowanej do danej wspólnoty narodowej.

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Tak powstał ten polityczny pejzaż, który widzimy dokoła. Protestancki ład, który nadał Zachodowi jego nadzwyczajną siłę i żywotność, jest od Europy po Amerykę odrzucany przez kulturalnych i wykształconych ludzi. Osoby postulujące przywrócenie instytucji państwa narodowego nie są już postrzegane jako orędownicy umocnienia fundamentów tego politycznego porządku, na którym wyrosły nasze swobody. Opowiadanie się za takimi pomysłami jest natomiast uznawane za propozycję powrotu do barbarzyństwa, do starego i zepsutego świata, który powinien był zginąć w 1945 roku.

– Yoram Hazony
– przełożyła Eliza Litak

Tytuł publikowanego fragmentu pochodzi od redakcji Tygodnika TVP
Nagroda specjalna SDP 2023
Laury dla Tygodnika TVP
Zdjęcie główne: „Jeszcze w połowie XX wieku fakt uzyskania niezawisłości przez inne państwa narodowe – od Grecji, Włoch i Polski po Izrael, Indie i Etiopię – powszechnie uznawano za dziejową sprawiedliwość i zapowiedź nastania lepszych czasów” (Yoram Hazony). Na zdjęciu: Dawid Ben Gurion, pierwszy premier Izraela ogłasza Deklarację niepodległości tego państwa, Tel Awiw, 14 maja 1948. W tle zdjęcie Theodora Herzla, twórcy syjonizmu. Fot. Commons Wikimedia/Rudi Weissenstein - Israel Ministry of Foreign Affairs, Public Domain
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.