Kultura

Jedną kreską zarabiał miliony

Stale towarzyszyła mu armia fotografów, tych oficjalnych, zaakceptowanych przez niego, jak i bezimiennych paparazzi. A te jego kobiety! Niektóre spieszyły z publikowaniem rewelacji, jaki to był Picasso intymnie, kiedy tylko nowa flama ukazała się na horyzoncie. Ale najgorsi byli zwykli podglądacze. Tropili mistrza dla atrakcji, tak jak poluje się na zoologiczne okazy.

Zmarł 8 kwietnia, pół wieku temu – i te minione pięć dekad, z dzisiejszej perspektywy, wydają się być równie odległe jak pięć wieków wstecz. A sam Pablo Picasso– rozległością zainteresowań i wszechstronnym talentem – jawi się bliższy Leonardowi da Vinci, którego 500-lecie śmierci świat fetował przed czterema laty, niż jakiemukolwiek twórcy bardziej mu współczesnemu.

Gołąb z nami

Tylko że… Hiszpan miał o wiele więcej szczęścia niż włoski geniusz. Wiedzą Państwo, ile jest muzeów Picassa w Europie? Osiem. Cztery w Hiszpanii, trzy we Francji, jedno w Niemczech. Do tego należy dodać niemal muzealne kolekcje w Stanach Zjednoczonych, których jest siedem. A ile urządzono mu wystaw? Nie da się zliczyć.

My też mamy Picassy! A jakże, mistrz podarował nam prace, gdy odwiedził nasz kraj z okazji Pokojowego Kongresu Intelektualistów we Wrocławiu w 1948 roku (pierwszy raz leciał wtedy samolotem) i sprezentował 20 ceramik (z nadrukami jego projektu) oraz 32 litografie. Miał ponoć szerszy gest, chciał dać także obrazy, lecz zabrakło zainteresowanych tym decydentów.

Pamiętam poprzełomową już wystawę z 1995 roku w warszawskim Muzeum Narodowym „Picasso w zbiorach polskich”, na której przypomniano okoliczności darowizny. Pokazano też uwieczniające wizytę zdjęcia. Picasso w trzyczęściowym, oryginalnie zaprojektowanym garniturze i białej koszuli pod krawatem, zwiedza stołeczne zasoby, nie wypuszczając papierosa (zapewne gauloise’a) z dłoni. Dziś rzecz nie do pomyślenia!

Jest jak zawsze spontaniczny i energetyczny. Widoczny obok niego na fotografiach smutas to Paul Éluard, słynny francuski poeta surrealista (który zmarł cztery lata po tej wizycie). Co do obecności Pabla na wrocławskim kongresie Intelektualistów – czerwona propaganda lubiła wiązać go z ideologią soc, jako że wstąpił do francuskiej Partii Komunistycznej w 1944, po wyzwoleniu Paryża. Jednak jemu chodziło o antywojenny protest, natomiast nigdy nie sympatyzował z Sowietami!

Kolejne sprostowanie. Gołąbek pokoju, litografia wykonana na Światowy Kongres Pokoju w Paryżu, wcale nie symbolizował komuny. W tym samym roku, kiedy powstała grafika (1949), narodziła się druga córka Pabla – Paloma. Jej imię (gołąbek) odnosi się do plakatu i do pokoju, który miał/powinien zapanować na świecie. Prototyp tego pokojowo nastawionego ptaka mistrz podobno naszkicował na serwetce przy kawiarnianym stoliku wrocławskiego hotelu Monopol.

Osiemnaście milionów pacyfistów. Czyli jak karcono imperialistów za to, że pierwsi zdobyli „atom”

Światowego Ruchu Obrońców Pokoju by nie było, gdyby nie to, że Stalin wciąż jeszcze nie posiadał broni jądrowej, choć fizycy, agenci i więźniowie w kopalniach uranu robili co mogli, żeby zmienić ten niepożądany stan rzeczy.

zobacz więcej
W Warszawie pozostawił inny ślad: w powstającym właśnie bloku przy ulicy Deotymy na Kole jednym pociągnięciem węgla narysował Syrenkę z młotkiem (zamiast miecza).

Z pewnością Picasso miał gest. Nawet wówczas, gdy zdawał sobie sprawę z rynkowej wartości każdej kreski, jaką stawia. Może właśnie to go bawiło?

Midas sztuki

Jeden z biografów porównał Picassa do mitycznego króla Midasa, który dotknięciem zamieniał wszystko w złoto. Trafione, jeśli chodzi o twórczy potencjał i łatwość zarabiania milionów dosłownie jedną kreską; błędne, jeśli wziąć pod uwagę bogactwo doznań wszelkiego typu, jakich do końca długiego żywota dane było kosztować hiszpańskiemu mistrzowi, podczas gdy legendarny król nie mógł zaspokoić nawet głodu i pragnienia.

Co więcej, w przeciwieństwie do Midasa Picasso lekceważył majątek i korzystał zeń o tyle, o ile dawał mu niezależność. Dlatego nawet w czasach największej finansowej mizerii nie opuszczała go królewska fantazja – może z wyjątkiem ostatnich lat drugiej wojny, kiedy nie wolno mu było opuszczać okupowanego przez Niemców Paryża. Jednak poza nielicznymi momentami doraźnych trudności biografia Picassa jest jak mleczna droga do sukcesu. Chciał, to miał.

Miał też bycze zdrowie, co pozwalało mu na tytaniczną pracę do dziewięćdziesiątki z okładem. Może nie miał urody amanta, mikry wzrost (163 cm) i krępą budowę ciała, szeroki nos i wcześnie wyłysiałą czaszkę, jednak nawet to, co było wizualnym mankamentem, potrafił zamienić w atut, wykreować swój charakterystyczny wygląd jako własny znak firmowy. A te oczy, zwracające uwagę swą płomienną czernią!

A jego dłonie! Prawą zrobił odlew lewej, jakby już sama ręka warta była admiracji, choć była po robociarsku mocna, szeroka, krótkopalczasta. Nic szlachetnego. Jednak miała moc. Chiromanci zwracali uwagę na wyjątkowo rozwiniętą linię słońca, czyli sukcesu, sławy i zdolności artystycznych. Wierzysz, nie wierzysz – u niego się sprawdziło.

A zaczynało się tak jak opisywał to Daniel-Henry Kahnweiler, też już legendarny marszand kubistów (i nie tylko), który po raz pierwszy odwiedził Picassa w paryskim atelier, w czynszówce zwanej Bateaux-Lavoir przy rue Ravignan 13: „Nikt nie może sobie wyobrazić biedy, rozpaczliwej nędzy, jaka panowała w tych pracowniach. (…) Rozdarte tapety zwieszały się w strzępach z drewnianych ścian, kurz osiadł na rysunkach i zwiniętych w rulony płótnach rozrzuconych na tapczanie. Przy piecu wznosiła się góra jak gdyby nagromadzonej lawy, był to popiół. Było to okropne. Tutaj żył i mieszkał ze swoją bardzo piękną żoną Fernandą i ogromnym psem, który wabił się Fricka”.
To musiało być w roku 1907, wtedy bowiem powstało przełomowe dzieło „Panny z Avignonu”, punkt wyjścia do kubizmu. Znów słowa Kahnweilera: „Trzeba zdać sobie sprawę z niewiarygodnego bohaterstwa człowieka takiego jak Picasso, którego samotność w tym okresie miała w sobie coś przerażającego, nikt bowiem z jego przyjaciół malarzy nie rozumiał go. Jego obraz wydawał się wszystkim czymś szalonym i ohydnym”.

Pożywić się Picassem

Wydawać by się mogło – o najsławniejszym malarzu XX wieku napisano wszystko, nawet więcej, i to jeszcze za jego życia. Każdy, kto się o niego ledwie otarł, usiłował nadać kontaktowi rangę wyższą: bliskiej znajomości, przyjaźni, doskonałego intelektualnego porozumienia. Lub przeciwnie, ujawniał paskudne cechy i przywary twórcy. Stąd stosy niby-wywiadów, dokumentów z spotkań, relacji z wydarzeń z udziałem Picassa, w których dorabiano mu różne gęby, od gloryfikujących po deprecjonujące.

Nie tylko słowem pisanym dokumentowano niemal każdy ruch Pabla – stale towarzyszyła mu cała armia fotografów, tych oficjalnych, zaakceptowanych przez niego, jak i bezimiennych paparazzi. A te jego kobiety! Niektóre spieszyły z publikowaniem rewelacji, jaki to był Picasso intymnie, kiedy tylko nowa flama ukazała się na horyzoncie. Ale najgorsi byli zwykli podglądacze. Tropili mistrza dla atrakcji, tak jak poluje się na zoologiczne okazy. Dopadali go, gdy szukał odosobnienia z dala od kulturalnych centrów i eventów.

Prawie 80-letni Picasso, który, w poszukiwaniu widoków i spokoju, przeniósł się (po raz n-ty w nowe miejsce) na Lazurowe Wybrzeże, do willi „Kalifornia”, dławił się swoją medialną popularnością: „Nikomu, nawet najgorszym wrogom nie życzę mojej sławy… Sprawia mi cierpienie fizyczne… Bronię się jak mogę… Barykaduję się z bramami zamkniętymi na cztery spusty w dzień i w nocy (…) Tłumy ciekawych, wypatrujących mnie przez lornetki… Szpiegują każde poruszenie. Nie wykluczone, że w tym momencie jacyś ludzie oglądają nas z wysp Lerins przy pomocy teleskopu. Gdybym chciał się naprawdę osłonić przed tymi nietaktownymi spojrzeniami, to musiałbym zaciągnąć story wszystkich okien… No, ale wtedy pozbawiłbym się przecież widoku parku i pejzażu, który jest mi niezbędny… Okropne!”.
Ale dla przyjaciół brama „Kalifornii” była otwarta. Wszedł przez nią Brassaï (1899–1984), znakomity fotograf i także wszechstronnie uzdolniony twórca węgierskiego pochodzenia, który nie tylko udokumentował na zdjęciach niektóre prace Picassa, również utrwalił i opublikował „Rozmowy z Picassem”, wydane po polsku w 1979 roku (nakładem PIW).
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Rok wcześniej ta sama oficyna opublikowała „Głowę z obsydianu”, wspomnienia z rozmów i spotkań z Picassem autorstwa André Malraux, pisarza i ministra kultury Francji. Dekadę wcześniej, PIW wydał dokument z epoki przełomowej dla europejskiej sztuki: „Moje galerie, moi malarze” – rozmowy z Danielem-Henrym Kahnweilerem, marszandem i wieloletnim przyjacielem Pabla. I jeszcze jeden poruszający tekst: Guillaume’a Apollinaire’a „Kubiści. Rozważania estetyczne” (polska edycja Wydawnictwa Literackiego, 1959).

Tak, Picasso w PRL-u istniał w zbiorowej świadomości jako bóg sztuki, choć nie za bardzo rozumiano rangę jego dokonań, raczej widziano w tym ekstrawagancję i symbol „nowoczesności”. Od lat 50. i 60. mianem „pikasów” określano wszystkie abstrakcyjne wzory, drukowane na tkaninach, dekorujące naczynia i inne obiekty użytkowe. W rzeczywistości nie miało to nic wspólnego z dokonaniami artysty, choć niewątpliwie świadczyło o jego popularności.

Narodziny gwiazdy

Kiedy Picasso stał się TYM Picassem?

Oddajmy głos świadkowi tego wydarzenia. Brassaï podaje konkretną datę: 15 czerwca 1932. Wtedy to w złoconych salonach galerii Georges’a Petit otwarta została wielka retrospektywa Picassa, największe halo paryskiego (czyli światowego) wiosennego sezonu. Pokazano 236 płócien – od epoki błękitnej i różowej, poprzez kubistyczną do klasycznej. Autor sam dobierał dzieła, już wtedy wypożyczane z różnych prywatnych zbiorów i muzeów. Zdaniem Brassaïa, Pablo wiedział, że „ta bitwa zdecyduje o wszystkim”.

Oczywiście, PP nie musiał już zabiegać o rozgłos ani pieniądze – miał jedno i drugie. I jedno, i drugie zaczynało mu doskwierać. W tej batalii chodziło o prymat w sztuce.

Dawno (w 1911) rozstał się z Fernandą Olivier; minęła epoka Evy Gouel (1917). Teraz kochał Olgę Koklową, rosyjską tancerkę z Baletów Diagilewa, która została jego pierwszą ślubną i matką pierworodnego syna Paula. To miała być miłość idealna, poświadczona papierem notarialnym w 1918 roku.

Pablo miał pozycję gwiazdora, co potwierdzał stan posiadania: luksusowy samochód hispano-suiza (konkurencja dla brytyjskiego rolls-royce’a) z szoferem w liberii, garnitury od najdroższych krawców, rasowe psy (przez całe życie kochał psy i zawsze miał ich kilka, ale nie ze względu na rasę, lecz z miłości do nich – przygarniał też ślepe i kalekie), zamek w Normandii oraz dwa apartamenty w Paryżu, urządzone w wielkomieszczańskim guście.
Przez całe życie kochał psy. Na zdjęciu Pablo Picasso w czasie wizyty w Polsce. Fot. Stanisław Dąbrowiecki/PAP
Ale… odpicowane i wyczyszczone na wysoki połysk pokoje, gdzie toczyło się życie rodzinne i towarzyskie, wcale nie odpowiadały upodobaniom Pabla ani jego potrzebom. On wolał zagracone zbiorami wyższe piętra, gdzie urządzał pracownie.

Niemniej, posłusznie funkcjonował jako celebryta. Bywał na wszystkich ważnych premierach teatralnych i baletowych, przyjmował możnych i sławnych świata, w czym towarzyszyła mu piękna i elegancka żona.

W to coś, co odpowiadało stylowi życia zasobnego „światowca”, wpakowała go Olga Koklowa. Jednak pod koniec lat 20. Picasso zaczął wymykać się tym rygorom. Małżeństwu zaczął doskwierać kryzys, którego finałem stał się trudny i żmudny rozwód (1935), przeciągany z powodu podziału majątku. Olga nie odpuszczała łatwo. Czuła się zraniona – nie tyle uczuciowo, ile zawiedziona jeśli chodzi o społeczną i majątkową pozycję.

Zabawne – pomimo że Pablo zyskał opinię niepoprawnego uwodziciela, tak naprawdę w jego życiu tych ważnych kobiet nie było wiele, raptem siedem. Każdy związek, każdy typ urody i osobowość partnerki łączyły się ze zmianą stylu w sztuce Picassa.

Jeszcze z notatek Brassaïa powstałych po pierwszym spotkaniu z Picassem, już u szczytu sławy: „prosty człowiek, bez afektacji, pychy, bez pozy. Jego naturalność i miłe obejście wróciły mi dobre samopoczucie”.

Strategia geniusza

Jak doszedł do gwiazdorskiej pozycji? „Chciałem udowodnić, że można zdobyć powodzenie wbrew wszystkim, bez kompromisu… To sukces z okresu młodości był potem moim murem obronnym… Epoka błękitna, epoka różowa – to były te parawany, które mnie osłaniały. Pod osłoną wczesnego powodzenia mogłem potem robić to, co chciałem, wszystko to, co chciałem”. Tak mówił, i nie kłamał.

Tylko on mógł się zdobyć na taką szczerość. Zresztą, zawsze i we wszystkim pozostawał naturalny, spontaniczny i prawdziwy. I – poza niespotykanym talentem – owa niemożność zaakceptowania różnego typu konwenansów i wielka życiowa odwaga sprawiły, że Pablo Picasso stał się PICASSEM.

Od dawna kultura popularna usiłowała przerobić go na „materiał” do masowej konsumpcji. Najchętniej brano na warsztat związki Picassa z kobietami i niszczycielski wpływ, jaki na nie wywierał. Do tego ekscytowano się jego gigantycznym majątkiem i ekstrawagancjami, na jakie sobie pozwalał.

Odurzony haszyszem i absyntem włóczył się po knajpach. Czy z buntownika stałby się dekoratorem?

Hanka Zborowska pozowała Modiglianiemu do aktów, ale zawsze w towarzystwie przyzwoitki.

zobacz więcej
Na użytek mediów zrobiono z niego potwora, despotę, skrajnego egoistę, „pożeracza” licznych partnerek, które kapryśnie i często zmieniał. One w swych wspomnieniach chętnie demonizowały postać Pabla – wszak same także miały rozmaite kreacyjne ambicje. W efekcie, stałe przerysowanie negatywnych cech utrwaliło w masowym odbiorze wizerunek nie liczącego się z nikim geniusza.

Dla równowagi radzę sięgnąć po relacje tych, którzy byli z Picassem blisko i obiektywnie szkicowali jego portret. Z ich relacji wynika, że lista zalet mistrza była dłuższa niż spis wad. Oczywiście, był apodyktyczny, uparty i na swój sposób zachłanny – ale nie w sensie pazerności, tylko nieustannej fascynacji światem. Z równym zapałem zbierał dzieła starych mistrzów jak pudełka po zapałkach; identycznie zachwycał się karoseriami nowoczesnych samochodów jak połamanym wiklinowym koszykiem, w którym dostrzegł tułów kozy; podobnie czarowała go ścierka do podłogi, w której zauważył kształt gitary, jak telewizja, którą początkowo odrzucał.

Tu zadziwiająca zbieżność upodobań Pabla i Leonarda da Vinci – obydwaj mieli słabość do rzeczy lichych, tandetnych, wzgardzonych przez „smakoszy”, kupowanych na targu z podziwu dla inwencji anonimowych wytwórców.

Picasso uwielbiał poznawać znanych ludzi, lecz nie ze snobizmu, tylko z ciekawości dla ich dokonań. Miewał dziwaczne zachcianki, także w kwestii ubioru, ale najczęściej paradował w szortach, z gołym torsem bądź w marynarskiej koszulce lub swetrze – tak mu się najwygodniej pracowało. Podczas spotkań towarzyskich lubił być w centrum uwagi, jednak umiał również uważnie słuchać. I wcale nie pragnął zostać gwiazdą! Sława, jako się już wcześniej rzekło, stała się jego przekleństwem.

Co do pozytywów charakteru PP – wyróżniała go wyjątkowa hojność, dbałość o każdego, z kim nawiązał dobry kontakt. Pomagał nie tylko w potrzebie – tym, których lubił, rozdawał prezenty w postaci mieszkań, domów, samochodów. Dbał o byłe partnerki, dzieci, pomocników i służących. Co bodaj rzadsze w środowisku artystycznym, wspierał kariery tych, których zdolności doceniał, bez cienia zawiści. Miał wyjątkowo chłonny i otwarty umysł, doskonałą orientację we wszystkim, co interesującego wydarzało się w kulturze.

Podobno nikt nie widział Picassa przy lekturze – a czytał dużo i zachłannie. Wtedy, gdy go nikt nie widział. Bo on nic nie robił na pokaz. Za to, gdy coś go zajęło, oddawał się w całości.

Miał też coś, co zwykło się określać mianem życiowej mądrości. Przy całej zawrotnej karierze, umiał zachować dystans do siebie samego. Plus poczucie humoru i autoironię.

Zapewniam – żaden aktor nie jest w stanie wcielić się w tego artystę, żaden scenariusz nie odda bogactwa jego osobowości, tak jak żadna wystawa nie pokaże całego jego dorobku. Zawsze będzie to ułomne, fragmentaryczne, czy wręcz efekciarskie. Picasso pozostanie tajemnicą.

– Monika Małkowska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Dla przyjaciół brama „Kalifornii”, willi na Lazurowym Wybrzeżu była otwarta. W 1956 roku Pablo Picasso gościł największą gwiazdę francuskiego kina Brigitte Bardot. Fot. Pablo Picasso / Bridgeman Images – RDA / Forum
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.