Na użytek mediów zrobiono z niego potwora, despotę, skrajnego egoistę, „pożeracza” licznych partnerek, które kapryśnie i często zmieniał. One w swych wspomnieniach chętnie demonizowały postać Pabla – wszak same także miały rozmaite kreacyjne ambicje. W efekcie, stałe przerysowanie negatywnych cech utrwaliło w masowym odbiorze wizerunek nie liczącego się z nikim geniusza.
Dla równowagi radzę sięgnąć po relacje tych, którzy byli z Picassem blisko i obiektywnie szkicowali jego portret. Z ich relacji wynika, że lista zalet mistrza była dłuższa niż spis wad. Oczywiście, był apodyktyczny, uparty i na swój sposób zachłanny – ale nie w sensie pazerności, tylko nieustannej fascynacji światem. Z równym zapałem zbierał dzieła starych mistrzów jak pudełka po zapałkach; identycznie zachwycał się karoseriami nowoczesnych samochodów jak połamanym wiklinowym koszykiem, w którym dostrzegł tułów kozy; podobnie czarowała go ścierka do podłogi, w której zauważył kształt gitary, jak telewizja, którą początkowo odrzucał.
Tu zadziwiająca zbieżność upodobań Pabla i Leonarda da Vinci – obydwaj mieli słabość do rzeczy lichych, tandetnych, wzgardzonych przez „smakoszy”, kupowanych na targu z podziwu dla inwencji anonimowych wytwórców.
Picasso uwielbiał poznawać znanych ludzi, lecz nie ze snobizmu, tylko z ciekawości dla ich dokonań. Miewał dziwaczne zachcianki, także w kwestii ubioru, ale najczęściej paradował w szortach, z gołym torsem bądź w marynarskiej koszulce lub swetrze – tak mu się najwygodniej pracowało. Podczas spotkań towarzyskich lubił być w centrum uwagi, jednak umiał również uważnie słuchać. I wcale nie pragnął zostać gwiazdą! Sława, jako się już wcześniej rzekło, stała się jego przekleństwem.
Co do pozytywów charakteru PP – wyróżniała go wyjątkowa hojność, dbałość o każdego, z kim nawiązał dobry kontakt. Pomagał nie tylko w potrzebie – tym, których lubił, rozdawał prezenty w postaci mieszkań, domów, samochodów. Dbał o byłe partnerki, dzieci, pomocników i służących. Co bodaj rzadsze w środowisku artystycznym, wspierał kariery tych, których zdolności doceniał, bez cienia zawiści. Miał wyjątkowo chłonny i otwarty umysł, doskonałą orientację we wszystkim, co interesującego wydarzało się w kulturze.
Podobno nikt nie widział Picassa przy lekturze – a czytał dużo i zachłannie. Wtedy, gdy go nikt nie widział. Bo on nic nie robił na pokaz. Za to, gdy coś go zajęło, oddawał się w całości.
Miał też coś, co zwykło się określać mianem życiowej mądrości. Przy całej zawrotnej karierze, umiał zachować dystans do siebie samego. Plus poczucie humoru i autoironię.
Zapewniam – żaden aktor nie jest w stanie wcielić się w tego artystę, żaden scenariusz nie odda bogactwa jego osobowości, tak jak żadna wystawa nie pokaże całego jego dorobku. Zawsze będzie to ułomne, fragmentaryczne, czy wręcz efekciarskie. Picasso pozostanie tajemnicą.
– Monika Małkowska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy