Historia

Jednych wymazywano z historii, drugim stawiano pomniki. Chwała wszystkim bohaterom!

Komunistom ze względów propagandowych wygodniej było uwieczniać zryw lewicowej młodzieży w getcie, niż bohaterstwo wojskowych formacji Żydowskiego Związku Wojskowego. Prawie całe kierownictwo ŻZW poległo, walcząc w powstaniu lub usiłując wydostać się z getta. Prawie całe kierownictwo Żydowskiej Organizacji Bojowej popełniło samobójstwo.

Historia musi opierać się na prawdzie i tylko na prawdzie. Tej prawdy brakuje w świętowaniu 80. rocznicy powstańczego zrywu w warszawskim getcie. Dlaczego?

To nie jest wcale takie proste do wytłumaczenia po upływie tylu lat. W Polsce pod rządami komunistów oficjalnie istniała jedna, nieprawdziwa historia powstania w getcie z udziałem Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB), z jej przywódcą Mordechajem Anielewiczem.

Kiedy 19 kwietnia 1943 roku o godzinie siódmej rano oddziały niemieckie przekroczyły bramę getta, nazistów przywitały butelkami z benzyną, granatami, strzałami z pistoletów i kilku karabinów 20-30-osobowe grupy bojowników ŻOB. Dowodził nimi Mordechaj Anielewicz. Słabo uzbrojeni powstańcy bronili się do 8 maja, kiedy to w bunkrze przy ulicy Miłej 18 większość osób z dowództwa tej organizacji, w tym Anielewicz, popełniło zbiorowe samobójstwo. Ocalała garstka powstańców. Wyszli na aryjską stronę kanałami. Tę historię powielano w radio, telewizji, w podręcznikach historii, książkach, artykułach prasowych przez wiele lat po zakończeniu wojny.

Komunistom ze względów propagandowych wygodniej było uwieczniać zryw lewicowej młodzieży żydowskiej w getcie, niż bohaterstwo wojskowych formacji Żydowskiego Związku Wojskowego. Kiedy jednych wymazywano z historii, drugim stawiano pomniki, robiono z nich patronów szkół, ulic i placów.

Jednym z pierwszych po wojnie, który oficjalnie wspomniał o Żydowskim Związku Wojskowym (ŻZW) był Bernard Mark, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego (,,Powstanie w Ghetcie Warszawskim’’, Warszawa 1963). Wymienił dwóch przywódców tej organizacji: Dawida Appelbauma – ps. ,,Jabłoński’’, ,,Kowal’’, ,,Mietek’’ – i Pawła Frenkla. 20 lat później o udziale ŻZW w walkach w getcie napisał Wacław Poterański, pracownik Zakładu Historii Partii przy KC PZPR (,,Warszawskie getto’’, Warszawa 1983). Ocenił walczące siły żydowskie w getcie na około jeden tysiąc ludzi.

Pisał: ,,ŻOB liczyła 23 oddziały bojowe, w tym 5 oddziałów GL, a ŻZW – 3 plutony” – nie wyjaśniając, skąd wzięły się tam oddziały Gwardii Ludowej i jak liczebnie różnił się oddział od plutonu. Dodał, że: ,,Dowództwo warszawskiego Okręgu AK przekazało dla ŻOB kilkadziesiąt pistoletów, kilkaset granatów, 1 karabin maszynowy i wiele materiałów wybuchowych. Gwardia Ludowa dostarczyła również kilkadziesiąt pistoletów i znaczną ilość materiałów wybuchowych. Żydowski Związek Wojskowy miał 2 karabiny maszynowe, wiele granatów ręcznych i bomb. Grupa bojowa PLAN-u dostarczyła żołnierzom ŻZW granaty i broń krótką, a grupa KB [Korpusu Bezpieczeństwa] mjr. Henryka Iwańskiego »Bystrego« trzy skrzynie granatów typu »filipinka«. Resztę uzbrojenia produkowano na miejscu [butelki zapalające i miny – przyp. M.K.]”.
Odezwa Żydowskiej Organizacji Bojowej do mieszkańców Warszawy z 23 kwietnia 1943. Fot. Nieznany członek lub członkowie ŻOB - Stanisław Poznański (oprac./edit.), „Walka. Śmierć. Pamięć 1939-1945. W dwudziestą rocznicę powstania w warszawskim getcie 1943-1963”, Rada Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, Warszawa 1963 - Domena publiczna, Wikimedia
Książka Poterańskiego była oficjalnym stanowiskiem polskich władz komunistycznych wobec niejasnej historii powstania w getcie ze względu na udział w nim organizacji bojowych. We wstępie do książki inny komunistyczny historyk, Ryszard Nazarewicz, napisał: ,,Praca Poterańskiego przyczyni się do kształtowania racjonalnego spojrzenia na przeszłość, do upowszechnienia treści postępowych, patriotycznych i internacjonalistycznych”. W 1989 roku skończyła się władza komunistyczna, a przesłanie Nazarewicza pozostało dla części społeczeństwa, w tym niektórych historyków, aktualne do dzisiaj. Oprócz wymyślonych przez Poterańskiego oddziałów Gwardii Ludowej.

Narodziny mitu

W listopadzie 1945 roku Marek Edelman, ocalały członek z kierownictwa ŻOB-u, wręczył swoje spisane wspomnienia z pobytu i powstania w getcie znanej polskiej pisarce Zofii Nałkowskiej. Po lekturze napisała: ,,Książeczkę tę, której maszynopis przyniósł mi nieznajomy, młody autor, jeden z przywódców żydowskiego Powstania, przeczytałam jednym tchem, nie odrywając się od niej ani na chwilę. (...) Jego nieliterackie opowiadanie osiąga to, co udaje się nie wszystkim arcydziełom’’.

Wspomnienia Edelmana ukazały się drukiem pod tytułem „Ghetto walczy”, z dopiskiem: „Udział Bundu w obronie ghetta”. Ten dopisek zniknął w wydaniu wznowionym w stanie wojennym w 1983 roku (wydawnictwo podziemne CDN) i w kolejnym w 1987 roku, wydanym nakładem Solidarności Walczącej. Marek Edelman stał się wyrocznią i bohaterem powstania już kilka lat wcześniej, po opublikowaniu rozmów z nim przez reporterkę Hannę Krall w książce „Zdążyć przed Panem Bogiem” (Warszawa 1977). Wypowiedziane przez niego zdania bezkrytycznie cytowano: „... na każdego bojowca przypada przeciętnie po jednym rewolwerze (10-15 nabojów), 4-5 granatów, 4-5 butelek zapalających. Na każdy teren jest 2-3 karabinów. W całym getcie jest jeden pistolet maszynowy”. Mało kto zastanawiał się, jak przy takim uzbrojeniu Niemcy nie zlikwidowali powstańczego oporu w ciągu kilku dni.

W książce Krall króluje ŻOB, nie ma ani jednego zdania o ŻZW. Autorka po latach przyznała w rozmowie z Heleną Zaworską („Gra w jasne i ciemne. Rozmowa z Hanną Krall”, [w]: „Dobrze, że żyłem. Rozmowy z pisarzami”. Muza, Warszawa 2002), że „gdybym wówczas wiedziała tyle o getcie i powstaniu, ile potem się dowiedziałam z licznych książek, kronik, raportów, świadectw – nigdy nie ośmieliłabym się przystąpić do rozmów z Edelmanem. Byłabym sparaliżowana tematem”. Książka przetłumaczona na kilka języków poszła w świat. Dobrze napisana, ale niezgodna z prawdą. Ten zafałszowany i niepełny obraz powstania w getcie był później bezkrytycznie powielany.

Appelbaum czy Apfelbaum?

Pierwsze moje spotkanie z powstańcami Żydowskiego Związku Wojskowego miało miejsce na początku lat 90. ubiegłego stulecia, przy zbieraniu dokumentacji do monografii IV Zgrupowania AK „Gurt” w Powstaniu Warszawskim. W okresie niemieckiej okupacji grupowanie miało rusznikarnię w kostnicy i magazyn broni w szpitalu zakaźnym przy ulicy Wolskiej 37.

Zapomniani bohaterowie warszawskiego getta

Piotr Gontarczyk: Historia powstania w warszawskim getcie przez dziesiątki lat była podporządkowana kanonom lewicowej propagandy i zniekształcana.

zobacz więcej
Wyczyszczoną i sprawną bronią – wykopaną z miejsc ukrytych po kapitulacji Warszawy w 1939 roku, m.in. na Woli – zasilano nie tylko konspiracyjne oddziały Armii Krajowej, ale też część przekazano Żydowskiemu Związkowi Wojskowemu, który działał w konspiracji już od końca 1939 roku. Nie mogłem tego przemilczeć. mimo uwag kolegów historyków, żeby lepiej tego tematu nie ruszać. W trzech tekstach wydrukowanych w „Plusie Minusie”, sobotnio-niedzielnym wydaniu dziennika „Rzeczpospolita” („Niedokończona historia Appelbaum w cieniu Anielewicza”, 12 października 2002; „Zapomniani żołnierze ŻZW”, 12 czerwca 2004; „Biało-czerwona opaska z gwiazdą Dawida”, 12/13 marca 2005) opisałem udział ŻZW w walkach w getcie. Teksty przedrukowywała prasa amerykańska i kanadyjska, a w kraju zapadła cisza. Oprócz anonimu adresowanego do mnie, nadesłanego do redakcji „Rzeczpospolitej”, z niecenzuralnymi zdaniami zaczynającymi się: „Goju, dlaczego się wtrącasz w nieswoją historię?”.

Bo jest to historia z oficerami, podchorążymi i podoficerami Wojska Polskiego, porucznikiem - kapitanem Mieczysławem Dawidem Morycem Apfelbaumem, walczącym w obronie Warszawy w 1939 roku, podporucznikiem Henrykiem Lifszycem (Lipińskim), podchorążym Kałmenem Mendelsonem (po wojnie Madajewskim) i innymi. O nich, o zorganizowanym z ich udziałem Żydowskim Związku Wojskowym pisał Dawid Wdowiński w książce ,,And we are not saved” (Nowym Jork, 1963), a w drugim wydaniu z 1985 roku zamieszczony został opis działalności Żydowskiego Związku Wojskowego autorstwa Chaima Lazara. Wdowiński przed wybuchem II wojny światowej był prezesem Polskiej Partii Syjonistycznej Organizacji Rewizjonistów. Nazwisko jego nie zaistniało nigdy w PRL- u w oficjalnej literaturze opisującej powstanie. Książka pozostała nieprzetłumaczona. Dlaczego?

Członkowie ŻZW reprezentowali prawicowe polityczne organizacje żydowskie, działające w II Rzeczpospolitej. Na przykład Dawid Wdowiński – Hatzohar, komendant wojskowy ŻZW Paweł Frenkel – partię Betar, dziennikarz Leib ,,Leon” Rodal – Rewizjonistów. ŻZW organizacyjnie dzielił się na dziesięć departamentów. Informacyjnym kierował Rodal, Organizacyjnym – Frenkel, Komunikacji (kontakty ze stroną aryjską, Korpusem Bezpieczeństwa i Armią Krajową) – Appelbaum, Wojskowym – wspólnie Rodal z Appelbaumem. Tak to przedstawił w swojej książce Wdowiński, z taką pisownią nazwiska – Appelbaum, co powtórzyłem w moich publikacjach.

W 2002 roku ukazała się w Paryżu książka Mariana Apfelbauma „Retour sur le ghetto de Varsovie”, w rok później przetłumaczona na język polski i wydana przez krakowskie Wydawnictwo Literackie pod tytułem „Dwa sztandary. Rzecz o powstaniu w getcie warszawskim”. W 2004 roku książka ukazała się w Izraelu, wydana przez Yad Vashem. Autor, profesor medycyny, zadedykował ją krewnym: Mieczysławowi Dawidowi Apfelbaumowi i Irenie Apfelbaum, poległym w powstaniach warszawskich. Wraz z rodzicami – jego ojciec Emil, lekarz, przed wojną kierował działem kardiologicznym w szpitalu na Czystem – wydostali się z getta kanałami na stronę aryjską. „Przeżyliśmy – napisał – dzięki pomocy wspaniałych ludzi i przez cały czas mojego dorosłego życia nie opuszczała mnie chęć nie tyle spłacenia długu, ile okazania wdzięczności”. Profesor Apfelbaum wykorzystał w książce wszelkie dostępne mu źródła, dokumenty i relacje, także raporty niemieckiego SS-Gruppenführera Jürgena Stroopa, likwidującego opór w getcie.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
W drugiej połowie grudnia 2003 roku zostałem zaproszony do Żydowskiego Instytutu Historycznego na spotkanie z naukowcami, historykami i publicystami. Tematem dyskusji był mój artykuł „ Appelbaum w cieniu Anielewicza”, który ukazał się w nr 239/2002 „Plusa Minusa”, dodatku „Rzeczpospolitej”. Wykorzystałem w nim m.in. dokumenty i relacje płk Kazimierza Iranka-Osmeckiego, szefa wywiadu Armii Krajowej oraz por. „Bednarza” Tadeusza Bednarczyka z Organizacji Wojskowej - Kadra Bezpieczeństwa, od listopada 1943 r. Korpus Bezpieczeństwa (OW-KB). Moi rozmówcy kwestionowali liczbę i pochodzenie uzbrojenia przekazanego przez AK Żydowskiemu Związkowi Wojskowemu oraz wiarygodność relacji Bednarczyka co do liczebności, wyszkolenia i uzbrojenia ŻZW oraz jego wyższości pod każdym względem nad Żydowską Organizacją Bojową.

Spotkanie odbyło się po promocji polskiego wydania książki Mariana Apfelbauma, której byłem jednym z recenzentów. Na spotkaniu zaproponowałem powołanie zespołu historyków polskich i żydowskich, którzy opracują prawdziwą historię żydowskiego powstania w warszawskim getcie w 1943 roku. To nie jest tylko historia Żydów, to jest nasza wspólna historia. Po mojej propozycji zapadło milczenie, które trwa do dzisiaj.

Żydowscy faszyści

Barbara Engelking, psycholog i socjolog (po doktoracie) kierująca Centrum Badań nad Zagładą Żydów w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, jeszcze na początku XXI wieku wyrażała wątpliwości co do istnienia ŻZW. Jak trudno odkłamać historię świadczy książka „Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście” (Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2001). Autorzy Barbara Engelking i Jacek Leociak piszą w niej: „Według relacji Władysława »Żarskiego« Zajdlera, 27 kwietnia 18-osobowy oddział AK pod dowództwem Henryka Iwańskiego »Bystrego« i samego »Żarskiego«, wspólnie z oddziałem ŻZW pod dowództwem Dawida Apfelbauma stoczył na terenie getta całodzienną walkę z Niemcami. Ta wspólna walka nie znajduje jednak potwierdzenia w innych źródłach, a wiadomo ponadto, że bojowcy ŻZW wcześniej opuścili getto”.

Współpracujący z nią historyk (po KUL-u) Dariusz Libionka, wspólnie z Laurencem Weinbaumem (absolwent Uniwersytetu Warszawskiego i Georgetown University w Waszyngtonie) napisali i wydali w 2011 roku książkę „Bohaterowie, hochsztaplerzy, opisywacze. Wokół Żydowskiego Związku Wojskowego”. Są autorami zdań: „Nie odmawiając dobrej woli rzecznikom upamiętnienia ŻZW w Warszawie, ostrzegamy przed niebezpieczeństwem ugruntowania fałszu historycznego, jakim jest dalsze gloryfikowanie »majora« Apfelbauma i jego polskich towarzyszy. Śladów tej postaci bezskutecznie szukaliśmy w archiwum Yad Vashem, Instytutu Żabotyńskiego, archiwum Kibucu Bohaterów Getta, archiwach polskich, niezależnych relacjach”. Nie szukali tam, gdzie powinni byli szukać historycy ustalający historię służby żołnierzy, podoficerów, podchorążych i oficerów Wojska Polskiego. W archiwach wojskowych.

Obaj autorzy wykazali skromne pojęcie o akcji scaleniowej AK i historii Organizacji Wojskowej - Korpusu Bezpieczeństwa (OW-KB), która została już dokładnie opisana przez historyków. Piszą o Korpusie Bezpieczeństwa jako o „organizacji marginalnej i niewiele znaczącej, lokującej się na obrzeżach Polskiego Państwa Podziemnego” (Dariusz Libionka relacje i publikacje polskich oficerów z OW- KB współpracujących z ŻZW zaliczył do apokryfów).
Dariusz Libionka i Laurence Weinbaum wykazują zbyt duże zaufanie do zawartości pokomunistycznych archiwów ZBOWiD (Związku Bojowników o Wolność i Demokrację), Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Służby Bezpieczeństwa (obecnie w IPN). Wytknęło to im dwóch młodych historyków August Grabski i Maciej Wójcicki w publikacji „Żydowski Związek Wojskowy – historia przywrócona” (2008).

Niemniej ich książka jest bogato udokumentowana. Dotarli do różnych źródeł, głównie relacji w archiwach izraelskich i polskich, konfrontując je i próbując ustalić prawdziwy obraz opisywanych wydarzeń. Udokumentowali walki oddziałów ŻZW na placu Muranowskim, gdzie 27 kwietnia doszło do największej bitwy w czasie powstania oraz wywieszenia sztandarów biało-czerwonego i biało-niebieskiego. O tych dwóch flagach gen. Jürgen Stroop, pacyfikujący getto, zameldował telefonicznie Adolfowi Hitlerowi, który krzyczał do słuchawki: ,,Słuchaj Stroop, musisz za wszelką cenę zdjąć obie flagi”.

Kończąc ponad 600-stronicową publikację, autorzy samokrytycznie stwierdzili: „W trakcie naszych badań i poszukiwań przekonaliśmy się, że nie istnieje klucz do rozwiązania wszystkich tajemnic związanych z funkcjonowaniem organizacji bojowej rewizjonistów w warszawskim getcie. Najważniejsi uczestnicy wydarzeń zginęli, ci zaś, którzy pozostali, albo nie potrafili, albo nie chcieli spisać tej historii”.

Dariusz Libionka wyznał w jednym z wywiadów, że pisanie o Żydowskim Związku Wojskowym i gloryfikowanie go ma jeden cel – pomniejszenie roli i zasług w walkach w getcie Żydowskiej Organizacji Bojowej, dowodzonej przez Mordechaja Anielewicza. Kreując taką tezę, zdaje się być przekonany, że udało mu się obalić wiele mitów o ŻZW.

Dla Marka Edelmana Żydzi z ŻZW do końca życia pozostali żydowskimi faszystami. – Chłopcy z ŻZW to byli półłobuzy, które zadawały się z podejrzanym elementem – mówił Edelman w rozmowie z krakowskimi dziennikarzami Witoldem Beresiem i Krzysztofem Burnetko. – Oni wtedy nie istnieli w getcie, niewiele znaczyli. Stworzyli organizację z podejrzanej zbieraniny. Mieli dużo pieniędzy, zrobili podkop, pierwszego dnia postrzelali się z niemieckim czołgiem. Prawdopodobnie to oni wywiesili ten polski sztandar… Ale później od razu uciekli podkopem. Mieli jednak pecha – dozorca, ten sam, który im zrobił podkop, tej samej nocy ich wydał, a gestapo przyszło i rozstrzelało ich na dachu…

Inaczej przedstawił tę sytuację cytowany przez Libionkę i Weibauma uczestnik powstania, który w czerwcu 1943 roku dotarł do Londynu: „Biało-niebieska flaga nadal powiewała z dachu tego domu. Niemcom zabrało 8 godzin zajęcie tego domu. Musieli walczyć o każde piętro. Obrońcy powoli wycofywali się, aż pozostało ich tylko kilku na czwartym piętrze, którzy również zginęli. Na dachu pozostał tylko jeden, Haluc, wznosząc biało-niebieski sztandar. Była północ. Niemcy skierowali reflektor na dach. W jego świetle widać było młodzieńca z flagą. Potem zniknął. Owinął się flagą, którą bronił przez 42 dni i nocy i rzucił się w dół”.

Żydowscy „faszyści” 1943. Walczyli i ginęli w getcie, żeby nie zginąć w komorach gazowych

Żydowski Związek Wojskowy – pomiędzy niebytem i kłamliwymi świadectwami.

zobacz więcej
Redaktor Marian Turski zapytał Marka Edelmana w wywiadzie dla tygodnika „Polityka” (nr 13/1993), czy po upływie pół wieku zmienił swój stosunek do ŻZW, którego nie wymienia w swoich wspomnieniach z walczącego getta. Edelman odpowiedział, że była grupa rewizjonistów, którzy chcieli przewodzić walce zbrojnej w getcie, ale mieli nikłe poparcie. Rewizjoniści szybko chcieli się przebić na aryjską stronę, nie mieli wpływu na przebieg powstania, na nastrój, na formowanie psychiki i oporu. O ich walkach przy ulicy Muranowskiej wie tylko tyle, ile podał w raportach niemiecki generał Stroop.

Prawie całe kierownictwo Żydowskiego Związku Wojskowego poległo walcząc w powstaniu lub usiłując wydostać się z getta. Prawie całe kierownictwo Żydowskiej Organizacji Bojowej popełniło samobójstwo.

Czyszczenie historii

Po moim tekście „Czy żydowskie podziemie w Warszawie podzieliła zbrodnia katyńska?” na łamach Tygodnika TVP (6 sierpnia 2021), otrzymałem zaproszenie na rozmowę do ministra Wojciecha Kolarskiego z Kancelarii Prezydenta RP. Pan minister, powołując się na fragmenty mojego artykułu stwierdził, że jest jeszcze sporo pracy nad pełną historią powstania w getcie i że powinna być przetłumaczona na język polski książka Dawida Wdowińskiego „And we are not saved” (drugie wydanie z 1985 roku). Było to miłe spotkanie.

Po kilku tygodniach pan minister telefonicznie przekazał mi kontakt do dyrektora Zygmunta Stępińskiego w muzeum POLIN w Warszawie. Rozmawiał z dyrektorem, który okazał zdziwienie, gdyż nie znał pewnym faktów przytoczonych w moim tekście.

Z rekomendacji ministra zatelefonowałem do sekretariatu dyrektora. Sekretarka uprzejmie poinformowała, że pan dyrektor oddzwoni. Nie oddzwonił do dzisiaj. Chwała bohaterom.

– Maciej Kledzik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Fotografia z Raportu Stroopa, zrobiona w czasie powstania w getcie warszawskim – czyli między 19 kwietnia a 16 maja 1943. Oryginalny niemiecki podpis: „Ci bandyci stawiali zbrojny opór”. Franz Konrad przyznał się do wykonania wielu fotografii z owego czasu, jednak najprawdopodobniej część zrobili fotografowie Propaganda Kompanie nr 689. Fot. https://research.archives.gov/description/6003996, Domena publiczna, Wikimedia
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.