Przyjęto, że modelem do badań tych skomplikowanych spraw są rosnące na płytkach Petriego i objadające się bakteriami nicienie
Caenorhabditis elegans lub poczciwe laboratoryjne gryzonie. Pierwsze dają nieskończoną i tanią ilość materiału do badań, drugie – skomplikowany behawior. Oba modele są głęboko poznane genetycznie (i na tyle, na ile dziś to możliwe – epigenetycznie), da się je także stosunkowo prosto genetycznie modyfikować.
Co ostatnio udało się w tych modelach ustalić, choć niekoniecznie da się tę wiedzę przenieść wprost na człowieka? Pod koniec września 2022 uczeni z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, badając nicienia zdołali pokazać po raz pierwszy w historii, że wprowadzone sztucznie znaczniki epigenetyczne przekazywane są przez trzy kolejne pokolenia. Rzecz to istotnie duża, stąd i publikacja ukazała się bardzo prestiżowo, w czasopiśmie „Proceedings of the National Academy of Sciences” (PNAS). Kalifornijscy genetycy
C. elegans zmodyfikowali jedno z białek histonowych, co spowodowało szerokie zmiany w aktywności genów u dzieci, a nawet wnuków takich samców i aż szkoda, że badania nie pociągnięto dalej (przynajmniej nic o tym nie wiemy), by zobaczyć, ilu kolejnym pokoleniom „ścierpną zęby” od winogron jedzonych przez ojców.
Owo od dawna znane „znamię epigenetyczne” (tzw.H3K27me3) wyłącza lub tłumi aktywność genów zapisanych w DNA, nawiniętym na tak zmodyfikowane histony.[2] Ów znacznik histonowy usunięto z części chromosomów plemników
C. elegans, które następnie wykorzystano do zapłodnienia komórek jajowych, gdzie znaczniki nie były usuwane. Tam, gdzie nie ma znacznika, gen będzie aktywny choć nie powinien, lub będzie znacznie bardziej aktywny niż powinien. W potomstwie oraz – co istotne – u wnuków zaobserwowano zatem zaburzenie aktywności genów na chromosomach odojcowskich (odziedziczonymi z plemników).
Na przykład tkanka zarodkowa (która produkuje jaja i plemniki) włączyła geny normalnie wyrażane tylko w neuronach. Niektóre wnuki w tym doświadczeniu były bezpłodne czy też wykazywały anomalie rozwojowe.[3] Rzecz całą regulował także tzw. kontekst tkankowy, czyli jakieś dodatkowe czynniki pochodzące z aktywności innych genów w danej tkance. Ponieważ wspomniany wyżej znacznik występuje i działa w ten sam sposób powszechnie u zwierząt wielokomórkowych – od nicienia po człowieka – uczeni przewidują, że u nas będzie podobnie. Zbadania tego zjawiska w kontekście człowieka i jego psychiki to nie ułatwia.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Bez dwóch zdań wykazano tu jednak międzypokoleniowe dziedziczenie epigenetyczne u nicieni. Z kolei używając myszy, grupa kierowana przez Sarah Kimmins z McGill University w Montrealu wykazała, że skutki diety ubogiej w foliany można przekazać potomstwu poprzez zmianę cząsteczek histonów w plemnikach. Czyli zidentyfikowano sposób nieoparty na sekwencji DNA, dzięki któremu plemniki „zapamiętują” środowisko ojca (dieta) i przekazują te informacje do zarodka.
Żeby to badanie, opublikowane ponad rok temu w „Developmental Cell”, potraktować poważniej, zachęcam do zwrócenia uwagi, że choć dbamy dziś bardzo w naszym kręgu cywilizacyjnym, by kobiety w ciąży przyjmowały kwas foliowy, to nikt nie każe suplementować diety przyszłym ojcom. Co więcej, choć nie te same substancje są witaminami dla ludzi i gryzoni (szczury np. nie wymagają witaminy C w diecie, bo potrafią ją syntetyzować), kwas foliowy jest dla ssaków dość uniwersalną witaminą. I wady wrodzone obserwowane u myszy, w tym niedorozwój umysłowy i nieprawidłowości kręgosłupa przy urodzeniu, są dobrze udokumentowane u ludzi urodzonych z ciąż przy niedoborze kwasu foliowego. Tym samym nie da się wykluczyć, że kwas foliowy pomaga przyszłej matce ustabilizować metylację histonów DNA u potomstwa.
Karmiąc samce myszy dietą ubogą w foliany od momentu odstawienia ich od sutek matki (w mleku mysim czy ludzkim jest kwas foliowy), kanadyjscy naukowcy byli w stanie śledzić zmiany histonów w ich plemnikach i powstałych dzięki nim zarodkach kolejnego pokolenia. Zmiany (brak metylacji) histonów plemników były również obecne w rozwijającym się zarodku. Te skutki mogą się kumulować i prowadzić do nasilenia wad wrodzonych u potomstwa. Nikt wcześniej nie był w stanie śledzić, w jaki sposób te dziedziczne znamiona środowiskowe są przenoszone z plemnika na embrion.
Nadal mysz, czy tym bardziej nicień, to nie człowiek. Nie znaczy to, jak podkreśla prof. Dragan, że należy uznać za nieprawdziwe zdanie, iż „jeśli bijesz dzieci, to im się to odciśnie w DNA” (czy też „przytulasz dzieci, bawisz się z nimi to im się to zapisuje w DNA”, bo czemu nie?). Po prostu ciężko pokazać jego prawdziwość – poza wskazaniem, że bite dzieci częściej biją własne potomstwo. Problem zatem tkwi w ograniczeniach stwarzanych (i słusznie) przez metodologię naukową w dochodzeniu do prawdy.
Oczywiście istnieje rozwijająca się coraz dynamiczniej genomika oraz danologia, czyli analiza dokonywana także za pomocą sztucznych inteligencji z olbrzymich kompletów danych. Tu daje się znaleźć związek pomiędzy mutacjami genetycznymi (znacznikami epigenetycznymi jeszcze nie – jeszcze długo nie) niesionymi przez konkretną osobę, a danymi schorzeniami czy dysfunkcjami, w tym neurologicznymi czy psychicznymi. Daleko jednak od tego do autentycznego zrozumienia, jak dokładnie nasze zachowanie czy zdolności poznawcze albo inne zjawiska psychiczne są warunkowane w naszym DNA. I do jakiego stopnia dziedziczne.
– Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy