Zamknięcie buzi plotkarzom i siewcom sensacji wymaga jednak dowodów. A te mogą pochodzić z londyńskiego prywatnego archiwum Jerzego Żarneckiego, o ile ono w ogóle istnieje. Albo ze szczegółowych badań naukowych zdolnych określić, co przez 6 lat może się stać w warunkach tej skrytki, prawdopodobnie ziemnej, z 600-letnim pergaminem. Albo… No właśnie, niech pan powie proszę, co pan znalazł i gdzie.
Sprawą zajmuję się hobbystycznie, bo co byśmy o niej nie sądzili, jest intrygująca. Trochę przypadkiem udało mi się niedawno dotrzeć w Archiwum Narodowym w Krakowie do służbowego dziennika, prowadzonego odręcznie przez Bogdana Tretera, wojewódzkiego konserwatora zabytków wspomnianego już przy okazji otwierania skrytki, który zmarł pół roku po tym wydarzeniu. On codziennie notował, naprawdę z datami dziennymi i dość szczegółowo, wszystko co robił w ramach obowiązków służbowych, wyjazdów w teren, jakie zabiegi konserwatorskie trzeba przeprowadzić, jaki jest stan obiektów etc. Oj, jak by nam się historykom tacy „szczególarze” i pedanci przydali! Co więcej, to porządnie zszyty, gruby zeszyt formatu A4, gdzie strony są ponumerowane, istnieje zatem spora doza pewności, że nic z niego nie wyrwano ani nie wstawiono.
Znalazłem zapis na pół strony pod datą 28 lipca 1945 roku, dotyczący „insygniów Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie”, który da się streścić do tego, że autor brał udział jako członek komisji UJ w otwarciu schowka. „We wskazanym miejscu [niestety nie jest ono dokładnie opisane – przyp. AW] stwierdzono, że schowek jest nienaruszony”, a po otwarciu „znaleziono wszystkie schowane tam przedmioty w trocinach i piasku”, a więc „4 berła, kilka pierścieni, kilkanaście złotych dukatów, 5 łańcuchów rektora i dziekanów, skrzyneczkę obitą skórą, której otworzyć nie można było, zawierającą zapewne łańcuch Królowej Jadwigi [tu tekst jest przekreślony, chodziło bowiem o łańcuch Anny Jagiellonki – przyp. AW.], w końcu dwie niepełne pieczęcie dekretów erekcyjnych. Niestety dokumentów pergaminowych zupełnie nie odnaleziono, a z drobnych czarnych strzępków przy pieczęciach wnosić należy, że pergamin został zupełnie przez wilgoć rozłożony. Obecni byli…”. I tu są dalej wymienieni profesorowie: Dziurzyński, Kopera, Gąsiorowski, Barycz, Bochnak. I dalej: „Ponieważ wyrażono zgodnie zapatrywanie, że należy cały zasób piasku i trocin, który się w schowku znajduje, obadać dokładnie, czy jeszcze się w nim czego nie znajdzie. Dr. Bochnak nie ma spisu przedmiotów, które były schowane, ani nie pamięta, postanowiono tę czynność wykonać w poniedziałek 30 lipca. Celem zabezpieczenia wejścia zabezpieczono je pieczątką konserwatora. Jest rzeczą niezrozumiałą, dlaczego najcenniejsze dokumenty UJ nie zostały w sposób zupełnie pewny zabezpieczone przed działaniem wilgoci, względnie dlaczego nie zostały przechowane w innym cichym miejscu”. I pod tym jego sygnaturka: BT.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Na tym etapie badań to zasadniczo zamyka sprawę teorii spiskowych i legend miejskich od „Rosjanie je mają” przez „Estreicher je wziął i schował” po „Amerykanie je mają”, bo zbyć się tego wówczas nie dało, a i dziś raczej nie. Oczywiście wątpliwości budzi kwestia tak doszczętnego rozłożenia się wytrzymałego w istocie materiału, jakim jest pergamin i tu jak najszczegółowsza ekspertyza archeologów, specjalistów od średniowiecznych pergaminów byłaby bardzo wskazana. Jeśli owe akty leżały w bardzo wilgotnej glebie w warunkach o niskim dostępie tlenu…
Na ten temat znalazłem niedawno również inne, ciekawe świadectwo. Źródło to jest wspomniane w publikacji prof. Stanisława Waltosia na temat rabunku Ołtarza Mariackiego. Autor przytacza pewną relację Ericha Meyera-Hasiga, kustosza Zbiorów Sztuki we Wrocławiu, który został ściągnięty jako specjalista do Krakowa do rabującej niemieckiej ekipy. Po wojnie złożył zeznanie, z którego wynikało, że był świadkiem odkrycia tego „zewnętrznego” schowka w Collegium Novum. Według jego słów „opróżnienie” schowka w istocie uratowało te zabytki przed zniszczeniem, ponieważ w zimie 1939 roku, wskutek silnego mrozu w tym budynku pęknąć miała instalacja grzewcza, przez co podłogi i owo pomieszczenie piwniczne całkiem zalała woda. Jeśli jest to prawda, to wyjaśniałoby dramatyczny i nieprzewidziany poziom zawilgocenia tych ukrytych precjozów. Trzeba teraz w jakiś sposób zweryfikować, czy ta skrytka „wewnętrzna” po prostu nie stała latami w wodzie. Choć już żadni świadkowie tamtych dni nie żyją.
Wydarzyła się zatem w Krakowie historia, jak z Archiwum X. Na razie będzie z tego artykuł naukowy, kiedyś może książka, reportaż? Choć samych oryginalnych aktów fundacyjnych UJ już nie ma. Zabrała je bezpowrotnie II wojna światowa, choć nie zostały tak po prostu zrabowane.
– rozmawiała Magdalena Kawalec-Segond
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Mgr Artur Wójcik – historyk, pracownik Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego, popularyzator historii, twórca podcastów i strony Sigillum Authenticum, autor książki „Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków”. Interesuje się zapomnianymi i nieoczywistymi wątkami naszej historii.