Kultura

Kolekcjonował godności, pochlebców i artystów. Władca pszczół

Politycy, którzy marzą o sprzężeniu w jedno polityki zagranicznej, polityki historycznej i kwestii wizerunkowych mogliby się wiele nauczyć od władcy sprzed czterech wieków.

Imiona papieskie, stojące u początku wykutych w trawertynie formuł donacyjnych, po jakimś czasie zaczynają się mylić i nie pamiętamy już, który pałac wzniesiony został na mocy fiat Pawła V, który – Aleksandra VII. Podobnie z ich herbami rodowymi umieszczanymi, oczywiście, nieco poniżej tiary, ale są wystarczająco wyraźne, by umacniały chwałę nazwiska.

Na gołębie Pamphilich, lilie Medyceuszy, lwy Odescalchich czy potrójny szczyt Chigich z jaśniejącą nad nim ośmioramienną gwiazdą można się natknąć co chwila, wystarczy unieść głowę. Czasem pomagają związać kościół czy portyk z konkretnym donatorem, częściej zlewają się z emblematyczną menażerią lwów, smoków, byków, jeleni, amorków i nimf.

Ale jeden motyw powraca, rozmnożony w tysiące, chociaż tylko jeden przedstawiciel rodu zasiadł na tronie św. Piotra: Maffeo (Mateusz). Następca Księcia Apostołów, Pontifex Maximus, Urban VIII. Pszczoły. Herbowe pszczoły Barberinich.

Zawsze istnieje pewne napięcie między wielkością powołania na urząd biskupa Rzymu a ziemskimi, przyziemnymi siłami i interesami, jakie dochodzą do głosu podczas konkretnego pontyfikatu, a szczególnie może konklawe. Na szczęście napięcie to łagodzi czas: im dawniejsze wydarzenia, tym łatwiej przejść do porządku dziennego nad ludzkimi ambicjami i słabościami następców św. Piotra, za to trudniej czasem zrozumieć wszystkie uwarunkowania ówczesnej sytuacji na półwyspie Apenińskim i w Europie.

Ci nieznośni katoliccy Habsburgowie

Jak pogodzić poparcie dla katolickich Habsburgów w wojnie trzydziestoletniej (1618-1648) z niechęcią do dominacji Habsburgów na przedpolu Italii – na przykład podczas wojny o sukcesję tronu w Mantui? Co robić w przypadku zmagań dwóch państw arcykatolickich, jak Portugalii i Hiszpanii? I czy w przypadku frondy ze strony hiszpańskiego ambasadora i duchownego w jednym, kardynała Gaspada de Borii y Velasco można pozwolić sobie na wręczenie „niepewnym” kardynałom nakazu opuszczenia Rzymu?

Z tymi wszystkimi kwestiami – podobnie, jak z wysyłaniem misji do Nowego Świata, wynoszeniem na ołtarze męczenników (nie tylko jezuitów krzyżowanych w Japonii, lecz i naszego Jozafata Kuncewicza!), postępami galileuszowej rewolucji intelektualnej i intrygami między Berninim a Borrominim musiał sobie radzić Maffeo Barberini, panujący w Rzymie przez blisko 21 lat.
„Triumf Boskiej Opatrzności”. Fresk autorstwa Pietro da Cortona w Palazzo Barberini. W centrum widać trzy pszczoły z herbu rodowego Barberinich. Fot. Autorstwa I, Sailko, CC BY 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5542994
Florencki ród Barberinich był świetny, lecz jednak – nie rzymski, bez tytułów książęcych i dziedzicznych ziem. Co więcej, Mateusz został osierocony przez ojca jako trzylatek – i o jego edukacji (a co za tym idzie, wszelkich późniejszych wyróżnieniach) przesądził wuj, ksiądz Francesco Barberini, urzędnik Kurii Rzymskiej. To on ściągnął dziesięciolatka nad Tybr, wysłał go na naukę do Collegium Romanum, czyli szkoły prowadzącej swoich wychowanków od edukacji elementarnej do uniwersyteckiej, a założonej przez twórcę zakonu jezuitów, Ignacego Loyolę. To on wspomagał go podczas studiów prawa na uniwersytecie w Pizie, a następnie zaprotegował do Kurii Rzymskiej.

Delia protonotariusza

Dalej Mateusz radził sobie już głównie dzięki swym nieprzeciętnym zdolnościom. Egzotycznym dziś godnościom zza Spiżowej Bramy (referendarz Sygnatury, protonotariusz, kleryk Kamery) towarzyszyły zaszczyty całkiem zrozumiałe: w 1601 został legatem papieskim do Francji, w 1604 – biskupem (szybko, bo zaledwie w miesiąc po przyjęciu święceń kapłańskich!), a następnie nuncjuszem papieskim w Paryżu.

Zachwycił się Francją, a nim zachwycił się dwór francuski, popierając dlań nominację kardynalską. Potem zaś – kolejne tytuły i godności: arcybiskupstwo Spoleto, prefektura Trybunału Sprawiedliwości, kamerling Kolegium Kardynałów… Aż do konklawe, które po śmierci schorowanego Grzegorza XV wybrało 6 sierpnia 1623 roku poetę, prawnika, erudytę i poliglotę, kardynała Maffeo Barberiniego na papieża Urbana VIII.

Same zmagania, jakie toczono na konklawe między stronnictwami „Borghesian”, „Ludovisian” i „Sykstyńczyków”, oraz wspólnie – z nieludzkimi upałami, jakie nawiedziły Rzym tego lata, a wraz z nimi z malaryczną gorączką zasługiwałyby na niejedną książkę (zresztą, kilka ich powstało). Wolty stronnictwa hiszpańskiego, choroba kardynała Scipione Cafarelli-Borghese, żółty opar, podnoszący się znad bagien, w jakie zamieniło się dawne Forum Romanum – to wszystko zaschło już na kartach kronik, nie brzęczy i nie wibruje na murach Rzymu. A pszczoły Barberinich – owszem.

Szybki Łukasz z miasta trucizny i sztyletu

W tej okrutnej epoce Kain zabijający Abla był tematem jak najbardziej naturalnym, podobnie jak Tarkwiniusz gwałcący Lukrecję.

zobacz więcej
Nowy papież na szczęście nie pobił watykańskich rekordów nepotyzmu, ustanowionych dwa wieki wcześniej przez rody Borgiów i della Rovere, ale zachował (niestety) wczesnonowożytną normę w tej kwestii. Brat Carlo (bez wcześniejszej praktyki wojskowej ani administracyjnej) został postawiony na czele wojsk papieskich (a była to potężna armia) i Borgo, jednej z tradycyjnych rioni (dzielnic) Rzymu. Drugi brat Antonio, dotąd skromny kapucyn, otrzymał kapelusz kardynalski. Bratanek Francesco od ręki mianowany został kardynałem i superintendentem Watykanu, po nim jeszcze najmłodszy bratanek i imiennik Antonio junior – trzeba dbać o głosy na przyszłym konklawe! Do tego wżenienie się kolejnego bratanka w ród Colonna, co oznaczało i majątki ziemskie, i tytuł książąt Palestriny…

Dziedziczenie po kądzieli

A potem, jak to w życiu, różnie bywało: kardynał Francesco, choć choleryk, był pobożny i pracowity, za to jego młodszy brat Antonio zajmował się głównie pomnażaniem ozdobnych płaszczy i zaszczytów. Tylko ich stryjowi purpura nie uderzyła do głowy: jako kardynał był równie skromny i pobożny jak jako kapucyn, a co przypadło mu, trochę z rozpędu, z tych milionów skudów, którymi obracał ród, rozdawał biednym.

Ale i to nie budzi dziś większych emocji, tym bardziej że w rodzie Barberinich dwa pokolenia później zabrakło męskich potomków i tytuł ostał się dzięki elastycznemu dziedziczeniu po kądzieli przez Colonnów i Sacchettich.

Równie elastycznie dzielono się dobrami z kolekcji Urbana VIII i kuzynów-kardynałów: wiele z nich znalazło się obecnie w murach Palazzo Barberini po raz pierwszy od stuleci.

Znalazło się, żeby na wystawie otwartej na pamiątkę czterystulecia konklawe ukazać – jak w zwierciadle – fenomen, który do dziś trudno opisać pojęciami z zakresu politologii: bardziej już pomocna okazuje się historia sztuki połączona z biografistyką i dziejami intelektualnymi Europy. Choć i specjaliści od propagandy powinni się wypowiedzieć.

Bo „L’immagine sovrana” (Wizerunek władcy, obraz władcy) to wystawa, ukazująca całość XVII-wiecznych dokonań rodziny Barberinich. Dokonań budujących – no właśnie, ale co? Wizerunek „głowy rodu” i jego protektora, Urbana VIII? Do tego wystarczyłyby popiersia, wykuwane – nie jedno, nie dwa – przez Berniniego, wysyłane w darze władcom i kościołom.

Model z gwoździkiem

Nota bene, propagowanie wizerunku za pomocą nie druku czy obrazu, lecz rzeźby to jedno z narzędzi Urbana. Nawet Bernini ze swoją legendarną pracowitością, by temu nie podołał: to za tego pontyfikatu spopularyzowany został sposób kopiowania rzeźb nie „na oko”, lecz za pomocą tworzonych w gipsie modeli z licznymi powbijanymi w nie gwoździkami, co pozwalało na wierne przenoszenie trójwymiarowych przekształceń w czasach przedskanerowych.

Nie, nie chodzi ani o popiersia, ani o świetny gust i odwagę, które kazały młodemu protonotariuszowi apostolskiemu zamówić swój portret u równie młodego, już sławnego, ale też już wówczas „kontrowersyjnego” Michelangela Merisi, bardziej znanego jako Caravaggio. Ten portret otwiera wystawę: dwudziestosiedmiolatek w czekoladowej szacie z karmazynowym podbiciem przeszywa nas spojrzeniem ciemnych oczu. Prawa dłoń przyciska kartki książki delikatnie, lecz stanowczo: to oczywiście gest podyktowany konwencją, ale i w nim, i w drugiej dłoni, i w mocnym spojrzeniu widać, że to nie pieczeniarz i nie karierowicz, lecz władca.
Bo też, na wypadek, gdybyśmy zapomnieli o tym wspomnieć: Maffeo kolekcjonował nie tylko godności, podróże i frazy w obcych językach – jako student Collegium Romanum zaczyna gromadzić bibliotekę (w przeddzień konklawe liczyła około 40 tysięcy tomów, potem obowiązki kazały mu nieco ograniczyć czytelniczy zapał) i pisać wiersze. I chociaż nie zasługiwały może one na to, by tytułować nowego papieża słowami „Plutarchus redivivus”, doczekały się wielu reprintów, w tym tego najbardziej znanego, z 1631 roku, w którym autor okazuje się być kopią króla Dawida, stratega i harfisty.

Pochlebcy znajdą się zawsze (co ciekawe, do ich grona należy znany nam raczej z radykalizmu Campanella, określający Urbana VIII mianem „chrześcijańskiego Apollina”). Mniejsza jednak o nich: sekretem dworu Barberinich wydaje się raczej śmiałość i trafność wyborów, jakie podejmowali, zapraszając do budowania chwały papiestwa największych: nie tylko Berniniego, najsilniej związanego z papieżem, ale tuziny znakomitości europejskich: od Caravaggia po Nicolasa Poussina, od Andrei Sacchiego po Claude'a Lorraina. Astronomowie, chemicy i historycy stają u stóp papieskiego tronu, a wśród nich zasługujący na osobną opowieść Athanasius Kirchner, „człowiek baroku”, jak da Vinci był „człowiekiem renesansu”. Badacz Chin, hieroglifów, zastawek sercowych, smoków, salamandr, tektoniki, prądów oceanicznych, piramid, związków siarki, teorii lotu, chrząszczy, snów, hydrologii i równań różniczkowych przybył przecież do Rzymu z intratnej posady wykładowcy w Avinionie właśnie na zaproszenie Urbana VIII.

Prawy profil, lewy profil

Kogo zresztą papież nie zapraszał z Francji, jakich znakomitości nie naśladował, jakich nie poszukiwał technik! Za pośrednictwem bratanka, kardynała Francesca uzyskał u Ludwika XIII zgodę na założenie w Rzymie tkalni kobierców i gobelinów, co należało dotąd do francuskich tajemnic stanu. W zamian pozwolił łaskawie Berniniemu na wyrzeźbienie podobizny kardynała Richelieu (wszechwładny Francuz oczarowany, jak wszyscy, tym, co Bernini potrafił osiągnąć w marmurze, ubiegał się o tę przysługę przez kilka lat).

Zawdzięczamy temu nie tylko biust Richelieu z francuską bródką, ale i prawdzie curiosum z dziedziny sztuk pięknych, również zademonstrowane na wystawie: powstały w warsztacie Philippe’a de Champaigne „portret policyjny” Richelieu: prawy profil, en face, lewy profil.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Stały za tym bardzo konkretne racje: nie było mowy ani o opuszczeniu Francji przez kardynała, ani o wypuszczeniu z Rzymu Berniniego, który miał na głowie, bagatela, budowę Pałacu Barberinich, Kolegium Propagandy Wiary, kilku fontann, finalizowanie bazyliki św. Piotra na Watykanie i jeszcze wieczną wojnę podjazdową z Borrominim. Ale wynik jest frapujący: wszechmocny Richelieu wygląda jak na kolorowym portrecie policyjnym, brakuje tylko podziałki oznaczającej wzrost..

Wszystko w dziele domu Barberinich sprzęga się ze wszystkim, niemal jak w dziełach Athanasiusa Kirchnera, gdzie potoki lawy, wiry strumieni i muszla ślimaka odsyłają do tej samej prawdy o Stworzeniu. Herbowe złote pszczoły pysznią się na gobelinach, tkanych pod nadzorem Jakoba van der Vliete (zitalianizował się jako Giacomo della Riviera), na szafirowej tarczy, tuż pod sentencją „Hic Domus” („Tu jest [prawdziwy] Dom”) i koroną książęcą, przysługującą rodowi od chwili nabycia dóbr Palestrina. Ale te same pszczoły (które wedle legendy wyroiły się również nad Watykanem w dniach konklawe), krążą wokół głowy alegorycznej Italii na płótnie Valentina de Boulogne, polatują na szkicach Lorraina, widać, że brzęczały uporczywie w uszach współtowarzyszy młodego Maffeo z ówczesnego odpowiednika IFiS PAN, czyli Accademii dei Lincei, Akademii Rysiów, powołanej przez Watykan, a nazwanej tak dla wyjątkowej ostrości wzroku kotowatego łowcy. Uczeni podarowali świeżo obranemu następcy św. Piotra traktat, zatytułowany „Apiarium”, czyli rzecz o pszczołach, oraz kunsztownie malowany panel o wdzięcznym tytule „Melissographia”.

Ale przede wszystkim – mnożyły się, wbrew naturze, czyli zgodnie z upodobaniami baroku, w marmurze, w gipsie i trawertynie: senne, brzuchate, gigantyczne. Satyryk i pamflecista (nie brakowało ich w czasach Urbana VIII) Gregorio Leti naliczył ich, jak twierdził, ponad 10 tysięcy – ale na pewno zajrzał pod podszewkę papieskiego płaszcza na posągu Berniniego stojącego dziś w Muzeach Kapitolińskich, czy przyłożył lusterko do palmowych liści, wplatanych przez Borrominiego pod strop kościoła św. Iwo? I tuzin tysięcy nie byłoby za mało.

Czemu służył ten rój – kościołów, akweduktów, płócien, fontann, beatyfikacji, przedstawień, wykopalisk, oper, wiktorii wojennych i bitych w uboższych dzielnicach Rzymu studzien? Czy chodziło o dumę Maffeo, który z kupieckiego domu we Florencji trafił na Tron Świata? Czy o pychę rodu, który wszedł między zadzierających nosa Chigich i Farnese? Czy o zademonstrowanie potęgi Kościoła, świętego, apostolskiego i nawracającego świat? Czy o pokorną pochwałę urody Stworzenia, która jest dziełem i odbiciem chwały Pana?

Na szczęście mówimy o czasach baroku, który głosił pochwałę zjednoczonych przeciwieństw, a nie dzielił włos na czworo.

-Wojciech Stanisławski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Wystawa „L’immagine sovrana. Urbano VIII e i Barberini” („Obraz władcy. Urban VIII i ród Barberinich”) jest czynna do 30 lipca 2023 roku w pałacu Barberinich (Palazzo Barberini) w Rzymie.
SDP 2023
Zdjęcie główne: W siedzibie Barberinich w Rzymie mieści się dziś Muzeum Narodowe Sztuki Dawnej. Nad wszystkim czuwa Urban VIII.Fot. IPA / BACKGRID / Backgrid UK / Forum
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.