Radio Madryt miało dobry start, gdyż BBC i Głos Ameryki były cenzurowane w taki sposób, aby ich linia była zgodna z polityką ich zachodnich nadawców. To samo dotyczyło powstałej później Wolnej Europy, która w sposób zakamuflowany, ale jednak, była kontrolowana przez CIA. Madryt przemawiał polskim głosem na skutek życzliwości władz hiszpańskich – na radio zezwolił osobiście Francisco Franco. Hiszpański MSZ zgodził się, aby na kształt audycji miał wpływ polski rząd na uchodźstwie za pośrednictwem swojego poselstwa w Madrycie. Wpływanie przez rząd londyński na RWE, polską sekcję BBC czy Voice of America było niemożliwe, pomimo wspólnoty celów i intencji. Warto pamiętać, że Wielka Brytania i USA nie uznawały od lipca 1945 roku polskich władz na emigracji.
Madryt zaś nie utrzymywał do końca lat sześćdziesiątych stosunków konsularnych z PRL. Rząd londyński po wojnie był do czasu uznawany przez Watykan, Irlandię, kilka krajów południowoamerykańskich i azjatyckich. Hiszpania półoficjalnie uznawała go do 1968 roku. Poselstwo polskie w Madrycie niby przestało urzędować jeszcze w 1942 roku, pod naciskiem III Rzeszy, ale flaga na balkonie i godło nadal wisiały. Gdy Niemcom zaczęło się gorzej powodzić na frontach, polskiemu posłowi w Hiszpanii przywrócono przywileje dyplomatyczne i celne dla placówki i prawo szyfru, ale na oficjalnej liście dyplomatów w Madrycie go nie było.
Ten stan rzeczy trwał nadal po wojnie, co nie przeszkadzało hrabiemu Józefowi Potockiemu kontaktować się z hiszpańskim MSZ w sprawach konsularnych i na bieżąco w radiowych oraz dotyczących życia Polonii. Od Potockiego nie przyjęto listów uwierzytelniających, ale był tolerowany jako kierownik polskiej placówki. Poselstwo pośredniczyło także w kontaktach redakcji Radia Madryt z polskim Londynem. Dla przykładu, redakcja prosiła polski MSZ w Londynie o materiały dotyczące Polski przed wojną i w celu zwalczania doktryny komunistycznej w kraju o materiały zawierające „systematyczne i po szkolnemu ujęte zbijanie tej doktryny, utrzymane na poziomie popularnym, a biorące za punkt wyjścia konkretne podręczniki doktryny marksizmu, będące w użyciu w masowych organizacjach młodzieży lub wojska w kraju”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Radio Madryt starało się podnosić na duchu krajowego słuchacza, jak pisał poseł Potocki do Londynu: „śledząc wypadki w Kraju oraz prasę z całego świata, nie wyłączając komunistycznej, dążyliśmy do dania słuchaczom tego, czego szczególnie potrzebują, a więc drogowskazu i podtrzymania religijnego i duchownego, dalej uczucia, że mają oni w nas obrońców głoszących światu prawdę o ich sytuacji, wreszcie przekonania, że potrafimy zwalczać komunistów właściwą, mocną, czasem dosadną argumentacją i w ten sposób piętnować ich postępowanie.”
Antykomunizm Radia Madryt był bezkompromisowy i płomienny, szczególnie w wykonaniu Józefa Łobodowskiego, który przez cały czas funkcjonowania redakcji był jej najaktywniejszym członkiem. Jednak w chwilach kryzysowych, choćby w 1956 roku, radio uważało, by nie rozpalać nastrojów i nie rozbudzać nie opartych na faktach nadziei. Rozgłośnia podgrzewała pod kotłem, ale tyle, żeby nie wykipiało. Polacy w Radio Nacional nie wierzyli, że poznański czerwiec, polski październik i powstanie węgierskie w Budapeszcie to zwiastuny końca systemu. Mieli o to pretensje Węgrzy, którym Józef Łobodowski musiał tłumaczyć, jak się skończyło Powstanie Warszawskie.
Linia polskiej rozgłośni łączyła wiarę w ideę wolnego świata połączoną z realizmem. Twarde stanowisko, zgodne z rządem londyńskim w sprawie Wilna i Lwowa, a zarazem, także zgodne, podkreślanie praw Polski do ziem zachodnich i północnych. Politycznie nastawiono się na długi marsz, czemu mogło przeszkodzić powstanie jeszcze w latach pięćdziesiątych w Madrycie redakcji ukraińskiej. Polacy naciskali na Hiszpanów, by ci wpłynęli na Ukraińców, aby w audycjach nie były poruszane kwestie konfliktowe, tylko aby eksponować wspólny antykomunizm. W kontaktach z redakcją ukraińską i rosyjską niezastąpiony był wspomniany Łobodowski, znawca tych kultur i płodny tłumacz. Po kilku latach został on nawet kierownikiem redakcji rosyjskiej, nie rezygnując z obowiązków w polskiej.