Z premedytacją przymykamy oko na wyzysk dzieci i gwałt natury. Na powodowanie raka i wad wrodzonych. Dla pary dżinsów, mini czy szpilek.
zobacz więcej
Trzeba przyznać, że seria artykułów dotyczących marnotrawstwa ubrań i nieistniejącego recyklingu tekstyliów, zwłaszcza z włókien syntetycznych, w świadomości konsumenckiej zrobiła swoje. Na zwykłym zjadaczu chleba informacja, że rocznie na śmietniskach lądują 92 miliony ton NOWYCH ubrań uszytych w poprzednim sezonie przez przemysł odzieżowy, i niesprzedanych, robi piorunujące wrażenie. Podobnie jak ta, że tylko 15 proc. z tych ubrań podlega recyklingowi.
Droższe lepiej smakuje
Na głęboki aspekt emocjonalny – choć niekoniecznie w rodzaju „ratujmy planetę” – wskazują badania przeprowadzonych w ubiegłym roku na zlecenie ThredUp. Okazuje się, że aż 82 proc. ankietowanych kupując produkty z drugiej ręki, „odczuwa przypływ pozytywnych emocji”. Osiem procent mniej uważa, że akceptacja odzieży używanej gwałtownie wzrosła w ciągu 5 lat. 72 proc. nosi ciuchy z lumpeksu z dumą, „szczycąc się ich pochodzeniem”. I jedynie 63 proc. wybrało zakupy w second handach z oszczędności lub chęci nabycia przedmiotów markowych po niższych cenach.
Gdy zachowania konsumenckie są związane z emocjami, do boju ruszają uczeni, których rolą jest opisywanie działania naszych uczuć i systemu nagrody w mózgu oraz – nie ukrywajmy – służenie marketingowcom z wielkich i mniejszych korporacji dobrą radą, jak trzeba TERAZ sprzedawać, żeby zarobić najwięcej. Marketing to nie tylko technologia sprzedaży, to także dział poważnych badań socjologicznych i neurobiologicznych, a nawet ewolucyjnych.
Człowiek jest bowiem – jeden chętniej, drugi mniej, jeden bardziej świadomie, inny mniej – także konsumentem.
I takie właśnie badania opublikowano na łamach „Nature” w 2017 roku (5 lat temu, zanim nakręcił się boom). Mają one swoją dość długą historię: już w roku 2008 Hilke Plassmann z największej i najlepszej szkoły zarządzania i biznesu na świecie (INSEAD – Institut européen d’administration des affaires) we francuskim Fontainebleau wykazała, że „akcje marketingowe oraz wyższa cena produktu mogą modulować oczekiwania mózgu co do jakości owego produktu”. Publikacja w roku 2017 wynikła zaś z tego, że prof. Bernd Weber z Center for Economics and Neuroscience Uniwersytetu w Bonn wraz ze swym zespołem również badał to zjawisko i wspólnie z prof. Plassmann zadał kolejne istotne pytanie: Jak to się dzieje, że cena oszukuje odczuwanie smaku przez mózg?
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Wraz ze wzrostem ceny rosną bowiem nasze oczekiwania. Zostajemy zmotywowani do zakupu, ponieważ tak bardzo wierzymy w to, że droższy produkt (testowano wina i czekoladę) naprawdę smakuje nam lepiej.
Nasz mózg nie cierpi stanu niezaspokojenia w centrum nagrody, zatem w tajemniczy sposób wmawia nam (własnym centrom odczuwania smaku), że czekolada z górnej półki jest istotnie smaczniejsza od tych z półki nieco niższej. Zatem to dlatego w sklepach wielkopowierzchniowych marketingowcy każą umieszczać (co niewygodne tak dla personelu, jak dla kupującego) na niskich półkach produkty najtańsze. Tam, gdzie się sprzedaje, nie ma miejsca na przypadkowe działania.
Bałagan sprzyja
I choć nadal wraz ze wzrostem ceny produktu nasze oczekiwania co do jego jakości pewnie rosną, nagroda nie musi polegać wyłącznie na miłym łaskotaniu podniebienia. Mamy bowiem w sobie wszyscy ukrytego łowcę-zbieracza, bo w takiej formie gospodarowania zasobami żyliśmy najdłużej w naszej gatunkowej historii, gdzie rolnictwo i przemysł to maksymalnie jakieś marne ostatnie 12 tys. lat. Nagrodą zaś może być skarb. Czy nie poucza nas o tym Ewangelia w przypowieści o perle oraz liczne inne, częstokroć znacznie starsze ludzkie opowieści, baśnie czy legendy? Poszukiwanie i odnajdywanie skarbów, niewidocznych dla innych pereł, lamp Aladyna czy świętych graali, jest w nas źródłem wielu głębokich pozytywnych emocji.