Gdy próba zmian się nie powiodła, ludzie zaczęli z NRD uciekać na masową skalę. – Prawdziwa liczba uciekinierów z NRD oraz ich profile demograficzne i zawodowe są wciąż nieznane i są przedmiotem badań, ale szacujemy że były to ponad 2 miliony ludzi w latach 1947-1961, z czego 1,2 miliona zbiegło po protestach w 1953 roku – mówi Roesler. – Mój dziadek, lekarz z Saksonii uciekł do Bawarii, ale nie mógł się zaadoptować i tęsknił za swoją wioską. Postanowił wrócić, co było bardzo rzadkim przypadkiem, a ludzie, którzy to robili, byli jeszcze bardziej inwigilowani przez Stasi – opowiada ekonomista.
Zjawisko przybrało taką skalę, że zyskało ono specjalną nazwę: Republikflucht – ucieczka z republiki. W NRD traktowana ona była jak dezercja i najbardziej obrzydliwa zdrada ideałów. Już od roku 1957 r. za opuszczenie NRD i Berlina Wschodniego bez zgody władz groziła kara do trzech lat więzienia.
Dyktatura partycypacyjna
Zapobieganie ucieczkom stało się więc jednym z najważniejszych zadań powstałej w 1950 roku służby bezpieczeństwa Stasi.
System społeczny panujący w NRD w latach 1949-1990 określa się czasem mianem „dyktatury partycypacyjnej”. To pogląd, który głosi m.in. prof. Mary Fulbrook. W książce „Divided nation” podkreśla ona, że znaczny odsetek obywateli to byli w istocie funkcjonariusze instytucji reżimu. W NRD była to aż jedna szósta mieszkańców, nie tylko członków partii, mundurowych rozmaitych służb państwowych, ale także ludzi zrzeszonych w szeregu organizacji kontrolowanych przez system, od federacji właścicieli ogródków działkowych po Stasi i jej agentów. Niesławna służba bezpieczeństwa jeszcze w latach 80. XX wieku zatrudniała 91 tys. pełnoetatowych pracowników i 180 tys. informatorów (co oznacza, że blisko 2 proc. mieszkańców NRD było związanych z państwowym systemem inwigilacji).
ODWIEDŹ I POLUB NAS
– Z biegiem lat Stasi stawała się coraz bardziej wyrafinowana: jej celem stało się znajdowanie winnych, zanim jeszcze popełnią wykroczenie – mówi Tygodnikowi TVP Helena Merriman, dziennikarka BBC i autorka multimedialnego reportażu o ucieczkach z Berlina Wschodniego „Tunnel 29” (w roku 2023 zdobył nagrodę Brytyjskiego Podcastu Roku). – Głównym zadaniem operacyjnym funkcjonariuszy było zdobywanie wszystkich możliwych informacji. Zbudowano sieć informatorów w całych Niemczech Wschodnich, ale także sieć agentów w Niemczech Zachodnich i to w każdym obszarze życia: w kościołach, szkołach, zakładach pracy. Umieszczano mikrofony w domach, ukrywano je w aparatach telefonicznych, w oprawach oświetleniowych. Później wykorzystywano także miniaturowe kamery. Nagrywano ludzi w ich domach, wszystkie ich codzienne rozmowy. Poważnym wykroczeniem przeciwko państwu stawało się planowanie wyjazdu z Niemiec Wschodnich – dodaje dziennikarka, która pracuje obecnie nad scenariuszem serialu, który zostanie nakręcony na kanwie jej reportażu.
Podkopem na Zachód
Kwestia zamknięcia granicy była więc nieuchronna, ale nikt się nie spodziewał, że władza uczyni to z takim rozmachem. 13 sierpnia roku 1961 postawione w stan gotowości bojowej służby mundurowe NRD zaczęły realizację „Operacji Róża”. Kolczaste zasieki przypominające pole bitwy w ciągu jednej nocy oddzieliły zachodnią część Berlina od NRD. Demokracja ludowa odtąd miała stać się ludowym więzieniem. Najpierw „odrutowano” 156 kilometrów granicy, wykorzystując 150 ton drutu kolczastego. Wkrótce rozpoczął się szalunek muru. Monumentalna budowla o wysokości 4 metrów stała się symbolem podzielonej Europy.