Cywilizacja

Prawnicy nie rozumieją języka prawniczego

W dokumentach prawnych na niekorzyść wyróżniało się to, że długie definicje wstawiano w środku zdań. Według specjalistów od języka, tzw. osadzanie w środku sprawia większości czytających trudności ze zrozumieniem. Nikt normalny nie mówi w taki sposób, że każde zdanie jest poematem dygresyjnym.

Tak zwany język profesjonalny i jego terminologia – w każdym zawodzie, od hydraulika po prawnika, że o lekarzu nie wspomnę – jest naturalną konsekwencją specjalizacji. Prawnik nie musi znać wszystkich nazw związanych z anatomią czy fizjologią ani określeń na „rurkę przy zlewie, kranik przelotowy i wejście do baterii”, zwłaszcza że zapewne rozliczne są ich rodzaje. Byłoby jednak wskazane, by ten specjalistyczny język przynajmniej owym specjalistom ułatwiał zapamiętywanie niezbędnych informacji i zrozumienie związanych z ich pracą problemów technicznych.

O tym, że tak nie jest, dowiadujemy się z niedawnego numeru prestiżowego czasopisma naukowego „PNAS”, gdzie specjaliści od mózgu i kognitywiści z nie mniej prestiżowego Massachusetts Institute of Technology (MIT) opublikowali swe badania dotyczące języka prawników. Okazuje się, że „legaliza”, czyli prawniczy żargon oficjalnych dokumentów nie ułatwia poznania i zrozumienia sprawy nawet prawnikom, a co dopiero zwykłym Smithom, a także – przyjmijmy to bez dalszych badań prowadzonych w języku polskim – przeciętnym Kowalskim.

Nie wiedziała, co podpisuje

Ja wiem, że filmy o amerykańskim wymiarze sprawiedliwości nie są dokumentami, ale przyznać muszę, że to jeden z moich ulubionych gatunków i dlatego posłużę się zaczerpniętym z niego przykładem. W jednym z odcinków ostatniej serii serialu telewizyjnego „Ally McBeal” szef i założyciel firmy Richard Fish będąc na wakacjach w Kalifornii, godzi się profesjonalnie wesprzeć poznaną tam ładną, początkującą aktorkę. Chodzi o kwestię jej kontraktu, w którym w istocie zgodziła się ona, by zarządzająca jej karierą agencja mogła wykorzystać jej „rozebrane” zdjęcia w sposób dowolny. Zgodziła się, dodajmy, nie mając o tym najbledszego pojęcia, bo nie zrozumiała w pełni, co w owym kontrakcie zostało napisane. Ona zaś jest panienką z „dobrego domu”, córką pastora w „czerwonym pasie” konserwatywnych stanów USA, dlatego dostała ataku paniki, gdy po czasie zrozumiała, jakie uszyto jej buty.

Katastrofa językowa i porażka marketingowa. Jak koncerny kaleczą język polski

„Witamy w market!”

zobacz więcej
Richard jest sam, bez znającego realnie prawo procesowe i precedensy ekscentrycznego Johna Cage’a. I uderza w sędziego tym, co ma. Prostotą rozumowania. Gdy sędzia słusznie zauważa, że w ogóle nie widzi możliwości rozpatrywania sprawy, gdyż prawnik powinien wiedzieć lepiej od swojego klienta, że podpisany kontrakt jest święty i za jego zerwanie grożą opisane w nim kary finansowe, Fish odpowiada: „No właśnie! Ja powinienem wiedzieć – ale jak to ma rozumieć prosty człowiek bez szkoły prawniczej, niezdolny nawet rozebrać zdań, którymi napisany jest ów kontrakt?” Sędzia, skoro publicznie uznał wcześniej, że klient ma prawo się w sposób oczywisty na tym nie znać, zostaje złapany w pułapkę swego własnego stwierdzenia. Kontrakt zostaje sądownie unieważniony, gdyż osoba podpisująca go nie zrozumiała, a zatem nie miała świadomości, na co się godzi.

Nie wiem, czy taka sytuacja w amerykańskim systemie prawno-sądowniczym jest w ogóle możliwa, nie wiem też, czy byłaby możliwa w Europie, ale wiem, że gdy ktoś mnie, osobie z doktoratem z biologii, każe się wczytać w jakąś ustawę po to, żebym „sama zrozumiała”, co Sejm miał na myśli, to uświadamiam sobie, że to mogłoby być równie dobrze napisane po turecku. Problem zatem istnieje i jest niebanalny.

Struktury nazbyt złożone

Problematyką struktury i zrozumiałości języka prawniczego owo laboratorium neuronauk zajęło się już jakiś czas temu, gdy główny autor obecnie opublikowanej pracy badawczej, Eric Martínez, dawniej student najlepszej w Stanach Harvard Law School i licencjonowany prawnik, dołączył do grupy Edwarda Gibsona, by uzyskać tam stopień doktora nauk przyrodniczych.

Przy pomocą narzędzi do analizy tekstu badacze potraktowali liczne dokumenty prawne, teksty gazetowe, scenariusze filmowe i artykuły naukowe. I okazało się, że w dokumentach prawnych na niekorzyść wyróżniało się to, że długie definicje wstawiano w środku zdań. Według specjalistów od języka, tzw. osadzanie w środku sprawia większości czytających trudności ze zrozumieniem. Nikt normalny nie mówi w taki sposób, że każde zdanie jest poematem dygresyjnym. Gdy owe wielokrotnie złożone struktury zostały zastąpione przez zdanie pojedyncze i definicję podaną osobno, u większości poddanych badaniu laików zniknęły kłopoty ze zrozumieniem tekstu, choć ich zakres pojęciowy się nie zmienił.

Dlaczego jednak tak właśnie konstruowane są teksty prawnicze? Należało i to poznać. Temu właśnie zagadnieniu poświęcono kolejny, dwuczęściowy eksperyment i wynikłą z niego pracę opublikowaną ostatnio w „PNAS”.

W tym celu przetestowano prawników w kwestii zdolności do rozumienia i posługiwania się własnym branżowym językiem. Wstępnie postawiono kilka hipotez, ale za najbardziej prawdopodobną uznano tę, że prawnicy są tak biegli w pisaniu i czytaniu dokumentów prawnych, że nie zdają sobie sprawy z tego, jak trudne są one dla innych. Kolejne możliwe wyjaśnienia były takie, że prawnicy korzystają w swej pracy nadmiernie z istniejących szablonów i metody ctrl-c/ctrl-v albo chcą zaimponować nie prawnikom lub chcą zachować monopol na usługi prawne i uzasadnić swoje honoraria. Sformułowano też hipotezę zerową: informacje prawne są tak złożone, że można je przekazać tylko w bardzo skomplikowany sposób.
Polscy prawnicy też mają swój żargon. Na zdjęciu: Marsz Tysiąca Tóg w Warszawie w 2020 roku. Fot. Wojciech Kryński / Forum
Przetestowano ponad 100 prawników wykształconych w różnych szkołach prawniczych i pochodzących z rozmaitych, rozsianych po USA kancelarii prawnych. Mieli oni wykonać te same zadania, co osoby „z ulicy” rok wcześniej.

Jak opisują autorzy: „Eksperyment 1 wykazał, że prawnicy, podobnie jak laicy, byli mniej zdolni do przypomnienia sobie i zrozumienia treści zapisanych w skomplikowanym języku »prawniczym« niż treści o równoważnym znaczeniu podanych w sposób uproszczony. Eksperyment 2 ujawnił, że prawnicy oceniali umowy uproszczone językowo jako równie wiążące (wykonalne) jak umowy napisane prawniczym żargonem. Oceniali też umowy uproszczone jako lepsze od umów napisanych stylem prawniczym pod kilkoma względami: ogólną jakością, stosownością stylu i prawdopodobieństwem podpisania przez klienta.”

Kopiuj wklej

Język nabiera tajemniczości i enigmatyczności z dwóch psychologicznych powodów: chcemy coś przed kimś ukryć (np. realne konsekwencje złożenia podpisu pod jakimś dokumentem) lub chcemy sprawiać jakże pożądane społecznie i towarzysko wrażenie bycia mądrzejszymi niż jesteśmy.

Można jednak zinternalizować ów żargon tak bardzo, że przestaje on służyć jakiejkolwiek komunikacji, do stopnia, w którym sami przestajemy go rozumieć. W języku nauk przyrodniczych ten proces chyba aż tak dynamicznie nie postępuje. Aczkolwiek przekonania mojego nie opieram na żadnych badaniach, za to znam ów żargon dobrze, ulegam zatem być może złudzeniu eksperta, że „bardziej to już się tego nie da uprościć”.

Nie da się również w zaistnieniu zjawiska „prawniczej nowomowy” wykluczyć prostego ludzkiego lenistwa i rutyniarstwa, które każdemu może się zdarzyć.

Wyniki badań prowadzonych w MIT wskazują, że „prawnicy kopiują stare umowy i redagują je dla każdego nowego zastosowania. Jednym z możliwych powodów, dla których stało się to powszechną praktyką, jest to, że prawnicy chcą nadal korzystać z umów, których wykonalność została wcześniej wykazana. Z biegiem czasu umowy te mogły stawać się coraz bardziej złożone, ponieważ prawnicy zmieniali je pod kątem określonych sytuacji, dodając klauzule osadzone centralnie”.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     O komentarz do tych wniosków i do polskiego żargonu prawniczego poprosiłam mec. Andrzeja Mikosza, radcę prawnego, partnera kancelarii Taylor Wessing. Mój rozmówca zaczął od wyjaśnienia: „Studia prawnicze w Polsce mają mało rzemieślniczy, a bardziej akademicki charakter. Adepci wiedzy prawniczej nie dostają niestety okazji, by wiele pisać, więc nawyki dotyczące stosowanego języka powstają dopiero w czasie aplikacji czy podczas terminowania w kancelariach. Prawnikom prowadzącym działalność dydaktyczną na wydziałach prawa wydaje się nawet, że zajmują się działalnością naukową. Tymczasem mądrość prawnicza, czyli tzw. jurysprudencja, nie jest nauką. Tworzenie bowiem prawa, jego wykładnia i stosowanie to wykonywanie rzemiosła, którego uprawianie wymaga biegłości w jurysprudencji. Nie da się zaś wykonywać zawodu prawniczego bez znajomości fachowego języka. Zatem np. wyrażenie »działanie z zamiarem ewentualnym« nic nie powie nie prawnikowi. Prawnikowi powinno powiedzieć wiele.”

Jak dalej wyjaśniał mec. Mikosz, język dokumentów tworzonych przez prawników jest istotnie tak hermetyczny, że często niestrawny nawet dla nich samych. W Polsce jest to często efektem zetknięcia się kultury anglosaskiej tworzenia dokumentów prawniczych, przyniesionej przez międzynarodowe kancelarie, z niskim poziomem wiedzy, który demonstruje wielu prawników, uważanych często za wybitnych. Mój rozmówca przytoczył na to dwa przykłady.

Co potrafią absolwenci przedszkoli z wykładowym angielskim?

Bezbronny wobec anglicyzmów jest lud z braku narzędzi językowych i bezbronne są elity.

zobacz więcej
„Gdy pracowałem z młodym prawnikiem, który ukończył najstarszy polski uniwersytet i studia prawnicze w USA, poprosiłem go o przygotowanie projektu umowy w języku angielskim. Była ona efektem spotkania z klientem i przeprowadzenia dokładnej prezentacji zamiarów stron. Rano na biurku zastałem dwudziestostronicowy projekt, napisany doskonałą, angielską »legalizą«, w którym było wszystko: przesłanki (tzw. recitles), oświadczenia stron, gwarancje, doręczenia, zapisy na arbitraż, etc., etc. Nie było tylko jasne kto, komu, co, jak i za ile. No, ale wynik ciężkiej pracy kompilowania różnych dokumentów był imponujący.

Z kolei podczas transakcji obejmującej dość skomplikowane rozliczenia pomiędzy kilkoma jej stronami, stronę płacącą reprezentował wybitny »luminarz polskich nauk prawnych«. Dla uproszczenia rozliczeń pomiędzy stronami zaproponowałem użycie instytucji przekazu świadczenia. Pan profesor nie wiedział, o czym mówię. Przyznał, że nie rozumie tej instytucji i chciał opisać – na kilku stronach drobnym drukiem – to, co miało się wydarzyć. Na szczęście jednym z jego klientów był absolwent prawa, w dodatku seminarzysta śp. prof. Zbigniewa Radwańskiego. Ów zrozumiał, co miałem na myśli i odstawił na bok swojego prawnika” – zakończył opowieść mec. Mikosz.

Zdarza się również, jak objaśnił mój rozmówca, że źródłem nieporozumień może być nieznajomości prawa polskiego z jednoczesnym stosowaniem obyczajów i formuł prawnych krajów, z których pochodzą kancelarie operujące w Polsce, chociażby niemieckie. Tu typowym przykładem są tzw. „klauzule salwatoryjne”. Dawny niemiecki kodeks cywilny zawierał normę, która nakazywała uznać całą umowę za nieważną, gdy choć jedno z jej postanowień było nieważne. Polskie prawo nakazywało zawsze działanie „in favorem contractu” – na korzyść umowy. Niemieckie kancelarie działające w Polsce wrzucały jednak te „klauzule salwatoryjne” – bo taki jest niemiecki standard.

Powrót do Cycerona

Przykłady można mnożyć, podobnie jak niepojęte zdania wstawione wewnątrz innych zdań i niezrozumiałe dla ogółu prawnicze pojęcia w jednym dokumencie dotyczącym prostej sprawy. Co usprawiedliwione specyfiką materii tylko do pewnego stopnia. Już pół wieku temu prezydent USA Richard Nixon zadeklarował, że przepisy federalne powinny być pisane „w języku laika”. Jak jednak wynika z eksperymentów przeprowadzanych od kilku lat na MIT, intencje były chwalebne, a wyszło jak zwykle.

To może też być pokłosie dramatu edukacyjnego, w którym znajduje się dzisiejszy Zachód. Może więc należałoby wrócić do nauczania mów Cycerona jako pewnego niedościgłego wzoru wypowiadania się tak, by słuchacz szanował poziom intelektualny retora, ale jednak go rozumiał, a nie uważał za magika. To także być może odprysk coraz głębszego w elitach światowych (będących w dużej mierze „elitami porewolucyjnymi”) przekonania o zakończeniu procesu własnej legitymizacji. W konsekwencji zaś jak najgłębszej przyspieszonej separacji od społecznych dołów. Język dworu, tak jak za czasów Króla Słońce, musi być całkiem inny niż język paryskiej ulicy. Co nie zawsze oznacza realne przebywanie owych elit w Wersalu, ale własne ograniczenia w zakresie dobrych manier przekracza się najtrudniej.

Konsekwencją nie do uniknięcia jest więc rosnący zanik szacunku ulicy do państwa i prawa. Już dziś adwokat i sędzia cieszą się według badania za rok 2022 przeprowadzonego w Polsce przez SW Research tylko 50 proc. poważaniem społecznym. To jest tylko dwa procent więcej od „pracownika sprzątającego” i mniej nie tylko od strażaka (81 proc., lider od lat), ale nawet od znacznie gorzej zarabiających nauczyciela (57 proc.) czy pielęgniarki (70 proc.).

Cóż dodać, poza wnioskami kognitywistów z MIT: „[…] prawnicy, którzy piszą w zawiły sposób, robią to dla wygody i z poszanowania tradycji, co jest sprzeczne z ich wyraźną własną preferencją językową. Uproszczenie zaś dokumentów prawnych byłoby nie tylko wykonalne, ale i korzystne tak dla prawników, jak i osób niebędących prawnikami”.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Źródła:
https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2302672120
SDP 2023
Zdjęcie główne: Prawników przetestowano w kwestii zdolności do rozumienia i posługiwania się własnym branżowym językiem. Na zdjęciu: strajk angielskich adwokatów w 2022 roku. Fot. PHIL NOBLE / Reuters / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.